Reklama

Śladami IX Pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II (cz. II)

Już w chwili pożegnania na lotnisku w Balicach Ojciec Święty dokonał retrospekcji tego, co dokonało się podczas IX pielgrzymki do Ojczyzny: "W chwili, w której przychodzi mi wracać do Watykanu, spoglądam raz jeszcze na Was wszystkich z wielką radością i dziękuję Bogu, że dane mi było znowu przebywać w Ojczyźnie...". Tym bardziej my powinniśmy tę pielgrzymkę przeżyć jeszcze raz, i jeszcze raz... i wiele razy. Nie wszyscy mogli zobaczyć Ojca Świętego bezpośrednio. Sam Papież był tego świadom, gdy mówił: "Tak wielu mnie oczekiwało, tak wielu pragnęło się ze mną spotkać. Nie wszystkim było to dane. Może następnym razem...". Mnie też nie było dane. Obowiązki duszpasterskie kazały trwać na posterunku w kościele parafialnym. Kiedy tylko to stało się możliwe, a było to w dzień po zakończeniu pielgrzymki, wyruszyłem w towarzystwie współpracownika na szlak IX pielgrzymki, aby modlić się w tych miejscach, w których modlił się Ojciec Święty i jeszcze raz usłyszeć jego słowa tam, gdzie były wypowiedziane. Wyruszyliśmy w tę podróż jeszcze z jednym zamiarem: by podzielić się spostrzeżeniami i refleksjami z tymi, którzy - podobnie jak my - nie mogli być w tych miejscach w dniach pobytu Ojca Świętego. Okazało się, że nie tylko my wpadliśmy na taki pomysł. We wszystkich miejscach: w Kalwarii, w Łagiewnikach, na Błoniach Krakowskich, a nawet w Tyńcu i na Bielanach u Kamedułów, pełno było pielgrzymów podążających śladami Ojca Świętego.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ŁAGIEWNIKI

Z Kalwarii Zebrzydowskiej udajemy się do Krakowa. Przez dużą część trasy jedziemy drogą, którą przed nami odbywał Ojciec Święty. Pozostało jeszcze wiele dekoracji i chociaż jest zupełnie odwrotnie niż podczas przejazdu Papieża (wtedy na drodze był tylko papieski orszak, a na poboczach tysiące wiwatujących ludzi; a teraz pobocza są puste i normalny ruch na drodze), to jednak zachowało się jeszcze wiele ze świątecznej atmosfery tego powrotu Wielkiego Polaka do swoich.
Kiedy osiągamy szczyt wzgórza, na którym wznosi się kościół w Borku Fałęckim, widać nowy akcent dominujący w panoramie Krakowa. To wieża przy sanktuarium Miłosierdzia Bożego i bryła nowego kościoła. Z daleka ten nowy obiekt wygląda jak transatlantyk, który przedziera się przez wzburzone fale oceanu do portu przeznaczenia. Tu jednak architektura wzbijająca się w niebo ponad poplątaną siecią dróg i ulic, ponad tysiącem szyldów i reklam, zdaje się wyrażać, że ponad wszystkim: ponad tym, co zapowiada się świetnie, i ponad tym, co budzi niepokój i grozi zniszczeniem, wznosi się ta najważniejsza idea, wyrażona słowami: "Jezu, ufam Tobie!".
Samo wejście do sanktuarium, chociaż na nowo uporządkowane, niewiele zmieniło się od czasów św. Faustyny Kowalskiej. Te same gmachy klasztorne z czerwonej cegły i ten sam neogotycki kościół, w którym Pan Jezus odsłaniał przed skromną zakonnicą tajemnice Bożego Miłosierdzia. Dopiero po wyjściu na drogę wiodącą do bramy starego kościoła widać za skrzydłem klasztoru wierzchołek nowej wieży.
W tym roku Ojciec Święty od razu został przewieziony do nowego kościoła, który miał poświęcić. Jednak podczas pielgrzymki w roku 1997 Jan Paweł II nawiedził grób błogosławionej wówczas jeszcze Faustyny, znajdujący się w starym kościele. Podążając śladami Ojca Świętego, idziemy więc najpierw po śladach zostawionych przez niego w roku 1997, a następnie wchodzimy tam, gdzie Papież modlił się, nauczał i poświęcał podczas ostatniej pielgrzymki.
Kościół Matki Bożej Miłosierdzia jest niewielki, ale od razu wyczuwa się w nim wielki ładunek sacrum. W godzinach przedpołudniowych, kiedy w dni powszednie nasze kościoły zazwyczaj są puste, tutaj pełno ludzi odmawiających żarliwie: "Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata". To wezwanie powtarzane jest wielokrotnie i z takim natężeniem, że trudno zdobyć się na osobistą modlitwę i na własne myśli. Powoli jednak chyba każdy daje się porwać w ten nurt żarliwej modlitwy i ze wszystkimi zaczyna wołać, wpatrując się w obraz Jezusa Miłosiernego i trumienkę z relikwiami św. Faustyny: "Miej miłosierdzie dla nas i całego świata". Modlitwa ta staje się jak regularny oddech duszy powracającej do zdrowia w promieniach Bożego miłosierdzia. Włączenie się w to wspólne "oddychanie" nie pozbawia człowieka jednak wolności i indywidualności. Zastanawiam się więc: Dlaczego w tym miejscu ta modlitwa brzmi inaczej niż gdzie indziej? Dlaczego tak bardzo wyraża to, co człowiek chce powiedzieć Bogu? Tajemnicę zna chyba najlepiej siostra Faustyna, która tutaj tę modlitwę pierwsza kierowała do Boga i ona dzieli się tutaj z modlącymi nie tylko tajemnicą Bożego miłosierdzia, lecz również tajemnicą swojego serca podatnego na miłosierdzie.
Po wyjściu ze starego kościoła udajemy się do nowego kościoła, konsekrowanego przez Ojca Świętego nazajutrz po przybyciu do kraju. Kościół jest bardzo przestronny, ale w przedsionku panuje tłok. W poprzek przedsionka ustawiona jest długa kolejka. Ludzie czekają cierpliwie, aby dojść do bocznej ściany, gdzie umieszczona jest tablica z brązu, a w niej za szkłem, kawałek skały z Golgoty. Każdy podchodzi i przykłada dłoń do kamienia, na który spływała krew Zbawiciela. Każdy stara się swoją rękę utrzymać jak najdłużej przy tej niezwykłej pamiątce męki. Każdy odchodzi z odmienioną twarzą, często ze łzami w oczach. Tak wygląda odpowiedź naszego ludu na słowa Ojca Świętego wypowiedziane podczas poświęcenia tej świątyni: "Krzyż stanowi jakby dotknięcie odwieczną miłością najboleśniejszych ran ziemskiej egzystencji człowieka... Tę prawdę będzie stale przypominał kamień węgielny tej świątyni, który został wzięty z góry Kalwarii - niejako spod krzyża, na którym Jezus Chrystus pokonał grzech i śmierć". To dotknięcie kamienia spod Golgoty oraz wiara i miłość, które temu towarzyszą, są odpowiedzią Bogu na dotknięcie nas zbawczym krzyżem Chrystusa.
Wreszcie jesteśmy w środku kościoła. Trudno w tej chwili rozpisywać się o wrażeniach estetycznych. Najważniejsza jest tutaj myśl religijna, której piękno ma służyć. Zgodnie z zamysłem architekta wzrok kieruje się od razu do prezbiterium. Tam widzimy element znany i bliski. W centrum znajduje się obraz Miłosiernego Pana Jezusa, namalowany według wskazówek siostry Faustyny. Obraz jest jakby zaszczepiony na krzewie, którego konary targane są wichrem. To dobrze wyraża myśl, że tylko przyjęcie Bożego miłosierdzia względem siebie i praktykowanie miłosierdzia względem innych przyniesie pokój wśród wszystkich burz, które targają naszym życiem.
W nowym kościele modlitwa: "Miej miłosierdzie dla nas i dla całego świata" nabiera nowych znaczeń. Odnajdujemy je, wpatrując się w tabernakulum usytuowane w centralnym punkcie świętej przestrzeni kościoła. Tabernakulum ma kształt globu ziemskiego. Nasza planeta, z zaznaczonymi zarysami kontynentów i trzymająca nas wśród ziemskich ograniczeń siłą ciążenia, otoczona jest jakby ochronnym pierścieniem. U samej góry pierścienia umieszczona jest wieczna lampka, która wygląda jak kropla krwi spływająca z krzyża na ziemię. Ta obręcz wokół kuli ziemskiej to nie nowe ograniczenie, lecz otwarcie ku nieskończonym perspektywom Bożej miłości.
Tabernakulum w kształcie globu ziemskiego, symbolizujące świat, nasuwa nam wiele skojarzeń. Wśród wielu pojawia się i to: Świat, który tyle razy okazywał wrogość względem Chrystusa i Kościoła, ciągle budzi naszą nieufność. W kościele Miłosierdzia Bożego świat jest przedstawiony jako tabernakulum, w którym stale przebywa z nami Jezus Miłosierny. Chrześcijanin nie może nienawidzić świata, skoro w nim znajdujemy Ciało za nas wydane i Krew za nas przelaną. To prawda, że światu nie można ufać, ale na ten brak jest lekarstwo. Właśnie ten akt: "Jezu, ufam Tobie!".
Wpatrujemy się w Jezusa Miłosiernego, którego obraz uspokaja krzew rozwichrzony, wpatrujemy się w tabernakulum, które ukazuje, jak miłosierdzie Boże chroni świat, i że my mamy światu okazywać miłosierdzie, i słyszymy słowa Ojca Świętego wypowiedziane tu w czasie poświęcenia świątyni: "Przychodzimy tu, do łagiewnickiego sanktuarium, aby na nowo odkrywać oblicze Ojca, który jest Ojcem miłosierdzia oraz Bogiem wszelkiej pociechy (por. 2 Kor 1,3). Pragniemy oczyma duszy wpatrywać się w oczy miłosiernego Jezusa, aby w głębi Jego spojrzenia znaleźć odbicie własnego życia oraz światło łaski, którą już po wielokroć otrzymaliśmy, i którą Bóg zachowuje dla nas na każdy dzień i na dzień ostateczny".

Błonia Krakowskie

Od pamiętnej niedzieli 18 sierpnia, kiedy Ojciec Święty sprawował na krakowskich Błoniach kanonizacyjną Mszę św. przy współudziale 2 milionów ludzi, do środy, kiedy nam udało się dotrzeć na to miejsce, minęło kilka dni. Nie było już śladu po papieskim ołtarzu i po obrazach przedstawiających nowych błogosławionych Kościoła. Zostały tylko resztki rusztowań. Potrzebna więc była wyobraźnia, aby przybliżyć sobie to niezwykłe wydarzenie, które podczas papieskich pielgrzymek miało tu miejsce już tyle razy, a podczas ostatniej osiągnęło swoje apogeum. Łatwiej zdobyć się na taką wyobraźnię, gdy słyszy się słowa Papieża wypowiedziane przed kilkoma dniami, gdy apelował z tego miejsca o "wyobraźnię miłosierdzia": "Niech tej wyobraźni nie zabraknie mieszkańcom Krakowa i całej naszej Ojczyzny. Niech wyznacza program duszpasterski Kościoła w Polsce. Niech orędzie o Bożym miłosierdziu zawsze znajduje odbicie w dziełach miłosierdzia".
Na razie jednak chodzimy wokół demontowanego podwyższenia na ołtarz, staramy się na nowo usłyszeć wypowiedziane tu słowa i przyglądamy się pracującym ludziom i krakowianom, których jakaś nostalgia ciągnie w to miejsce. Wśród osób, do których skierowane było orędzie miłosierdzia, pragniemy wyobrazić sobie obecność tych, którzy w historii tego królewskiego miasta starali się ideę miłosierdzia realizować. Ojciec Święty pomaga naszej wyobraźni, gdy mówi: "Nie można zapomnieć, że z tej tradycji wyrosło wielu świętych, błogosławionych - kapłanów, osób konsekrowanych i wiernych świeckich - którzy poświęcili swe życie posłudze miłosierdzia. Od biskupa Stanisława, Królowej Jadwigi, Jana Kantego, Piotra Skargi, aż do Brata Alberta, Anieli Salawy i Kardynała Sapiehy, kolejne pokolenia wiernych mieszkańców tego miasta podejmowały dziedzictwo miłosierdzia". Wśród wymienionych tutaj ludzi o wielkim sercu, łatwo też wyobrazić sobie, że ciągle są tu jeszcze błogosławieni: Zygmunt Szczęsny Feliński, Jan Beyzym, Jan Balicki i Sancja Janina Szymkowiak. Z tego miejsca rozpoczyna się ich droga przez historię Kościoła w aureoli błogosławionych.
Rozbiórka podium trwa krótko i szybko. Znikają kolejne belki i deski. Już niedługo na miejsce, gdzie z Papieżem modliło się tylu ludzi, wrócą krowy pasące się na trawie, chłopcy grający w piłkę. Teren, który bywa największą w Polsce świątynią, zacznie znowu pełnić swe rekreacyjne funkcje. Rodzi się pytanie: Co pozostanie po tych wielkich słowach i po tych wzlotach ludzkiego serca?
Na pewno pozostanie wielki głaz, który na stałe został położony na miejscu papieskiego ołtarza. Związek tego wielkiego kamienia z tym miejscem ukazują umieszczone na nim słowa: "Ty jesteś skała" i herb papieski. Ta opoka opiera się o ziemię tylko małym fragmentem swej powierzchni. Środek ciężkości jest w takim miejscu, że głaz runąłby na ziemię, gdyby nie był podparty kołkami z brązu. To one dźwigają na sobie wiele z ciężaru opoki. Ojciec Święty wielokrotnie - szczególnie w czasie tej pielgrzymki - prosił o modlitwę. Wiara Kościoła opiera się na opoce, którą jest Piotr, ale człowiek, który jest Piotrem, czerpie swoją siłę również z wiary i modlitwy Kościoła.
Aby podtrzymać słabnące siły Piotra naszych czasów, potrzebujemy wielkiej duchowej mocy. Mamy być jak te podpórki z brązu pod skałą umieszczoną na miejscu papieskiego ołtarza. Sam Ojciec Święty mówi nam, skąd tę siłę czerpać: "Podczas mojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny w 1979 r., tu na Błoniach, mówiłem, że gdy jesteśmy mocni Duchem Boga, jesteśmy także mocni wiarą w człowieka - wiarą, nadzieją i miłością: są one nierozerwalne i jesteśmy gotowi świadczyć sprawie człowieka wobec każdego, któremu ta sprawa prawdziwie leży na sercu. Dlatego prosiłem was, abyście nigdy nie wzgardzili tą miłością, która jest największa, która się wyraziła przez krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma korzenia ani sensu".
Choćby czas zatarł wszystkie ślady pobytu Papieża na Błoniach, musi pozostać ślad w naszych sercach. Nie wolno nam zapomnieć jego prośby, która dla każdego z nas ma brzmieć jak imperatyw: "Pomóżcie współczesnemu człowiekowi zaznawać miłosiernej miłości Boga! Niech w jej blasku i cieple ocala swoje człowieczeństwo!".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kapłaństwo - dar Jezusa dla Kościoła

Niedziela legnicka 4/2004

[ TEMATY ]

kapłaństwo

Karol Porwich/Niedziela

Bóg dał światu wielki dar kapłaństwa. On sam wybiera tych, którzy stają się ministrami Jego nieskończonej miłości, którą przekazują wszystkim ludziom. Jezus Chrystus, zanim powrócił do Ojca, ustanowił sakrament kapłaństwa, aby na zawsze zapewnić obecność kapłanów na ziemi.

CZYTAJ DALEJ

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Niedziela legnicka 16/2006

Karol Porwich/Niedziela

Monika Łukaszów: - Wielkanoc to największe święto w Kościele, wszyscy o tym wiemy, a jednak wielu większą wagę przywiązuje do świąt Narodzenia Pańskiego. Z czego to wynika?

CZYTAJ DALEJ

Msza Krzyżma. W Chrystusie wzrastamy i przynosimy owoce

2024-03-28 13:30

Archikatedra lubelska

Kapłani są namaszczeni i posłani, aby głosić Chrystusa i dawać świadectwo Ewangelii słowem i życiem - powiedział abp Stanisław Budzik.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję