Reklama

Morskie Wigilie Polaków

Kiedy w Wigilię zapalimy choinkę, wsłuchamy się w Słowo o narodzeniu Dzieciątka, zaśpiewamy kolędę, przełamiemy z bliskimi opłatek i usiądziemy do wieczerzy, w tym czasie wielu będzie się zmagało ze sztormami na północnych akwenach lub z upałem na morzach tropikalnych. Przywołajmy wspomnienia marynarzy, podróżników i żeglarzy, którym przyszło spędzić święta „sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem”

Niedziela toruńska 52/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W nadwiślańskich miastach Pomorza zawsze czuło się oddech Bałtyku. W przedwojennym Toruniu chętnie nadstawiano ucha na opowieści elewów tutejszej Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej. Podobnie było w Tczewie, gdzie w Szkole Morskiej kształcili się adepci marynarki handlowej. Niedaleki od Tczewa Pelplin był siedzibą Biskupa Morskiego; tak nazywano bp. Stanisława W. Okoniewskiego, którego diecezja jako jedyna w Polsce graniczyła z morzem. Prymas Polski powierzył mu opiekę duchową nad ludźmi morza i przywilej mianowania kapelanów morskich. Niedawno przypomnieliśmy sylwetkę ks. Franciszka Rydziewskiego („Głos z Torunia” nr 50/2011), pierwszego w odrodzonej Polsce duszpasterza ludzi morza, kapelana „Lwowa”, statku szkolnego tczewskiej uczelni morskiej.

Wigilia na Atlantyku

Reklama

Legendarny żaglowiec „Lwów” wsławił się jako pierwszy statek pod polską banderą, który w sierpniu 1923 r., podczas wyprawy do Brazylii, przekroczył równik. W drodze powrotnej załoga obchodziła święta na Atlantyku: „W wigilię Bożego Narodzenia - wspomina Karol Olgierd Borchardt, uczestnik rejsu, późniejszy kapitan żeglugi wielkiej i pisarz - wszyscy wolni od służby zeszli do międzypokładu. Na jednym ze stołów stała kunsztownie zrobiona z desek choinka, której każda gałązka była dokładnie wycięta i pomalowana na zielono. Zdobiły ją: śnieg z waty, zabawki własnej roboty z cienkiej białej blachy lub kolorowego papieru, figurki wypieczone ze stęchłej mąki, sznury prawdziwych korali i drobnych muszelek, a nawet świeczki. Obok niej szopka sklejona z papieru. Zamiast śniegu pod nią piasek. Za stajenką niebo usiane gwiazdami: widać było wszystkie większe konstelacje - robota jakiegoś nawigatora. Podczas wigilii przyszli z życzeniami oficerowie. Nie było końca wiwatom i toastom. Po jakimś czasie wszyscy zebrali się w kajucie nawigacyjnej i rozpoczęli śpiewanie kolęd…”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Groza grudniowej nocy

Reklama

Nie zawsze Wigilia na morzu kojarzy się z takimi nastrojowymi wspomnieniami; czasem z zapisków wieje grozą: Stanisław Wodzicki, powstaniec 1863 r., wspomina rejs angielskiego parowca „Peruwian”, który takich jak on niedobitków z insurekcji styczniowej wiózł do Meksyku, gdzie mieli walczyć w obronie tronu cesarza Maksymiliana Habsburga: W noc 24 grudnia 1864 r. po wyjściu z Gibraltaru na ocean „kołysanie okrętu było tak silne i spłukanie bałwanami pokładu tak częste, że surowo zakazano wyjścia na pokład (…). Jeden z naszych ochotników nazwiskiem Karol Kamiński nie usłuchał zakazu (…). W tej samej chwili kolosalny bałwan zmiótł go z pokładu i tylko jeden krzyk oznajmił nam zgon nieszczęśliwego. Okręt stanął, puszczono ratunkowe świetlane beczki, lecz na próżno”.
Chwile pełne grozy w grudniowe dni 1882 r. opisał Leopold Janikowski, uczestnik wyprawy naukowo-badawczej do Kamerunu, którą zorganizował na statku „Łucya-Małgorzata” kaliski przemysłowiec Stefan Rogoziński. „Potężne fale wynosiły okręt do nieprawdopodobnej wysokości, aby natychmiast rzucić go w głęboką otchłań rozstępujących się wód. (…) Ryk burzy, ciemności rozświetlone piorunami i błyskawicami, trzask dartych żagli i lin, huk złamanego i rzuconego w morze masztu, bukszprytu, uszkodzenie steru, kajuty pełne wody, praca nadludzka szczupłej załogi poprzywiązywanej linami do masztów, oto słaby obraz piekła, w jakim żyliśmy. W Wigilię podzieliliśmy się opłatkiem, a w pierwszy dzień Bożego Narodzenia kapitan oznajmił nam, że stracił nadzieję uratowania okrętu”. A jednak tym razem Atlantyk okazał się łaskawy, dzięki czemu poznaliśmy tę relację…

Słony smak opłatka

60 lat później w czasie II wojny światowej na załogę ORP „Burza” oprócz niebezpieczeństwa morskiej żeglugi czyhało inne, znacznie groźniejsze. Czaiło się pod wodą. „Rozszalała na ziemi wojna przeniosła się niemal całkowicie pod powierzchnię Morza Pólnocnego i Atlantyku - pisze J.O. Borchardt. - Komunikaty wojenne wciąż mówiły o tysiącach utopionych ludzi, dziesiątkach tysięcy ton ładunków, które ginęły w morzu na storpedowanych przez okręty podwodne jednostkach”. Mieczysław Wasilewski, oficer na polskim niszczycielu, który szedł w osłonie konwoju, wspomina: „Wigilia Bożego Narodzenia [1942 r.] zastała «Burzę» na środku Atlantyku (…), rozhulana śnieżyca, rozpoczęta tuż przed zmrokiem, ustroiła ocean białymi pasmami włosów anielskich z «choinkami» seledynowych grzbietów fal i wygrywała kolędy na wantach i relingach. Dowódca nie zmrużył oka aż do późnej nocy, trzymając razem z nami wachtę i czuwając nad losem okrętu, wydanego na nierówną walkę z żywiołami. Nie zapomniał on jednak o opłatku i dzielił się nim z całą obsadą pomostu, choć życzenia były ponad możliwości ludzkich «transmisji wokalnych», gdyż niełatwo jest przekrzyczeć sztorm grudniowy. Opłatek zwilżony bryzgami docierających sporadycznie na pomost grzywaczy miał posmak słonej wody, ale ten gest ujął wszystkich za serce”.

Zamiast śniegu - upał

Reklama

„24 grudnia [1972]. Kolacja wigilijna - na pierwszym miejscu marynowane ryby latające (…). Nastrój świąteczny, ale jakże inne to święta od tradycyjnych białych świąt w kraju. W mesie upał, złagodzony trochę w nocy. Pod papierowym drzewkiem prezenty: dla załogi po paczce kończących się papierosów, ja dostaję drewnianą siekierkę (…) - dla utrzymania dyscypliny” - zapisał w dzienniku podróży Tomasz Zydler, kapitan jachtu „Konstanty Maciejewicz”. Jego załodze - w drodze na przylądek Horn - przyszło spędzać święta na wysokości Wysp Zielonego Przylądka.
W tym samym czasie po drugiej stronie Atlantyku w wenezuelskim porcie Guanta świętowali Boże Narodzenie w tropikach żeglarze z bydgoskiego „Eurosa”, którzy pod dowództwem kpt. Aleksandra Kaszowskiego też mieli opłynąć legendarny Horn. „Zamiast śniegu - upał! Zamiast świerków - palmy! (…) Na jachcie nie zabrakło choinki zabranej z Bydgoszczy ani magnetofonu. Ta czarna skrzynka miała odezwać się naszymi, polskimi kolędami. Nie jakimś tam «White Christmas». (…) Miny mieli przyjaciele niewyraźne, (…) każdy miał w ręku kawałek białego okrucha. Smutno było, jak jeszcze nigdy”. Potem nastrój się poprawił, bo przyszły telegramy od rodziny i przyjaciół, a z pobliskiego statku MS „Czacki” przybyli kolędnicy, „wesołością marynarską wypędzając smutki i tęsknoty”.

Wigilia samotników

Pierwszym oficerem na „Eurosie” był wtedy kpt. Henryk Jaskuła, żeglarz z Przemyśla, który kilka lat później jako pierwszy Polak samotnie opłynął świat bez zawijania do portów. Wigilię 1979 r. obchodził na wiecznie wzburzonym południowym Pacyfiku (tzw. ryczących czterdziestkach między 40. i 50. równoleżnikiem), gdzie czuje się mroźny oddech Antarktydy. „Choinka stoi w świeczniku na stole nawigacyjnym, nastrój jest świąteczny, lecz bardzo odbiega od domowego. W wieczór wigilijny nie zobaczyłem ani jednej gwiazdy (…). Sierp księżyca wyszedł na moment zza chmur, ale i on został odgrodzony szczelną kurtyną stratusów” - zanotował w dzienniku. Po zjedzeniu jedynej wigilijnej potrawy - barszczu ukraińskiego (z torebki) - symbolicznie przełamał się opłatkiem z żoną i dziećmi oraz z przyjacielem Adamem Stafiejem i przeczytał jego życzenia w liście napisanym specjalnie na tę okazję: „Była to chwila wzruszająca, czułem żar pod powiekami”.
Wigilia 2010 r. W żeglowaniu zmieniło się wiele: ulepszona jest konstrukcja jachtów, dzięki nawigacji satelitarnej znika mozół ustalania ich pozycji na oceanie. Systemy łączności pozwalają na kontakt z bliskimi. Jednak żywioł nie daje za wygraną. Na południowych wodach Oceanu Indyjskiego, gdzie święta zastały samotnych żeglarzy rywalizujących na trasie liczącej 30 tys. mil w regatach VELUX 5 OCEANS, wieje lodowaty wiatr, piętrzą się ogromne fale. „Tutaj nie ma Świąt. Nie ma choinek, nie ma kolęd, ludzi, sklepów z dekoracjami. Gdyby nie kalendarz nie wiedziałbym, że są święta. Pogoda zmienna, szaro, buro i ponuro” - mówi Zbigniew „Gutek” Gutkowski polski uczestnik regat, a ich zwycięzca Amerykanin Brad Van Liew, wyznaje: „Nie mam problemu z tym, że spędzę Święta sam, ale oczywiście będę bardzo tęsknił za dziećmi. Kiedy ma się małe dzieciaki, które czekają na Mikołaja, spędzanie Bożego Narodzenia na łódce odbiera część przyjemności z żeglowania. Ale mam ze sobą małą choinkę, dekoracje, nawet choinkowe lampki na baterie, więc łódka wygląda trochę jak wnętrze meksykańskiej restauracji” (por. www.velux5oceans.com).

To, co najważniejsze

A jakie jest wigilijne świętowanie na ludnym statku handlowym? Kolację rozpoczyna kapitan życzeniami składanymi załodze, a potem, tak jak przy stołach wigilijnych w kraju, wszyscy dzielą się opłatkiem i składają sobie wzajemnie życzenia - informuje Krzysztof Gogol, doradca dyrektora ds. mediów Polskiej Żeglugi Morskiej (por. „Dziennik Bałtycki” z 24 grudnia 2009 r.). „Późnym wieczorem każdy z marynarzy zaszywa się zazwyczaj w swojej kabinie i stara się połączyć ze swoimi bliskimi za pośrednictwem telefonu komórkowego albo satelitarnego. Jeżeli telefon nie ma zasięgu z powodu odległości od kraju, może skorzystać z radiostacji na statku. W przypadkach, kiedy statek znajduje się w porcie kraju chrześcijańskiego, po wigilii część marynarzy udaje się do miejscowego kościoła na Pasterkę. W czasie świąt załogi statków cumujących w portach odwiedzają duszpasterze ludzi morza z misji Stella Maris czy The Mission to Seafarers. Misje te pomagają również marynarzom w dostaniu się do miejscowych kościołów”. Na pełnym morzu pozostaje im tylko modlitwa w zaciszu kabiny. „Bez ostentacji - mówi kpt. Andrzej Mendygrał. - Prywatnie, w osobistej rozmowie z Panem Bogiem. Za to szczerze i z głębi serca”.

Posłużyłem się następującymi książkami: Karol Olgierd Borchardt - „Kolebka nawigatorów”, Gdynia 1997 i „Znaczy Kapitan”, Pelpin 2010; Henryk Jaskuła - „Non stop dookoła świata”, Gdańsk 1983; Aleksander Kaszowski, Zbigniew Urbanyi, „Polskie jachty na oceanach”, Gdańsk 1981 i „«Eurosem» na Horn”, Gdańsk 1975; Jerzy Pertek, „Wielkie dni małej floty”, Poznań 1990 i „Polacy na szlakach morskich świata”, Gdańsk 2000, a także artykułem Andrzeja Mendrygała „Morze, morze…” [W:] „Posłaniec”, czerwiec 2007

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Franciszek Salezy

[ TEMATY ]

media

dziennikarze

św. Stanisław

Edycja Świętego Pawła

Drodzy bracia i siostry, „Dieu est le Dieu du coeur humain » [Bóg jest Bogiem serca ludzkiego] (Traktat o miłości Bożej, 1, XV): w tych pozornie prostych słowach znajdujemy pieczęć duchowości wielkiego nauczyciela, o którym chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć - św. Franciszka Salezego, biskupa i doktora Kościoła. Urodzony w 1567 r. w nadgranicznym regionie francuskim był synem Pana z Boisy - starożytnego i szlacheckiego rodu z Sabaudii. Żyjąc na przełomie dwóch wieków - szesnastego i siedemnastego - zgromadził w sobie to, co najlepsze z nauczania i zdobyczy kulturalnych stulecia, które się skończyło, godząc spuściznę humanizmu z właściwym nurtom mistycznym bodźcem ku absolutowi. Otrzymał bardzo dobrą formację; w Paryżu odbył studia wyższe, zgłębiając także teologię, a na Uniwersytecie w Padwie studiował nauki prawne, na życzenie ojca, zakończone świetnym dyplomem „in utroque iure” - z prawa kanonicznego i prawa cywilnego. W swej pogodnej młodości, skupiając się na myśli św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu, doświadczył głębokiego kryzysu, który doprowadził go do postawienia pytań o własne zbawienie wieczne i o przeznaczenie Boże względem siebie, przeżywając jako prawdziwy dramat duchowy podstawowe problemy teologiczne swoich czasów. Modlił się gorąco, ale wątpliwości wstrząsały nim tak mocno, że przez kilka tygodni prawie zupełnie nie mógł jeść ani spać. W szczytowym okresie tych doświadczeń udał się do kościoła dominikanów w Paryżu, otworzył swe serce i tak się modlił: „Cokolwiek się wydarzy, Panie, to Ty trzymasz wszystko w swych rękach, a Twoimi drogami są sprawiedliwość i prawda; cokolwiek postanowiłeś wobec mnie...; Ty, który zawsze jesteś sprawiedliwym sędzią i Ojcem miłosiernym, będę Cię kochał, Panie [...], będę Cię tutaj kochał, mój Boże i będę zawsze pokładał nadzieję w Twoim miłosierdziu i zawsze będę powtarzał Twoją chwałę... Panie Jezu, będziesz zawsze moją nadzieją i moim zbawieniem na ziemi żyjących” (I Proc. Canon., t. I, art. 4). Dwudziestoletni Franciszek znalazł spokój w radykalnej i wyzwalającej rzeczywistości miłości Bożej: kochać Go, nie chcąc nic w zamian i ufać w miłość Bożą; nie chcieć nic ponad to, co uczni Bóg ze mną: kocham Go po prostu, niezależnie od tego, ile mi to da czy nie da. Tak oto znalazł spokój a zagadnienie przeznaczenia [predestynacji] - wokół którego dyskutowano w owym czasie - zostało rozwiązane, gdyż nie szukał już tego, co mógł mieć od Boga; kochał Go po prostu, zdawał się na Jego dobroć. Będzie to tajemnicą jego życia, która pojawi się w jego głównym dziele: Traktacie o Bożej miłości.
CZYTAJ DALEJ

Trzeba prosić Boga o dobre oczy, aby widzieć i docenić dobro, które dzieje się wokół nas

2025-01-23 08:53

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Widzimy, że Ewangelia dzisiejsza mówi wiele o wielu częściach głowy: uszach, oczach, ustach. Nic nie jest bez znaczenia – dla wiary i dla życia. Trzeba nam zabiegać o wszystko, bowiem wszystko stać się może narzędziem pomnażania dobra lub jego odbudowania, kiedy zaczyna go ubywać.

Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono. W owym czasie: Powrócił Jezus mocą Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich. Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, znalazł miejsce, gdzie było napisane: «Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana». Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Niego utkwione. Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście».
CZYTAJ DALEJ

Warszawa: Muzeum Sztuki Nowoczesnej promuje deprawację i pornografię

2025-01-24 08:11

[ TEMATY ]

Warszawa

Muzeum Sztuki Nowoczesnej

wPolsce24.pl/zrzut ekranu

Niedawno otwarte Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie miało być symbolem nowoczesności i kultury na najwyższym poziomie. Tymczasem oferta wydawnicza dostępna w muzealnym sklepie wzbudza kontrowersje i skłania do refleksji nad tym, w jakim kierunku zmierza współczesna sztuka i kultura - informuje wPolsce24.pl.

Wśród książek promowanych przez muzeum znalazły się pozycje o tematyce "gender", "queer" i "LGBT". Niestety, znajdują się w nich treści, które trudno określić inaczej niż obsceniczne. Ilustracje o charakterze pornograficznym, przekraczające granice dobrego smaku, są prezentowane jako sztuka, a niekiedy wręcz jako edukacja.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję