Reklama

Wiara

#adwentoweŚwiadectwo: były gangster, który spotkał Jezusa w więzieniu

Dostałeś jakąś nową ksywę? Ksiądz albo Święty? (Śmiech) - Tak, „Biskup”, ale musiałem naprawdę dużo czytać, bo nagle zostałem więziennym teologiem. Współwięźniowie zaczęli mi zadawać pytania, a ja na podstawie lektur musiałem udzielać im precyzyjnych odpowiedzi – wyznaje w swojej najnowszej książce nawrócony gangster Paweł Cwynar, który w więzieniu spędził 15 lat.

[ TEMATY ]

świadectwo

#AdwentoweInspiracje

facebook.com/pawelcwynar.org

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Marcin Klimkowski: Gdzie trafiłeś tym razem?

Paweł Cwynar: Do Jeleniej Góry. W tym kryminale zacząłem inny etap życia. Wszedłem konsekwentnie na drogę nawrócenia. Czytałem Biblię, codziennie chodziłem do kaplicy więziennej, dostawałem też i czytałem dużo innych książek związanych z wiarą, po to, żeby być świadomym katolikiem. Zacząłem się też więcej modlić.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ale książki ktoś musiał ci dostarczyć.

Mówiłem, że wtedy byłem jeszcze jak dziecko we mgle. Wiedziałem, czego chcę, ale nie wiedziałem, jak to wszystko sobie zorganizuję. Zdałem się na Boga, jemu w modlitwie powiedziałem, że potrzebuję pomocy. To była moja pierwsza głęboka modlitwa. Czekałem na pomoc, ufając, że nadejdzie. Chodziłem często do więziennej kaplicy, żarliwie się modliłem. Chyba pierwszym darem, jaki poczułem, że został mi dany, był powrót poczucia humoru. Autentycznie, zacząłem ironizować, śmiać się i podchodzić z dystansem do wielu rzeczy. Wiesz, mowiłem, że od dziecka nie lubiłem napinki. Nawet jak piłem wódkę, to nie po to, żeby było smutno i nerwowo, żeby się tylko zalać, ale po to, żeby było przyjemnie i wesoło. Chciałem się pośmiać. I teraz zacząłem stosować tę samą taktykę.

Jak to?

No normalnie. Podbijał do mnie jakiś kumpel i mówił, że jest do zarobienia parę złotych, a ja mam układy, to może bym pomógł. Odpowiadałem: jasne, ale mam różaniec w ręku i akurat idę do kaplicy się modlić, więc pogadamy o tym, jak wrócę. Ten jakby obuchem dostał, „o co chodzi?!”. Ludzie, z którymi siedziałem, byli maksymalnie skonsternowani. „Jakie trzy różańce? O co mu chodzi?”. Trzeba było czasu, by w umysłach kolegów i znajomych utrwaliło się, że wszedłem na drogę nawrócenia.

Wywołałeś konflikt?

No właśnie nie! Po pierwsze, ja wciąż byłem znany. Przez te wszystkie lata zapracowałem sobie na szacunek. Po drugie, zaczęli się przyzwyczajać, jak zobaczyli, że nikomu nie wadzę, ale moja wiara jest manifestowana otwarcie i twardo. Zwyczajnie się z tym pogodzili, bo z drugiej strony niby z czym mieliby walczyć? Ja im krzywdy nie robiłem, zajmowałem się sobą. Zacząłem udzielać się w więziennej kaplicy, pomagać księdzu, który przynosił mi książki z katolickiej wolnościowej biblioteki. Moje zachowanie przestało być tematem docinków, żartów czy protestów, bo było moim wyborem. W więzieniu tak to działało.

Reklama

Dostałeś jakąś nową ksywę? Ksiądz albo Święty?

(Śmiech). Tak, „Biskup”, ale musiałem naprawdę dużo czytać, bo nagle zostałem więziennym teologiem. Współwięźniowie zaczęli mi zadawać pytania, a ja na podstawie lektur musiałem udzielać im precyzyjnych odpowiedzi. Ich pytania nie były łatwe. No ale książek na szczęście miałem mnóstwo, od księdza, także od mojej siostry, która zaczęła bardzo mi pomagać w edukacji. Mówiłem, że skończyła teologię, więc łatwo jej było dostarczyć mi to, czego potrzebowałem. Miała rozeznanie.

Czyli przynajmniej na początku nudy nie było.

Inni więźniowie autentycznie zastanawiali się, co mnie w łeb pierdzielnęło, że postanowiłem zmienić swoje życie. Z tych ich dociekań i pytań brały się naprawdę pasjonujące dyskusje.

Chcesz mnie przekonać, że nikt nie miał odwagi, by ci powiedzieć, że coś ci się stało z głową i zwariowałeś, skoro tak radykalnie się zmieniłeś?

Odwaga nie ma tu nic do rzeczy. Wiesz, dlaczego nikt mi tak nie powiedział? Bo nie powiedział. Nie ze strachu. Otóż dlatego, że każdy człowiek, który nie miał do czynienia z osobą nawróconą, a jest sceptyczny wobec wiary, wyobraża sobie, że nawrócony to jest świr. Walnięty w głowę człowiek, który mówi o Bogu i Jezusie i nic innego go nie interesuje, wygląda jak szaleniec, zachowuje się jak szaleniec. A ja nie byłem kimś takim! Nie miałem szaleństwa w oczach, nie nawracałem nikogo na siłę, nie udawałem, że całe moje dotychczasowe życie nie miało miejsca. Do dzisiaj – a w tej chwili często odwiedzam zakłady karne i rozmawiam z więźniami, to jest moja misja – nikt mi nie zarzuca kłamstwa i pozerstwa. Oni widzieli, że wciąż jestem tym samym Pawłem Cwynarem, grypsującym, chuliganem, przestępcą, bandziorkiem i recydywistą gangsterem z długim wyrokiem. Przeczytałem kiedyś słowa Benedykta XVI, ktory napisał, że „człowiek nawrócony w pewnym sensie dalej jest tym, kim był”. To znaczy wciąż posiada te same cechy i nawyki. No i ja tak miałem.

Reklama

To właściwie co się zmieniło?

Przestałem uczestniczyć w grzechu. W miarę możliwości przestałem grzeszyć. To się zmieniło. Nad tym pracowałem. Nasze rozmowy w celi nie zmieniły się, wierz mi. Gadaliśmy o dziewczynach, filmach, książkach, rybach, dupie Maryni, o wszystkim. Graliśmy w karty, szachy, inne gry. Ja jednak przestałem robić gnój, który robiłem wcześniej, i przestałem się angażować w przestępcze gierki. Nawet przestałem przeklinać.

Musieli ci odpuścić.

Musieli, bo zgodzili się, że taki los sobie wybrałem i to jest moja sprawa, jak zamierzam dalej żyć. Za modlenie się z różańcem, pomoc księdzu, czytanie religijnych książek i odmawianie udziału w przestępstwach nie jest się wykluczanym. Przynajmniej ja nie zostałem.

Byłeś jedynym nawróconym więźniem?

Nie, było nas kilku. Powiedzmy, że ja budziłem największą sensację, bo wszyscy mnie znali. Oczywiście na początku, bo potem to się jakoś unormowało. Wiesz, ja wciąż miałem mir wśród więźniów, w celi i nie tylko. Oni wiedzieli, że jestem oczytany, że sporo wiem, ufali więc moim radom. Wtedy bardzo dużo pomagałem kolegom. Wyobraź sobie, że w mojej celi przestaliśmy nawet przeklinać, to było zupełnie niebywałe. Poprosiłem ich zwyczajnie i zgodzili się. Nie dlatego, że się mnie bali, ale dlatego, że mnie szanowali.

Reklama

__________________________

Artykuł zawiera fragment książki Pawła Cwynara i Marcina Klimkowskiego „Biskup. Nawrócony gangster”, wydawnictwo Bellona. Sprawdź więcej: Zobacz

2021-12-06 08:28

Ocena: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#adwentowaModlitwa: dla Ciebie, Jezu zawsze jestem najcenniejszy!

W kolejnym artykule z serii #AdwentoweInspiracje dajemy ci przestrzeń do twojej osobistej rozmowy z Jezusem. Niech poniższa modlitwa, będzie początkiem czegoś niezwykłego. To czas tylko dla ciebie i Boga!

#adwentowaModlitwa

CZYTAJ DALEJ

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski - plan obchodów na Jasnej Górze

2024-05-03 09:01

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Matka Boża

Karol Porwich/Niedziela

Dziś na Jasnej Górze, 3-go maja, uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Suma odpustowa odprawiona zostanie na Szczycie o godz. 11.00, poprzedzi ją program słowno-muzyczny: „W oczekiwaniu na beatyfikację sługi Bożej Stanisławy Leszczyńskiej” o godz. 10.00. W czasie Sumy ponowiony zostanie Milenijny Akt Oddania Polski w Macierzyńską Niewolę Maryi, Matce Kościoła za Wolność Kościoła Chrystusowego. O godz. 19.00 Mszę św. odprawi metropolita częstochowski, abp Wacław Depo. Uroczystości zakończy Apel Jasnogórski.

- Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski związana jest ze ślubami lwowskimi Jana Kazimierza - wyjaśnia o. Michał Bortnik, rzecznik prasowy Jasnej Góry. Śluby te były wyrazem wdzięczności za cudowną obronę Jasnej Góry i ocalenie Ojczyzny. Jan Kazimierz obrał wtedy Maryję Królową i Matką swoją i swoich poddanych, całego królestwa. - Ciekawą rzeczą jest to, że Maryja sama wybrała sobie ten tytuł, bo w 1608 r. objawiła się mieszkającemu w Neapolu włoskiemu misjonarzowi, o. Juliuszowi Manicinelli z zakonu jezuitów, który był czcicielem polskich świętych - dodał o. Bortnik. Włoski misjonarz podczas modlitwy zastanawiał się nad najpiękniejszym tytułem, jakim uhonorować można Matkę Bożą. Ukazała mu się wtedy sama Maryja pytając, dlaczego nie nazwie Jej Królową Polski. Maryja uzasadniła swoją prośbę tym, że jest to naród, który sobie wybrała, naród, który Ją czci. Kiedy w 1610 r. o. Manicinelli przyjechał do Polski i odprawiał Mszę św. w katedrze na Wawelu kolejny raz objawiła mu się Matka Boża ponawiając swoje życzenie.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: moja Matka Jasnogórska tak mnie uzdrowiła

2024-05-02 20:40

[ TEMATY ]

świadectwo

uzdrowienie

Karol Porwich/Niedziela

To Ona, moja Matka Jasnogórska, tak mnie uzdrowiła. Jestem Jej niewolnikiem, zdaję się zupełnie na Jej wolę i decyzję.

Przeszłość pana Edwarda z Olkusza pełna jest ran, blizn i zrostów, podobnie też wygląda jego ciało. Podczas wojny walczył w partyzantce, był w Armii Krajowej. Złapany przez gestapo doświadczył ciężkich tortur. Uraz głowy, uszkodzenie tętnicy podstawy czaszki to pamiątki po spotkaniu z Niemcami. Bili, ale nie zabili. Ubowcy to dopiero potrafili bić! To po ubeckich katorgach zostały mu kolejne pamiątki, jak torbiel na nerce, zrosty i guzy na całym ciele po biciu i kopaniu. Nie, tego wspominać nie będzie. Już nie boli, już im to wszystko wybaczył.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję