ale jeszcze wśród choinek, w świątecznej atmosferze, warto zadać sobie pytanie, może nawet na przyszłość: co zrobić, aby święta nie przeszły, aby nie przeleciały między palcami? Co zrobić, by już przy obiedzie drugiego dnia nie mruczeć zrezygnowanym głosem: święta, święta i po świętach. I nawet nie zobaczy człowiek gwiazdy, nie usłyszy anioła, nie powącha sianka, cichcem przemkną pasterze i rozminie się z królami. A najgorsze, że Bóg pozostanie sam. Bez nas. Co zrobić, aby Bóg nie był sam, aby gwiazda rozbłysła nam przed oczami, anioł mówił tuż przy uchu, aby nie przegapić kompanii pasterzy i „załapać się” do orszaku z królami? Co zrobić, żeby się zadziwić, przysiąść z wrażenia, przeżyć przygodę z Dzieciną i przy okazji „nie zagadać” Boga.
Niełatwe zadanie. Trzeba się przedrzeć przez wszystko, co przeszkadza i zasłania, a co zwykle wydaje się być tak bardzo przyjemne, że aż nas, ludzi przyzwyczajonych do przyjemności, zniewalające. To tak jak z obiadem dziecka. Jeśli da mu się deser na początku, to trudno nawet marzyć, aby skosztowało pożywnej zupy oraz bogatego w białko i minerały drugiego dania.
Co nam przeszkadza w naszej drodze do Betlejem? Przeszkadza nam w dotarciu do Betlejem rutyna codzienności, zasłania stajenkę brak kontroli nad własnym czasem, który gonimy niczym zająca niepomni, że i tak ucieknie; utrudniają fałszywe z gruntu rzeczy miraże, tak jak błądzących na pustyni uszczęśliwia, choć na krótko, fatamorgana. Przez to wszystko trzeba się przedrzeć, na moment choćby zapomnieć, by święta nie przeleciały między palcami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu