Wstrzymanie przez Rosję dostaw gazu do Polski - bez jakiegokolwiek uprzedzenia - przekonało nas ostatecznie, gdzie tak naprawdę jesteśmy. Czy to nie Kraj Priwislanski? Czy państwo zależne energetycznie od jednego dostawcy może być państwem suwerennym? A przecież to właśnie usiłowali nam wmówić przedstawiciele orientacji, które tworzyły rząd Hanny Suchockiej. To wtedy w 1993 r., podpisane zostały umowy o budowie gazociągu jamalskiego. Ówczesny prezydent nabrał wody w usta.
Rząd Jerzego Buzka próbował sytuację uratować, inicjując dostawy gazu z Norwegii i z Danii. Opinia publiczna nie została jednak poinformowana o możliwych konsekwencjach zawieszenia kontraktu z Norwegią, która mogła dostarczać nam tego surowca bez ryzyka, że coś jej się „odwidzi”? Autorem tej polityki jest Leszek Miller. W tej sprawie alarmowały wówczas media prawicowe, okrzyknięte prasą nienawistną i skrajną. Tymczasem wmawiano nam, że Rosja postsowiecka jest krajem „demokratycznym”, szanującym partnerów gospodarczych. Zdumiewające, jak wielu ludzi uwierzyło wówczas, że rzeczywistość tego kraju jest zasadniczo odmienna od utartych szlaków działania komunistycznego imperium.
Po zakręceniu przez Rosjan kurka z gazem pod pretekstem nieporozumień z Białorusią - która miała rosyjski gaz podkradać - przypomniano w prasie wypowiedź Leszka Millera sprzed 2 lat na temat gazu z Rosji. Powiedział on, że nie ma się czego obawiać. Szantaż gospodarczy był nie do pomyślenia „nawet w czasie zimnej wojny”. Zapomniał dodać, że istniały dyscyplinujące instrumenty militarne i polityczne, a w krajach bloku sowieckiego de facto rządzili ludzie Moskwy. Jakimż cynizmem było oparcie całego niemal bezpieczeństwa energetycznego Polski - jak podają eksperci, w 90 procentach - na surowcach z Rosji. Chodzi tu także o ropę naftową. I w jakimś sensie o węgiel, który sprowadza się do Polski po dziś dzień na zasadzie kontyngentu z Rosji.
Nie wystarczy dziś rozdzierać szat. Trzeba poważnie zastanowić się nad usytuowaniem tych środowisk, które gwarancje naszego bezpieczeństwa energetycznego wiążą z Rosją, a także tych, które - w imię dobrych stosunków z tym mocarstwem - przestrzegają przed ściślejszą współpracą z innymi krajami, spoza bloku unijnego, z USA. A są to te same środowiska i ci sami ludzie, którzy nazwali zdrajcą śp. płk. Ryszarda Kuklińskiego. Paradoksalnie, podobne skutki niesie polityka tych środowisk, które są za rozmyciem Polski w UE i wyciszają fakt, że Unia nie ukrywa rychłych perspektyw strategicznego partnerstwa z Rosją.
Tupnięcie Rosji przerwało najprawdopodobniej dobre samopoczucie tym ludziom, oparte na przeświadczeniu, że Polakom można wszystko wmówić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu