Reklama

Turystyka

Do Turcji pielgrzymowanie

Niedziela Ogólnopolska 33/2011, str. 36-37

[ TEMATY ]

turystyka

vladimirlosinsky / Foter.com / CC BY

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Polacy do Turcji jeżdżą przeważnie po to, aby wypoczywać na plażach, podziwiać krajobrazy, zwiedzać starożytne ruiny, rzadziej zanurzać się w atmosferę pierwszych wieków chrześcijaństwa, które właśnie na tych terenach się rodziło. Warto więc wybrać się śladami św. Pawła, który zakładał tam pierwsze gminy chrześcijańskie, zobaczyć grotę, w której ukrywała się jego wierna uczennica - św. Tekla, odwiedzić pierwszą katedrę założoną przez św. Piotra, a także Myrrę związaną z kultem św. Mikołaja, ale nie tego wyrośniętego krasnala, jak się go dziś często przedstawia, tylko biskupa, który uszczęśliwiał ludzi. I w niezliczonych skalnych kościołach Kapadocji, a także w niewielu naziemnych budowlach sakralnych pozostałych po chrześcijanach uświadomić sobie męstwo i męczeństwo naszych współwyznawców żyjących na tamtych terenach.
Jest w Turcji miejsce szczególne w pobliżu Efezu - można powiedzieć: najstarsze maryjne sanktuarium, choć niedawno odkryte - gdzie Matka Boża spędziła ostatnie lata swojego życia i skąd została wzięta do nieba.

Oto Matka twoja

Testament umierającego na krzyżu Chrystusa i zobowiązanie dla najmłodszego z Apostołów. Gdy więc w Jerozolimie nasiliły się prześladowania wyznawców Jezusa, św. Jan zabrał Maryję do Efezu, w trudno dostępne okolice, o czym przekonujemy się, jadąc długo krętymi drogami między wzniesieniami. Wreszcie docieramy do celu ukrytego wśród oliwnych gajów, o pięknej nazwie Wzgórze Słowików. Wita nas posąg Maryi, tablice informacyjne w różnych językach, także po polsku, uporządkowane otoczenie. Tu oddycha się zupełnie inną atmosferą niż w skalnych grotach i opustoszałych ruinach czy nawet w nielicznych ocalałych kościołach chrześcijańskich. To miejsce pulsuje żywą wiarą pielgrzymich wielojęzycznych tłumów, przesuwających się w kolejce do domu Maryi. Obserwujemy je z wysokości znajdującego się obok zadaszonego prowizorycznego ołtarza, przy którym nasi księża odprawiają Mszę św. Najświętszą Ofiarę sprawował tu też Paweł VI w 1967 r., 12 lat później - Jan Paweł II, a w 2006 r. - Benedykt XVI, potwierdzając swoją obecnością fakt Wniebowzięcia właśnie z tego miejsca.
Jego historia sięga zaledwie końca XIX wieku, kiedy to - kierując się wskazówkami z wizji zakonnicy Anny Katarzyny Emmerich - odnaleziono mury z VI wieku, zbudowane na starszych fundamentach, datowanych na I-IV wiek. A że w Efezie św. Jan spędził ostatnie lata swego życia (tu pisał swoją Ewangelię i tu zmarł), sobór zwołany w tym mieście potwierdził, że Maryja jest Bożą Rodzicielką. Wybudowano też pierwszy kościół pw. Maryi Dziewicy, więc wszystko zaczęło się składać w całość. Dodatkowym potwierdzeniem jest tradycja pielgrzymowania chrześcijan z pobliskiej wioski na to wzgórze jako miejsce Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny.
Tak więc po wielu wiekach znaleziono odpowiedź na pytanie, co działo się z Matką Bożą, gdy zniknęła z kart Ewangelii, choć, oczywiście, nigdy nie dowiemy się, jak wyglądało jej życie po śmierci ukochanego Syna. Czy rozmawiała ze swoim opiekunem o Jezusie? Może dlatego św. Jan w swojej Ewangelii zawarł tyle szczegółów z Jego życia… Może jej ból koił śpiew słowików, od których to wzgórze przybrało nazwę? Na pewno czerpała wodę ze źródła, które znajduje się poniżej jej domu - kamiennej, odrestaurowanej w 1951 r. budowli z figurą Maryi i ołtarzem, którą opiekują się franciszkanie. Obecnie są to trzy ujęcia wody, określane jako źródła miłości, zdrowia oraz szczęścia. Każdy odchodzi więc stąd z napełnionymi butelkami, niektórzy jeszcze wsuwają w kraty na sąsiednim murze prośby wypisane na skrawkach papieru. Są ich tu, na tzw. ścianie życzeń, chyba tysiące. Dołączam i swoją karteczkę z podziękowaniem, że dane mi było odwiedzić to najskromniejsze maryjne sanktuarium, ale też „najprawdziwsze”. O ile bowiem objawienia mogą budzić wątpliwości, to przecież nie sama osoba Maryi. A czy właśnie tu dobiegło kresu jej ziemskie życie? Zdają się to też potwierdzać współczesne wydarzenia, jak pożar sprzed kilku lat, którego płomienie spaliły całą okolicę, a zatrzymały się właśnie tutaj. Gdy spojrzymy na to przez pryzmat wiary, nie ulega wątpliwości, że miejsce, tak niedawno odkryte dla ludzkich oczu, nie przypadkiem zostało ocalone.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Tu się wszystko zaczęło

Trudno dziś sobie wyobrazić chrześcijaństwo bez św. Pawła: rozwój wiary wśród różnych narodów bez jego podróży do granic ówczesnego świata i Nowy Testament bez jego listów. Do Tarsu, gdzie przyszedł na świat i później kilkanaście lat dojrzewał w wierze, zanim wyruszył w swe misyjne podróże, przyjeżdżamy więc jak do miejsca niezwykle ważnego, choć już pod koniec naszej tureckiej wyprawy. Przechodzimy przez monumentalną bramę upamiętniającą pierwsze spotkanie egipskiej królowej Kleopatry z Markiem Antoniuszem i podążamy do tej części miasta, którą przed dwoma tysiącami lat zamieszkiwała diaspora żydowska. Obok niewielkiego ryneczku znajduje się ogrodzone miejsce i studnia nazywana Pawłową. Taka zwyczajna z kołowrotkiem, która przywodzi na myśl studnię w Sychar i spotkanie Jezusa z Samarytanką. Być może przy niej siadał mały Szaweł, a może z niej czerpał wodę już jako wyznawca Chrystusa albo też odpoczywał w czasie drugiej i trzeciej podróży misyjnej…
Ludzie tu widać są przyzwyczajeni do odwiedzających, siedzące przed domami kobiety pozdrawiają nas przyjaznymi gestami, gdy wąskimi uliczkami idziemy do kościoła-muzeum św. Pawła. Trzynawowa budowla nie jest zbyt imponująca, ale zważywszy na fakt, że jeszcze niedawno służyła za magazyn wojskowy, należy się cieszyć, że w ogóle ocalała. Nie dowiedziałam się tego od naszego przewodnika Yucela - on jest raczej powściągliwy w tych sprawach, ale trzeba przyznać, że stara się bardzo pomagać w umożliwieniu codziennego sprawowania Eucharystii.
To właśnie w tych murach 21 czerwca 2008 r. ekumeniczne nabożeństwo zainaugurowało Rok św. Pawła, wyprzedzając o tydzień uroczyste otwarcie Roku Pawłowego w Rzymie i Damaszku. Przy okazji władze zapewniły o otwartości rządu i narodu tureckiego dla chrześcijańskich pielgrzymów i zgodziły się na sprawowanie kultu religijnego przez cały rok jubileuszowy. Nie sprawdzałam, jak wywiązały się z tej obietnicy, ale faktem jest, że naszym księżom nie udało się odprawić Mszy św. w Tarsie. Na pociechę na zakończenie pobytu w tym mieście trafiliśmy na tureckie wesele. Cóż, znak czasów.

Reklama

Równa Apostołom

Za taką uważają ją zwłaszcza wyznawcy prawosławia, a wiedza na jej temat pochodzi głównie z apokryfu „Dzieje Pawła i Tekli” z II wieku. Młoda arystokratka, urodzona w Ikonium, spotkała św. Pawła podczas jego pierwszej podróży po Azji Mniejszej i to odmieniło całe jej życie. Zapragnęła, podobnie jak on, nauczać o Bogu, który stał się człowiekiem, więc towarzyszyła mu w podróży do Antiochii. Za swoją wiarę była skazana na stos i na pożarcie przez dzikie zwierzęta, ale cudem w obu przypadkach ocalała. Ostatnie lata swego życia (a dożyła prawdopodobnie 80 lat) miała spędzić w Seleucji, w grocie, którą odwiedzamy w drodze do Konyi.
Miejsce oddalone od domostw, wejście zamknięte kratą, ale ktoś sprawuje nad nim pieczę, skoro nasz przewodnik szybko przynosi klucze i prowadzi nas do skalnego pomieszczenia. Podobne do wielu innych, które oglądaliśmy choćby w Kapadocji, gdzie chronili się przed prześladowcami chrześcijanie, ale kolorowy wizerunek upewnia, że tu mieszkał ktoś, komu Bóg udzielił szczególnych łask, ponoć nawet uzdrawiania. Nieoceniony pan Stanisław, jeden z uczestników naszej pielgrzymki, jak zwykle uzupełnia informacje przewodnika - dzięki niemu dowiadujemy się więc, co oznaczają wykute w kamieniu symbole.
Pamięć o tej dziewicy męczennicy trwała przez pokolenia, o czym świadczą też resztki murów świątyni, która kiedyś wznosiła się w pobliżu tego miejsca. Trwała też w moich rodzinnych Kielcach w jej pomniku przy rynku, jak przez mgłę pamiętanym. Mówiło się: ten sklep przy Tekli, spotkali się przy Tekli…, nie wnikając, kim była, skąd pochodziła. I teraz niemal czuję, jakby mnie tu przywiodła, aby skłonić do zainteresowania się tą jedną z pierwszych chrześcijanek.

Tu rodziło się chrześcijaństwo

Stolica Piotrowa nieodparcie kojarzy nam się z Rzymem, choć pierwszym miastem, do którego z Jerozolimy dotarł św. Piotr, była Antiochia Syryjska. Tu po raz pierwszy nazwano uczniów Jezusa chrześcijanami i tu powstała pierwsza katedra w wykutej grocie skalnej. Na gruzach tego starożytnego miasta jest dziś turecka Antakya, którą zostawiamy trochę z boku i jedziemy, a później idziemy wąską drogą w górę.
Niewielki dziedziniec, na którym oczekujemy na zakończenie odprawianego w grocie nabożeństwa. Jest więc czas na refleksję przed wspaniałą kamienną fasadą z rozetami, którą zbudowali krzyżowcy w XIII wieku, a która dotrwała do dziś. Widok stąd na miasto usiane wieżyczkami minaretów; gdzieś tam między nimi jest też kościół Pawłowy, którego nie zobaczymy, bo czas nas goni.
Kościół św. Piotra zachowany do dziś w pierwotnej formie niejako bezpośrednio przenosi nas w czasy początków chrześcijaństwa. Trudnych, znaczonych ofiarami, o czym przypomina choćby wykuty w skałach korytarz za ołtarzem, droga ucieczki w razie zagrożenia. Tu spotykali się Apostołowie na modlitwie z nawróconymi, może tu właśnie św. Paweł zwrócił uwagę św. Piotrowi na brak konsekwencji w jego postępowaniu wobec nich w związku z posiłkami spożywanymi razem z nimi przed przybyciem chrześcijan z Jerozolimy (por. Ga 2, 11n.) Eucharystia sprawowana w zachowanej w pierwotnej formie grocie, przy kamiennym ołtarzu, nad którym znajduje się figura św. Piotra, jest więc niezwykle podniosłym wydarzeniem. Nie tylko dla nas. Młoda kobieta o egzotycznej urodzie z córeczką też chce przystąpić do Stołu Pańskiego. Ksiądz Zbyszek udziela jej Komunii św., a dziewczynkę delikatnie odsuwa i głaszcze; widocznie uznaje, że jest jeszcze za mała. Okazuje się, że to maronici z Libanu. - Pielgrzymujemy tu, bo do Rzymu za daleko - objaśnia młoda mama. Przyjechała z mężem i kuzynem i tak jak wielu jej współwyznawców uważa to miejsce za święte. Ale wschodni chrześcijanie i Rzym? Sprawdziłam, rzeczywiście przez cały okres swej niezwykle trudnej historii maronici uznawali prymat papiestwa.
Tu właśnie postanowiłam, że napiszę o tym tureckim pielgrzymowaniu, żeby zachęcić innych do wędrówki śladami św. Pawła. To chyba jedyne miejsce, poza Ziemią Świętą, gdzie tak namacalnie stykamy się z czasami biblijnymi. Ale też jak nigdzie poznajemy kolejne odsłony dziejów od starożytności po różne odłamy islamu, jak choćby derwiszów tańczących z XIII wieku, których wielbicielką jest nasza pilotka Asia, młoda studentka z Polski. W okazałym mauzoleum ich założyciela Mevlany w Konyi spędzamy tyle czasu, że już nie zdążymy zobaczyć pamiątki trzykrotnej obecności św. Pawła, czyli kościoła pod jego wezwaniem. Może to i lepiej, te wszystkie opuszczone świątynne mury, w których nie ma komu się modlić, sprawiają przygnębiające wrażenie, przywodzą bowiem na myśl miliony wyznawców Chrystusa, którzy tu kiedyś mieszkali i oddali życie za wiarę. To też zobowiązanie dla współczesnych chrześcijan, aby pamięć o nich potwierdzać swoją obecnością.

2011-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W góry ze św. Janem Pawłem II

Na pierwszą wędrówkę w Beskid Niski ks. Karol Wojtyła udał się w roku 1952, zabierając ze sobą kilkuosobową grupę przyjaciół. Często powracał w te strony.

Wszyscy słyszeliśmy o licznych wakacyjnych wyprawach i miłości naszego Wielkiego Rodaka do wypoczynku na łonie przyrody. Co prawda do Międzybrodzia nigdy nie dotarł, ale kilkukrotnie jako biskup czy kardynał nawiedzał nasze Bieszczady i Beskid Niski. Ostatni raz przebywając w szałasie w Pastwiskach koło Odrzechowej latem 1978 r., otrzymał wiadomość o śmierci Pawła VI i szybko wyjechał stąd do Krakowa, a później do Rzymu na jego pogrzeb i konklawe.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas do księży: Śpiący i półsenni nikogo nie obudzą

2024-04-20 08:50

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

archidiecezja katowicka

Karol Porwich/Niedziela

Śpiący i półsenni nikogo nie obudzą, a nieprzekonani nikogo nie przekonają! ‒ pisze do księży abp Adrian Galbas. Metropolita katowicki wystosował List do Księży z okazji Światowego Dnia Modlitwy o Powołania. Ten przypada w najbliższą niedzielę (21 kwietnia).

W liście hierarcha zwraca uwagę na orędzie papieża Franciszka. Przypomniał, że „bycie pielgrzymami nadziei i budowniczymi pokoju oznacza budowanie swojego życia na skale zmartwychwstania Chrystusa”, a naszym ostatecznym celem jest „spotkanie z Chrystusem i radość życia w braterstwie ze sobą na wieczność.” ‒ To ostateczne powołanie musimy antycypować każdego dnia: relacja miłości z Bogiem i z naszymi braćmi oraz siostrami zaczyna się już teraz, aby urzeczywistnić marzenie Boga, marzenie o jedności, pokoju i braterstwie ‒ wskazuje. Zachęca, za Ojcem Świętym, by nikt nie czuł się wykluczony z tego powołania!

CZYTAJ DALEJ

Bp Andrzej Przybylski: Jezus jest Pasterzem, nie najemnikiem!

2024-04-19 22:12

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

Archiwum bp Andrzeja Przybylskiego

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

21 Kwietnia 2024 r., czwarta niedziela wielkanocna, rok B

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję