Reklama

Kapłan. Dziennikarz. Męczennik

14 sierpnia 1941 r. ginie w bunkrze głodowym, uśmiercony zastrzykiem fenolu, o. Maksymilian Maria Kolbe. Dobrowolnie oddaje życie za ojca rodziny, który za ucieczkę więźnia z obozu, wraz z dziewięcioma innymi więźniami, skazany został na śmierć

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Czy tak miało się zakończyć życie człowieka, który zadziwiał wszystkich wielkością podejmowanych dzieł, niezwykłą aktywnością, a przede wszystkim wyjątkowo skutecznym działaniem i ofiarną miłością do ludzi? Nie było pożegnania z najbliższymi ani pogrzebu. Była okrutna śmierć, uwłaczająca godności człowieka, było krematorium i rozsypanie spalonego ciała.

Ewangelizował przez media

Reklama

Tymczasem w rzeczywistości obóz w Auschwitz stał się miejscem zakończenia pierwszego etapu życia tego nieprzeciętnego człowieka i giganta ducha. Etapu, na którym dokładnie można ustalić listę dzieł o. Maksymiliana, ich niezwykłość i zasięg oddziaływania, a także daty tworzenia i sposoby ich funkcjonowania. Dziś już wiadomo też, jak wielkim wsparciem - duchowym i moralnym - dla więźniów w tym najstraszliwszym na świecie obozie śmierci stał się heroizm polskiego franciszkanina. Czyn o. Maksymiliana odbierano tam jako zwycięstwo nad beznadziejnością życia więźniów i nad pogardą oprawców, dla których człowiek był tylko numerem skazanym na unicestwienie, pozbawionym prawa do nazwiska i do własnej mogiły. Już sam fakt wyrażenia zgody przez komendanta obozu na propozycję o. Maksymiliana, żeby mógł pójść na śmierć do bunkra w miejsce wcześniej wyznaczonego więźnia, był w oczach świadków tego wydarzenia aktem zwycięstwa dobra nad złem. To było im bardzo potrzebne. Wbrew wcześniejszym obawom śmierć o. Kolbego nie tylko nie pomniejszyła jego dotychczasowych dzieł, ale wprost przeciwnie - nadała im głęboki sens, zwróciła uwagę opinii światowej na podnoszone przez niego sprawy i stała się wydarzeniem nobilitującym dotychczasowe dokonania.
O. Maksymilian Kolbe stworzył w Niepokalanowie wielki ośrodek mediów katolickich, niemający równego sobie w całym świecie. Składały się nań: wydawnictwo, prasa, radio, ale też własna drukarnia i znakomicie zorganizowana sieć kolportażu, wykorzystująca wszelkie środki transportu. Z myślą o tym rozpoczęto przygotowania do lotniczego transportu książek i prasy. O. Maksymilian myślał także o wykorzystaniu telewizji do ewangelizacji i w tym celu podjął już pierwsze kroki. Czynił wszystko, żeby słowo drukowane w Niepokalanowie, a więc książki, prasa i wydawnictwa prasopodobne (np. kalendarze), były najtańsze. Znaczna część prasy przekazywana była czytelnikom bezpłatnie. Jako kapłan i duszpasterz zabiegał, żeby nie czerpać zysków z wydawnictw. Wszak najważniejszą funkcją mediów katolickich ma być misja ewangelizowania świata. Tej misji pozostał wierny do końca, a jej patronką była Niepokalana Matka Chrystusa. Jednocześnie wychodził ze słusznego założenia, że media katolickie nie mogą być tylko środkami czy narzędziami ewangelizacji. One mają być przede wszystkim jej miejscem. Dlatego na łamach „Rycerza Niepokalanej” czy „Małego Dziennika” oraz na falach radia nie tylko mówiono o znaczeniu dawania świadectwa wiary i zachęcano do niego, ale je publicznie składano. Tak było również z katechezą i działalnością charytatywną. Wszak ewangelizacja, gdy staje się tylko teorią i sprowadzana jest wyłącznie do sfery pobożnych życzeń, sama się unicestwia. Nic więc dziwnego, że Jan Paweł II podczas wizyty apostolskiej w Łodzi w 1987 r. nazwał św. Maksymiliana „wspaniałym przewodnikiem w dziele ewangelizacji”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Charyzmat dziennikarza i publicysty

Śmiałych inicjatyw, jakie na polu mediów podejmował o. Maksymilian, nie da się wyjaśnić jego intuicją, naśladowaniem poprzedników czy zdobytym wykształceniem. Choćby dlatego, że w tworzeniu tak wielkich dzieł nie wystarcza sama intuicja, a ponadto o. Maksymilian nie kończył studiów z zakresu dziennikarstwa czy wiedzy o masowym komunikowaniu, gdyż takich studiów jeszcze nie było. Nie mógł też brać przykładu z poprzedników w dziedzinie mediów, gdyż ich po prostu nie miał. We wszystkim, co robił, był pionierem. Kluczem do zrozumienia dzieła o. Kolbego jest oddziaływanie łaski charyzmatycznej, którą przez Boga został ubogacony, z którą wytrwale współpracował. Dużą pomocą w jego działalności były niewątpliwie studia odbyte w Rzymie, uwieńczone doktoratami z filozofii i teologii, oraz takie cechy osobowe, jak dociekliwość umysłu, zaciekawienie światem i jego tajemnicami, a także myślenie twórcze i innowacyjne. Dawał temu wyraz zarówno w organizowaniu kolejnych placówek zakonnych w Polsce i w Japonii, jak i w tworzeniu nowych mediów. Przy czym zawsze liczył na pomoc Bożą, o którą nieustannie prosił przez pośrednictwo Niepokalanej.
To właśnie podarowany przez Boga charyzmat podpowiadał o. Maksymilianowi, że powinien zbudować taki klasztor, który stałby się w pełni funkcjonalną siedzibą dla nowego wydawnictwa i związanych z nim mediów. Myślenie charyzmatycznego dziennikarza, który chce skutecznie ewangelizować, zainspirowało go również, żeby w japońskim Nagasaki zbudować najpierw drukarnię, a później dopiero kaplicę i klasztor. Dzięki temu Japończycy czytający w swoim języku „Rycerza Niepokalanej” dowiadywali się „z pierwszej ręki” o polskim Niepokalanowie, o Kościele katolickim, o miłosiernym Chrystusie i o Jego Niepokalanej Matce.
O. Maksymilian był przede wszystkim praktykiem w dziedzinie mediów, choć swoje przemyślenia przekazywał w formie publicystycznej, korzystając także z mediów świeckich. Cenne były m.in. jego wypowiedzi na temat wykorzystania sensacji w prasie katolickiej. Był również pionierem w zakresie bezpośrednich kontaktów z czytelnikami. Z braćmi udawał się pociągiem do różnych miejscowości, żeby tam spotkać odbiorców prasy z Niepokalanowa, wysłuchać ich opinii i zainteresować się propozycjami. Ale także, żeby powiedzieć im, jak powstaje gazeta i jaką rolę w jej tworzeniu spełniają bracia franciszkanie. O. Maksymilian był przekonany, że ewangelizowanie w kontakcie bezpośrednim z człowiekiem jest najskuteczniejsze. Nic dziwnego więc, że w Niepokalanowie wydawał połowę całej prasy katolickiej w ówczesnej Polsce. Na specjalnej wystawie tej prasy, zorganizowanej w 1936 r. w Watykanie, okazało się, że jej łączny nakład wynosił 2,4 mln egzemplarzy, a prasa wydawana przez o. Maksymiliana wychodziła w jednorazowym nakładzie 1,2 mln egzemplarzy. Dzięki niezwykłemu charyzmatowi wiedział doskonale nie tylko, jak się robi prasę katolicką, ale przede wszystkim rozumiał, jaka ona powinna być na ówczesne czasy. Dlatego o wyjątkowym sukcesie wydawniczym „Rycerza Niepokalanej” pisano, że „kariera tego miesięcznika należała do najbardziej błyskotliwych w prasie europejskiej”.

Heroizm męczeństwa

Czyn o. Maksymiliana w Auschwitz odbierany jest jako niezwykle odważny przykład niedościgłego bohaterstwa. Polacy otrzymali w jego osobie jeszcze jeden powód do wielkiej dumy i ważną inspirację do ofiarnego działania dla dobra Ojczyzny. Przeżywali też satysfakcję z faktu, że ich nowy Święty jest otaczany czcią, jaka należy się bohaterom narodowym. Wiedzieli też, że przed pontyfikatem Jana Pawła II był on najbardziej znanym Polakiem na świecie.
Mając na uwadze radykalizm św. Maksymiliana w realizowaniu przykazania miłości oraz dojrzały patriotyzm, nie sposób pominąć refleksji, że swoje cierpienia w bunkrze śmierci ofiarowywał w intencji ojczyzny, aby jak najrychlej odzyskała wolność i niepodległość. Jego męczeńska śmierć byłaby pozbawiona głębokiego sensu, gdyby nie oddziaływała na istniejącą wtedy sytuację w obszarze społecznym i politycznym, a także na podejmowane w tamtym czasie najważniejsze decyzje. Wszak mistyka wydarzeń nie jest iluzją, lecz pouczającą rzeczywistością. Trzeba tylko w duchu wiary i z należną wnikliwością odkrywać powstałe wtedy nowe fakty i sytuacje. Takie spojrzenie na św. Maksymiliana sugeruje m.in. Philippe Maxence, autor książki o Męczenniku z Auschwitz, zatytułowanej „Maksymilian Kolbe. Kapłan, dziennikarz i męczennik (1894-1941)”. Książka ukazała się w maju tego roku w Paryżu - „Maximilien Kolbe. Prętre, journaliste et martyr (1894-1941)”, Paris 2011, Éditions Perrin. Autor, znany pisarz i dziennikarz francuski, w konkluzji swojej książki podkreśla, że o. Maksymilian jako ofiara nienawiści stał się czytelnym wzorem do naśladowania dla wszystkich, którzy mają odwagę żyć w przekonaniu, iż ostatnie słowo należy zawsze do Miłości.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowenna do św. Franciszka z Asyżu

Św. Franciszku, naucz nas nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać, nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć, nie tyle szukać miłości, co kochać!

Wszechmogący, wieczny Boże, któryś przez Jednorodzonego Syna Swego światłem Ewangelii dusze nasze oświecił i na drogę życia wprowadził, daj nam przez zasługi św. Ojca Franciszka, najdoskonalszego naśladowcy i miłośnika Jezusa Chrystusa, abyśmy przygotowując się do uroczystości tegoż świętego Patriarchy, duchem ewangelicznym głęboko się przejęli, a przez to zasłużyli na wysłuchanie próśb naszych, które pokornie u stóp Twego Majestatu składamy. Amen.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Ojciec Joachim Badeni OP, mistyk – 15 lat po śmierci znów przemawia do współczesnego człowieka

2025-10-01 17:09

info.dominikanie.pl

Ojciec Joachim Badeni OP – człowiek modlitwy, mistyk– 15 lat po śmierci znów przemawia do współczesnego człowieka dzięki książce „Amen. O rzeczach ostatecznych”. Osoby, dla których był przewodnikiem, dziś mogą pomóc w przygotowaniach do jego beatyfikacji, dzieląc się osobistymi świadectwami wiary, łask i spotkań z dominikaninem.

W tym roku minęło 15 lat od śmierci znanego i kochanego przez wielu dominikanina, ojca Joachima Badeniego – cenionego kaznodziei, duszpasterza i mistyka. Urodził się w arystokratycznej rodzinie i ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję