Żeby wśród mijanych przechodniów częściej napotykać przychodnia... Bo nigdy nie wiadomo, kto i kiedy przychodzi, by nam sprawdzić wzrok serca…
Reklama
Wsiadł do pociągu zadowolony, że tyle wolnych miejsc i ciepło w przedziałach. Wtulił się w kąt przy oknie, zamierzając w trakcie podróży przeczytać książkę. Jednak na następnej stacji zrobiło się tłoczno i do przedziału wsiadło kilka rozgadanych osób. Nie dało się czytać, a słuchać nie było czego. W takich chwilach jakoś trudno myśleć o ludziach jako bliźnich. Potem ktoś wysiadł i na jego miejsce wtoczyła się istna góra palt, chust, szali i toreb - i to czarnych. Wystawała spod nich strasznie pomarszczona, trochę wiedźmowata twarz. I od razu zaczęła głośno, tonem złej prorokini, narzekać, jak to jest źle, coraz gorzej. Ktoś usiłował zaprzeczyć, rozjaśnić jakby ten złowieszczy cień jej słów, ale ona chyba nie nawykła słuchać. Przez wszystko jednak, co mówiła, przebijała skarga na los samotnej kobiety, zapomnianej przez dzieci i wnuki, kobiety, co to ma głodową rentę, jedzie się ogrzać do siostry, bo jej mieszkanie zdemolowali włóczędzy. Siadła przy nim. Spodziewał się wręcz smrodu, ale nie… Może obawiał się zapachu biedy i nieszczęścia... Jak na ironię para studentów jadących na narty opowiadała sobie o wojażach po świecie, o wysokich pensjach i urządzaniu się. Może ta stara chciała im wykrzyczeć swoje pokrzywdzenie przez los, państwo, dzieci, włóczęgów…? Ale oni patrzyli sobie w oczy, jakby tej ciemnej mary nie było.
W pewnym momencie kobieta zwróciła się do niego o jakąś poradę. Udał, że śpi. Czuł, że jest mu coraz ciaśniej i duszniej. Na następnej stacji przesiadł się do innego, pustego przedziału. Odetchnął, wyciągnął książkę. Ale staruszka przywędrowała za nim, pytając, czemu uciekł i czy się jej brzydzi. Niby zaprzeczył, ale jego mina mówiła co innego. A ona znów zaczęła jakby znajomym skądś cytatem: „Coraz więcej wkoło ludzi, o człowieka coraz trudniej”. Nie odzywał się, żeby zmęczyła się własnym gadaniem i może usnęła, bo on znów udał, że drzemie. A ona: „Nie śpij pan tak, bo serca to i tak pan nie uśpisz. A jak uśpiłeś, to masz marniejszy ode mnie los. A w życiu więcej się dzieje niż w książce”. Pierwszy raz spojrzał jej w oczy i zdumiał się, że jej oczy zupełnie nie pasowały do tych zmarszczek… Jakby były dużo młodsze. Kiedy nagle wyciągnęła rękę, by zamknąć mu książkę, odsunął się prawie z odrazą. I wtedy odrzuciła szal, ciężkie palto i… zerwała z twarzy pomarszczoną maskę. To była naprawdę piękna, młoda kobieta. Popatrzyła z politowaniem na jego zdumienie i rzekła zupełnie już innym głosem: „Następny człowiek nie zdał egzaminu z człowieczeństwa. A myślałam, że pan jest inny…”. Kiedy wyjąkał z trudem: „Ale... dlaczego? Jaki powód tej charakteryzacji? Jakiś aktorski eksperyment?” - odpowiedziała: „Tak, jestem aktorką, wnuczką takiej staruszki, która niedawno zamarzła w pociągu. W rodzinie nie znosiliśmy jej tak jak ci pasażerowie, a potem zapomnieliśmy o niej. Prawdopodobnie tak się zachowywała, jeżdżąc w największe mrozy do swojej samotnej siostry. Jej śmierć wstrząsnęła mną i jakby za pokutę postanowiłam poczuć w tym przebraniu to, co ona czuła, gdy ludzie reagowali na nią choćby tak jak pan. Nie mamy serc, prawda, choć piękne książki czytamy...”. Włożyła z powrotem maskę, okutała się, zebrała torby i wysiadła na stacji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Tyle się słyszy dyżurnych słówek typu: nienawiść, szowinizm, nietolerancja, dyskryminacja, przemoc etc. A może trzeba byłoby zwrócić uwagę na coś o wiele powszechniejszego, że już prawie niezauważalnego - na brak serca wobec zwyczajnego, niezapowiedzianego, kłopotliwego chwilami przychodnia.
„Ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi/ Tak dokładnie zwyczajny że nie wiemy o tym/ Czy byliśmy prawdziwi - sprawdził mimochodem” (ks. Jan Twardowski).