"Społeczeństwo polskie, po dziesięcioleciach przemilczania
represji, jakie spotkały Polaków mieszkających na kresach wschodnich
Rzeczypospolitej po wkroczeniu 17 września 1939 r. Armii Czerwonej
i rozpoczęciu aresztowań, wywózek i rozstrzeliwań, nie zdaje sobie
sprawy, że nosiły one charakter wyniszczający. Masowym środkiem realizacji
polityki eksterminacji były deportacje całych rodzin i skazanie ponad
miliona wywiezionych osób na zagładę" (fragment wstępu do Apelu Związku
Sybiraków o poparcie roszczeń Sybiraków wobec Rosji o odszkodowania
za niewolniczą pracę).
Wywożenie rodzin polskich nakazał Stalin dyrektywą z
5 października 1939 r. Akcje przeprowadzało NKWD w czterech etapach
- 10 lutego 1940 r., 13 kwietnia 1940 r., 21 czerwca 1940 r. i 20
czerwca 1941 r. Objęły one, według danych radzieckich, 380 tys. osób.
W tym samym czasie nieustannie trwały masowe aresztowania i zesłania
ludności pochodzenia polskiego. Szacunkowe dane, według najnowszych
badań, mówią nawet o milionie Polaków przymusowo zesłanych w głąb
Rosji.
Relacje uczestników tamtych wydarzeń dają pojęcie o skali
eksterminacji. Stalin, nim zabrał się za Polaków, miał już bogate
doświadczenia w wyniszczaniu, mordowaniu, morzeniu głodem i nieludzkich
wywózkach całych narodów. Metodę działania doprowadzono do perfekcji.
Najpierw, najczęściej nocą, następowała szybka "ewakuacja". Potem
trwający tygodniami transport, w którym z głodu, pragnienia i chorób
ludzie padali dziesiątkami.
Relacje świadków:
- W bydlęcych zatłoczonych wagonach postępował proces
zamieniania się ludzi w zwierzęta... pamiętam profesora gimnazjalnego
kradnącego przydział chleba... - pamiętam bijących się o wodę mężczyzn...
- Na postojach następowało liczenie więźniów. Każdy był
podczas tej czynności uderzany pałką. Sprawdzano także zmarłych.
Uderzenie butem w głowę było ostateczną próbą. Zwłoki były wyrzucane
z wagonu na śnieg.
- Pewnej kobiecie zmarło dziecko w drodze. Kiedy maleństwo
trzeba było wyrzucić przez higieniczny otwór w wagonie, słyszałam,
jak kobieta mówiła: "...nie płacz, mamusia poszła po mleko, mamusia
zaraz przyjdzie...". Ta kobieta całymi tygodniami stała przy tym
otworze. Nie można jej było stamtąd oderwać...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Gdy wreszcie docierali do celu, okazywało się, że prawdziwe piekło dopiero się zaczyna. Głodowe racje żywnościowe, brak opieki medycznej, niewolnicza praca ponad siły, wyniszczający klimat od siarczystych mrozów po tropikalne upały powodowały masowe zgony, szczególnie dzieci i osób starszych. Rosjanie, podobnie jak hitlerowcy, mieli zwyczaj rozdzielania rodzin. Wielu nigdy się nie odnalazło.
Relacje świadków:
- Po wyładowaniu z wagonów nie mieliśmy dość sił, by
dojść do łagru... Wtedy naczelnik konwoju wyjął z torby bochenek,
pokroił na pajdki, odszedł ze sto metrów i oznajmił, że kto dojdzie
pierwszy, ten dostanie kawałek chleba. Potem powtarzał ten manewr,
ciągle znajdując chętnych do wysiłku...
- Kołyma była krajem obozów. Tu, przy temperaturze poniżej
60 stopni Celsjusza, kwaterowano więźniów w prowizorycznych barakach,
a nawet namiotach. Więźniów wypędzano do pracy na takim mrozie.
Drugi etap koszmaru wywózek rozpoczął się po zakończeniu II wojny światowej. Trwał od 1944 do 1956 r. Zostali nimi objęci żołnierze Armii Krajowej i innych organizacji niepodległościowych. Wobec osób wywiezionych w tym okresie sądy polskie zasądzają dziś od skarbu państwa odszkodowania. Ustalenia te jednak nie dotyczą ludności wywożonej w latach 1940-41.
Relacje świadków:
- ...głód jest po to, żeby człowiek się do niego nie
przyzwyczaił. Głód jest po to, by człowiek myślał, jak zdobyć pożywienie.
Jest takie stadium głodu, w którym cały organizm sygnalizuje bez
przerwy, że życie wygasa. Z takiego głodu się umiera...
- Byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie wspomniał, że do
zupy należał się jeden gram oleju na osobę... kucharze kradli jednak
olej. Dla więźniów zostawał towot... Mieliśmy także wolne dni od
pracy - trzy: Nowy Rok, 1 maja i rocznicę rewolucji październikowej.
Reklama
Przez pięćdziesiąt lat po wojnie dawni Sybiracy byli w kraju nadal traktowani jako ludzie drugiej kategorii. Przyjechali "stamtąd", w jakimś sensie byli więc wciąż niebezpieczni. Nawet wspominanie o wielkiej zbrodni, jakiej stali się ofiarą, traktowano na równi ze zdradą interesów Polski Ludowej. Po 1989 r. dawni zesłańcy zaczęli organizować się w stowarzyszenia. Mówienie o Golgocie Wschodu stało się nawet modne. Jednak dla tych ludzi, dzisiaj starych, schorowanych i biednych, słowa stanowiły tylko częściową rekompensatę za krzywdy. W chwili gdy świat upomniał się o finansowe odszkodowania od rządu Niemiec dla ludzi zmuszanych do niewolniczej pracy dla Rzeszy, wielu Sybirakom wydawało się, że z żądaniem takim powinien wystąpić także rząd Polski do Rosji, jako spadkobierczyni ZSRR. Tłumaczenie, że obecne władze Rosji odżegnują się od zbrodni stalinowskich, nie stanowi argumentu przekonującego. Rząd Niemiec także potępia politykę eksterminacji hitlerowców, ale nie uchyla się od finansowej rekompensaty dla ofiar tych prześladowań.
Relacje świadków:
- 14-letnia dziewczynka opiekowała się trójką rodzeństwa.
Nie wytrzymała tego. Jej ciało pogrzebało dwoje podopiecznych z pomocą
Uzbek (naród zamieszkujący azjatycką część ZSRR). Trzeci - dwuletni
chłopak poszedł na jej grób. Myślał, że pobudzi ją do życia. Zamarzniętego
w stepie, przywieziono z rozpostartymi rączkami. Kołchoz dał słomę,
ogrzano mieszkanie, żeby mógł odtajać. Dopiero można go było wsadzić
do skrzyni i pochować.
- Łagier był światem śmierci. Jej narzędziem nie był
jednak cyklon B, lecz morderczy wysiłek, głód i mróz.
Reklama
Członkowie Związku Sybiraków podkreślają z mocą, że nie chodzi
im o licytowanie się, kto więcej cierpiał: czy ci w Niemczech, czy
ci w ZSRR. Chodzi o odszkodowania dla jednych i drugich. Od 10 lat
władze polskie zabiegają o przyznanie przez Rosję jakichkolwiek odszkodowań
za niewolniczą pracę Polaków. Rząd poprzedniej kadencji wynegocjował
z Rosją układ o "rozliczenie wzajemnych roszczeń". Porozumienie to
nie dotyczyło jednak żądań wnoszonych przez Związek Sybiraków. Rząd
AWS-UW powołał zespół międzyresortowy, który przygotowuje nowe negocjacje.
Ilu przeżyło polski holokaust na Wschodzie - trudno określić.
Część uratowała Armia Andersa, część walczyła w Armii Kościuszkowskiej.
Inni wracali już po wojnie, w ramach repatriacji. Ogólnie - liczbę
tych, którym udało się przeżyć piekło "nieludzkiej ziemi", ocenia
się na 150 tys. Dziś żyje ich jedynie 75 tys. I z każdym rokiem świadków
zbrodni ubywa.
Związek Sybiraków ustalił własną stawkę odszkodowania
- za miesiąc niewolniczej pracy, dokładnie 1 dolar.
W artykule wykorzystano fragmenty scenariusza Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego do filmu dokumentalnego o zesłaniach.