Reklama

Przegląd prasy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ostrzeżenia dla Polski

Kolejny raz mogliśmy usłyszeć pełne alarmu ostrzeżenia dla Polski z ust bp. Edwarda Frankowskiego. „Nasz Dziennik” z 19-20 lipca pt. „Jesteśmy narodem Maryi Królowej Polski” przytacza homilię, wygłoszoną podczas Mszy św. 12 lipca br. w ramach XVI Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę, akcentującą m.in.: „W dzisiejszych czasach Ojczyzna nasza jest zalewana niezdrowymi interesami ludzi skorumpowanych, nie ma dnia, żebyśmy się nie dowiadywali o jakimś skandalu, o jakiejś bezwstydnej nieuczciwości, którą wsławił się ten czy ów, któremu zaufano, któremu wspaniałomyślnie przebaczono niechlubną przeszłość. Naród Polski wciąż jest wywłaszczany, natomiast uwłaszcza się nomenklatura. Jeden człowiek z grona ważnych osobistości mówił, że «nie ważne, czyja jest lub będzie stocznia, ważne, żeby robotnik miał pracę». Przypomnijmy, że tak samo mówił Lenin: „Robotnik ma mieć tylko robotę, a nie mieć ojczyzny”. (…) W Polsce już 25 lat trwają przemiany ustrojowe, a dotąd nie uwolniono nas od pozostałości komunistycznych. Nadal cieszą się szczególnymi przywilejami ludzie PRL-u, którzy budowali komunizm, gnębili Naród, okradali, bili, mordowali prawdziwych Polaków tylko za to, że ci Polacy kochali Polskę, swoją Ojczyznę i walczyli o jej suwerenne i niepodległe prawa. Pozostałości komunizmu, jak niewypały wojenne, mogą być groźne. Powiedzenie prawdy o tym systemie, równie zbrodniczym jak nazizm hitlerowski, choć o wiele bardziej perfidnym, jest koniecznością dla zdrowia moralnego naszego polskiego społeczeństwa, które w tym systemie przeżyło pół wieku i można powiedzieć, że częściowo uległo jego złudzeniom i jego praktykom (…)”.
Szczególnie ostrej krytyce bp Frankowski poddał rolę mediów, „terrorystów medialnych”, oskarżając ich o niszczenie świadomości Narodu i eskalację nienawiści wobec Kościoła i Radia Maryja. Jak stwierdzał bp Frankowski: „(…) Dawniej przemoc wobec uczciwych i prawych Polaków stosowali ludzie UB i SB. Męczyli ich za to, że chcieli żyć w wolności i prawdzie. Dziś ci ludzie opanowali media i często pracują w mediach. Dziś na Rakowieckiej w Warszawie nie przesłuchuje się brutalnie patriotów, ale niszczy się ich za pomocą mediów, które terroryzują, linczują tych, którzy są niewygodni, odbierają im dobre imię i niszczą ich. Media wykorzystywane są do tego, aby zawładnąć świadomością Narodu i zmiażdżyć tę świadomość. Posługują się kłamstwem, intrygą, podsycaniem nienawiści, żeby ludzie nie żyli w zgodzie, ale by się wzajemnie zwalczali. Najlepszych usuwa się z pola widzenia, ośmieszając i szydząc z nich, wulgaryzując ich słowa i czyny. Ci terroryści medialni zachowują się tak, jakby byli panami naszego życia i śmierci. Im mniej oni są warci, tym bardziej innych niszczą. Sami niczego nie zrobili i drugim nie pozwolą zrobić. Zachowują się tak, jakby oni byli twórcami prawdy i dobra, jakby prawdziwe było tylko to, co oni mówią, jakby dobre było tylko to, co oni nazywają dobrem, to, co oni robią. W rzeczywistości chcą uwagę widzów odwrócić od siebie, od swoich niegodziwych interesów finansowych, które bezczelnie realizują na oczach wszystkich. Ojciec Tadeusz kiedyś zapytał, jak to możliwe, żeby taki mądry Naród, który poradził sobie z okupantami, z komunistami w stanie wojennym, nie może poradzić sobie z kłamcami medialnymi. Włącza te media, słucha ich i patrzy na nie, choć wie, że kłamią. Służby specjalne do dziś mają takie możliwości. Nie przeprowadziliśmy dekomunizacji, bo nie odsunęliśmy od władzy, od mediów, od wymiaru sprawiedliwości osób, które łamały ludziom sumienia, budując imperium zła. Do dziś te media i ich dziennikarze tu i ówdzie wykorzystywani byli przez służby specjalne do nagonki na Radio Maryja, do nagonki na Ojca Dyrektora za to, że tyle dobra zrobił, że tak poświęca się dla Ojczyzny, Narodu i Kościoła (…)”.

Nierozliczone ludobójstwo

W „Rzeczpospolitej” z 19-20 lipca wstrząsający wywiad Mai Narbutt z pisarzem Stanisławem Srokowskim: „Kłamstwo o Kresach zabija drugi raz”. Pisarz bardzo szczegółowo odnosi się do podniesionego przez p. Narbutt stwierdzenia, że „władze polskie właściwie zignorowały rocznicę rzezi na Wołyniu”. Srokowski mówi m.in.: „(…) Nadarzyła się okazja, by pochylić głowy przed cierpieniem Polaków na Kresach Wschodnich. Powinni byli to uczynić prezydent, premier, parlament. Jednak na żadnej z trzech wielkich uroczystości w Warszawie się nie pojawili. Kiedy została poddana pod głosowanie uchwała o potępieniu ludobójstwa na Kresach, zgłoszona przez PSL, pan marszałek Bronisław Komorowski wystraszył się słowa «ludobójstwo». A jak inaczej nazwać planową eksterminację ludności polskiej na Kresach Wschodnich, której dokonali ukraińscy faszyści z OUN i UPA, jeśli nie ludobójstwem? (…) Dlaczego przymyka się oczy na to, że Ukraina nie potrafi się uporać z własną przeszłością? Francja z Niemcami się pojednały, ponieważ Niemcy jako państwo przyznały się do zbrodni i potępiły faszyzm. Ukraina nie przyznała się do ludobójstwa i nie potępiła OUN i UPA. Ziarno zła znowu kiełkuje na Ukrainie i zatruwa umysły następnym pokoleniom. W obozie pani premier Julii Tymoszenko aż się roi od zwolenników UPA. Niedaleko im też do prezydenta Juszczenki. Władze Ukrainy wspierają odrodzoną faszystowską Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), uczestniczą przy odsłanianiu kolejnych pomników morderców Polaków. Zbrodniarzy nazywa się na Ukrainie bohaterami. Ich imionami sławi się place, szkoły i skwery. O nich uczy się młodzież defilująca w mundurach przed pomnikami. Największych rzeźników polskiej ludności: Banderę, Szuchewycza, Melnyka, Łebedia, Konowalca czy Stećkę, stawia się za wzór do naśladowania. To tak, jakby rząd niemiecki kazał naśladować Hitlera niemieckim studentom. A Polska milczy. Europa milczy. To najprostsza droga do nowych zbrodni. I niedługo to, co się rozwija na Ukrainie, stanie się wielkim ciężarem dla Europy. A u nas niemal cała klasa polityczna zachowuje się tak, jakby nic się nie działo, jest ślepa i głucha (…)”.
Jakże dramatycznie brzmią słowa wspomnień pisarza z czasów jego dzieciństwa na Kresach: „(…) To był jakby koszmarny sen. Fala strachu docierała do naszej wsi etapami. Najbardziej porażająca wiadomość dotarła latem 1943 roku. Na Wołyniu, w ciągu jednego dnia, 11 lipca, ukraińscy faszyści zamienili w piekło około 100 miejscowości, zarżnęli kilkanaście tysięcy Polaków, spalili cztery czy pięć kościołów razem z kapłanami. W naszym domu zjawili się dziadkowie, wujowie, dalsza i bliższa rodzina i zaczęli się naradzać. Miałem wtedy siedem lat i, rozgorączkowany, chłonąłem wszystko, co mówili. A słyszałem straszne rzeczy. Docierało do mnie, że Ukraińcy wyrzynają w pień Polaków, rozrywają na pół dzieci, wbijają na sztachety, tną piłami ludzi, brzemiennym kobietom wyrywają widłami płody z łona i wsadzają tam koty. Chowałem się pod łóżkiem, uciekałem na zapiecek. Ale wszędzie dopadał mnie strach. Czułem się jak szczur, zagoniony do kąta. (….) Po raz pierwszy usłyszałem wtedy o straszliwym sposobie mordowania, tzw. rękawiczce. Banderowcy nacinali ofiarom koło łokcia skórę i ściągali ją jak z królika, suszyli i robili rękawiczki, a potem szli do swoich dowódców i chełpili się. A chyba najokrutniejszy obraz do dziś poraża mój umysł i mówi o niewyobrażalnym barbarzyństwie morderców. Gdy polska rodzina zasiadała do stołu, wpadli banderowcy i ścięli siekierami głowy gospodarza i jego dzieci, umieścili je na talerzach, a obłąkanej ze strachu kobiecie kazali spożywać posiłek. Opowiadano o tym później wielokrotnie. Ta nieludzka scena zapisała się w pamięci dziecka (…). Najbardziej wstrząsnął mną jednak widok zwłok zamordowanego osiemnastoletniego siostrzeńca księdza Stasia Rybickiego. W październiku 1943 r. banderowcy przyszli po księdza, ale go nie zastali, zabrali więc jego siostrzeńca. Gdy go później parafianie znaleźli w lesie, miał wyrwany język, wydłubane oczy, obcięte genitalia i pokłute nożami ciało. Pobiegłem za matką, która poszła na plebanię, by się pomodlić za jego duszę. Pętla śmierci się zaciskała (…). Takiego ludobójstwa Polacy nigdy wcześniej nie przeżyli. Nie możemy pozwolić, by głupi ludzie amputowali nam narodową pamięć. Tylko 20 procent Polaków wie, co wydarzyło się na Kresach. Może dlatego ocalałem, by krzyczeć i wołać w imieniu tych, którzy nie mogą już o tym mówić. Bo każde nowe kłamstwo o ludobójstwie to kolejny cios zadany ofiarom. Jakby nowa śmierć”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jubileuszowy Dzień Wspólnoty w Czerwieńsku

2024-04-29 09:23

[ TEMATY ]

Ruch Światło‑Życie

Parafia Czerwieńsk

Jubileuszowy Dzień Wspólnoty

Waldemar Napora

Udział w spotkaniu wzięli ks. Dariusz Korolik, obecny moderator Ruchu Światło-Życie w naszej diecezji, kapłani związani z Oazą w różnym czasie, animatorzy oraz pary Domowego Kościoła

Udział w spotkaniu wzięli ks. Dariusz Korolik, obecny moderator Ruchu Światło-Życie w naszej diecezji, kapłani związani z Oazą w różnym czasie, animatorzy oraz pary Domowego Kościoła

Ruch Światło-Życie w ramach jubileuszu 50-lecia istnienia w diecezji zaprosił byłych oazowiczów na spotkanie w ramach Jubileuszowego Dnia Wspólnoty.

Jedno z kilku takich zaplanowanych spotkań odbyło się 27 kwietnia w parafii pw. św. Wojciecha w Czerwieńsku. Rozpoczęło się Mszą św. w kościele parafialnym pod przewodnictwem ks. Jana Pawlaka, wieloletniego uczestnika i moderatora Ruchu. Udział w spotkaniu wzięli ks. Dariusz Korolik, obecny moderator Ruchu Światło-Życie w naszej diecezji, kapłani związani z Oazą w różnym czasie, animatorzy oraz pary Domowego Kościoła. Przybyły także rodziny zainteresowane formacją w grupach oazowych.

CZYTAJ DALEJ

Zmarł ks. Zbigniew Nidecki

2024-04-29 12:13

Materiały kurialne

Śp. Ks. Zbigniew Nidecki

Śp. Ks. Zbigniew Nidecki

Odszedł do wieczności ks. kan. Zbigniew Nidecki, kapłan diecezji zielonogórsko-gorzowskiej.

W piątek 26 kwietnia 2024 r., w 72. roku życia i 43. roku kapłaństwa, zakończył swoją ziemską pielgrzymkę śp. ks. kan. Zbigniew Nidecki, emerytowany kapłan naszej diecezji.

CZYTAJ DALEJ

Francja: siedmiu biskupów pielgrzymuje w intencji powołań

2024-04-29 17:49

[ TEMATY ]

episkopat

Francja

Episkopat Flickr

Biskupi siedmiu francuskich diecezji należących do metropolii Reims rozpoczęli dziś pięciodniową pieszą pielgrzymkę w intencji powołań. Każdy z nich przemierzy terytorium własnej diecezji. W sobotę wszyscy spotkają się w Reims na metropolitalnym dniu powołań.

Biskupi wyszli z różnych miejsc. Abp Éric de Moulins-Beaufort, który jest metropolitą Reims a zarazem przewodniczącym Episkopatu Francji, rozpoczął pielgrzymowanie na granicy z Belgią. Po drodze zatrzyma się u klarysek i karmelitanek, a także w sanktuarium maryjnym w Neuvizy. Liczy, że na trasie pielgrzymki dołączą do niego wierni z poszczególnych parafii. W ten sposób pielgrzymka będzie też okazją dla biskupów, aby spotkać się z mieszkańcami ich diecezji - tłumaczy Bénédicte Cousin, rzecznik archidiecezji Reims. Jednakże głównym celem tej bezprecedensowej inicjatywy jest uwrażliwienie wszystkich wiernych na modlitwę o nowych kapłanów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję