Kilkanaście lat wolnorynkowej gospodarki ściągnęło do Polski dziesiątki (a być może i setki) tysięcy zagranicznych inwestorów. Bardzo wielu rodaków pomnaża swoje pieniądze, inwestując i grając na giełdach. Są też i tacy, którzy powierzyli oszczędności różnorakim funduszom, gwarantującym - zdaniem ich właścicieli - wielkie zyski. Jeśli tylko pozwalają na to nasze zarobki, możemy wziąć wiele dóbr na kredyt.
W praktyce w ten sposób żyją miliardy ludzi na całym świecie i nikogo to specjalnie nie dziwi. W związku z tym nasuwa mi się pewna refleksja dotycząca naszych życiowych inwestycji. Okazuje się bowiem, że bardzo często zapominamy o inwestycjach, które nie mają bezpośredniego przełożenia na realny stan naszego bankowego konta. Są to inwestycje w ludzi. Inwestycje rodziców w czas poświęcony np. na wspólne odrabianie z dziećmi lekcji czy dłuższe rozmowy. Inwestycje małżonków na co dzień uczących się siebie i ćwiczących nieustannie życiową sztukę kompromisu. Inwestycje pracodawców w pracowników, którzy kształtują oblicze ich firm, a nie arbitralne traktowanie podcinające im skrzydła. Przykłady inwestycji w ludzi można przytaczać teoretycznie w nieskończoność.
Z punktu widzenia człowieka, który wierzy, że nasze życie nie zamyka się tylko w jego ziemskim wymiarze, trzeba wspomnieć o najważniejszej inwestycji. Taka inwestycja sięga wieczności. Jest nią zjednoczenie ze Stwórcą, które zaczyna się przecież już tu i teraz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu