Reklama

Niedziela Wrocławska

Kościół jest skarbem

Nowo wybudowany kościół w parafii NMP Bolesnej we Wrocławiu-Strachocinie został konsekrowany przez abpa Józefa Kupnego. Wielka radość dla całej archidiecezji wrocławskiej!

Tomasz Lewandowska

Abp Józef Kupny namaścił ołtarz, przy którym po raz pierwszy sprawowana była Najświętsza Ofiara.

Abp Józef Kupny namaścił ołtarz, przy którym po raz pierwszy sprawowana była Najświętsza Ofiara.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Uroczystości rozpoczęły się w parafialnej kaplicy, skąd wierni i kapłani przeszli przed nowy kościół. Tam nastąpiło przekazanie kluczy metropolicie wrocławskiemu, uroczyste otwarcie drzwi i wejście do świątyni. Liturgia sprawowana była w nim po raz pierwszy – to jeden z najbardziej uroczystych obrzędów Kościoła. Konsekracja świątyni, w której nie odprawiano jeszcze żadnej Mszy św., nie zdarza się często. – Odkąd 10 lat jestem Metropolitą Wrocławskim to dopiero drugi kościół konsekrowany w ten sposób – podkreślał abp Józef Kupny.

– Jest moją wielką radością, że poprzez złożenie Ofiary Chrystusa dokonam poświęcenia tej nowej świątyni – mówił metropolita. – Jako widzialna budowla, dom ten jest szczególnym znakiem Kościoła pielgrzymującego na ziemi i z drugiej strony obrazem Kościoła przebywającego w niebie. Tutaj gromadzi się wspólnota wiernych, aby słuchać słowa Bożego, razem się modlić, przystępować do sakramentów oraz sprawować Eucharystię. To jest dom, w którym mieszka Jezus, ukryty pod postacią chleba, w którym sprawujemy Eucharystię. A Eucharystia jest sakramentem miłości, jest darem, jaki Jezus Chrystus czyni z samego siebie, objawiając nieskończoną miłość Boga wobec każdego człowieka. Jest to miłość aż do końca, aż po dar ze swojego Ciała i swojej Krwi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Arcybiskup przytoczył słowa Benedykta XVI o Eucharystii. – „Uczestniczenie w niedzielnej Mszy św. nie powinno być odczuwane przez chrześcijanina, jako nakaz czy ciężar, lecz winno być potrzebą i radością. Gromadzenie się z braćmi i siostrami, słuchanie słowa Bożego, karmienie się Chrystusem ofiarowanym za nas, to piękne doświadczenie, które nadaje sens życiu i napełnia serce pokojem. My chrześcijanie, nie możemy żyć bez niedzieli, bez niedzielnej Eucharystii” – cytował i tłumaczył: – Także ta dzisiejsza uroczystość poświęcenie kościoła jest związana z Eucharystią, w czasie której dziękujemy Bogu za to, że chce mieszkać wśród was. Dziękujemy za budowniczych tego kościoła, za wszystkich wspierających to dzieło swoimi ofiarami i modlitwami. A równocześnie prosimy o błogosławieństwo dla wszystkich parafian.

Reklama

Podkreślał, że Jezus i Jego Ewangelia, nikomu nie zagraża. – Wprost przeciwnie, pozwala nam zobaczyć w człowieku, w każdym człowieku, osobę chcianą i miłowaną przez Boga. Krzyż jest niezaprzeczalnym znakiem tej miłości. O tej prawdziwej miłości potrzeba nam mówić i o niej świadczyć. Rodzi się jednak pytanie, czy potrafimy dzielić się naszym bogactwem duchowym, naszą radością ze spotkania Pana? Odpowiedź nie napawa optymizmem – zauważył metropolita. Przytoczył diagnozę sytuacji w Kościele, jaką w czasie synodu postawili wierni jednej z parafii naszej archidiecezji. To obraz podróżnych jadących wspólnie w pociągu: – Wspólnie jedziemy w pociągu, którego celem jest zbawienie. Celu podróży nie widać, jak to w pociągu. Ale chyba jest gorzej – siedzący w pociągu często nie wiedzą, dokąd jadą. Co się dzieje, że niektórzy z niego wysiadają? Dlaczego inni stojący na peronie do nas nie dołączają? Tu odpowiedź jest dość prosta – bo nam nie zazdroszczą. Nasze życie, patrząc na przeciętnych katolików, nie jest zachętą dla nikogo. Katolicy, może poza niewielkimi wspólnotami, to nie są ludzie radośni, to nie są ludzie kochający się wzajemnie, z którymi chciałoby się być. Więc jeśli pada pytanie: „Kto nas prosi, abyśmy podążali razem”? To odpowiedź brzmi: „Nikt nas nie pros”. Tak, są przedziały w tym pociągu radosne i świadome celu. Cała reszta jedzie z przyzwyczajenia, ot taki rodzaj kultury katolickiej, coraz bardziej, zresztą, niemodnej.

– Ten obraz jasno pokazuje, że za mało staramy się dzielić naszym doświadczeniem wiary, naszą radością z bycia uczniem Jezusa. Za mało w naszych rodzinach pomagamy tym, którzy znaleźli się jakby na obrzeżu Kościoła bądź z jakichś powodów odeszli. Za mało staramy się zaprosić do wspólnoty Kościoła tych, którzy oddalili się od Chrystusa, którzy, jak mówi ojciec święty Franciszek, pozostają na peryferiach, zranieni i w poczuciu wykluczenia ze wspólnoty Kościoła – mówił arcybiskup. – Ta świątynia zbudowana z betonu i cegieł powinna być dla nas miejscem budowania świątyni z żywych kamieni. Właśnie tutaj, w sakralnej przestrzeni, budujemy wspólnotę serc i miłości, która nie może być zamknięta w tym Bożym Domu, ale która ciągle na nowo otwiera się na bliźniego. Jeśli nam jest dobrze tu razem ze sobą być, to pięknie. Ale nie możemy się tu zamykać, musimy wyjść. Tu napełniamy się Bożą miłością, darami Jego Ducha, przeżywamy to, że jesteśmy braćmi i siostrami. Tutaj rodzi się także radość ze spotkania z miłosiernym Bogiem i szczęście z bycia Jego umiłowanym dzieckiem. Tym wszystkim musimy dzielić się ze światem, który jest poza murami tego kościoła. Wszędzie tam, gdzie żyjemy i pracujemy, w naszych rodzinach, powinniśmy tworzyć atmosferę bliskości i miłości. Tylko w takiej atmosferze Kościoła-wspólnoty istnieją warunki do wzrostu duchowego, do nawrócenia, do zmiany swojego życia – tłumaczył podczas konsekracji.

Reklama

– Może niektórzy sądzą, że życie bez Boga jest łatwiejsze, bo pozbawione jest jakichkolwiek wymagań etycznych, ograniczeń indywidualnej wolności. Jeśli tak sądzą, to prawdopodobnie dlatego, że nie doświadczyli prawdziwej miłości, miłości bezgranicznej, wiernej, ofiarnej, miłości bezinteresownej. Taką miłość można spotkać w tym poświęconym dzisiaj miejscu, gdzie prawdziwie mieszka Bóg i we wspólnocie Kościoła, który jest Kościołem otwartym, nie zamykającym się w sobie, ale zapraszającym do siebie. Kościołem, który jest – jak powiedział papież Franciszek – szpitalem polowym dla wszystkich poranionych, chorych, szukających pomocy. Źle byłoby, gdybyśmy tej prawdy nie wykrzyczeli przed światem – przekonywał abp Józef Kupny.

Reklama

Po homilii odbył się obrzęd poświęcenia kościoła i ołtarza. Rozpoczęło go odśpiewanie Litanii do wszystkich świętych i umieszczenie w nowym ołtarzu relikwii św. Jana Pawła II, przy których dzień wcześniej wierni czuwali na modlitwie. Metropolita Wrocławski odmówił uroczystą modlitwę poświęcenia, namościł ołtarz olejem Krzyżma, a wybrani kapłani namaścili również ściany kościoła. Następnie odbyło się spalenie na ołtarzu kadzidła, okadzenie ołtarza oraz wiernych zgromadzonych w kościele. Ołtarz został nakryty obrusem, przyozdobiony świecami i kwiatami. Arcybiskup przekazał diakonowi zapaloną świecę, a on zapalił najpierw świece na ołtarzu, a potem lampki oliwne w miejscach, gdzie były namaszczone ściany kościoła. Na końcu zapalone zostały wszystkie światła w kościele.

– Nigdy nie czułem się budowniczym tego kościoła, co najwyżej jako proboszcz budowniczym wspólnoty wiernych – mówił na zakończenie uroczystości proboszcz ks. Wojciech Jaśkiewicz. – Budowniczym tego kościelnego gmachu jest cała wspólnota modlących się tu ludzi. Przez lata widziałem, ile w ich sercach nich jest dobra i piękna – podkreślał. Wspomniał śp. ks. Leszka Czaplę, który przez lata brał udział w budowaniu wspólnoty. Jako osoby mające – pośród wielu innych – szczególny udział we wznoszeniu nowej świątyni wymienił autora projektu architekta Karola Pietruchę oraz Wiktora Gąsiora, który od samego początku nadzorował prace w powstającej świątyni.

2022-10-02 10:02

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w Rzeszowie

2024-04-21 20:23

[ TEMATY ]

Wojownicy Maryi

Ks. Jakub Nagi/. J. Oczkowicz

W sobotę, 20 kwietnia 2024 r. do Rzeszowa przyjechali członkowie męskiej wspólnoty Wojowników Maryi z Polski oraz z innych krajów Europy, by razem dawać świadectwo swojej wiary. Łącznie w spotkaniu zatytułowanym „Ojciec i syn” wzięło udział ponad 8 tysięcy mężczyzn. Modlitwie przewodniczył bp Jan Wątroba i ks. Dominik Chmielewski, założyciel Wojowników Maryi.

Spotkanie formacyjne mężczyzn, tworzących wspólnotę Wojowników Maryi, rozpoczęło się na płycie rzeszowskiego rynku, gdzie ks. Dominik Chmielewski, salezjanin, założyciel wspólnoty mówił o licznych intencjach jakie towarzyszą dzisiejszemu spotkaniu. Wśród nich wymienił m.in. intencję za Rzeszów i świeckie władze miasta i regionu, za diecezję rzeszowską i jej duchowieństwo, za rodziny, szczególnie za małżeństwa w kryzysie, za dzieci i młode pokolenie. W ten sposób zachęcił do modlitwy różańcowej, by wzywając wstawiennictwa Maryi, prosić Boga o potrzebne łaski.

CZYTAJ DALEJ

Stań przed Bogiem taki, jaki jesteś

2024-04-24 19:51

Marzena Cyfert

O. Wojciech Kowalski, jezuita

O. Wojciech Kowalski, jezuita

W uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski, wrocławscy dominikanie obchodzą uroczystość odpustową kościoła i klasztoru.

Słowo Boże podczas koncelebrowanej uroczystej Eucharystii wygłosił jezuita o. Wojciech Kowalski. Rozpoczął od pytania: Co w takim dniu może nam powiedzieć św. Wojciech?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję