Reklama

Umiar bierze się z krzyża

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie mogę patrzeć na krzyż, on mnie drażni!”; „Trzeba zdjąć krzyż ze ściany! Miejsca publiczne nie są dla krzyża” - takie zdania wypowiadają niektórzy ludzie, rozdrażnieni tylko z tego powodu, że ujrzeli krzyż. Nie bardzo wiemy, jakie są prawdziwe intencje osób, które okazują dezaprobatę wobec krzyża. Może przyczyną jest to, że nie mają o nim dostatecznej wiedzy, że nie znają teologii krzyża... Może zapomnieli o głównej intencji, jaka towarzyszyła Chrystusowi, gdy był przybijany do krzyża... Nie wiedzą, jakie dialogi prowadził Pan Jezus umierający na drzewie krzyża...
Warto więc zwrócić uwagę na to, że śmierć Chrystusa na krzyżu to ofiara, którą On podjął za grzechy świata. Gdyby nawet ktoś nie wierzył w grzech, to od strony zwykłego ludzkiego poznawania świata powinien wiedzieć, że ideą przyjęcia krzyża przez Chrystusa była miłość. Jezus umierał z intencją ofiarowania swojego życia za zbawienie ludzkości. Jego słowa dotyczące krzyża, jaki mu przygotowano, są pełne dobroci i miłości wobec oprawców, a słowa wypowiedziane do skruszonego skazanego: „Dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23, 43) - to słowa największej miłości do ludzi. I taka jest wymowa krzyża. Z jednej strony jest on znakiem kaźni, jaką mogą zgotować ludzie, a z drugiej, dzięki zbawczemu dziełu Chrystusa, jest znakiem miłości. Przez krzyż Pan Jezus pokazał nam, jak kochać drugiego człowieka i że miłością należy obejmować wszystkich.
Kardynalna cnota umiarkowania bardzo przylega do tajemnicy Bożej miłości, którą określa się także jako miłość miłosierna. Postawa Chrystusa to działanie pełne dyskrecji, delikatności, pełne umiaru. Mistrz z Nazaretu uczy nas subtelności w życiu i postępowaniu. Cnota umiarkowania ma swoje ogromne bogactwo również w życiorysach świętych. Gdy cała nasza natura chce się ukazać w swojej sile i w pewnej wyczynowości, gdy imponują nam ludzie silni, a czasy, w których żyjemy, są czasami kultu ciała, młodości i siły - święci pokazują nam umiar jako lepszą drogę. Przestrzegają, by w swoich dążeniach nie przekroczyć pewnej granicy, poza którą nie ma już dobra i normalności.
Jakże często ludzie zapędzają się zbyt daleko w pogoni np. za pieniędzmi, przekraczając przy tym granice przyzwoitości i uczciwości. Bo ktoś rzuca hasło, że aby mieć osiągnięcia finansowe, trzeba pierwszy milion ukraść, a potem to już pieniądze popłyną szeroką rzeką. Zachwiana jest moralność, zlekceważone są Boże przykazania, porzucona cnota umiaru. I niestety, nie przynosi to tak oczekiwanego szczęścia i pokoju. Albo popatrzmy na współczesny sport: tak piękna dziedzina, która łączy się z rozwijaniem sprawności fizycznej oraz wyrabianiem takich cech charakteru, jak wytrwałość, lojalność, trzymanie się pewnych zasad, staje się miejscem szczególnych działań korupcyjnych i przyczynia się do wyniszczania zdrowia zawodników, którzy dążą do osiągnięcia lepszych wyników przez przetrenowanie, niezdrową dietę, stosowanie dopingu itd. Granice umiaru są w każdej dziedzinie życia.
Cnota umiaru to także powściągliwość. Zakłada ona panowanie nad swoimi popędami, mając na uwadze dobro nie tylko swoje, ale i innych ludzi. Niemożliwe jest stosowanie tej cnoty bez jakiejkolwiek refleksji nad danym zachowaniem, nad daną sytuacją. Trzeba baczniej przyglądać się życiu i uzyskiwać wewnętrzną wiedzę, która potrzebna jest zarówno w sferze poznania, jak i woli.
Cnota umiaru potrzebna jest zarówno tym, którzy rządzą, jak i tym, którzy są rządzeni. Ludziom na stanowiskach cnota ta pozwala zachowywać się kulturalnie, delikatnie i dyskretnie, z przychylnym nastawieniem do człowieka, dla którego zostali na danym stanowisku postawieni. Często bowiem wydaje się im, że władza upoważnia ich do zmiany porządku świata. Bardzo potrzebna jest więc pewna doza pokory, która przypominałaby, że żaden człowiek nie jest aż tak wielki i mocny, jak mu się czasem wydaje.
Cnota umiaru broni nas przed niesprawiedliwym osądem, przed skrzywdzeniem kogokolwiek. Wyraża się w skromności i prostocie, w pokorze przede wszystkim wobec Boga jako Stwórcy i Pana świata, ale także wobec innych ludzi, którzy mają takie same prawa jak my. Zachowywanie jej sprawia, że ludziom żyje się dobrze, że się szanują.
Cnota umiaru jest cnotą wspomagającą ludzkie życie. Dobrze jest, gdy człowiek umie ją w sobie wypracowywać. Nie byłoby wtedy ludzkiej krzywdy, złych słów, posądzeń, niezdrowej konkurencji, nieprzyzwoitości, cynizmu. Bo trzeba wiedzieć, że zachowywanie cnót kardynalnych łączy się ze szczególną łaską od Boga - jest przez Niego niejako podnoszone - i kształtuje piękny charakter, dając człowiekowi poczucie szczęścia.
Dlatego z zachowywania w życiu cnót kardynalnych - a szczególnie z cnoty umiaru - powinno się czynić codzienny rachunek sumienia. Chodzi o to, by nie przekraczać umiaru w życiowych ocenach, w relacjach z ludźmi, ale także w wydatkach, w planowaniu rzeczywistości.
Każdy nasz czyn winien być również naznaczony łagodnością. Pan Jezus, niewinnie cierpiąc na krzyżu, uczył nas tego. Także w swoim głoszeniu Ewangelii zawsze uczył łagodności i pokory, będącej wyrazem miłości do Boga, który jest Panem całego stworzenia. Uczył przeżywania faktu, który nosi nazwę: synostwo Boże. Przypominał - i stale to czyni - prawdę o Ojcu, jednocześnie stwierdzając: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10, 30).
Dlatego Chrystusowy krzyż jest nam tak drogi. Patrząc nań, nie możemy myśleć nic złego, pałać nienawiścią czy żądzą odwetu. Przeciwnie - krzyż Jezusa Chrystusa przypomina, że wszyscy jesteśmy dziećmi Ojca Niebieskiego i do całego Bożego dzieła powinniśmy podchodzić z niezwykłą subtelnością i pokorą, ze świadomością, że we wszystkich naszych działaniach trzeba zachowywać umiar.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 4.): Oddaj długopis

2024-05-03 20:00

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

Czy w oczach Maryi istnieją lepsze i gorsze życiorysy? Dlaczego warto Ją zaprosić we własny rodowód? I do jakiej właściwie rodziny Maryja wprowadza Jezusa? Zapraszamy na czwarty odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o tym, że przy Maryi każda historia może zakończyć się świętością.

CZYTAJ DALEJ

Niech miłość do Maryi będzie sprawdzianem polskiego ducha

2024-05-03 23:18

Karol Porwich / Niedziela

- Maryja Królowa Polski, to tytuł, którym określił Bogarodzicę 1 kwietnia 1656 r. król Jan Kazimierz podczas ślubów lwowskich, by dramatyczne wówczas losy Ojczyzny i Kościoła powierzyć jej macierzyńskiej opiece, przypomniał na rozpoczęcie wieczornej Mszy św. w intencji archidiecezji częstochowskiej o. Samuel Pacholski, przeor Jasnej Góry. Wieczorna Eucharystia pod przewodnictwem abp Wacława Depo, metropolity częstochowskiego oraz Apel Jasnogórski z udziałem Wojska Polskiego zwieńczyły uroczystości trzeciomajowe na Jasnej Górze. Towarzyszyła im szczególna modlitwa o pokój oraz w intencji Ojczyzny.

Witając wszystkich zebranych o. Samuel Pacholski, przypomniał, że „Matka Syna Bożego może być i bardzo chce być także Matką i Królową tych, którzy świadomym aktem wiary wybierają ją na przewodniczkę swojego życia”. Przywołując postać bł. Prymasa Stefana Wyszyńskiego, który tak dobrze rozumiał, że to właśnie Maryja jest Tą, „która zawsze przynosi człowiekowi wolność, wolność do miłowania, do przebaczania, uwolnienie od grzechu i każdego nieuporządkowania moralnego”, zachęcał wszystkich, by te słowa stały się również naszym programem, który będzie pomagał „nam wierzyć, że zawsze można i warto iść ścieżką, która wiedzie przez serce Królowej”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję