Coraz bliżej do wycofania amerykańskich wojsk z Iraku. Iracki parlament przegłosował już plan operacji. Amerykanie mieliby wycofać się do miast - gotowi do interwencji, gdyby zachodziła taka potrzeba - do czerwca 2009 r. A do końca 2011 r. 150-tysięczny kontyngent zostałby wycofany z Iraku całkowicie.
Plan został przegłosowany zdecydowaną większością głosów w irackim parlamencie. Żeby wszedł w życie, zgodę musi jeszcze wydać Rada Prezydencka, a na koniec zostanie poddany pod ogólnonarodowe referendum.
Część obserwatorów entuzjastycznie ocenia ten krok i twierdzi, że to dowód na postępującą normalizację sytuacji w Iraku. Dla innych to tylko pozorna zgoda między przedstawicielami głównych irackich sił: Kurdów, sunnitów i szyitów.
Poza parlamentem nie jest już tak różowo. Szyici w terenie są przeciw paktowi, sunnici - owszem są „za”, ale zgodzili się, gdy obiecano im, że podjęte zostaną prace nad zmianą prawa, które członkom partii Saddama Husajna - Baath zakazywało zajmowania jakichkolwiek stanowisk publicznych.
Jak na to patrzą katolicy? Iracki arcybiskup Kirkuku Louis Sako w komentarzu dla „AsiaNews” wyraża umiarkowane zadowolenie, przestrzegając, że równowaga między głównymi irackimi stronami społecznymi ma bardzo kruche podstawy. Kompromis w każdej chwili może lec w gruzach. Arcybiskup widzi niebezpieczeństwo wybuchu wojny domowej po wyjściu Amerykanów. Twierdzi, że wiele będzie zależało od postawy nowego amerykańskiego prezydenta. Obawia się także nuklearnego programu irańskiego, który - jego zdaniem - stanowi wielkie niebezpieczeństwo dla całego regionu.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu