Z obozu rządowego coraz częściej dowiadujemy się, że Polska jednak nie jest zieloną wyspą i kryzys jej straszny. Przed nami, jak mawiał Churchill, „krew, pot i łzy”. Różnica w tym, że wówczas była wojna i Wielka Brytania osamotniona broniła się przed Niemcami. Wszyscy wiedzieli, że wojna wymaga wyrzeczeń. Czy jednak dziś uwierzymy w konieczność wyrzeczeń, skoro rząd przez kilka ostatnich lat zapewniał o świetnym stanie polskich spraw? No i, jeśli kryzys u drzwi, to kto przede wszystkim za niego zapłaci?
To stokroć ważniejsze problemy niż ochoczo roztrząsane przez mass media personalne zawirowania w różnych partiach. Przy całym szacunku dla Schetyny, Napieralskiego czy Ziobry, którzy teraz walczą o życie polityczne, nie tym żyje i żyć będzie tzw. szary człowiek. Jeśli poszerzy się - a poszerzy się i to znacznie - obszar bezrobocia w Polsce, bo polska gospodarka wyraźnie spowalnia, to kto i jak pomoże rodzinom, które z dnia na dzień zostaną bez środków do życia? Kto pomoże rodzinom, które wpadną w pętlę zadłużenia? Kto ochroni najniżej uposażonych przed obciążeniem ich dodatkowymi podatkami?
Rząd na ten temat milczy. Opozycja (mam na myśl PiS, bo inne partie pozakoalicyjne de facto nie są żadną opozycją) proponuje, żeby sięgnąć do kieszeni ludzi i firm bogatych, do tzw. głębokich kieszeni, a oszczędzić kieszenie płytkie (ludzi i firmy o dochodach przeciętnych i niskich). Jest to wskazanie głęboko słuszne! Jednak - na ile realne? Wiadomo przecież doskonale, że bogaci znają wiele sposobów i mają wiele możliwości, żeby obronić się przed działaniami państwa skierowanymi przeciw ich interesom. Jeśli nawet państwo chce takie działania podjąć.
Dziś zaś „gołym okiem” widać, że III RP jest bardzo usłużna wobec potężnych i bogatych. Spójrzmy choćby na utrzymywanie z naszych podatków (bo z dotacji budżetowych) systemu ubezpieczeń społecznych, który to system zapewnia kolosalne zyski firmom prywatnym obsługującym tzw. filary i żebracze emerytury ubezpieczonym w tych firmach. Podobnie było niegdyś z rozdanym za grosze majątkiem państwowym do Narodowych Funduszy Inwestycyjnych, za co obywatele wzbogacili się o kilkadziesiąt złotych, a firmy prywatne porobiły kokosowe interesy… I tak, najpewniej, będzie. Bogatsi staną się jeszcze bogatsi, biedniejsi - jeszcze biedniejsi. Jak w przedwojennym powiedzeniu, że nic tak nie bogaci jak dobrze przeprowadzona upadłość. O to, żeby polska upadłość była dobra dla bogatych, zadba rząd Tuska, realizujący unijne polecenia, bo tak się robi już w Grecji, a za chwilę zrobi we Włoszech. Pamiętajmy o tym, oceniając mowę nowo-starego pana premiera, prezentującego nowo-stary rząd nowo-starej koalicji. Nad Wisłą bez zmian.
* * *
Krzysztof Czabański - publicysta, autor kilku książek, był prezesem PAP (za rządu Jana Olszewskiego), przewodniczącym Komisji Likwidacyjnej RSW (za rządu Jerzego Buzka) i prezesem Polskiego Radia SA (za rządu Jarosława Kaczyńskiego).
Pomóż w rozwoju naszego portalu