Reklama

Jak ruszyła lawina

Wydarzenia w Polsce sprzed 20 lat zapoczątkowały lawinę. Zmiany, które nastąpiły wkrótce w całej Europie Środkowo-Wschodniej, mają źródło nie w Pradze ani w Berlinie, lecz w Gdańsku i Warszawie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najpierw był okrągły stół, potem częściowo wolne wybory 4 czerwca, w końcu powołanie pierwszego po kilkudziesięciu latach rządu z niekomunistycznym premierem. Ale wybory, i druzgocące zwycięstwo opozycji nad komunistami, były najważniejsze.
- Pokazały, że społeczeństwo jest w stanie odrzucić komunizm w całości, w relacji 99 do 1, bo taki wynik padł wtedy w wolnych wyborach do Senatu - podkreśla europoseł prof. Wojciech Roszkowski, historyk. - Dopiero po wyborach mogła ruszyć lawina. Inna rzecz, że niestety, nie do końca zwycięstwo zostało wykorzystane.
Rok 1989 był czasem zmian, ale i zaniechań. Bo skala zwycięstwa kandydatów Solidarności z miejsca zakwestionowała kontrakt okrągłego stołu. - Z jednej strony wykazała olbrzymie poparcie społeczne, z drugiej jednak ujawniła lojalność polityków tego obozu wobec powziętych zobowiązań - twierdzi Henryk Głębocki, współautor książki „Solidarność. 20 lat historii”. Zaskoczeni byli i zwycięzcy, i przegrani.

„Wy eksperymentujcie...”

Tymczasem jeszcze rok wcześniej nic nie zapowiadało tego, co miało się wydarzyć. Strajki z maja i sierpnia 1988 r. stały się - zdaniem historyka prof. Andrzeja Paczkowskiego - impulsem, który zmusił władze do zmian. Komuniści byli coraz bardziej spychani pod ścianę.
Wojciech Jaruzelski na strajki zareagował rutynowo: zalecił przygotowania do stanu wyjątkowego. Wyznaczono odległy termin gotowości (październik), bo - jak uważa prof. Paczkowski - generał zakładał, że może się udać równolegle podjęta próba rozmów z opozycją. Wyprowadzenie wojska na ulice oznaczałoby powrót do sytuacji sprzed lat i niczego nie gwarantowało, a trwała tzw. pierestrojka.
Był sierpień 1988 r., jeszcze trwały strajki. W TVP gen. Czesław Kiszczak, szef MSW, mówił, że jest zgoda na spotkanie z „przedstawicielami środowisk społecznych i pracowniczych”, ale władza kręciła. - Partia nie jest przygotowana na Solidarność - twierdzili jej przedstawiciele we wrześniu podczas rozmów w Magdalence. Dlatego pierwsza ich część nic nie dała.
- Wybuchały strajki, rodziło się poczucie podmiotowości społeczeństwa, pogarszała się sytuacja gospodarcza. Gołym okiem było widać cofanie się systemu - mówi Marian Piłka, polityk Prawicy Rzeczypospolitej, wtedy działacz Ruchu Młodej Polski. - Wszystko to powodowało, że w końcu podjęto decyzję o okrągłym stole.
O tym, że ją podjęto, a stanu wyjątkowego nie będzie, okazało się dopiero w końcu listopada. Właśnie wtedy doszło do kolejnego spotkania Wałęsy i Kiszczaka. Dlaczego było możliwe? - Zadziałał impuls po rozmowie Jaruzelskiego z Gorbaczowem - oceniał kilka lat temu historyk płk dr Lech Kowalski. Generał miał usłyszeć: „Wy eksperymentujcie, my będziemy obserwować”. To wyznaczało kierunek rozwoju sytuacji.
- Władze sondowały opozycję, na jakie ustępstwa jest gotowa. Jaruzelski czuł, że czas zaczyna mu uciekać. Że im wcześniej dojdzie do wciągnięcia opozycji do współodpowiedzialności za rządzenie, tym dla niego lepiej - mówi Piłka. Oceny, że komuniści oddawali władze z dobrej woli, radzi włożyć między bajki. - Władza została przymuszona.
Potem było zwycięstwo Lecha Wałęsy w telewizyjnej debacie z Alfredem Miodowiczem, szefem reżimowego OPZZ. Wizerunek Solidarności i jej szefa nagle się zmienił. - Gwałtownie przybyło tych, którzy uważają, że Solidarność trzeba zalegalizować - mówił Jaruzelski na zebraniu Sekretariatu KC PZPR, znając wyniki badań CBOS. W jednej chwili liczba zwolenników legalizacji wzrosła z 40 proc. do ponad 60! Już nic nie było takie samo jak dawniej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

„Reglamentowana rewolucja”

