Reklama

Z Dobrą Nowiną na Filipinach

Musiał przyzwyczaić się do sprawowania Mszy św.o 4 nad ranem, dwóch pór roku: suchej i deszczowej, nowej diety składającej się przeważnie z ryżu i ryb, „kolędy” w małych wspólnotach, która trwa przez okrągły rok. Poznał język cebuano, tutejsze zwyczaje i kulturę, specyfikę rolnictwa i hodowli i doświadczył, że ludzie pod każdą szerokością geograficzną są tacy sami. Siedemnaście lat temu ks. Janusz Burzawa - sercanin z diecezji kieleckiej wylądował na Mindanao. O posłudze misjonarza mówi zwyczajnie: - Ta praca jest dla Pana Boga

Niedziela kielecka 30/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Największe skarby, jakie wyniósł z domu rodzinnego w Siedliszowicach nad Dunajcem, to na pierwszym miejscu wiara - ufna i głęboka, bez zbędnych pytań, dywagacji oraz szacunek do innych ludzi. - Nigdy nie słyszałem, aby w domu mówiło się źle o Niemcach czy Rosjanach, choć przecież dziadkowie i rodzice pamiętali okupację. Naszymi sąsiadami byli Żydzi, kiedy mama otrzymywała paczkę z Ameryki, babcia prosiła, aby wybrała sobie najładniejszą sukienkę, reszta szła dla sąsiadów - opowiada. - Może dlatego nie postrzegałem człowieka przez pryzmat ubrania czy bogactwa. Filipińczycy mówią mi, że mają kompleksy, bo mają ciemną skórę i płaski nos. Ja odpowiadam im: „A mnie się właśnie tacy podobają”.

Zakon to wspólnota i drugi współbrat

Życie na wsi nauczyło go uczciwej, solidnej pracy. Tutaj kto nie pracuje, ten nie je. Trzeba było najpierw włożyć wiele wysiłku, aby coś wyrosło. Niedziela była czasem tylko dla Boga. Priorytetem - Msza św., potem w dalszej kolejności zabawa czy gra w piłkę. O powołaniu zakonnym pomyślał już pod koniec szkoły podstawowej. - Nie planowałem dużo. Z natury jestem nieśmiały. Poszedłem do Seminarium w Stopnicy na rozmowę. Myślałam: „Jeśli taka wola Boża, On to jakoś poukłada”. Przyznaje - poszło sprawnie. W 1983 r. wstąpił do Nowicjatu w Stopnicy, wybrał zakon sercanów. - Seminarium dało mi wykształcenie intelektualne i religijne. Miałem dobrych profesorów, przekazywali mi wiedzę, która pozwala mi dziś dobrze pracować - tłumaczy. Otrzymał święcenia kapłańskie w 1990 r. Podkreśla, że zakon daje poczucie wspólnoty, jest drugi współbrat, jest jak w rodzinie. Po święceniach trafił do parafii w Lublinie. Dobrze mu się pracowało. Podczas dnia skupienia dla księży sercanów, ksiądz prowincjał powiedział, że szuka kandydatów na misje na Filipiny. - Coś mi piknęło, może uda się pomóc - pomyślał. W tym samym dniu napisał list, w którym wyraził chęć wyjazdu na misje.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Podzielą się wszystkim, co najlepsze

Trafił na Mindanao, do diecezji Pagadian i miejscowości Dumalinao. Uczył się Filipin. Musiał przywyknąć do dwóch pór roku: suchej i deszczowej. Na szczęście nie ma tu huraganów jak na Luzonie. Pierwszym zadaniem misjonarza było opanowanie języka cebuano, którym posługuje się tutejsza ludność. Półtora roku pobytu (w tym 6 miesięcy szkoły) wystarczyło, aby móc rozpocząć pracę duszpasterską.Filipiny ukształtowała katolicka Hiszpania - wraz z wyprawą Ferdynanda Magellana w 1521 r. rozpoczęła się kolonizacja hiszpańska i chrystianizacja. Po wojnie hiszpańsko-amerykańskiej w 1898 r. wyspy zostały oddane pod władzę amerykańską. Podczas II wojny światowej Amerykanie toczyli walki o Filipiny z Japończykami. W 1946 r., 4 czerwca, oficjalnie ogłoszono niepodległość. Filipiny to republika z dość fasadową demokracją. Po Amerykanach zostało szkolnictwo i administracja. O ludności ks. Burzawa mówi: - Filipińczycy są bardzo życzliwi, nie szukają zwady, omijają konflikty, potrafią się cieszyć z tego, co mają i podzielą się wszystkim, co najlepsze.
Dom dla Filipińczyka nie jest największym bogactwem. Zbudowany ze znalezionych desek i materiałów drewnianych, z pokryciem z twardych łodyg palm, zazwyczaj jednoizbowy z matą do spania, przetrwa najwyżej kilka lat. Po tym czasie rozsypie się i trzeba będzie wznieść nowy. Ale nie lokum jest najważniejsze, a rodzina, najczęściej z pięciorgiem, sześciorgiem dzieci i żyjąca więcej niż skromnie. Podstawowym składnikiem diety jest ryż, jedzony w dużych ilościach, i ryby, od święta jakieś mięso typu drób lub wieprzowina. Południowa część Mindanao to obszar głównie rolniczy. Na pagórkach powulkanicznych, małych poletkach o schodkowym ukształtowaniu uprawia się kukurydzę, w dolinie, gdzie jest odpowiednia wilgotność, rzeki - rośnie ryż. Na utrzymanie pracują wszyscy od najmłodszych po najstarszych.
Na terenie pierwszej parafii, w której zdobywał doświadczenie misjonarza, istnieją 24 wioski, w każdej z nich jest skromna kaplica. Kościół i miasteczko zniszczone było po pożarze i zamieszkach za rządów dyktatora Markosa w latach 70. Ks. Janusz mieszkał na plebanii wraz z dwoma misjonarzami. W parafii nawet udało się wybudować kościół. Kolejną parafią był obszar z 31 kaplicami i 13 tys. wiernych. Dużą część mieszkańców stanowią tutaj muzułmanie. - Współżycie katolików i muzułmanów układa się poprawnie. Na ogół w szkołach muzułmańska dyrekcja doceniała współpracę z katolickim duchownym. Obie strony respektowały swoje prawa, choć nie brak było punktów zapalnych. W tej części Filipin dość częste zdarzały się porwania dla okupu. Ofiarą porywaczy padł współbrat ks. Janusza - Włoch o. Giuseppe. W parafii został sam ks. Janusz. Giuseppe był przetrzymywany przez sześć miesięcy. Kiedy pytano go, jak to zniósł, odpowiedział, „że były to najdłuższe rekolekcje w jego życiu”. Po tym fakcie misjonarze jednak musieli opuścić wioskę.
Praca misjonarza wiąże się nie tylko udzielaniem sakramentów świętych i posługą duszpasterską. Świadczy on o Chrystusie samą swoją obecnością. Na Filipinach przeciętna, uboga rodzina na wsi nie ma samochodu. Wszelki pojazd to luksus. - Bardzo często służymy ze współbraćmi mieszkańcom naszym wysłużonym jeepem. Woziłem i wożę chorych i kobiety rodzące do szpitala, pomagam w czasie wypadków czy strzelaniny (co nie jest tutaj rzadkością), odwożąc rannych do lekarza. Oni wiedzą, że zawsze otrzymają pomoc od księdza - mówi ks. Janusz. Wsparcie ma wieloraki sposób - kogoś nie stać na zakup lekarstw, komuś spłonął dom, ktoś inny ma zdolne dziecko, ale nie ma pieniędzy, by zapewnić mu dalszą edukację. Wtedy pomaga parafia.

Reklama

Znam ich wszystkich

- Filipińczycy są naturalnie religijni, jednak potrzebna jest ciągła praca nad wiarą bardziej świadomą i dojrzałą - wyjaśnia. Specyfiką tutejszego duszpasterstwa jest duże zaangażowanie świeckich. Bez nich nie byłoby misji na Filipinach. Działanie Kościoła opiera się podobnie jak w Ameryce Południowej na małych wspólnotach - Baisic Ecclesial Community, do których należy tutaj każdy katolik. Są to sąsiedzkie grupy (7-12) z liderem, sekretarzem i skarbnikiem. Taka grupa jest małym Kościołem. Co miesiąc spotykają się z księdzem. Raz w tygodniu odbywają wspólną modlitwę, czytają Pismo Święte, są dyskusje na bieżące tematy związane z przygotowaniem do liturgii, uroczystości, świąt itp. W parafii pracuje 360 katechetek. Żadna nie ma pensji. Posługuje również 230 szafarzy Eucharystii. W całej parafii jest 400 grup. - Zasadniczo 15 dni w miesiącu poświęcamy na spotkania właśnie z liderami i wspólnotami BEC. To taka nieustająca „kolęda”. Znam ich wszystkich. Podczas wizyt omawiane są najważniejsze sprawy i planowane działania duszpasterskie. Wszystkie informacje ks. Janusz przekazuje wiernym w specjalnych broszurach i gazetkach, redagowanych i drukowanych w parafii na maszynie. To największa część wydatków parafii, ale i podstawa w przekazie Ewangelii.

