Reklama

Wyzwanie stulecia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wymiana walut narodowych na euro jest wielkim przedsięwzięciem nie tylko finansowym, ale także logistycznym. Dystrybucja euro na przełomie 2001 i 2002 r. w 12 krajach Unii Europejskiej jednocześnie była największą tego typu operacją na świecie. Bankowcy musieli rozprowadzić ponad 14 miliardów banknotów euro wartych 633 miliardy euro i 52 miliardy monet euro - ważących 250 000 ton, ale również wycofać z rynku 9 miliardów starych banknotów i 107 miliardów monet. Obliczono, że gdyby poukładać banknoty stare i nowe, miałyby długość dziesięciokrotnie przewyższającą odległość od Ziemi do Księżyca. Gdyby chciano jednocześnie przewieźć wszystkie wybite monety, trzeba by użyć ponad pół miliona ciężarówek. Jest oczywiste, że operację tę rozłożono w czasie. Monety zaczęto bić już w 1998 r., a banknoty drukować w 1999 r. Produkcja odbywała się w różnych miejscach. Następnie walutę przetransportowano w konwojach pod eskortą, wyposażoną nawet w broń maszynową, do banków centralnych poszczególnych krajów, które zajęły się ich przechowywaniem i zabezpieczeniem, a także dystrybucją do ważniejszych instytucji, takich jak banki, urzędy pocztowe. 1 stycznia 2002 r. rano w strefie euro dostępnych było już 7,8 miliarda banknotów.
Wymiana narodowych walut na euro wymagała także dostosowania 140 tys. bankomatów i 4 milionów terminali do obsługi transakcji bezgotówkowych, a także dostosowania systemów księgowych we wszystkich firmach i instytucjach. Te dane pokazują, na jak wielką skalę była obliczona ta operacja. Wymagała ona zaangażowania bankowców, pocztowców, konwojentów, policji i wojska. - Gdy trzeba było dowieźć walutę na przełomie 2008 i 2009 r. na Słowację w góry, a nie mogły tam dotrzeć konwoje bankowe, leciały helikoptery z pieniędzmi i z eskortą uzbrojoną po zęby - wspomina dyrektor komitetu ds. informacji o euro w Narodowym Banku Słowacji.
Wymiana waluty w praktyce jest operacją trudną, dlatego wszyscy powinniśmy się do niej dobrze przygotować. Polska jest dużym krajem, w zasadzie największym, który do strefy euro będzie wchodził samodzielnie. Nie ma więc sprawdzonego scenariusza, według którego proces ten mógłby przebiegać. Jak zapewniają eksperci Narodowego Banku Polskiego, nie będzie problemów z wymianą pieniędzy na naszych kontach bankowych, dlatego że systemy bankowe automatycznie wymienią walutę po z góry ustalonym kursie. Dużym wyzwaniem będzie natomiast wymiana 92 miliardów złotych, które są w obiegu gotówkowym. Szacuje się, że do wymiany trzeba będzie wybić ok. 5 miliardów monet euro i wydrukować ok. 1 miliarda banknotów euro. Nie ma jeszcze decyzji, kto będzie produkował dla nas nową walutę, czy zadanie to zlecone zostanie Mennicy Polskiej i Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych, które dotąd wytwarzały złoty. Wycofany z obiegu złoty zostanie zniszczony. Po wejściu do strefy euro przez pewien czas obie waluty - złoty i euro będą funkcjonowały równocześnie. Będzie to tzw. okres podwójnego obiegu pieniądza. Okres ten trwa zazwyczaj od dwóch tygodni do dwóch miesięcy, w zależności od tego, jak dany kraj sobie ustali. W okresie poprzedzającym wprowadzenie euro w postaci gotówkowej sprzedawcy mają obowiązek podawać ceny swoich produktów zarówno w walutach narodowych, jak i w euro. Później będzie tylko euro, ale złoty można będzie nadal wymieniać w krajowym banku centralnym.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Kamil de Lellis

Niedziela sosnowiecka 34/2003

[ TEMATY ]