Gdy na początku 1989 r. trwały przygotowania do okrągłego stołu, wydawało się, że najważniejszą sprawą będzie legalizacja Solidarności. Bez tego nie było mowy o rozmowach. Ponowna rejestracja była faktem istotnym, ale została przyćmiona przez inne wydarzenia 1989 r., w tym przez początek przemian ustrojowych. Przeprowadzenie ich zatwierdzono podczas rozmów okrągłego stołu, ale wypracowano wcześniej.
„Równolegle do rozgrywanego w sferze medialnej spektaklu, na który składały się obrady poszczególnych podstolików i szczegółowe negocjacje, odbywał się cykl poufnych spotkań, zwykle w willi MSW w Magdalence - pisze w książce „Solidarność. 20 lat…” Głębocki. - Tam też ustalono kształt najważniejszej części kontraktu, który «Tygodnik Mazowsze» określił krótko jako Solidarność za wybory. Jego istotą była zgoda władz na delegalizację związku w zamian za koncesjonowany udział opozycji w parlamencie”.
Obie strony - i ludzie Wałęsy, i komuniści - zdawały się bardzo zadowolone. Kierownictwo PZPR zacierało ręce - pisze Antoni Dudek w książce „Reglamentowana rewolucja”. Legalizacja związku na podstawie ustawy z 1982 r. oznaczała, zdaniem komunistów, rezygnację z relegalizacji Solidarności, czego żądali m.in. krytykujący Wałęsę członkowie tzw. Grupy Roboczej KK Solidarności.
- Byłem w warszawskim sądzie, potem kopię dokumentu rejestracyjnego zawiozłem do Nowej Huty - wspomina dzień rejestracji 17 kwietnia Mieczysław Gil, wówczas jeden z liderów związku. - Pokazałem go kolegom na spotkaniu w tzw. bunkrze św. Maksymiliana przy kościele w Mistrzejowicach. Była podniosła atmosfera i radość. Wszyscy na to bardzo czekali. Sprawa aneksu wydawała się drugorzędna.
Ale wątpliwości pozostały. - Zasadę dialogu z komunistami uznawałem, ale przekroczono jakąś granicę - mówi Jan Rulewski, jeden z liderów Grupy Roboczej, dziś senator. - I okrągły stół, i rejestracja z aneksem powodowały niesmak, co się potem przez lata za nami ciągnęło. Z dzisiejszej perspektywy widać, że na drodze ku odzyskaniu niezależności były to tylko incydenty - dodaje. Na szczęście, 4 czerwca przyszło zwycięstwo.

Reklama

Kościół nas wspomaga

Wychodzących z sądu tuż po rejestracji 17 kwietnia radosnych założycieli Solidarności powitały transparenty Solidarności Rolników Indywidualnych, którzy czekali na swoją kolej. Ten związek został zarejestrowany 20 kwietnia. Studenci żądający relegalizacji NZS musieli ogłosić w końcu maja strajk (trwał przez tydzień, objął prawie 50 uczelni), który został zakończony tuż przed wyborami.
Na możliwość legalnej działalności studenci musieli czekać do jesieni. Tymczasem wszyscy pomagali w wyborach. Kampanię wyborczą opozycja miała utrudnioną. Komuniści mieli radio, telewizję, gazety. Opozycja tylko parę audycji i powstały wówczas dziennik Michnika.
Tym bardziej liczyła się pomoc Kościoła. To księża i biskupi - zdaniem prof. Dudka - wydatnie pomogli narodowi w pokonaniu ekipy Jaruzelskiego. Większość duchowieństwa wsparła kampanię opozycji.
- Kandydaci z list Solidarności zwykle nie byli szeroko znani, czasami byli przysyłani z Warszawy. Szukali umocnienia swojej pozycji, uwiarygodnienia. I Kościół, sam będąc dla ludzi jedyną wiarygodną instytucją, pomagał im w tym - tłumaczy prof. Jan Żaryn, historyk z IPN. - Przy tym nie było to nic nowego. Kościół nie pomagał po raz pierwszy, władze nie powinny być zaskoczone. A jednak zaskoczone były.
„W kampanię wyborczą «S» na naszym terenie mocno zaangażował się kler, niektórzy z księży aktywnie popierają inicjatywy opozycji” - cytuje Antoni Dudek - meldunek SB z ziemi chełmskiej (gdzie struktury solidarnościowe należały do najsłabszych).
„Na ogólną liczbę 116 obiektów sakralnych w Warszawie i 128 w województwie stołecznym, ok. 70 proc. z nich jest wykorzystywanych do prowadzenia agitacji na rzecz kandydatów opozycji” - grzmiał z kolei raport stołecznej SB.
- My Kościołowi zaufaliśmy, a oni okazali się jezuitami - komentował już po wyborach Stanisław Ciosek, sekretarz KC PZPR. Ale nic dziwnego: zwycięstwo opozycji było totalne. I stało się to - podkreśla prof. Żaryn - nie bez istotnego udziału Kościoła.
- Wyniki wyborów były niesłychanie ważne. Gdyby komuniści odnieśli sukces, do powstania rządu z niekomunistycznym premierem i do istotnych przemian ustrojowych mogłoby nie dojść tak szybko - podkreśla prof. Roszkowski. Ale i tak zachodziły zbyt wolno.

Mogła ruszyć lawina

Wielu historyków zwraca uwagę na sekwencję zdarzeń. Okrągły stół odbywa się jeszcze w niejasnych dla Polski warunkach geopolitycznych. Jako pierwsi wkraczamy na drogę porozumiewania się z komunistami, łagodnej transformacji, gdy niewiadome są jeszcze możliwe zachowania Sowietów. Tyle że za chwilę historia przyspiesza: najpierw jest wygrana w wyborach, potem komunizm pada w kolejnych państwach bloku wschodniego. W styczniu 1990 r. rozwiązuje się PZPR. Tymczasem pierwsze wolne wybory prezydenckie odbywają się w Polsce jesienią 1990 r., a parlamentarne rok później!
- Podjęcie rozmów z komunistami nie było błędem - ocenia jednak Marian Piłka. - Ale błędem, w sytuacji totalnego zwycięstwa opozycji w wyborach 4 czerwca, gdy sypał się blok komunistyczny, było trwanie przy nieaktualnych ustaleniach. Środowisko Jacka Kuronia, Bronisława Geremka i Adama Michnika było przeciwne przejmowaniu władzy, próbowało utrzymać ustalenia kontraktu - dodaje Marian Piłka. Później hamulcowym był premier Tadeusz Mazowiecki.
- Po wyborach dopiero mogła ruszyć lawina. Niestety, nie zostało to wykorzystane. Elicie strony opozycyjnej, która zasiadała do rozmów, zabrakło przekonania, że są one tylko środkiem, a nie celem - twierdzi prof. Roszkowski. - I wielu do dziś broni tej postawy. Tym jest np. świętowanie raczej rocznicy okrągłego stołu niż 4 czerwca. Dla niego prawdziwym przełomem były wybory. - Bo przecież demokracja opiera się na głosowaniu, a nie na porozumiewaniu się ponad głowami społeczeństwa - dodaje. Dlatego, zdaniem prof. Roszkowskiego, ten dzień mógłby stać się świętem narodowym.
Wszak dzięki tym wyborom wszystko się zmieniło. Parę miesięcy później powstał pierwszy od kilkudziesięciu lat niekomunistyczny rząd, a historia w ogóle przyspieszyła. Kilka miesięcy później odbyły się pierwsze wolne wybory lokalne, a po kilku kolejnych - pierwsze wybory prezydenckie, w których starli się niedawni członkowie komitetu założycielskiego Solidarności i współpracownicy: Mazowiecki i Wałęsa.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników.
Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę...
Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego.
W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Sarah do alumnów WSD: niech wasze życie budują trzy filary: krzyż, Eucharystia i Maryja

2024-05-15 19:25

[ TEMATY ]

kard. Robert Sarah

Włodzimierz Rędzioch

Kard. Robert Sarah

Kard. Robert Sarah

- Módlcie się cały czas, bo bez Jezusa nie możecie nic uczynić - mówił kard. Robert Sarah podczas Mszy św. sprawowanej w kościele seminaryjnym św. Witalisa we Włocławku. Były prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przybył do Polski w związku z diecezjalną pielgrzymką kapłanów diecezji włocławskiej do sanktuarium św. Józefa, patrona diecezji, w Sieradzu. - Niech wasze życie budują trzy filary: krzyż, Eucharystia i Maryja - zwrócił się do alumnów.

W pierwszym dniu wizyty, 15 maja, gwinejski purpurat spotkał się z alumnami, moderatorami i wykładowcami włocławskiego WSD. Dzień rozpoczął się Mszą św. w seminaryjnym kościele, której przewodniczył kard. Sarah, a koncelebrowali m.in. biskup włocławski Krzysztof Wętkowski oraz biskup senior Stanisław Gębicki.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: dziękczynienie za dar przyjęcia I Komunii Świętej

2024-05-15 17:34

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Pierwsza Komunia św.

Karol Porwich/Niedziela

Przyjeżdżają, aby podziękować za dar przyjęcia I Komunii Świętej. To czas dziękczynienia dzieci, ale i rodziców, katechetów, duszpasterzy - docierają na Jasną Górę ze wszystkich stron Polski.

- Tworzymy piękną rodzinę, bo jesteśmy tu wspólnie z dziećmi, ich rodzicami, opiekunami, nauczycielami - zauważył proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela z Chełma z diec. tarnowskiej ks. Jerzy Bulsa.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję