Włoski aktor Pietro Sarubbi nie należał do tych, którzy prowadzą spokojne i ułożone życie. Wręcz przeciwnie, ta rola bardzo do niego pasowała. Niepoukładane relacje, związek niesakramentalny, w którym tkwił od dłuższego czasu, używki spowodowały, że na jego twarzy naprawdę widniał „Barabaszowy gniew i złość”.
Gniew
Zresztą, jak podkreśla, od dziecka czuł w sobie ogromną złość i gniew. – Byłem typowym samotnikiem, nie grałem z innymi chłopakami w piłkę, na ogół siedziałem sam w pokoju, w którym lubiłem czytać książki. A kiedy podrosłem, moja złość była jeszcze większa. Uciekłem z domu z cyrkiem, bo chciałem wreszcie poczuć się prawdziwie wolny. Policja odnalazła mnie jednak i odprowadziła do domu – wyznaje Sarubbi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kiedy został aktorem, szybko stał się popularny i lubiany. – We Włoszech stawałem się coraz bardziej znany, miałem coraz więcej pieniędzy, fanów i kobiet, które bardzo szybko stawały się moimi kochankami. Nie brakowało mi niczego, ale gniew, który w sobie nosiłem, nie przechodził, a nawet rósł we mnie. Byłem szczęśliwy tylko w teatrze, a kiedy schodziłem ze sceny, znowu byłem smutny. Zacząłem pić – wspomina Pietro Sarubbi.
Pasja
Reklama
Aktor dwa razy odmawiał Melowi Gibsonowi zagrania w Pasji. Nie chciał przyjąć tej roli, ale w końcu uległ namowom reżysera. – I zostałem Barabaszem. Kto by się spodziewał, że ta niewielka rola diametralnie zmieni życie takiego hulaki i egoisty jak ja? – zauważa.
Rola w Pasji zaskakująco przemieniła jego życie. Jedna scena, podczas której spojrzał umęczonemu Chrystusowi w oczy, dotknęła jego serca tak bardzo, że nie mógł od tej pory wrócić do dawnego życia. Barabasz, a tuż obok Zbawiciel, z okaleczonym ciałem, które przypomina jedną wielką krwawiącą ranę. Pod ich nogami krzyczy rozszalały tłum. Pietro Sarubbi spojrzał na Jima Caviezela. – Co się stało? Nie wiem!... Przymykał oczy i widział nieustannie oczy Jezusa, które zadawały mu pytanie. Nie rozumiał tego pytania. W sercu Sarubbiego pojawiło się uczucie, którego nie doświadczył nigdy wcześniej. Targały nim wyrzuty sumienia, lęki. A wszystko zaczęło się od tej sceny. Jak wspomina, spojrzenie Caviezela, który wcielił się w postać Chrystusa, nie było zwykłym spojrzeniem aktorskim. – Znam go od dawna, patrzyłem na niego wiele razy. Tym razem w jego oczach musiały zalśnić oczy samego Jezusa – zapewnia Sarubbi.
Nawrócenie
Reklama
To jedno spojrzenie Chrystusa sprawiło, że aktor zapragnął żyć na nowo. Nawrócił się. Jak sam podkreśla, dziś jest bardzo szczęśliwy. Zawarł sakramentalny związek małżeński, ochrzcił swoje dzieci, może codziennie przystępować do Komunii św. – Tylko Pan Bóg mógł sprawić, że stary człowiek rodzi się na nowo! – tłumaczy Sarubbi. Jak wspomina, „nawrócenie jest dokładnie tym: jesteś powołany do nowego imienia i nowego życia, pozostając tym, kim jesteś. I od tego momentu zaczyna się całkowicie ludzkie wyzwanie, ponieważ nie ma magicznej różdżki, która cię przemienia; pozostajesz dokładnie tym, kim byłeś, ale zakochujesz się w Chrystusie, a twoje życie staje się próbą życia zgodnie z tą miłością. Pozostajesz ze swoim grzechem i swoją małością, ale jesteś wzbogacony nadzieją, że dzięki modlitwie możesz bez lęku kroczyć w nowym kierunku”.
Książka: "Od Barabasza do Jezusa. Nawrócony jednym spojrzeniem".
Tekst pochodzi z archiwalnego numeru "Bliżej życia z wiarą". Najnowsza "Niedziela" do kupienia wraz z tygodnikiem "Bliżej życia z wiarą": Zobacz