święty

martyrologium.blogspot.com/

Św. Kamil de Lellis, założyciel Zakonu Ojców Kamilianów. Urodził się 25 maja 1550 r. Rodzice przyjęli narodziny syna z radością, ale i z niepokojem, którego powodem był sen matki. Ujrzała chłopca stojącego na czele grupy rówieśników. Każdy z chłopców nosił na piersi czerwony krzyż. Takim krzyżem znaczono przestępców skazanych na karę śmierci. W wieku 17 lat Kamil poszedł wraz z ojcem na wojnę z Turkami. Nie trwało to długo, obydwu złamała choroba. Po śmierci rodziców jeszcze kilkakrotnie zaciągnął się do wojska, jednak wszystkie zarobione pieniądze tracił, uprawiając hazard. Taki styl życia doprowadził go do skrajnego ubóstwa. Pracując przy budowie klasztoru w Manfredonii, spotkał się po raz pierwszy z życiem zakonnym. Wtedy nastąpiło jego nawrócenie i radykalna odmiana życia. Wkrótce Kamil otrzymał upragniony habit franciszkański. Jednak zaniedbana rana na nodze otworzyła się na nowo i Kamil zmuszony był poddać się leczeniu. W szpitalu św. Jakuba w Rzymie spotkał się z ludzką niemocą i cierpieniem. Doświadczenie to spowodowało, że w 1586 r. założył Stowarzyszenie Sług Chorych, a papież Sykstus V nadał towarzystwu przywilej noszenia na zakonnym habicie czerwonego krzyża. 21 września 1591 r. papież Grzegorz XIV podniósł Towarzystwo do rangi Zakonu i nadał mu nazwę: Zakon Kleryków Regularnych Posługujących Chorym.
CZYTAJ DALEJ

Bp Mering na Jasnej Górze: granice naszego kraju zagrożone tak samo z zachodu jak i wschodu

2025-07-13 07:14

[ TEMATY ]

bp Wiesław Mering

Pielgrzymka Rodziny Radia Maryja

zrzut ekranu yt

Bp Wiesław Mering

Bp Wiesław Mering

Granice naszego kraju tak samo z zachodu jak i wschodu są zagrożone - mówił bp Wiesław Mering z Włocławka podczas sobotniej wieczornej Mszy św. dla uczestników pielgrzymki Rodziny Radia Maryja.

W homilii bp Mering mówił m.in. o wadze Kościoła jako wspólnoty, w której dokonuje się zbawienie, a także cytował papieża Benedykta XVI, że „jaką przyszłość będzie miał Kościół, taką przyszłość będzie miała cała Europa”.
CZYTAJ DALEJ

"Nasi chłopcy" z... Wehrmachtu?! Oburzająca wystawa w Gdańsku

2025-07-14 13:24

[ TEMATY ]

wystawa

Gdańsk

Post FB Muzeum II Wojny Światowej

‘Nasi chłopcy’. Wystawa o przemilczanej historii. To opowieść o pokoleniach dorastających w cieniu przemilczeń, o potomkach, którzy próbują dziś zrozumieć decyzje swoich dziadków i pradziadków” - w taki sposób miasto Gdańsk reklamuje ekspozycję poświęconą służbie mieszkańców Pomorza w armii niemieckiej w czasie II wojny światowej. Informacje o wystawie, która „nie ocenia, lecz tłumaczy” wywołały potężne oburzenie w sieci. „To jawna realizacja niemieckiej narracji, a prowadzą ją przecież instytucje, które powinny strzec polskiej pamięci historycznej” — napisał na X Mariusz Błaszczak, były szef MON.

"Ekspozycja opowiada o losach dziesiątek tysięcy mieszkańców Pomorza, którzy – najczęściej pod przymusem – zostali wcieleni do armii III Rzeszy. To historia bliska, losy naszych sąsiadów, krewnych, przodków. Tytułowi „nasi chłopcy” to nie metafora – to świadome nawiązanie do terminu, jakim określano w trakcie wojny, będących w podobnej sytuacji Luksemburczyków („Ons Jongen”)" — czytamy na stronie Gdansk.pl, w artykule zapowiadającym wystawę „Nasi chłopcy”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję