Reklama

„Czołem ojczyźnie, szponem wrogowi”

Byli znaczącą siłą w okresie zaborów. Mieli też niebagatelny wpływ na odzyskanie przez Polskę niepodległości. Zaś w czasach II Rzeczypospolitej odgrywali olbrzymią rolę w ruchu narodowym i w instytucjach niepodległego państwa. Nazywano ich popularnie sokołami. A tworzyli Związek Towarzystw Gimnastycznych „Sokół”

Niedziela Ogólnopolska 34/2011, str. 20-21

Mateusz Wyrwich

Zbigniew Okorski

Zbigniew Okorski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W jednym ze swoich przykazań członkowie „Sokoła” pisali: „Nie będziesz wciągał do «Sokoła» takich ludzi, o których nie wiesz, jakimi byli dotąd, albowiem Sokolstwo nie jest przypadkowym zbiegowiskiem, lecz jest ZAKONEM. I lepiej, że będzie nas tysiąc, a dobrych Sokołów, niż dziesięć tysięcy ludzi ze zbrukanym sercem i czołem”.
„Sokół” powstał na terenie Lwowa trzy lata po klęsce powstania styczniowego. Jak pisze Alicja Okorska w pracy „Sokolstwo Polskie w służbie Ojczyźnie”, za swój symbol wybrali sokoła, bowiem: „Orzeł, jako symbol narodowy, nie miał prawa istnienia. Dalekowzroczny sokół w tradycji słowiańskiej był kojarzony z wolnością, sprawnością, wytrwałością i siłą oraz - z niezawodnością ataku. (...) Rycerski etos «Sokoła» rodził się wraz z jego symbolami, oznakami, hasłami i wymogami natury etycznej, zawartymi w statucie, regulaminach, jak też w katechizmie i przykazaniach sokolich. To była także wymowa munduru związana z żołnierską, powstańczą tradycją, i pozdrowienie - czołem! - wyjęte z kart Sienkiewiczowskiej «Trylogii», to nowe hasło określające dobitnie charakter «Sokoła»: «Czołem ojczyźnie, szponem wrogowi». (...) to właśnie dla braci sokolej na obchody 500-lecia bitwy pod Grunwaldem Maria Konopnicka napisała słowa «Roty». A na zamówienie władz sokolego związku Feliks Nowowiejski skomponował do nich muzykę (...), pieśni tej uczono we wszystkich sokolich gniazdach, w kraju i na obczyźnie. (...) «Rota» stała się sztandarową pieśnią Grunwaldzkiego Zlotu «Sokoła», na który przybyli sokoli w liczbie 8 tys. druhen i druhów, dając w dniach 14 i 15 lipca 1910 r. w Krakowie niewidziany dotąd popis sprawności fizycznej, karności i dyscypliny wojskowej. A «Rota» od tej chwili stała się drugim hymnem narodowym”.

Sokole gniazdo

Przez lata „Sokół” gromadził tysiące młodych ludzi. W sokolich gniazdach powstało też polskie harcerstwo. Jego twórca - Andrzej Małkowski był bowiem działaczem Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Zadaniem, jakie stawiali sobie członkowie „Sokoła”, było przede wszystkim hartowanie ducha i intelektu. Towarzystwo inspirowało i prowadziło więc równolegle działalność sportową oraz edukacyjną. Organizowano wykłady z zakresu literatury i historii Polski, również powszechnej. Spotykano się zaś na terenie parafii i w domach prywatnych. Na terenie całego kraju działalność edukacyjną prowadziły również, licznie zakładane przez działaczy „Sokoła”, biblioteki. Powstawały chóry, grupy recytatorskie. W mieszczańskich domach i zniszczonych po powstaniu styczniowym podupadających szlacheckich dworach organizowano nawet konspiracyjne zajęcia z dziedziny wojskowości.
„Sokół” był też prawdziwym „gniazdem” dla wielu później znaczących osobistości życia publicznego, m.in.: Ignacego Paderewskiego, Romana Dmowskiego czy Józefa Hallera - twórcy „Błękitnej Armii”, w której służyło tysiące sokolan. Ich udział na frontach I wojny światowej miał ogromny wpływ na odzyskanie niepodległości. Tysiące członków „Sokoła” zasiliło też Legiony Piłsudskiego. Zresztą równie aktywni byli członkowie Towarzystwa na arenie dyplomatycznej. Powszechnie znana jest rola, jaką odegrali Paderewski i Dmowski. Mniej - memoriał amerykańskich sokolan. Członkowie Towarzystwa domagali się w nim od prezydenta Stanów Zjednoczonych, aby podczas rokowań pokojowych zadbał również o przywrócenie Polsce niepodległości.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości działalność związku nadal utrzymywała się na bardzo wysokim poziomie i była równie, jak dotąd, wielonurtowa. Jego członkowie byli związani z ruchem narodowym. Po przewrocie majowym opowiedzieli się przeciwko Józefowi Piłsudskiemu. W jakiś czas potem związek popadł w niełaskę u władz i zaczął być marginalizowany.
Warto przypomnieć, że Karol Wojtyła w latach młodości był związany z „Sokołem” w Wadowicach, gdzie uczęszczał na gimnastykę i do teatru, o czym wspomniał już jako papież podczas pielgrzymki do Ojczyzny.
Podczas wojny członkowie „Sokoła” ponieśli tysiące ofiar. Tworząc świetnie wyszkolone oddziały Narodowej Organizacji Wojskowej i Narodowych Sił Zbrojnych, byli szczególnie prześladowani przez obu okupantów. Niemcy i Rosjanie doskonale wiedzieli, że to właśnie spośród sokolan wywodziły się kadry oficerskie, szkolone w trakcie przysposobienia wojskowego. Członkowie „Sokoła”, podobnie jak przed I wojną światową, także i tym razem wchodzili w skład polskiej armii tworzącej się na Zachodzie.
Po wojnie prześladowania sokolan nie ustały. Ostatnim „oddechem wolności” na lata stał się zlot w Pradze, w którym wzięła udział polska grupa członków związku. Dwa lata później, w 1948 r., decyzją ministra administracji rozwiązano związek, a niezwykle bogate mienie skonfiskowano. Tysiące żołnierzy podziemia, szczególnie tych związanych z ruchem narodowym, komuniści aresztowali. Legalną działalność członkowie „Sokoła” mogli prowadzić już tylko na Zachodzie - w Anglii, Francji, Stanach Zjednoczonych.

Powrót „Sokoła”

Próbę reaktywowania „Sokoła” podjęto w 1956 r. Jednak komuniści, mimo tzw. odwilży, nie pozwolili, aby sokole ideały powróciły do życia publicznego. Wprawdzie odbył się zjazd i niektórzy z działaczy związku założyli Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej, ale nie miało to już nic wspólnego z ideami związku. Mimo iż niektóre ogniska TKKF czasem w swej nazwie wprowadzały napis „Sokół”.
Możliwość reaktywowania organizacji pojawiła się dopiero w 1989 r. Dążyli do tego zarówno dawni druhowie, jak i młodzi sympatycy sokolich tradycji. Do młodych należał też obecny wiceprezes Związku Towarzystw Gimnastycznych „Sokół” Zbigniew Okorski. Historyk sztuki, od dzieciństwa wychowywany w tradycji sokolonarodowej, a zarazem społecznik, inicjator budowy warszawskiego pomnika Romana Dmowskiego. - Już w styczniu 1989 r. w Warszawie zarejestrowano „Sokoła”, co pozwoliło szybko reaktywować struktury w Polsce - mówi Okorski. Rozpoczął się wówczas najbardziej dynamiczny czas dla jego rozwoju. Żyło jeszcze sporo działaczy czy członków „Sokoła”, którzy aktywnie włączali się w działalność. Była też wielka nadzieja i przekonanie tysięcy ludzi, że budują niepodległą Polskę. Duże wsparcie mieliśmy ze strony Ministerstwa Obrony, szczególnie ówczesnego wiceministra Roberta Lipki. Niestety, nie było woli ze strony państwa oddania nam naszej, jeszcze przedwojennej własności. A my chcieliśmy, aby własność związkowa „Sokoła” była również udostępniona innym organizacjom narodowym. Żeby stała się bazą dla ich działalności. No, ale się nie udało. A dzisiaj już nie ma takiego wsparcia MON - dodaje Okorski.
Obecnie, podobnie jak przed wojną, działalność „Sokoła” jest nastawiona na rozwijanie świadomości narodowej. Związek wprawdzie nigdy nie był organizacją polityczną, lecz postulaty ideowe formowane przez organizację zawsze były bliskie prawicy. Czy to przed wojną, czy to dziś. Podobnie też jak przed wojną w gniazdach sokolich organizowana jest różnego rodzaju działalność kulturalno-oświatowa. I podobnie jak przed wojną bardzo ważnym elementem działalności są kółka teatralne i recytatorskie, propagujące polską literaturę. Działają chóry, orkiestry. Nacisk kładzie się na budowanie świadomości narodowej. - Młodzież dziś nie ciągnie na wykłady o tematyce historycznej - podkreśla Zbigniew Okorski. - Ale spotykają się z historią przy okazji różnorodnych uroczystości patriotycznych. I często takie prywatne spotkania dają lepsze efekty niż wykłady. Prowadzimy też rozmowy na różnorakich obozach. Tam o historii opowiadają starsi działacze „Sokoła”, którzy w niej uczestniczyli. Mamy sporo ludzi, którzy brali udział w różnego rodzaju działaniach militarnych, niepodległościowych. W latach 90. XX wieku żyło jeszcze wielu z tych, którzy aktywnie działali w życiu II Rzeczypospolitej. W warszawskim kole było ich ok. 80. W tym kilku weteranów wojny polsko-bolszewickiej. To właśnie oni byli obecni podczas wizyty Jana Pawła II w Ossowie i Radzyminie, m.in. druh Stanisław Goc czy Roman Zawiślański, autor monografii łucznictwa w Polsce. Miał on niesłychanie dobry kontakt z młodzieżą. Przeżył 97 lat w znakomitej kondycji i jeszcze na trzy miesiące przed śmiercią miał zajęcia z młodymi - mówi wiceprezes.
W „Sokole” jednak w głównej mierze prowadzona jest działalność sportowa i wojskowa. - A więc przysposobienie wojskowe, obronne, obrony cywilnej - podkreśla Okorski. - Broni własnej na ogół nie mamy. Dzięki porozumieniu o współpracy z Ministerstwem Obrony Narodowej możemy korzystać z wojskowych obiektów do realizacji naszych celów typu wojskowego. Jeszcze do niedawna organizowaliśmy cykle obozów szkoleniowych w jednostce wojskowej w Czerwieńsku k. Zielonej Góry. Była tam fantastyczna kadra oficerów i podoficerów, bardzo oddana „Sokołowi”. Prowadziliśmy również obozy wojskowo-traperskie na poligonie drawskim. Ta działalność paramilitarna była organizowana systematycznie i rokrocznie udział w tych obozach brało kilkaset osób z całego związku. Teraz jednak nie ma już tych obozów, ponieważ taka formuła się wyczerpała w związku ze zmianami organizacyjnymi w wojsku. Czerwińsk został włączony do struktur NATO. Inne jednostki, w których mieliśmy ćwiczenia, jak choćby Modlin, zostały rozwiązane. Na zajęcia strzeleckie jeszcze kilka lat temu dostawaliśmy sporo amunicji do szkolenia. Teraz już nie. Pokazywaliśmy filmy instruktażowe związane ze szkoleniem wojskowym. Organizowaliśmy również pokazy sprzętu. Dziś współpraca z wojskiem jest mocno ograniczona. Sporadycznie współpracujemy z jednostkami. Przede wszystkim organizujemy zajęcia wojskowe, opierając się na współpracy ze szkołami, w których nasi instruktorzy prowadzą przysposobienie obronne. Współpracujemy z kilkudziesięcioma szkołami katolickimi. Organizujemy wyjazdy w góry, gdzie wśród wielu zajęć są też terenowe biegi na orientację - podkreśla Okorski.
Do dziś domeną „Sokoła” jest także podnoszenie sprawności fizycznej, w myśl zasady: „W zdrowym ciele, zdrowy duch”. „Sokół” działa dziś w bardzo wielu parafialnych klubach sportowych. To właśnie z inicjatywy pierwszego Parafialnego Klubu Sportowego „Falconia”, na warszawskich Siekierkach, wyrosła parafiada. W grupie założycielskiej klubu byli m.in. Zbigniew Okorski i ks. Józef Joniec, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Związek stara się działać w jak największej liczbie szkół. Dzięki temu ma dostęp do młodzieży i obiektów sportowych szkoły - sal gimnastycznych, boisk. - Mamy wiele podsekcji sportowych - opowiada Okorski. - W „Sokole” mieleckim bardzo wysoko postawiona jest np. sekcja chodu sportowego. Nasi zawodnicy wygrywają znaczące zawody. Do dziś organizujemy też zawody biegowe w Bukówcu. Bierze w nich udział ok. 2 tys. młodych ludzi. Również w Bukownicy w Zielonogórskiem. Tam uczestniczą towarzystwa sokole z Białorusi, Ukrainy, Czech. Tak więc na miarę dzisiejszych możliwości sokoli duch sportowy nie ginie. Wprawdzie gimnastyka, tak jak to było przed wojną, nie jest już w „Sokole” wiodącą dyscypliną, ale wynika to z tego, że dzisiaj w Polsce jest to w ogóle zanikająca dziedzina sportu. Wymaga ona niezwykle oddanych instruktorów, którzy będą mieć czas, aby poprowadzić tak bardzo pracochłonne zajęcia. Instruktor musi mieć kontakt z każdym z zawodników. W Warszawie jeszcze niedawno mieliśmy ok. 200 dzieciaków w sekcji gimnastycznej. Szkoła jednak zerwała z nami współpracę i przerzuciła się... na handel dywanami w sali gimnastycznej. Kiedy zdecydowano się ponownie wrócić do sekcji gimnastycznej, to dzieci nie były już chętne. Bo z dzieciakami tak jest, że jak się je raz zawiedzie, to później już nie wracają.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Historia Anny jest dowodem na to, że Bóg może człowieka wyciągnąć z każdej trudnej życiowej sytuacji i dać mu spełnione, szczęśliwe życie. Trzeba tylko się nawrócić.

Od dzieciństwa była prowadzona przez mamę za rękę do kościoła. Gdy dorosła, nie miała już takiej potrzeby. – Mawiałam do męża: „Weź dzieci do kościoła, ja ugotuję obiad i odpocznę”, i on to robił. Czasem chodziłam do kościoła, ale kompletnie nie rozumiałam, co się na Mszy św. dzieje. Niekiedy słyszałam, że Pan Bóg komuś pomógł, ale myślałam: No, może komuś świętemu, wyjątkowemu pomógł, ale na pewno nie robi tego dla tzw. przeciętnych ludzi, takich jak ja.

CZYTAJ DALEJ

Św. Katarzyna ze Sieny

Niedziela łowicka 41/2004

[ TEMATY ]

św. Katarzyna

Sailko / pl.wikipedia.org

Grób św. Katarzyny w rzymskiej bazylice Santa Maria Sopra Minerva, niedaleko Piazza Navona

Grób św. Katarzyny w rzymskiej bazylice Santa Maria Sopra Minerva, niedaleko Piazza Navona

25 marca 1347 r. Mona Lapa, energiczna żona farbiarza ze Sieny, urodziła swoje 23 i 24 dziecko, bliźniaczki Katarzynę i Joannę. Bł. Rajmund z Kapui napisał we wstępie do życiorysu Katarzyny: „Bo czyż serce może nie zamilknąć wobec tylu i tak przedziwnych darów Najwyższego, kiedy patrzy się na tę dziewczynę, tak kruchą, niedojrzałą wiekiem, plebejskiego pochodzenia...”.

Rezolutność i wdzięk małej Benincasy od początku budziły zachwyt wśród tych, z którymi się stykała. Matka z trudnością potrafiła utrzymać ją w domu. „Każdy z sąsiadów i krewnych chciał ją mieć u siebie, by słuchać jej rozumnych szczebiotów i cieszyć się jej dziecięcą wesołością”

CZYTAJ DALEJ

Wołam Twoje Imię, Matko… Śladami „Polskiej litanii” ks. Jana Twardowskiego

2024-04-30 21:00

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Artur Stelmasiak

Najpiękniejszy miesiąc maj, Twoim Matko jest od lat – śpiewamy w jednej z pieśni. I oto po raz kolejny w naszym życiu, swoje podwoje otwiera przed nami ten szczególny miesiąc, tak pięknie wpisujący się w maryjną pobożność Polskiego Narodu.

Jak kraj długi i szeroki, ze wszystkich świątyń, chat, przydrożnych krzyży i kapliczek popłynie śpiew litanii loretańskiej. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się wołać do Maryi, bo przecież to nasza Matka, nasza Królowa. Dla wielu z nas Maryja jest prawdziwą powierniczką, Przyjaciółką, z którą rozmawiamy w modlitwie, powierzając Jej swoje sekrety, trudności, pragnienia i radości. Ileż tego wszystkiego się uzbierało i ile jeszcze będzie? Tak wiele spraw każdego dnia składamy w Jej matczynych dłoniach. Ktoś słusznie kiedyś zauważył, że „z maryjną pieśnią na ustach, lżej idzie się przez życie”. Niech więc śpiew litanii loretańskiej uczyni nasze życie lżejszym, zwłaszcza w przypadku chorób, cierpień, problemów i trudnych sytuacji, których po ludzku nie dajemy rady unieść. Powierzajmy wszystkie sprawy naszego życia wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny. Niech naszym przewodnikiem po majowych rozważaniach będzie ks. Jan Twardowski, który w „Polskiej litanii” opiewa cześć i miłość Matki Najświętszej, czczonej w tylu sanktuariach rozsianych po naszej ojczystej ziemi.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję