Reklama

Pomagając innym, pomaga sobie

Zanim na dobre runęły mury komunizmu, Kościół w Polsce zorganizował regularną pomoc dla Kościoła na Wschodzie. Dzięki temu wsparciu setki tysięcy ludzi mogło wrócić do normalnego praktykowania wiary ojców

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Drzwi do gabinetu ks. dr. Józefa Kubickiego TChr praktycznie się nie zamykają. Każdego dnia biuro mieszczące się na II piętrze Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie odwiedzają siostry zakonne i zakonnicy, a także księża i biskupi. Większość z nich ma za sobą wielogodzinną podróż. Niektórzy nawet kilkudniową. Mimo zmęczenia, to jednak tu kierują swoje pierwsze kroki po przyjeździe do Polski. Dlatego w pokoju oprócz biurek i szaf wypełnionych rzędami dokumentów jest także stolik, na którym zawsze stoi termos z gorącą wodą, herbata i ciastka. I właśnie do tego stolika zaprasza gości dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie.
- Ten mały poczęstunek to nie tylko tradycja, ale także dobre rozpoczęcie rozmowy, której temat jest zazwyczaj bardzo trudny, bo bieda na Wschodzie jest wprost niewyobrażalna. Dlatego tamtejszy Kościół nadal potrzebuje naszej pomocy materialnej i co równie ważne modlitewnej - mówi „Niedzieli” ks. Kubicki i dodaje: - Z drugiej jednak strony, obecna sytuacja jest diametralnie inna od tej, jaka była na początku pracy Zespołu.
W przedostatnim dniu 2009 r. minie równo 20 lat od chwili, kiedy Prymas Polski kard. Józef Glemp powołał Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie. Dekret ten otworzył zupełnie nowy rozdział w relacjach Kościoła z ówczesnymi państwami Związku Radzieckiego. A dla ludzi mieszkających na wschód od Bugu był szansą na powrót do normalnego praktykowania wiary po kilkudziesięciu latach wymuszonej ateizacji.

Trudne początki

Reklama

Wcześniejsza pomoc kierowana w tamtym kierunku była nieformalna i miała charakter incydentalny. Tylko Zgromadzeniu Sióstr Eucharystek udało się w 1945 r. założyć placówki, m.in. na Litwie, Łotwie, Białorusi. Zaraz potem żelazna kurtyna opadła do końca. Duchowni chcieli wyjeżdżać, ale nie pozwalały im na to realia polityczne: - Pamiętam, kiedy na początku lat 80. grupa księży zadeklarowała, że chciałaby udać się na Wschód, to inni mówili, owszem, może w przyszłym wieku, bo za naszego życia chyba nie będzie to możliwe - wspominał niedawno w KEP ks. Tomasz Sielicki TChr, przełożony generalny Towarzystwa Chrystusowego.
Minęło niecałe 10 lat i kapłani ruszyli z posługą. Zanim to jednak nastąpiło, pierwszy przełom miał miejsce w czerwcu 1988 r. Prymas Glemp wziął wówczas udział w obchodach 1000-lecia Chrztu Rusi, jako delegat Stolicy Apostolskiej. Przy okazji spotkał się też z przywódcami radzieckimi. Rozmawiał z nimi o ustawieniu krzyża na grobach pomordowanych w Katyniu, a także o oddelegowaniu kapłana do pracy wśród Polaków. Władze komunistyczne zgodziły się z postulatami Prymasa. Pierwszym kapłanem pracującym wśród Polaków na Wschodzie został obecny sufragan archidiecezji warszawskiej bp Tadeusz Pikus.
Półtora roku po wizycie w Związku Radzieckim kard. Glemp wydał dekret, od którego zaczęło się budowanie nowych relacji między Kościołem w Polsce a krajami Związku Radzieckiego. Ks. Kubicki nadal ma ten dokument w swoim biurze. Widnieje na nim data: 30 grudnia 1989 oraz pierwsza nazwa: Zespół Pomocy Kościelnej dla Katolików w Związku Radzieckim.
Pierwszym przewodniczącym Zespołu został bp Jerzy Dąbrowski, a jego członkami: ks. Stanisław Kuraciński SAC i ks. Edward Michalski TChr. Zadaniem Zespołu było koordynowanie pomocy, jaką na Wschód kierowały diecezje i zakony, a także organizowanie pomocy osobowej i rzeczowej.
Nie było to łatwe, bo w republikach nie było struktury kościelnej (wyjątkiem była Litwa i Kuria w Rydze - red.). O organizacji życia religijnego decydowała rządowa Rada ds. Religii oraz jej oddziały w terenie.
Bp. Dąbrowskiemu udało się wynegocjować przyjazd polskich księży do Związku Radzieckiego na minimum trzy lata. Jednak każdy kapłan musiał mieć specjalny dokument polecający podpisany przez Prymasa. - Dzięki temu pismu księża mogli się zameldować w konkretnej miejscowości. W latach 1990-2000 przygotowaliśmy ponad 400 takich dekretów, a kard. Glemp zawsze znajdował czas, aby je podpisać - mówi ks. Wiesław Wójcik TChr i podkreśla: - Duchowni wyjeżdżający na Wschód czuli ze strony Prymasa prawdziwie ojcowską opiekę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Msza św. w pokoju

Najtrudniej było wysłać kapłanów do miejsc, gdzie przed 1917 r. nie było katolickich parafii, ale na skutek deportacji mieszkali tam Polacy. I tak np., aby duchowni mogli rozpocząć swoją posługę na Syberii czy w Kazachstanie, potrzebna była prośba samych wiernych. - Minimum 20 osób musiało skierować pismo do władz, w którym argumentowali, dlaczego potrzebują, aby przyjechał katolicki ksiądz - opowiada o prawnych wymogach ks. Kubicki.
Wspomnienia, jakie powstały z pierwszych wyjazdów, pokazują, że duchowni często jechali w nieznane. Wszelkie powstałe w Polsce plany trzeba było zarzucić. Msze św. czy nabożeństwa trzeba było odprawiać w pokojach mieszkań zaprzyjaźnionych rodzin. Kapłani musieli całkowicie zaufać Bożej Opatrzności i od podstaw zacząć budowę wspólnot parafialnych.
Problemy personalne i lokalowe to jedno, ale niełatwo było też przekazać pomoc na Wschód.
Na początku pochodziła ona głównie z darów oraz z zagranicy. We Włoszech wydrukowano np. 4 tys. egzemplarzy katechizmu w języku rosyjskim. Z Paryża natomiast przywieziono 7 tys. katechizmów w języku polskim. Ale na tym nie kończyła się praca Zespołu. Zgromadzone dary trzeba było jeszcze wyekspediować.
- W pierwszych latach niemal każdego dnia przygotowywaliśmy specjalne pisma w języku rosyjskim. Nie można było się pomylić. Koniecznie trzeba było podać dokładną ilość i wartość przekazywanych materiałów, bo transport mógł zostać zatrzymany - wspomina ks. Wójcik, który był dyrektorem Zespołu w latach 1991-2000.

Dzień Modlitwy

Kluczowe wydarzenie dla pracy Zespołu miało miejsce w roku 1991, kiedy to w Kościele w Polsce zorganizowano pierwszy Ogólnopolski Dzień Modlitwy za Kościół na Wschodzie. Obchodzony jest on w drugą niedzielę Adwentu. W tym dniu zbierane są również pieniądze. Ofiarność Polaków z każdym rokiem rośnie. W ubiegłym roku zebrano ponad 2,1 mln zł. Pozwoliło to na współfinansowanie 317 projektów w 13 krajach.
Podania o pomoc rozpatrywane są cztery razy w roku przez cały Zespół. Obecnie na jego czele stoi bp Tadeusz Pikus, a członkami są biskupi: Tadeusz Bronakowski, Marian Rojek oraz ks. Józef Kubicki TChr.
Zespół żadnego wniosku nie odrzuca. Jednak nikt nie otrzymuje całej kwoty, o którą prosi. Dlaczego? - W nazwie naszego Zespołu jest słowo „pomoc”. Dlatego nie obdarowujemy, lecz pomagamy - mówi ks. Kubicki i wyjaśnia: - Jeśli pomagamy w zakupie okien do kaplicy, to na ich wstawienie wnioskodawca musi znaleźć środki lub osoby, które te okna zamontują. Chodzi bowiem o to, aby w pracę angażowali się miejscowi parafianie. Bo gdy przyjdą trudne czasy, to oni będą swojej parafii bronić.
Członkowie Zespołu, analizując podania i propozycje projektów, widzą, jak zmienia się pole ich pracy. W przeszłości większość wniosków dotyczyła katechizmów, modlitewników, różańców, figurek Matki Bożej Fatimskiej i paramentów liturgicznych. Cały czas natomiast są potrzebne tabernakula, których na Wschodzie się nie produkuje. Coraz częściej pojawiają się też wnioski o wsparcie studiów. I znowu, kiedyś były to prośby o wsparcie studiów w Polsce, teraz już w kraju pochodzenia wnioskodawcy. - To dobrze, bo zdobycie dyplomu na miejscu pozwala ominąć wszystkie uciążliwości związane z jego późniejszą nostryfikacją - komentuje ks. Kubicki.
Ta zmiana priorytetów pokazuje, jak w ciągu minionych 20 lat zmieniła się sytuacja Kościoła katolickiego na Wschodzie. Dzisiaj ma już on swoją strukturę, są diecezje i biskupi, parafie i kapłani, seminaria i zakony. To wielka zasługa polskich duchownych i wiernych, którzy pamiętają o swoich siostrach i braciach w wierze. Dzisiaj na Wschodzie pracuje ponad 1300 księży diecezjalnych, zakonników i zakonnic. Wiele osób świeckich, angażujących się w pomoc, zastanawia się, czy Kościół na Wschodzie odwdzięczy się nam w przyszłości. To pytanie zadaliśmy też przewodniczącemu Zespołu bp. Tadeuszowi Pikusowi. - Nigdy nie ma tak, że pomocą jest tylko dawanie. W chrześcijańskiej relacji pomocy - ten kto daje, pomaga też sobie - mówi „Niedzieli” i dodaje: - A z tego co wiem, ci, którzy dostają od nas pomoc, pamiętają o darczyńcach w swoich modlitwach.
Obdarowani przysyłają też podziękowania, a także zdjęcia pokazujące, co udało im się zrobić za ofiarowane wsparcie. Ks. Józef Kubicki wszystko starannie dokumentuje. W jego gabinecie z każdym rokiem przybywa nowy segregator z podziękowaniami. - Na szczęście w pokoju mam jeszcze sporo miejsca - mówi z uśmiechem dyrektor Zespołu, ale od razu poważnie dodaje: - Podziękowania włączam do segregatora, ale one szczególnie należą się ofiarodawcom i darczyńcom, którzy wspierają Kościół na Wschodzie i im składamy w imieniu całego Zespołu serdeczne „Bóg zapłać”.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Człowiek ośmiu błogosławieństw

2025-09-04 21:38

[ TEMATY ]

książka

bł. Pier Giorgio Frassati

"Kwiatki i modlitwy"

Luciana Frassati/Wikipedia

Bł. Pier Giorgio Frassati

Bł. Pier Giorgio Frassati

Karol Wojtyła 22 marca 1977 r. w bazylice Świętej Trójcy w Krakowie po raz pierwszy nazwał Piera Giorgia Frassatiego „człowiekiem ośmiu błogosławieństw”. Tego dnia odbywała się Msza św. inaugurująca wystawę przybliżającą krakowianom życiorys tercjarza dominikańskiego, o którym robiło się coraz głośniej już nie tylko we Włoszech.

Podczas kazania kardynał wyjaśnił, że usłyszał o Frassatim, kiedy sam był studentem polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Postać młodego turyńczyka od razu bardzo mu się spodobała, a życiorys Piera Giorgia wielokrotnie był inspiracją do działania. Stało się tak chociażby w przypadku słynnych spływów kajakowych ze studentami. Pomysł Karola Wojtyły bazował dokładnie na koncepcji Towarzystwa Ciemnych Typów.
CZYTAJ DALEJ

Pomóc może tylko Jezus, dlatego mam kochać Go bardziej niż innych!

2025-09-04 12:43

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Problemem nie jest uwolnienie się od krzyża, ale wierne pójście za Tym, który go niósł i zwyciężył dla nas. Ludzie nam w tym nie pomogą. Nawet nasi rodzice, rodzeństwo, przyjaciele czy znajomi. Pomóc może tylko Jezus, dlatego mam kochać Go bardziej niż innych. Wyznam Jezusowi szczerze moje obawy wobec Jego wymagań.

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby położył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”. Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem».
CZYTAJ DALEJ

Kobiety w USA przestają stosować tabletki antykoncepcyjne - donoszą media

2025-09-06 18:35

[ TEMATY ]

USA

antykoncepcja

hormonalna

tabletki

dalaprod/Fotolia.com

- Coraz więcej młodych Amerykanek kwestionuje sens przyjmowania tabletek antykoncepcyjnych - wynika z obszernego materiału opublikowanego w liberalnym dzienniku The New York Times. W artykule zatytułowanym „Kim jestem bez antykoncepcji?” publicystka Emma Goldberg opisuje, jak pod wpływem podcastów, mediów społecznościowych i doświadczeń rówieśniczek kobiety zaczynają poddawać w wątpliwość to, co przez lata uchodziło za oczywistość.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję