W tym tygodniu przypada Dzień Świętości Życia (25 marca), co wyraźnie widać w „Niedzieli”. Chciałbym tym razem zwrócić uwagę na to, że w wielu sytuacjach dnia codziennego nie szanujemy naszego życia i zdrowia (innych przy okazji - również). Posłużę się konkretnym przykładem sprzed kilku tygodni. Zwyczajna gminna nieoświetlona droga, po której można się poruszać z maksymalną prędkością 90 km/h. Późny wieczór. Jest ciemno. Prowadzę auto, jadąc mniej więcej z dozwoloną prędkością. W ostatniej chwili, w blasku świateł mijania, spostrzegam na środku mojego pasa nieoświetlonego rowerzystę, który dodatkowo niebezpiecznie przechyla się jeszcze w stronę osi jezdni. Nie mam czasu na hamowanie. W mgnieniu oka wymijam go gwałtownym skrętem w lewo, wjeżdżając na przeciwny pas ruchu, i zaraz potem w prawo, wracając na swój pas, a z przeciwka już zbliżał się inny pojazd. Zrobiło mi się gorąco... Ta historia mogła się zakończyć tragicznie zarówno dla owego beztroskiego rowerzysty, jak i dla mnie...
Przykładów ludzkiej beztroski i bezmyślności można by przytoczyć bez liku. Gdy już wydarzy się coś strasznego, wtedy szukamy winnych. Bywa jednak i tak, że wystarczy stanąć przed lustrem, by popatrzeć prosto w oczy winowajcy.
Dzień Świętości Życia jest szczególną okazją do afirmacji naszej egzystencji we wszystkich jej wymiarach. Dlatego też może warto, również z racji trwającego Wielkiego Postu, zadbać o swoje życie właśnie na tych płaszczyznach, na których pozornie wszystko jest w porządku. Od czego zacząć? Chce się odpowiedzieć - od początku. Może po prostu usiąść i przemyśleć swój sposób postępowania w konkretnych sytuacjach dnia codziennego, by uniknąć dających się przewidzieć skutków naszych działań. Może warto zrobić sobie taki swoisty życiowy rachunek sumienia właśnie nad życiem. Oczywiście, najlepiej swoim.
Pomóż w rozwoju naszego portalu