Podczas VIII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu w 1924 r. drużyna kolarzy torowych w składzie Józef Lange, Jan Łazarski, Tomasz Stankiewicz i Franciszek Szymczyk zdobyła srebrny medal. Tego samego dnia brąz w konkursie skoków wywalczył Adam Królikiewicz na koniu Picador. Były to pierwsze medale olimpijskie zdobyte przez polskich sportowców. W 100. rocznicę tego wydarzenia Sejm ogłosił 2024 Rokiem Polskich Olimpijczyków.
Kiepskie rokowania
Reklama
„Wystartowaliśmy z wiarą, że jednak nie sprzedamy darmo swojej skóry, chociaż poprzedni dzień nie rokował zbyt dobrych nadziei ze względu na słabszą formę Stankiewicza” – wspominał Franciszek Szymczyk, jeden z pierwszych kolarskich muszkieterów II Rzeczypospolitej. „W konkurencji pozostało tylko trzech kolarzy polskich i trzech francuskich. Walka była niezwykle zacięta. Wynik był ostatecznie taki, że wyprzedziliśmy Francuzów mniej więcej o 20 m” – opowiadał Szymczyk. Finałowy wyścig odbył się zaledwie po kilkudziesięciu minutach. Polacy zmierzyli się z Włochami, którzy byli w znakomitej formie. „Wiał silny wiatr i postanowiliśmy pojechać w ten sposób, aby z wiatrem jechał Stankiewicz z Łazarskim, a pod wiatr miałem jechać z Langem. Na pierwszym kilometrze niewiele przegraliśmy” – powiedział Szymczyk. Przed kolejną zmianą Józef Lange był tak podekscytowany osiągniętym przez siebie czasem, że zapomniał o kolejności jazdy i ponownie poprowadził drugie okrążenie. Wówczas kolejność jazdy pod wiatr wypadła na Tomasza Stankiewicza, który nie poradził sobie z wysiłkiem. Pozostałym kolarzom nie udało się już dogonić Włochów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Warto pokrótce przypomnieć biografie naszych pierwszych medalistów olimpijskich.
Niezastąpiony Józio i inżynier na bicyklu
Panowie z Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów na warszawskich Dynasach pożyczali małemu Józkowi wędkę, by mógł łowić rybki w stawie, wokół którego biegł tor ziemny. Ale Józek już od małego interesował się nie tyle wędkarstwem, ile wyścigami rowerowymi. Kolarską pasję syna dobrze rozumiał i podzielał Feliks Lange, właściciel zakładu garbarskiego. W końcu kupił Józiowi rower wyścigowy. To na nim zdobywał szlify przyszły medalista. Wcześniej jednak młody Józef został legionistą (1915-17), pełnił służbę w adiutanturze Komendy m. Warszawy, po czym w składzie 11. Pułku Ułanów uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Z czasem karabin zamienił na rower, by startować w barwach WTC (1921-28) oraz stołecznej Legii (1928-30). Jeszcze w latach 30. ubiegłego wieku piętnaście z dwudziestu jeden rekordów krajowych w różnych konkurencjach i na różnych dystansach należało do Langego.
Sportowe zwycięstwa zapewniały mu pilny trening, zdrowy tryb życia (nie pił ani nie palił) oraz wewnętrzna dyscyplina. Takie zaangażowanie kompensowało dość skromne warunki fizyczne (165 cm, 70 kg). Mówiono o nim „mały ciałem – wielki duchem”, „żelazny Lange” lub po prostu „niezastąpiony Józio”.
Reklama
Gdy w 1921 r. zorganizowano pierwsze szosowe mistrzostwa Polski, Józef wyjechał na szosę lubelską i z łatwością pokonał dystans 200 km. Po latach ze wzruszeniem wspominał nagrodę: była nią pierwsza w jego życiu czerwona koszulka z białym orłem. Tydzień później wystartował w sprinterskich mistrzostwach Polski na dobrze znanym mu torze na Dynasach i zdobył wicemistrzostwo. Sukcesy krajowe dawały Langemu przepustkę do Paryża, na igrzyska olimpijskie w 1924 r. Prasa okrzyknęła go jednym z najbardziej utalentowanych polskich kolarzy.
W odróżnieniu od Langego Franciszek Szymczyk miał świetne warunki fizyczne: 184 cm wzrostu, 90 kg wagi. Gdy startował na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, miał już 32 lata. Z wykształcenia był inżynierem chemii i technologii. Odegrał wyjątkową rolę w odrodzeniu się polskiego kolarstwa po II wojnie światowej. To właśnie Szymczyk napisał pierwszy regulamin Polskiego Związku Towarzystw Kolarskich. Był kapitanem sportowym i przewodniczącym Kolegium Sędziów tego związku, projektantem torów kolarskich, redaktorem dwutygodnika Kolarz Polski, autorem książek i podręczników poświęconych kolarstwu. Miał umysł analityczny. Z jego rad i szkoleń korzystali zarówno zawodnicy, jak i szkoleniowcy, sędziowie i działacze. Organizował pierwsze imprezy kolarskie na terenie zniszczonej stolicy, m.in. mistrzostwa Polski w 1945 r. Został również głównym sędzią Wyścigu Pokoju (1950). Jeździł na rowerze do późnej starości, m.in. do pracy na ul. Chocimską – do Państwowego Zakładu Higieny, który kochał równie mocno jak kolarstwo.
Rotmistrz z Popiołów
Reklama
„Piąty handicap. Rów poszerzony o 100 cm, przeszkody podwyższone; parcours staje się bardzo poważny. Tylko jeden koń ma go zaatakować: to Picador, zwycięzca zeszłorocznego konkursu Monaco! Prowadzi go najlepsza «szpicruta» Starego Kontynentu – rotmistrz Królikiewicz (...). Rozlega się burza oklasków, a biało-czerwona flaga wznosi się na maszt” – relacjonował dziennik L’Éclaireur de Nice.
Wśród dziewięciorga dzieci państwa Królikiewiczów było aż ośmiu chłopców. Czterech z nich służyło w kawalerii, trzech w artylerii, a jeden w oddziałach inżynieryjnych. Wśród nich był przyszły medalista, który wpisał się w zastęp najzdolniejszych jeźdźców lat 20. XX wieku oraz twórców polskiego systemu szkolenia jeździeckiego. W konkursie skoków Prix des Nations w Paryżu (1924) Adam Królikiewicz zdobył brązowy medal olimpijski – pierwszy w historii naszego sportu. W 1914 r. wstąpił do I Brygady Legionów Polskich, najpierw do oddziału strzeleckiego, a potem konnego. Jeździectwo szybko stało się pasją jego życia. Kształcił się w Oficerskiej Szkole Jazdy w Starej Wsi pod Warszawą. Kolejne awanse i służbę wojskową łączył z doskonaleniem jeździeckiego mistrzostwa sportowego i poszukiwaniem nowych metod w szkoleniu zawodników i oficerów służby czynnej. Swój kunszt rozwijał w słynnych szkołach jeździeckich Włoch i Francji. Oryginalny polski system szkolenia jeździeckiego Królikiewicz przedstawił w pracy Jeździec i koń w terenie i w skoku. Metody przygotowania i zaprawy. W latach 20. ubiegłego wieku zdobył osiemdziesiąt jeden wyróżnień w konkursach jeździeckich i dwadzieścia cztery pierwsze miejsca w konkursach międzynarodowych.
Po zakończeniu kariery sportowej poświęcił się pracy szkoleniowej w dziedzinie jeździectwa. Po kampanii wrześniowej 1939 zamieszkał w Krakowie, gdzie po zakończeniu wojny pracował jako instruktor i trener oraz organizator sportu jeździeckiego. Był konsultantem oraz jeźdźcem w scenach batalistycznych w filmie Popioły Andrzeja Wajdy. To wtedy uległ tragicznemu wypadkowi. Wskutek powikłań, które wystąpiły po kontuzji, zmarł w Konstancinie k. Warszawy 4 maja 1966 r.
Historia polskich olimpijczyków przypomina nie tylko o wielkich pasjach, ale też o ciężkiej i wytrwałej pracy ludzi, którzy trenują po to, aby na olimpijskim podium usłyszeć hymn swojego kraju.