Nieopodal naszych ciepłych domów z gorącym prysznicem, zdrowym posiłkiem, czystym ubraniem mieszkają ludzie w altankach, bez ciepłej wody, z ubogą ilością ubrań i malutką kuchenką, o jednym talerzu, w którym być może znajduje się nieświeże jedzenie. Czy my jesteśmy szczęśliwi, mając dużo? Oni, nie mając prawie nic, radują się przede wszystkim z obecności drugiego człowieka.
„Niedziela” wyruszyła spotkać się z tymi osobami. Dowiedzieć się czym żyją i czego potrzebują.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
22 stycznia spotkaliśmy się z Wacławem i Olą w siedzibie fundacji ZUPA, aby odebrać wcześniej przygotowane rzeczy dla rodzin. Na ul. Celną co wtorek i czwartek zjeżdżają się ludzie, aby według wcześniej ustalonego grafiku, wyruszyć do najuboższych miejsc w Krakowie i zanieść osobom doświadczającym bezdomności niezbędne rzeczy - śpiwory, jedzenie, leki.
Reklama
W okresie zimowym każdy otrzymuje ciepłą zupę, chleb, konserwy i czekoladę. Co tydzień wolontariusze odwiedzają około 150 osób. Inicjatywa pomocy najuboższym wypłynęła z cotygodniowych spotkań przy zupie na krakowskich Plantach. Wolontariusze „Zupy na Plantach” działają od 4 lat, co tydzień, a od 2 lat funkcjonuje fundacja ZUPA, która jest zapleczem administracyjnym i finansowym inicjatywy. To dzieło na rzecz zauważania potrzeb osób w kryzysie bezdomności.
– W tych wyjazdach uczestniczyłem około 30. razy. Wcześniej byłem współorganizatorem „Sylwestra z Ubogimi” w Krakowie, dlatego ta inicjatywa bardzo mnie zainteresowała, bo wiąże się z pomocą dla ubogich. My otrzymujemy o wiele więcej, niż dajemy – dzieli się Wacław. I dodaje: – Staramy się w rozmowie dopytywać o ich najdrobniejsze potrzeby. Nieraz wstydzą się prosić, są skromni. Na pewno nawiązywanie z nimi częstego kontaktu pomaga im nabyć większe zaufanie, dzięki czemu możemy im bardziej pomóc.
– Wyjścia na pustostany pomagają odkryć ludzką twarz w człowieku bezdomnym, o konkretnym imieniu, życiorysie, przeoranym często cierpieniem i odrzuceniem, ale też dać się zaskoczyć ich zwykłą, prostą dobrocią – opowiada Karolina Szybiak, uczestniczka wyjazdów. I dodaje: – Trudno nie wzruszyć się, jak schludnie ubrany pan, którego stać tylko na wynajęcie blaszanego garażu, patrząc na nas ufnymi oczami, opowiada, jak to przyjmuje pod swój dach innych potrzebujących, pozwalając im ogrzać się w cieple butli gazowej czy podładować komórkę. W okresie zimowym potrzeby ubogich wzrastają. Wyzwania, jakie stoją przed ekipą wolontariuszy, są większe. Jednak radość ze spotkania jest nieprzejednana. Pustostany są miejscami wołającymi o bliskość człowieka, który może w sercu i gestach dobroci przynieść ubogim Chrystusa, za którym w głębi każdy tęskni. W Nim bowiem jest nasze zbawienie.