Na początek zjawisko, które rozpowszechniło się podczas epidemii Covid-19, ale które było obecne również wcześniej. Mianowicie mam na myśli stawianie na ołtarzu dozowników z płynem dezynfekcyjnym. I nie chodzi tutaj o sam ten przedmiot, ale generalnie o traktowanie ołtarza jako półki do tego, co sobie ksiądz ubzdura. Dzisiaj najczęściej widuje się ów płyn, ale widziałem np. kiedy jeden z kapłanów, nota bene bardzo znany, podczas ogłoszeń parafialnych rozłożył sobie na ołtarzu gazetę. Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego (dalej: OWMR) mówi, że na ołtarzu mogą się znajdować tylko krzyż, świeczniki, mszał, ewangeliarz i przedmioty konieczne do sprawowania Eucharystii. Nawet mikrofon powinien być umieszczony w dyskretny sposób. Naprawdę nie mogę pojąć, co stoi na przeszkodzie, żeby wspomniany dozownik z płynem postawić na stoliku ze sprzętami liturgicznymi lub gdziekolwiek indziej, ale nie na ołtarzu, na którym uobecniana jest ofiara Chrystusa?
Kolejną, ale nie mniej istotną kwestią jest dobór modlitw eucharystycznych. W wyniku posoborowej reformy wprowadzono dodatkowe modlitwy, co miało ubogacić liturgię. Skończyło się to tak, że dzisiaj świątek, piątek czy niedziela używana jest praktycznie tylko II Modlitwa Eucharystyczna. Prawdopodobnie dlatego, że najkrótsza. Pomijam już fakt, że została napisana naprędce w jednej z restauracji. Rzecz jednak w tym, że zgodnie z OWMR powinna być stosowana w dni powszednie oraz w specjalnych okolicznościach. W niedziele, uroczystości i święta zalecana jest I Modlitwa Eucharystyczna, a więc Kanon Rzymski (jedyna modlitwa, która może być odmawiana zawsze), bądź jeśli przemawiają za tym racje duszpasterskie, III Modlitwa Eucharystyczna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
O ile III Modlitwa jeszcze bywa czasami stosowana, o tyle Kanon Rzymski w polskich kościołach jest praktycznie nieobecny. Jest on tak zmarginalizowany, że nierzadko widziałem, jak koncelebransi zaczynają się pocić, kiedy główny celebrans otworzy Mszał właśnie na Kanonie.
Reklama
Drodzy księża, nie zabierajcie sobie samym i nam wiernym tej pięknej i potężnej modlitwy!
Wreszcie wspomnijmy o pomijaniu gestów. Któż wie, że na słowa Credo „i za sprawą Ducha Świętego...” należy uczynić głęboki pokłon ciała? Skąd mają wiedzieć o tym wierni, skoro często nawet kapłani o tym zapominają. Któż pochyla głowę na błogosławieństwo? Któż pochyla głowę podczas wypowiadania razem imion Trzech Osób Boskich, imienia Jezus oraz Najświętszej Maryi Panny? Dlaczego Kościół nie wziął sobie do serca apelu Benedykta XVI o przyjmowanie Komunii Świętej na klęcząco i do ust? Dlaczego podczas rozdawania Komunii Świętej coraz częściej nie używa się paten?
Tego typu pytania się niestety mnożą. Wydaje się, że zdaje sobie z tego sprawę również papież Franciszek. W ostatnim głośnym motu proprio Traditionis Custodes, a ściśle mówiąc w liście ojca świętego towarzyszącym temu dokumentowi, oprócz bolesnych ograniczeń dla tzw. Mszy trydenckiej, znajdował się w nim apel papieża o godne sprawowanie każdej Eucharystii. Franciszek skrytykował ekscentryczność, która przeradza się w nadużycia. Podążając za apelem papieża należy dołożyć wszelkich starań, aby najświętsza liturgia nie była raniona różnego rodzaju wypaczeniami. Przecież Kościół nie wymyślił sobie norm liturgicznych dla zabawy.
Jako osoba świecka staram się nagłośnić ten problem, jednak przede wszystkim naszą rolą jest spełnianie swoich zadań tak, jak należy. Możemy także w razie potrzeby upomnieć kapłana, który łamie przepisy liturgiczne. Pamiętajmy jednak, żeby nie wywyższać się w ten sposób i robić to z miłością, gdyż sami księża czasami mogą tak czynić z niewiedzy. Msza Święta jednak jest tak wielkim skarbem, iż nie można pozwolić na ignorowanie nadużyć, które jej dotykają.
Na koniec odpowiedź na zarzut faryzeizmu ze wstępu. „Czuję się zatem w obowiązku skierować gorący apel, ażeby podczas sprawowania Ofiary eucharystycznej normy liturgiczne były zachowywane z wielką wiernością (...) Liturgia nie jest nigdy prywatną własnością kogokolwiek, ani celebransa, ani wspólnoty, w której jest sprawowana tajemnica (...) Kapłan, który wiernie sprawuje Mszę św. według norm liturgicznych, oraz wspólnota, która się do nich dostosowuje, ukazują w sposób dyskretny, lecz wymowny swą miłość do Kościoła” – takim oto „faryzeuszem” był nie kto inny, jak św. Jan Paweł II. Niech to posłuży za komentarz.