Reklama

Zmartwychwstały najpierw ukazał się Matce

W parafii św. Izydora Labradora, w której pracował przez ostatnie lata, udało się wybudować nowy kościół. Trudno sobie wyobrazić, ale ks. Janusz sprawuje Mszę św. o czwartej, piątej rano. - Musiałem przywyknąć, wtedy jest pełny kościół ludzi, potem wszyscy rozchodzą się do innych zajęć - mówi. Filipińczycy celebrują święta, a uroczystości kościelne mają tutaj bogatą i nieco odmienną oprawę. Na przykład Wielki Piątek rozpoczyna Droga Krzyżowa po wiosce o godz. 5 rano. Trwa bardzo długo, wierni rozważają siedem ostatnich słów Pana Jezusa. Potem o godz. 15 jest Liturgia, a kończy ją procesja Santo Intero z figurą zmarłego Pana Jezusa. W sobotę nie ma święcenia pokarmów. Wierni uczestniczą w Wigilii Paschalnej. Najbardziej wymowna jest procesja, w której następuje spotkanie Matki Bożej ze Zmartwychwstałym Panem. Filipińczycy wierzą, że ukazał się On najpierw swojej Matce. Figura, która obleczona była w czarny welon, ozdobiona jest teraz białym welonem. Msza św. jest sprawowana na ołtarzu polowym. Anioły śpiewają radosne pieśni i rzucają kwiatami. Filipińczycy nie obchodzą Wigilii, jednak dzięki misjonarzom wprowadzono w tym dniu dzień pojednania, poświęcony rodzinie. Zwyczaj bardzo się przyjął. Adwent to czas przygotowań do Świąt. Przez dziewięć dni dzieci codziennie przychodzą do kościoła na Nowennę i otrzymują fragmenty puzzli. Frekwencja jest bardzo wysoka. Ostatnio rozdano ich dzieciom aż 3, 5 tys. - Na Święta Bożego Narodzenia przygotowujemy wielkie Christmas party ze słodyczami dla dzieci i rodziców. To inwestycja w duszpasterstwo. Nie chodzi o przekupstwo za cukierka. Ubogie dziecko może poczuć Pana Boga także poprzez coś smacznego w ustach - przekonuje. Wiele z tych dzieci przychodzi potem do scholi parafialnej czy zapisują się na ministrantow. Chętnie angażują się w teatr. Ostatnio dzieci pokazały sztukę „Gość nieoczekiwany”. Misjonarz chwali maluchy: - Jest w nich wielki potencjał. Choć warunki edukacji są dalekie od europejskich standardów, to tutejsze dzieci uczą się pilnie. Wszyscy uczniowie noszą schludne mundurki. Klasy liczą po 60-70 osób, ale szacunek do nauczyciela jest na pierwszym miejscu. Najzdolniejszym uczniom czy chłopcom pragnącym wstąpić do seminarium pomagają misjonarze.

Promuje ekologię i społeczeństwo obywatelskie

Kościół żyje w głównym nurcie spraw zwyczajnych ludzi, nie obok nich. Dlatego misjonarz to także ktoś, kto promuje ekologiczną żywność, ucząc jak uprawiać ryż w taki sposób, aby nadmiernym nawożeniem (w celu zwiększenia wydajności upraw) nie doprowadzić do jego skażenia. Kościół napomina rybaków, aby łowili ryby, nie niszcząc narybku. Racjonalne wykorzystanie dóbr natury, to „być albo nie być” tutejszej ludności. Parafia ofiaruje liderom świniaka, który dzięki trosce całej małej wspólnoty może być pożywieniem dla wielu rodzin. - Robimy chlewy i specjalne kojce dla świń. Kiedy hodowla się powiększy, zwierzęta trafią do następnych osób. Uczymy, by umieli szanować dobro wspólne - wyjaśnia.
- Angażujemy się w politykę, pokazujemy, jak brać odpowiedzialność za sprawy swojego kraju. Fasadowa demokracja jest przykrywką dla ogromnej korupcji w państwie. Ludzie przestali wierzyć, że coś od nich zależy. My staramy się bronić praw obywatela. Kościół przy każdych wyborach ma swoich obserwatorów, jeśli łamane są przepisy - reagujemy. Kiedyś podczas wyborów zorganizowaliśmy akcję zrywania plakatów wywieszonych w niedozwolonym miejscu. Chcemy powiedzieć obywatelom, aby nie bali się walczyć o standardy prawa - zaznacza.
Praca na misji daje mu ogromną satysfakcję, choć ma świadomość, że ktoś inny sieje, a ktoś inny zbiera. - Nie wszystko wychodzi. Czasem włoży się wiele wysiłku w organizację jakiegoś święta, wydarzenia, w inicjatywę, a tu plajta - śmieje się.
Od prawie roku ks. Janusz Burzawa przebywa w Rzymie na pierwszym od 17 lat rocznym urlopie, tzw. roku szabatowym. Niedługo powróci na Filipiny, by objąć nową parafię w dużym mieście Cagayan de Oro na Mindanao. - Lubię pracować. Dobrze czuję się w pracy duszpasterskiej. Pan Bóg to jakoś ułoży - mówi, myśląc o nowym zadaniu.

W następnym numerze sylwetka s. Benigny Julii Westwalewicz (1908-55), nazaretanki, przełożonej i dyrektorki szkoły w Kielcach, więzionej przez komunistów w latach 1952-53

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny Kmieć

2024-04-14 14:19

[ TEMATY ]

Helena Kmieć

Fundacja Heleny Kmieć

Ogłaszam decyzję o rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Sługi Bożej Heleny Agnieszki Kmieć, wiernej świeckiej - czytamy w dokumencie podpisanym przez Metropolitę Archidiecezji Krakowskiej.

Abp Marek Jędraszewski wydał edykt zachęcający wiernych do przekazanie do Kurii Metropolitalnej w Krakowie, jakichkolwiek dokumentów, pism, zdjęć, pamiątek lub wiadomości dotyczących Heleny Kmieć.

CZYTAJ DALEJ

Wkrótce peregrynacja relikwii bł. Rodziny Ulmów w obu warszawskich diecezjach

2024-04-18 16:38

[ TEMATY ]

Warszawa

rodzina Ulmów

peregrynacja relikwii rodziny Ulmów

Karol Porwich/Niedziela

Sięgająca do starożytności cześć oddawana relikwiom, modlitwa w aktualnych potrzebach (m. in. dla mających trudności ze spłatą kredytu), wsparcie i inspiracje dla rodzin oraz integracja parafii i lokalnego środowiska - to jedne z celów stojących za zaplanowaną na maj peregrynacją relikwii bł. Rodziny Ulmów w archidiecezji warszawskiej i diecezji warszawsko-praskiej. W tematykę peregrynacji wprowadzili jej organizatorzy podczas briefingu w Domu Arcybiskupów Warszawskich.

Ks. Tadeusz Sowa, moderator wydziałów duszpasterskich Kurii Metropolitalnej Warszawskiej, zaprezentował ideę stojącą za peregrynacją relikwii. Przypomniał, że rok 2024 ogłoszony został przez Sejm Rokiem Rodziny Ulmów, a polscy biskupi postanowili, by od 24 września relikwie Rodziny Ulmów peregrynowały po polskich diecezjach, co rozpoczęło się na Jasnej Górze podczas Ogólnopolskiej Pielgrzymki Małżeństw i Rodzin.

CZYTAJ DALEJ

Francja: kościół ks. Hamela niczym sanktuarium, na ołtarzu wciąż są ślady noża

2024-04-18 17:01

[ TEMATY ]

Kościół

Francja

ks. Jacques Hamel

laCroix

Ks. Jacques Hamel

Ks. Jacques Hamel

Kościół parafialny ks. Jacques’a Hamela powoli przemienia się w sanktuarium. Pielgrzymów bowiem stale przybywa. Grupy szkolne, członkowie ruchów, bractwa kapłańskie, z północnej Francji, z regionu paryskiego, a nawet z Anglii czy Japonii - opowiada 92-letni kościelny, mianowany jeszcze przez ks. Hamela. Wspomina, że w przeszłości kościół często bywał zamknięty. Teraz pozostaje otwarty przez cały dzień.

Jak informuje tygodnik „Famille Chrétienne”, pielgrzymi przybywający do Saint-Étienne-du-Rouvray adorują krzyż zbezczeszczony podczas ataku i całują prosty drewniany ołtarz, na którym wciąż widnieją ślady zadanych nożem ciosów. O życiu kapłana męczennika opowiada s. Danièle, która 26 lipca 2016 r. uczestniczyła we Mszy, podczas której do kościoła wtargnęli terroryści. Jej udało się uciec przez zakrystię i powiadomić policję. Dziś niechętnie wraca do tamtych wydarzeń. Woli opowiadać o niespodziewanych owocach tego męczeństwa również w lokalnej społeczności muzułmańskiej.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję