Reklama

Odszedł cichy bohater narodowej męki i powrotu do życia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Siedzieliśmy przy jednym stoliku, kończąc w pośpiechu śniadanie, ażeby wspólnie udać się do Bazyliki św. Piotra na Mszę św., po której mieliśmy w rocznicę wyboru Jana Pawła II odwiedzić jego grób. Biskup Ignacy, spokojny, w pełni sprawny, odszedł od stołu pierwszy; za chwilę mieliśmy pojechać samochodem do bazyliki. Nie było go przy samochodzie, bo zabrało go pogotowie. Do głowy nie przyszło nikomu, że ten ambulans stanie się łożem jego śmierci. Od stołu odszedł zupełnie spokojny i wydawało się, że nic mu nie dolega. A przecież czekał na śmierć. Mówił o tym z pogodą ducha. I chciał, by ona przyszła z marszu - i tak rzeczywiście przyszła.
A śląscy pielgrzymi zdążyli odprawić Mszę św. w Bazylice św. Piotra, niemal nie zauważając jego nieobecności, przejęci perspektywą zejścia do krypt watykańskich na spotkanie z grobem sługi Bożego Jana Pawła II w rocznicę jego wyboru na Stolicę Piotrową. On, Biskup Ignacy, był już gdzie indziej i z samym Wielkim Zainteresowanym dzielił się wspólną radością.
Do całej pielgrzymki dotarła hiobowa wieść zawarta w słowach abp. Zimonia: Biskup Ignacy nie żyje - wypowiedzianych podczas sympozjum odbywającego się w Uniwersytecie Angelicum. To był bolesny i żałobny akord, żegnający w Świętym Mieście cichego budowniczego Kościoła na północnych rubieżach Polski, w wiekowym śnie oddzielenia od Macierzy. Ale nie był to akord ostatni. Ten rozbrzmiał mieszaniną dumy i głębokiego smutku, że Kapłan ten nie doczekał zamierzonego wyniesienia go do godności kardynalskiej, co ogłosił Papież Benedykt XVI nazajutrz podczas audiencji generalnej. Odszedł więc cichy bohater, ale odszedł przy tryumfalnym akompaniamencie zgotowanym mu jeszcze tu, na ziemi.
Ale czy rzeczywiście bohater? Odpowiedź na to pytanie daje Golgota obozowej katorgi, którą przeżył, i to przeżył swoiście.
Naprzód więc był obóz w Dachau, poprzedzony aresztowaniem ks. Ignacego w Hajdukach (dziś Chorzów-Batory), jako wikarego aresztowanego przed nim proboszcza - bł. Józefa Czempiela. Spodziewane aresztowanie przyjął ze spokojem. Wiedział, co go czeka, zwłaszcza że jeden z aresztujących grzecznie radził - jak wspominał później bp Jeż: - Niech się ksiądz ciepło ubierze. Śląsk stał się więc pierwszą stacją drogi krzyżowej, którą miał przeżyć w głównej kaźni polskiego duchowieństwa, jaką był obóz koncentracyjny w Dachau.
Ze Śląskiem związał się po urodzeniu w Radomyślu Wielkim (1914), dzieciństwie spędzonym w wyniku toczącej się wojny na Morawach i młodzieńczych latach już w Katowicach, gdzie wstąpił do Seminarium znajdującego się w Krakowie, jako cząstka Uniwersytetu Jagiellońskiego. Żywo wspominał wielkich profesorów z ks. Wilhelmem Michalskim na czele. W sumie pobyt w Krakowie cenił sobie jako wartościowy przystanek swojego życiowego podróżowania.
W obozie spotkał legendarne już postacie: bł. Wincentego Frelichowskiego, abp Kazimierza Majdańskiego, kard. Adama Kozłowieckiego i młodych kleryków jezuickich. Nie krył grozy obozowego reżymu, współczuł mało odpornym psychicznie, ale nie skarżył się na traktowanie go przez obsługę obozu. Mimo wszystko tam też widział ludzi, a nie tylko bezlitosnych oprawców. Byłem pod wrażeniem jego spokojnego, życzliwego opowiadania o obozowej niedoli. Może o tej wyrozumiałości zadecydował fakt, że w jedną z Wigilii komendant jego odcinka przyniósł mu garść opłatków i butelkę wina, z zapewnieniem, że tej nocy nie będzie na tym odcinku strażników. To nie mogło nie chwycić za serce i nie mogło nie podyktować szczególnej tonacji w ocenie tych, których na ogół uznaje się za katów i oprawców.
Po cudownym wyzwoleniu, młody kapłan parę miesięcy przebywał w Niemczech w charakterze kapelana wojskowego i wrócił do rzekomo wolnej Polski, oczywiście - do swoich Katowic. Po krótkim stażu duszpasterskim został mianowany rektorem Małego Seminarium Duchownego. I tu spotkała go nie lada niespodzianka, która otwierała nowy, doniosły etap już i tak bogatego życia: został biskupem pomocniczym w olbrzymiej wówczas diecezji gorzowskiej, którą kierował bp Wilhelm Pluta.
Sakra biskupia otwierała przed tym już bardzo doświadczonym przez życie kapłanem całkowicie nowe perspektywy. Gorzów, stolica rozległej diecezji - obejmującej olbrzymią część północnych i nadbałtyckich rubieży odrodzonej Polski - stanowił swego rodzaju matecznik tych ogromnych połaci polskiego powojennego Kościoła. Był ogromnym polem pracy duszpasterskiej i organizacyjno-kościelnej. A dobry to był matecznik, zaś duszą jego i nieocenionym mistrzem był administrujący tą superdiecezją bp Wilhelm Pluta. Dla młodego Biskupa Ignacego był nie tylko życzliwym ojcem, ale i nieocenionym nauczycielem, i niezawodnym przewodnikiem na drodze biskupiego posługiwania. Uczył swoich sufraganów głębokiej teologii, której był wybitnym znawcą, uczył odnoszenia się do ludzi z wysokości biskupiego tronu, ale uczył i zachowania się w noszeniu biskupich fioletów. Takim wspominał bp. Plutę jego biskup pomocniczy przez wiele lat Ignacy Jeż.
Po tym gorzowskim biskupim nowicjacie, już dobrze obeznany z terenem pracy, Biskup Ignacy posłany został na samodzielnie kierowaną stolicę biskupią koszalińsko-kołobrzeską. Został mianowany pierwszym biskupem ordynariuszem wydzielonej diecezji w Koszalinie i Kołobrzegu.
Łatwo to jednak było powiedzieć: biskup ordynariusz diecezji, obejmującej dwa duże miasta z okolicami. Ale w jakim stanie była w tamtym czasie połać Polski! To był przecież świat przeorany do samych korzeni niszczącym pługiem wojny. Trzeba więc było odbudowywać wszystko, gruzowisko we wszystkich wymiarach trzeba było zamieniać w teren, na którym mogło się na nowo krzewić życie. I przed tym ogromem pracy, trudności, cierpienia i walki stał były więzień obozu koncentracyjnego, młody biskup z Gorzowa. Dobrze wiedział, że ogromowi zadań nie podoła sam. Zgarniał więc i gromadził wokół siebie tych, którzy bezpośrednio mieli na tę zniszczoną ziemię siać ziarno zbawienia. Z wielką dobrocią, cierpliwością i wyrozumiałością stał z bliska przy zdobywanych z całej Polski kapłanach. Z ogromnym trudem udało mu się odbudować ten kluczowy odcinek życia Kościoła, jakim była kadra duchowieństwa. A potem było adaptowanie poewangelickich oraz budowanie całkowicie nowych kościołów i, co najważniejsze, budowanie niemal od podstaw struktury parafialnej. A wszystko to w warunkach powojennej biedy i nowego, niechętnego Kościołowi, a niekiedy wręcz wrogiego systemu politycznego. Niełatwe również było powstawanie tkanki ludnościowej; ludzie przybywali zewsząd, osiadali i wędrowali dalej.
Niestrudzony Pasterz tej tak bardzo ukochanej przez niego owczarni musiał stawić czoła piętrzącym się trudnościom. I wygrał, budując na tej spalonej ziemi w pełni zorganizowany i tętniący życiem religijnym Kościół koszalińsko-kołobrzeski. I w ten sposób do aureoli bohatera bp Ignacy Jeż dodał miano heroicznego budowniczego mocnego odgałęzienia Kościoła polskiego tam, skąd przed paru wiekami został wygnany.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nikaragua: co się stało z pamiątkami po Janie Pawle II?

2024-05-02 14:02

[ TEMATY ]

Nikaragua

Episkopat Flickr

Ani władze Managui, ani tamtejszy Kościół katolicki nie informują, co stało się z pamiątkami po św. Janie Pawle II, które znajdowały się w muzeum jego imienia w stolicy Nikaragui, zamienionym w ubiegłym roku na centrum kultury.

Walczący od kilku lat z Kościołem katolickim reżim Daniela Ortegi zamknął Muzeum Jana Pawła II, w którym znajdowały się przedmioty, jakich papież używał podczas swoich dwóch wizyt w Nikaragui, w 1983 i 1996 roku. W otwartej z udziałem Ortegi w 2016 roku placówce można było zobaczyć m.in. książkę z homiliami Jana Pawła II, jego buty, szaty liturgiczne, krzyż pektoralny, ręczniki, których używał oraz medal upamiętniający papieską wizytę. Znajdowała się tam również replika ołtarza, przy którym papież sprawował Eucharystię, oraz replika papamobile, z którego korzystał podczas pobytu w Nikaragui.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 3.): Sama tego chciała

2024-05-02 20:32

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Dlaczego Maryja jest Królową Polski? Kto to w ogóle wymyślił? Co to właściwie oznacza dla współczesnych Polaków i czy faktycznie jest to sprawa wyłącznie religijna? Zapraszamy na trzeci odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski przybliża fascynujące początki królowania Maryi w naszej Ojczyźnie.

CZYTAJ DALEJ

Piłkarski PP - triumf Wisły Kraków

2024-05-02 18:56

[ TEMATY ]

piłka nożna

Puchar Polski

PAP/Marcin Bielecki

Zawodnicy Wisły Kraków cieszą się z gola podczas finałowego meczu piłkarskiego Pucharu Polski z Pogonią Szczecin

Zawodnicy Wisły Kraków cieszą się z gola podczas finałowego meczu piłkarskiego Pucharu Polski z Pogonią Szczecin

Piłkarze Wisły Kraków po raz piąty w historii zdobyli Puchar Polski. W finale na PGE Narodowym w Warszawie pokonali Pogoń Szczecin 2:1 po dogrywce. Wcześniej "Biała Gwiazda" zdobyła to trofeum w latach 1926, 1967, 2002 i 2003.

Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 1:2 po dogr. (1:1, 0:0).

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję