Karano za prawdę o polskiej gehennie
60. rocznica zbrodni katyńskiej tym bardziej skłania do przemyśleń
o tym, co tzw. szeroki świat wie o polskiej martyrologii i walce
podczas II wojny światowej. Prawda, niestety, jest gorzka. Na tle
dość powszechnej niewiedzy o polskiej martyrologii doby wojny, zapomnianym "
polskim holocauście", tym łatwiej upowszechniane są najbardziej nawet
absurdalne kłamstwa antypolonizmu. Płacimy jako naród bardzo dużą
cenę za to, że zachodnie mocarstwa długi czas były zainteresowane
tuszowaniem prawdy o zbrodniach sowieckich na Polakach. Przypomniał
o tym niedawno najsłynniejszy zagraniczny badacz dziejów Polski -
prof. Norman Davies. W Rzeczpospolitej z 3 kwietnia br. ukazała się
korespondencja Ewy Turskiej z Londynu pt. Nie chciana lekcja historii.
Według Turskiej: "Prof. Norman Davies skrytykował swych rodaków za
to, że nie potrafią przełamać wciąż pokutujących w Wielkiej Brytanii
schematów myślowych dotyczących wydarzeń w Polsce i na froncie wschodnim (...). Swoją opinię profesor wyraził na londyńskim pokazie filmu dokumentalnego
Zapomniana odyseja, przedstawiającego losy Polaków deportowanych
w 1940 r. na Syberię i do Kazachstanu.
Winą za ´celowe tuszowanie gehenny´, jaką przeszli Polacy
pod radziecką okupacją, Davies (...) obarczył kolejne rządy Wielkiej
Brytanii, począwszy od gabinetu Churchilla. Profesor powiedział,
iż zna byłych oficerów armii brytyjskiej, którym grożono sądem wojennym,
jeśli odważą się rozpowszechniać relacje o sytuacji w ZSRR, przekazane
im przez Polaków przybyłych różnymi drogami do Anglii. - Za prawdę
groziła kara - powiedział Davies".
Tolerancja wobec anypolonizmu
Niejednokrotnie zwracałem uwagę w ostatnich paru latach w związku
ze zdumiewającą biernością czołowych postaci polskiego życia politycznego,
łącznie z prezydentem RP i ministrem spraw zagranicznych, oraz przeważającą
częścią polskich mediów, na jaskrawe oszczerstwa antypolonizmu w
różnych krajach świata. By przypomnieć choćby tak oburzający fakt,
jak publiczne napiętnowanie Polaków jako rzekomych winowajców wymordowania
ponad 3 milionów Żydów w audycji bardzo popularnego amerykańskiego
komentatora radiowego Howarda Sterna, nadanej pod koniec października
1999 r. Howard Stern wypowiedział to ohydne antypolskie oszczerstwo
do ponad 20 milionów słuchaczy swego programu radiowego. I dziwne...
jakoś zabrakło głośnych polskich publicznych oficjalnych protestów,
nie padły słowa o tym oszczerstwie w Gazecie Wyborczej ani w polskim
radiu czy telewizji.
O ile wiem, z dzienników codziennych informowała o całej
sprawie tylko Rzeczpospolita. Komentarz wydaje się zbyteczny.
Najgorszy jednak jest fakt - z którego nie zdaje sobie
sprawy odpowiednio usypiana przez ogromną część mediów polska opinia
publiczna - że antypolskie wyczyny w stylu oszczerstw Sterna nie
są czymś odosobnionym. Przeciwnie, od lat mamy do czynienia z prawdziwą,
systematyczną ofensywą antypolonizmu. Oto co pisze na ten temat Małgorzata
Kałuża w tekście Naziści, czyli kto? w Życiu z 4 kwietnia: "Oskarżenia
Polaków o zakładanie obozów koncentracyjnych, o antysemityzm wyssany
z mlekiem matki, wracają falami w amerykańskich środkach przekazu.
Przez jedenaście lat pobytu w tym kraju przeżyłam ich kilka. Były
silniejsze i słabsze, ale ich skutki są zawsze długotrwałe. Utrwalają
w amerykańskiej świadomości obraz Polaka odpowiedzialnego za zagładę
narodu żydowskiego. Dziesiątki razy wysłuchałam opinii, że należę
do narodu, który przyczynił się do holocaustu. (...) Byłam też świadkiem
wielu antypolskich wystąpień, wielu przekręcających prawdę programów
telewizyjnych i artykułów w prasie. Kilka tygodni temu przed polskim
konsulatem generalnym w Nowym Jorku odbył się kolejny protest organizacji
żydowskich w sprawie zwrotu majątków odebranych Żydom po II wojnie
światowej. Członek stanowej legislatury Dov Hikind rozdawał setki
ulotek informujących, że ´Polska kontynuuje nazistowską politykę
ostatecznego rozwiązania´ i że to Polska ponosi odpowiedzialność
za śmierć milionów Żydów, bo nie potrafiła uchronić ich przed zagładą.
Anthony D. Weiner, członek amerykańskiego Kongresu, prowadzący manifestację,
zapowiedział nasilenie akcji protestacyjnych również w środkach przekazu,
oskarżając polski rząd o zrabowanie majątków żydowskich i wspólną
z nazistami odpowiedzialność za powstałe na polskiej ziemi obozy
koncentracyjne. W manifestacji wzięło udział ponad 200 osób, w tym
wielu nastolatków. Kiedy spytałam jednego z nich, kim byli naziści,
odpowiedział ´To Polacy´ (...). Następnego dnia przeczytałam w nowojorskim
dzienniku Daily News relację z tego protestu, w której pisano znowu
o ´polskich obozach koncentracyjnych´. Wysłałam natychmiast list
do redakcji, tłumacząc, że w Polsce pod okupacją niemiecką były tylko
niemieckie obozy koncentracyjne. List ukazał się w całości kilka
dni temu. Z tym tylko, że wszędzie, gdzie użyłam słowa ´Niemcy´,
zastąpiono je słowem ´naziści´. (...) Od pewnego czasu pojawiło się
jednak w amerykańskich środkach przekazu nowe zjawisko, za sprawą
którego Polska kojarzona jest z nazistami. Otóż w licznych publikacjach
na temat holocaustu wymienione są tylko dwie narodowości: Żydzi i
Polacy. Słowo ´Niemcy´ zastępowane jest prawie zawsze słowem ´naziści´
- tak jak w moim liście do Daily News. (...)
Jeżeli są ofiary, musi być również ich kat. Kto zatem
jest owym katem, skoro nie są nim Niemcy? Naziści? Ale jacy? (...)
Dlaczego ofiary holocaustu milczą, kiedy nie wspomina się o tych,
którzy zgotowali im piekło? Dlaczego pozwalają, by historia zapomniała
o niemieckich zbrodniach? Dlaczego zgadzają się, by amerykańskie
środki przekazu wymazały ze swojego słownika słowo ´Niemcy´?
Przez jedenaście lat pobytu w USA nie słyszałam nigdy
o manifestacjach czy akcjach protestacyjnych organizacji żydowskich
przed niemieckim konsulatem. Nie są organizowane nawet w kolejne
rocznice likwidacji warszawskiego getta czy berlińskiej kryształowej
nocy".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Antypolskie oszczerstwo w Belgii
"Moda" na antypolonizm nie ogranicza się, niestety, do USA.
Widzimy jej przejawy w rozlicznych krajach na świecie. Zbyt długo
trwała rozwijana w interesie sowieckim akcja przyczerniania obrazów
Polaków jako narodu "faszystów" i "antysemitów", a później wybielania
Niemiec kosztem Polski, przed czym ostrzegali już w 1968 r. Józef
Czapski i Paweł Jasienica. Katarzyna van Kraainem pisze w Życiu z
4 kwietnia w artykule pt. Kto wymyślił Auschwitz o jaskrawym przykładzie
antypolskiego oszczerstwa w belgijskiej prasie. Według K. Kraainem:
´Papież, pochodzący z kraju, który wymyślił Auschwitz, prosi o przebaczenie
Kościołowi za antysemityzm´ - taki podpis znalazł się pod zdjęciem
papieża w belgijskim tygodniku Le Soir IllustreM. Podpis pod zdjeciem (...) sugerujący, że Polska jest odpowiedzialna za wymordowanie Żydów
w Oświęcimiu, zaszokował Polonię w Belgii i przedstawicieli polskich
władz. Ambasador RP Jan Piekarski już następnego dnia po niefortunnej
publikacji protestował telefonicznie u redaktora naczelnego Steve´a
Polusa. (...) W ostatnim numerze tygodnik opublikował sprostowanie. (...)
Nie wszyscy jednak uważają, że sprawa jest już zakończona.
Zdaniem wielu przedstawicieli Polonii, sprostowanie to za mało. (...) Polonia domaga się, aby w tygodniku ukazał się pozytywny artykuł
mówiący o tym, jak Polacy ratowali podczas II wojny światowej Żydów
- przyznaje attacheM prasowy polskiej ambasady w Belgii Lidia Bałek.
(...) Ambasador Piekarski nie będzie wywierać presji
na redakcję, aby opublikować artykuł, gdyż - jak powiedział - ´nie
chcemy się wdawać w konflikt z opiniotwórczym pismem´.
Belgijska Polonia nie jest usatysfakcjonowana przeprosinami".
Zastanówmy się, kto ma rację w tej sprawie. Polonia,
która pragnie dużo szerszego wyjaśnienia spraw dotyczących obrazu
Polski, by uniknąć przyszłych zafałszowań - czy arcyostrożny ambasador
RP? Kolejne pytanie, dlaczego tak często w różnych krajach, począwszy
od Stanów Zjednoczonych, ciężar obrony obrazu Polski przed "czarną
legendą" oszczerstw i zniekształceń spada głównie na organizacje
polonijne przy jakże częstej bierności polskich kół dyplomatycznych?
Dlaczego za wyjątkiem paru głośnych protestów wiceministra Radka
Sikorskiego nic się nie słyszy o obronie prawdy o Polsce przez czołowych
przedstawicieli polskiego MSZ? Dlaczego milczy jak grób w tych sprawach
sam minister Bronisław Geremek, nawet w momentach najbardziej jaskrawych
kłamstw antypolskich.
Reklama
Osamotnienie Polaków za granicą
Z powyższą sprawą bardzo mocno wiąże się to, co mówiono o sytuacji Polaków za granicą podczas zorganizowanej w marcu w Warszawie konferencji poświęconej sytuacji Polaków w krajach ościennych. Konferencję zorganizowała Federacja Organizacji Kresowych (Stanisław Mitraszewski i Józef Stanek) i biuro poselskie Ruchu Katolicko-Narodowego, przy udziale ministra Wojciecha Arkuszewskiego (z ramienia premiera Jerzego Buzka). Według tygodnika Głos (artykuł Polacy w akcji, podpisany przez z.u.) z 25 marca: "Niestety, sytuacja Polaków we wszystkich ościennych krajach pozostawia bardzo wiele do życzenia. Zgromadzeni na konferencji przedstawiciele Polaków na Litwie, Białorusi, Ukrainy, Śląska Cieszyńskiego, Niemiec, Wielkiej Brytanii szczególnie podkreślali brak opieki prawnej i wsparcia ze strony polskiej dyplomacji. Dramat polega na tym, mówił Tadeusz Gawin z Białorusi, że często jesteśmy atakowani z dwu stron - przez dyktaturę Łukaszenki i przez konsula RP! Podobnie, niestety, jest w innych krajach. Jesteśmy jedynym narodem, którego Macierz się wypiera, mówili z goryczą Polacy z krajów ościennych. Do dziś Niemcy nie uznają nas za mniejszość narodową, a Czesi kpią przez lata, nie publikując w Dzienniku Ustaw Konwencji Ramowej...".
Zapłaciła za zdemaskowanie hochsztaplera
Życie z 30 marca publikuje interesujący wywiad Macieja Nowickiego z autorką Czarnego ptasiora - Joanną Siedlecką. Swoją książką, pomimo ujawnienia prawdy o kłamstwach Kosińskiego, czy właśnie dlatego, Siedlecka przypłaciła zmasowanymi atakami na jej osobę ze strony naszych pseudo-Europejczyków (także na łamach dawnego Życia Warszawy!). Tomasz Zbigniew Zapert pisze w tymże Życiu (Uczennica największych nadziei): "Kij w mrowisko włożyła Siedlecka swą trzecią reporterską biografią. Oczywiście, chodzi o Czarnego ptasiora. Tym razem bohaterem był Jerzy Kosiński. Niczym skrupulatny detektyw wykazała, że ten syn zamożnych polskich Żydów z Łodzi bynajmniej nie ukrywał się za Bugiem, lecz w okolicach Sandomierza i Dąbrowy Rzeczyckiej. I nie w pojedynkę, lecz z rodzicami u boku. Nie był także przedmiotem tortur ze strony otoczenia. A w dodatku ojciec Kosińskiego po ´wyzwoleniu´ okolic przez Armię Czerwoną wskazywał NKWD chłopów krytycznie nastawionych do komunizmu. Był więc powód, aby odciąć się od przeszłości. Malowanego ptaka - rzekomo autobiograficzne wspomnienia z okupacyjnego dzieciństwa na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej - Kosiński napisał dopiero po emigracji za Atlantyk, najwyraźniej uznając, że powieściowy antypolonizm pomoże mu w karierze. Ci wszyscy, którzy pisali o nim na kolanach, nie darowali dociekliwej autorce swego upokorzenia. A ponieważ nie sposób było podważać przytoczonych i starannie udokumentowanych faktów, obrzucili jej pracę epitetami".