Reklama

Gazociąg Północny coraz bardziej realny

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rządy Szwecji, Finlandii i Danii wyraziły zgodę na budowę Gazociągu Północnego (Nord Stream). Ma on zostać położony na dnie Bałtyku i połączyć bezpośrednio Rosję i Niemcy. Tańszym rozwiązaniem byłby przebieg lądowy przez Białoruś i Polskę. Gdy taki wariant był proponowany w latach 90., odrzuciliśmy go, wykazując się solidarnością z Ukrainą, która byłaby pominięta. Teraz sami obserwujemy, że na taki gest wsparcia nie możemy liczyć ze strony żadnego naszego formalnego europejskiego sojusznika. Bierzemy gorzką lekcję realnej polityki.

Przewaga polityki nad ekonomią

Firma Nord Stream AG jest zarejestrowana w Szwajcarii. 51 proc. akcji należy do rosyjskiego giganta w eksporcie gazu - Gazpromu, a po 20 proc. do niemieckich koncernów E.ON-Ruhrgas i BASF-Wintershall. Najmniejszy udział - 9 proc. ma holenderska firma Gasunie. W ostatnim czasie chęć przystąpienia do tego konsorcjum wyraził też francuski koncern energetyczny GDF Suez. Początkowo projekt był przejawem strategicznego partnerstwa Niemiec i Rosji, popieranym przez rządy obu państw. Z czasem nabrał on bardziej międzynarodowego charakteru i, jak widać ze składu akcjonariuszy, jest już przedsięwzięciem Rosji i Europy Zachodniej.
Rura prowadzona przez Bałtyk ma się składać z dwóch równoległych nitek o długości 1200 km każda i połączyć rosyjski Wyborg z niemieckim Greifswaldem. Inwestycja szacowana jest na 8 mld euro i ma pozwolić na transport 55 mld metrów sześciennych gazu rocznie, czyli jedną dziesiątą obecnego zużycia całej Unii. Pierwsza nitka ma być uruchomiona w końcu 2011 r., a druga w 2012 r.
Polska od samego początku była przeciwna tej budowie i głośno mówiła, że uderza to w jej podstawowe interesy. Nasz kraj straci nie tylko na opłatach tranzytowych, ale też na znaczeniu w przesyłaniu gazu do Europy. Nasza pozycja w negocjacjach z Rosjanami znacząco osłabnie. Polskie stanowisko jest popierane przez kraje nadbałtyckie i po cichu przez Białoruś. Problem w tym, że kraje te, podobnie jak my, nie mają żadnych bezpośrednich narzędzi, aby współdecydować o realizacji przedsięwzięcia.
Dodatkowo istotnym argumentem jest kwestia kosztów. W ocenie ekspertów, gdyby gazociąg biegł lądem, można by go wybudować prawie o połowę taniej. Pomysłodawcy Gazociągu Północnego twierdzą jednak, że brak opłat tranzytowych spowoduje, iż po kilku latach zwiększone nakłady na budowę się zwrócą.
Kluczowy jest kontekst polityczny. Budowa rury przez Bałtyk wzmacnia pozycję obu partnerów. Rosja rozwiązuje sobie ręce. Nie musi już negocjować warunków tranzytu, a nawet będzie mogła w większym stopniu takim krajom, jak Polska, Białoruś i Ukraina, narzucić swoją politykę w zakresie przesyłu gazu.
Niemcy też zyskują. Przestają być zależne od krajów tranzytowych, a do tego kontrolując drugi koniec rury, staną się głównym dystrybutorem rosyjskiego gazu w Europie. Kto będzie chciał go kupić, będzie musiał rozmawiać z Berlinem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ochrona środowiska też nie jest przeszkodą

W takiej sytuacji polski rząd wiązał duże nadzieje z postawą pozostałych krajów bałtyckich. Gazociąg ma przecinać wody strefy ekonomicznej trzech państw: Finlandii, Szwecji i Danii. Nadzieje te dotyczyły przepisów ochrony środowiska. Podniosły się głosy, że budowa, a następnie eksploatacja dużej rury położonej na dnie morskim stwarza zagrożenie dla środowiska. A jak wiadomo, na sprawy ekologii w tych krajach kładzie się duży nacisk.
Pierwsza poddała się Dania. W zamian za zobowiązanie, że Nord Stream będzie płacił podatek dochodowy od transportu gazu przez ten odcinek rury, który zostanie położony na terenie duńskich wód terytorialnych w pobliżu wyspy Bornholm, rząd w Kopenhadze wydał pozwolenie. Najdłużej ociągały się władze Szwecji i Finlandii. Nie kryły one swoich obaw związanych z ochroną środowiska. Przez 23 miesiące badały złożone dokumenty, zażądały wprowadzenia kilku poprawek, by ostatecznie na początku listopada wydać pozwolenie na budowę.
Finlandia utargowała od Rosji zobowiązanie do opóźnienia wprowadzenia zaporowych ceł na eksport drzewa. Zależało na tym bardzo fińskim firmom zajmującym się przeróbką drzewa. Wprowadzenie ceł doprowadziłoby do bankructwa cały przemysł silnie rozbudowany w Finlandii. Szwecja natomiast, która obecnie przewodniczy w UE, zrobiła to na krótko przed planowanym w Sztokholmie szczytem Rosja - UE. Zapewne uzyskała w zamian zobowiązanie, że spotkanie to zakończy się sukcesem.
Dla Polski największym rozczarowaniem jest stanowisko Szwecji. Po tym, jak wspólnie przeprowadziliśmy w UE program Partnerstwo Wschodnie, uważało się ten kraj za najbliższy nam w rejonie Morza Bałtyckiego. Po cichu Warszawa liczyła, że Szwedzi, powołując się na względy środowiskowe, odmówią wydania zgody i jako alternatywne rozwiązanie wskażą budowę na lądzie. To zmusiłoby Rosjan i Niemców do rozmów z nami. Tak się jednak nie stało. Wszystkie trzy kraje coś utargowały, a Polskę zostawiły samą ze swoimi problemami.

Pieniądze pójdą z UE

Oprócz pozwoleń konsorcjum budujące gazociąg ma jeszcze jeden problem. Jak sfinansować tak duże koszty budowy? Jednym z rozpatrywanych wariantów jest kredyt z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Jest to wspólna instytucja krajów unijnych, która ma finansować ważne inwestycje infrastrukturalne. Jej zaangażowanie w gazociąg byłoby więc uzasadnione. Problem polegał jednak na tym, że kapitały tego banku pochodzą ze składek wnoszonych proporcjonalnie do wielkości przez poszczególne kraje członkowskie. I podejmowanie decyzji też odbywało się tak jak w UE, czyli poprzez zgodę wszystkich. Polska i kraje nadbałtyckie mogły więc skutecznie blokować przyznanie kredytu. Sytuacja ulegnie jednak zmianie od 1 grudnia br. Wtedy bowiem w życie wejdzie Traktat Lizboński, który przewiduje podejmowanie decyzji w UE i instytucjach unijnych, a więc i w EBI, odpowiednią większością głosów. Polska straci więc i tę skromną możliwość utrudniania budowy gazociągu.
Tak oto wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły. Smaku sprawie dodaje fakt, że Ukrainie nie pomogliśmy, a sobie zaszkodziliśmy.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość + Litania Loretańska

[ TEMATY ]

Matka Boża

Maryja

nabożeństwo majowe

loretańska

Majowe

nabożeństwa majowe

litania loretańska

Karol Porwich/Niedziela

Maj jest miesiącem w sposób szczególny poświęconym Maryi. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, niezwykle popularne są w tym czasie nabożeństwa majowe. [Treść Litanii Loretańskiej na końcu artykułu]

W tym miesiącu przyroda budzi się z zimowego snu do życia. Maj to miesiąc świeżych kwiatów i śpiewu ptaków. Wszystko w nim wiosenne, umajone, pachnące, czyste. Ten właśnie wiosenny miesiąc jest poświęcony Matce Bożej.

CZYTAJ DALEJ

Płock: wystawa o bohaterach Powstania Styczniowego i bitwy o Monte Cassino

2024-05-10 16:17

[ TEMATY ]

wystawa

Płock

bohaterowie

Archiwum Niedzieli Rzeszowskiej

Monte Cassino

Monte Cassino

„Nieobecni usprawiedliwieni” - to tytuł nowo otwartej wystawy w Muzeum Diecezjalnym w Płocku, dedykowanej dwóm ważnym rocznicom: 160. rocznicy Powstania Styczniowego i 80. rocznicy wielkiej bitwy o Monte Cassino. Wystawa powstała z inspiracji Stowarzyszenia Historycznego im. 11 Grupy Operacyjnej Narodowych Sił Zbrojnych.

Tytuł wystawy: „Nieobecni usprawiedliwieni”, to pomysł Barbary Piotrowskiej, wicedyrektor Muzeum Diecezjalnego w Płocku. Jej dziadek ppor. Jan Piotrowski uczestniczył w walce o Monte Cassino, będąc żołnierzem Armii Andersa. Na ekspozycji znalazły się pamiątki po podporuczniku, z prywatnego archiwum wnuczki.

CZYTAJ DALEJ

Adorować to postawić Boga w centrum życia

2024-05-11 09:47

ks. Łukasz Romańczuk

Abp Józef Kupny, metropolita wrocławski

Abp Józef Kupny, metropolita wrocławski

Drugi dzień II Kongresu Wieczystej Adoracji rozpoczął się w katedrze pw. św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu. Eucharystii przewodniczył abp Józef Kupny, metropolita wrocławski.

W homilii abp Józef Kupny wyjaśnił, czym jest adoracja Najświętszego Sakramentu. - Odkrywamy adorację jako wymóg wiary. Adorować to postawić Boga w centrum życia, to nadać wszystkim sprawom właściwy porządek, stawiając Boga na pierwszym miejscu. W życiu wiarą nie wystarczy sama wiedza teologiczna, potrzeba Go spotkać i adorować. Na niewiele zdadzą się nasze wiadomości z zakresu życia religijnego czy zdolności duszpasterskie, jeśli nie padamy na kolana. Wiara jest relacją z żywą osobą, którą się kocha. Stając twarzą w twarz z Jezusem poznajemy Jego oblicze. Adorując odkrywamy dzieje miłości z Bogiem, w którym nie wystarczają idee, ale trzeba Go postawić na pierwszym miejscu, tak jak stawia się osobę, którą kochamy. Taki właśnie musi być Kościół, adorujący i zakochany w Jezusie, swoim Oblubieńcu - wskazał. abp Kupny i dodał: - Trwanie na kolanach przed Jezusem jest lekarstwem na podziały w Kościele. Dzisiaj chcemy rozważać, że adoracja czyni jedność w Kościele. Przez adorację dokonuje się wyzwolenie z największego niewolnictwa, uzależnienia do nas samych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję