Reklama

Łaska po łasce...

Ta spowiedź u ojców dominikanów w Krakowie w listopadzie 1977 r. zmieniła wszystko. To właśnie wtedy zrozumiał, co to znaczy prawdziwa wiara. Po rozmowie z kapłanem w konfesjonale uświadomił sobie, że Jezus jest prawdziwym Zbawicielem i Bogiem, który zmienia życie człowieka. Doświadczył czegoś takiego, jak wezwanie Boże, powołanie, do bycia z Jezusem we wspólnocie Kościoła. Gdy to zrozumiał, zmienił swoje życie o 180 stopni. Tego listopadowego dnia Michał Ćwierz zakończył karierę studenta na AGH w Krakowie. Przerwał studia, zabrał swoje dokumenty z uczelni i na drugi dzień był już w Kielcach w Wyższym Seminarium Duchownym. Nie czuł się tu sam. W Seminarium spotkał kolegów oraz swojego starszego brata Kazimierza

Niedziela kielecka 20/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Urodził się w rodzinie katolickiej na południu Polski, w Myślenicach w diecezji krakowskiej. Nie mieszkał tam długo. Rodzice przenieśli się do Proszowic pod Krakowem. To właśnie tutaj przeżył swoje dziecięce i młodzieńcze lata.

Uczeń i nauczyciele

Rodzice wychowywali dzieci w szacunku dla tradycji. Uczyli je miłości do Boga i ludzi, byli dumni z faktu, że Michał został ministrantem i przy ołtarzu posługiwał przez wiele lat. Dużo zawdzięcza rodzicom, bardzo dużo, ale w swoim życiu spotkał wiele osób, dzięki którym krystalizował się jego pogląd na świat i na własne życie. Jak wspomina, jego „mistrzami” byli: ks. Marian Haczyk i ks. Jerzy Miernik. Wiele się od nich nauczył i wiele dzięki nim zrozumiał. Dzisiaj jest Panu Bogu wdzięczny, że właśnie ich postawił na jego drodze.
Był zwykłym chłopcem. Szkoła, przyjaciele, psoty i szalona młodość. Chciał zostać geodetą. Nie został.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Poszukiwanie

W Seminarium spotkał alumnów, którzy tworzyli wspólnotę charyzmatyczną. Był wśród nich jego brat. Dwóch kolegów skończyło studia, ale wstąpiło do Seminarium, prawdopodobnie miał na to wpływ śp. o. Joachim Badeni - wspaniały człowiek. Tworzyli wspólnotę, która spotykała się na spontanicznej modlitwie charyzmatycznej. Ich opiekunem duchowym był ks. Jan Śledzianowski. Jak wspomina: - Zaczęła się droga wchodzenia w modlitwę, w świat teologii, w świat wspólnot w Kościele.
Kapłanem jednak nie został. Podjął pracę jako katecheta w szkole w Chęcinach. Katechetą jest do dziś.

Ruchy w Kościele

W 1978 r. zetknął się ks. Franciszkiem Blachnickim i Ruchem Światło-Życie. Wciągnęło go. Nie było wakacji, w czasie których nie jeździłby na rekolekcje oazowe organizowane przez Ruch. Podkieleckie Chęciny czy dalekie Ponice koło Rabki to był jego świat, w którym poznawał inne oblicze Kościoła. Te doświadczenia, które wyniósł z tamtych spotkań, procentowały w jego życiu.
Pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, będąc jeszcze alumnem wyjechał na trzy dni na Krzeptówki. Tam uczestniczył w rekolekcjach ewangelizacyjnych. - To było pogłębianie więzów z Jezusem i odkrywanie wspólnoty Kościoła - wspomina. Był to czas odkrywania Ducha Świętego, szczególnie modlitwy językami, czyli glosolalii. Później były doświadczenia pierwszych chrześcijańskich wspólnot modlitewnych. Dwutygodniowe rekolekcje w Krościenku w każde wakacje i poznawanie innego oblicza prawdziwej wspólnoty.
Tuż po wyjściu z Seminarium spotkał ludzi, którzy pragnęli odnowić swoje chrześcijańskie życie. Nie wystarczała im tylko niedzielna Msza św. i wieczorna modlitwa, szukali czegoś więcej. Spotykali się w swoich domach na modlitwie i rozważaniu Słowa Bożego. W 1983 r. uczestniczył w pierwszym Kongresie Charyzmatycznym, który odbywał się w Częstochowie. Pojechał tam z grupą przyjaciół z Kielc. Wspólnie odkrywali moc działania Ducha Świętego oraz moc Słowa Bożego.

Reklama

Razem przez życie

Elżbietę poznał u jednej z sióstr zakonnych. Przedstawił się, zamienił kilka słów i wrócił do swoich spraw. Miał nadzieję, że ją jeszcze spotka. Spotkał ją wiele razy. Na oazie, na pielgrzymce z Wiślicy do Częstochowy, tak jakoś wciąż się spotykali.
Ślub wzięli w Niemczech w 1988 r. w parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Karlsbergu. Eucharystii przewodniczył brat Michała, ks. Kazimierz Ćwierz. Tam, w Niemczech, przypomniały mu się stare, dobre czasy, kiedy to pracował w drukarni u o. Blachnickiego. Przypomniały się chwile, kiedy to odwiedzając brata w RFN, uczestniczył w życiu wspólnoty założonej przez Ojca. Nigdy nie zapomni wspólnych ewangelizacyjnych wyjazdów.
Po ślubie zamieszkali w Lublinie. Tam ukończyli studia teologiczne na KUL-u, jego promotorem był ks. prof. Józef Kudasiewicz.
Po studiach zamieszkali w Kielcach. W 1990 r. religia wróciła do szkół. Z żoną zostali katechetami. Elżbieta niedługo uczyła katechezy. Wkrótce przyszła na świat Marta - ich pierwsze dziecko.

Reklama

Na rozdrożu

W tym czasie związani byli z grupą modlitewno-charyzmatyczną, która powstała przy Domu Księży Emerytów. Po kilku latach część osób z tej grupy odeszła z Kościoła - oni zostali. To były bardzo ciężkie chwile, dla niego, żony i ich rodzin. Trudne doświadczenie dla wszystkich. Pozostała pustka, którą trzeba było wypełnić. Z propozycją założenia wspólnoty wyszedł ks. Marian Fatyga, ówczesny wikariusz w parafii św. Józefa na kieleckim Szydłówku. Pomysł bardzo spodobał się ówczesnemu proboszczowi, ks. Janowi Kudelskiemu, który gorąco zachęcał do zorganizowania nowej wspólnoty w podległej mu parafii. Michał z ks. Fatygą poszli do bp. Kazimierza Ryczana z prośbą o błogosławieństwo. Pasterz diecezji przyjął ich ciepło i pobłogosławił temu przedsięwzięciu. Michał zaczął tworzyć wspólnotę.

Wspólnota

Był listopad 1994 r. Razem z przyjaciółmi rozpoczęli formację modlitewno-biblijną w parafii św. Józefa. W każdą niedzielę o godz. 12.30 w dolnym kościele - kaplicy Matki Bożej, mieli swoją Mszę św. Minęło kilkanaście lat i nic się nie zmieniło, w każdą niedzielę mają wspólną Eucharystię. Do Pańskiego Stołu zaproszeni byli wszyscy, dziś gromadzą się przy nim całe rodziny. Ich Msza św. jest „trochę inna”. Modlitwa powszechna jest spontaniczna, podobnie jak modlitwa dziękczynna i uwielbienia. Jest dużo śpiewu i radosnego przeżywania Eucharystii. Wspólna Msza św. to jednak nie wszystko, to tylko kulminacja ich spotkań. W tygodniu spotykają się w grupach formacyjnych w domach. Rozważają Słowo Boże i wspólnie modlą się, dzielą się również swoimi doświadczeniami życiowymi, problemami, z którymi się borykają w rodzinach. - Życie nie jest usłane różami, jeśli człowiek to wie, łatwiej mu przyjmować wszystkie potknięcia, łatwiej mu się podnosić. Wielkim przyjacielem ich wspólnoty jest obecny proboszcz parafii św. Józefa ks. Jan Iłczyk. - Zachęca, pomaga i podaje rękę - mówi Michał. Jest dla nas jak ojciec.
Wakacje to czas rekolekcji. Jeżdżą na nie do różnych miejscowości w Polsce. Byli w Kodniu, Kalwarii Pacławskiej, w Gródku nad Dunajcem, teraz jeżdżą do Kleczy Dolnej koło Wadowic. Wspólnota trwa już siedemnaście lat. Jest wsparciem w codziennym życiu. - Nasze relacje, doświadczenia, przenoszą się na życie codzienne. Tworzymy jedną wielką rodzinę. Tak, nasza wspólnota to rodzina - podkreśla. Jednak nie są samotną wyspą w polskim Kościele, współpracują z różnymi ruchami i wspólnotami z całej Polski. W ciągu ostatnich kilku lat bardzo ściśle współpracują ze wspólnotą: „Miasto na Górze” - z Bielska-Białej. Trzon tej wspólnoty to grupa dwustu osób.

Reklama

Piotrkowickie spotkania

Wyjątkowym doświadczeniem mężczyzn we wspólnocie „W Pieczy Najwyższego” jest udział w comiesięcznych spotkaniach w „męskiej przestrzeni”. Współcześnie mężczyzna przeżywa wiele pokus, aby uciekać od bliskiej więzi z Jezusem, żoną, dziećmi, Kościołem. Na tym polu bitwy często jest sam i rezygnuje z walki. Dlatego takie spotkania wynikające z potrzeby bycia odważnym mężczyzną w często zakłamanym świecie. Odbywają się one w Domu Modlitwy u ojców karmelitów w Piotrkowicach koło Kielc i polegają na lekturze książki Johna Eldredge „Dzikie serce”. - W trakcie tych spotkań dzielą się własnymi problemami i doświadczeniem życia w małżeństwie, rodzinie, pracy i Kościele. Zwracaja głównie uwagę na świat uczuć, takich jak gniew czy pożądanie. W tym czasie odkrywają swoje zranienia emocjonalne, na których żeruje szatan, pozbawiając chęci do budowania więzi międzyludzkich opartych na mocy Ducha Świętego. Modlą się również za siebie wzajemnie, aby Jezus pomógł im odzyskać męską siłę i odwagę w podejmowaniu walki o obecność w realiach codziennego życia. Opiekunem duchowym tych spotkań jest o. Bogumił. - Myślę, że wielu mężczyzn potrzebuje na nowo odkryć siebie i swoją męską siłę w obecności Jezusa i braci w wierze - mówi Michał.

Dzieci, nieodkryty skarb

Dla Michała i Elżbiety najważniejsza jest rodzina. Nie ma większego szczęścia jak dzieci, które przychodzą na świat i są darem od Pana Boga. Rodzina to małżonkowie i dzieci. To stół i kołyska. Zawsze walczyli o to, by dzieci przychodziły na świat w obecności ojca. To ważne, aby w tej wyjątkowej chwili mąż trzymał żonę za rękę, by czuła jego bliskość. Chcąc być obecnym przy narodzinach dziecka, Michał szukał szpitala, w którym byłoby to możliwe. Kilkanaście lat temu lekarze pukali się w czoło i mówili: „Co to za pomysł, to kobieta rodzi dzieci, mąż niech poczeka na korytarzu”. Michał nie chciał czekać. W kieleckich szpitalach odprawili go z kwitkiem. Pojechali do Lublina i u przyjaciół czekali na poród. Tak w obecności ojca urodzili się Marta i Jasiu, później Filip, który urodził się w Kielcach, i Asia. Asia urodziła się w domu w Warszawie na Ursynowie.
Nie mają telewizora, jest im niepotrzebny. Życie biegnie tak szybko, że nie ma czasu na chwilę rodzinnej rozmowy, skąd wziąć czas na oglądanie telewizji?
- Nasze dzieci od kilku lat uczestniczą we wspólnocie, mając własne rekolekcje w odpowiednich grupach wiekowych, mają swoją formację, przystosowaną do określonego wieku. To jest bardzo istotne - mówi Michał.
To rodzice z ich wspólnoty troszczą się o formację chrześcijańską swoich dzieci. To wcale nie jest łatwe. Ale jest wspólnota, jak wyspa w tym szalonym świecie, pędzącym niewiadomo za czym i gdzie, na której można się spotkać i zaczerpnąć świeżego powietrza. Tak. Są problemy. Jeśli ktoś mówi, że w małżeństwie nie ma problemów, jest kłamcą, ale codzienne problemy w małżeństwie i rodzinie mają inny wymiar, gdy idzie się przez życie z Jezusem. - Problemy i nieporozumienia w związku małżeńskim nie kończą się rozbiciem naszego związku, ale są ciągłym poszukiwaniem dróg wyjścia, zrozumienia, przebaczenia - mówi Michał.
Oni to wiedzą, ponieważ wciąż doświadczają miłości Jezusa.

2011-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dzieci przywitały obraz Matki Bożej w Praszce

2024-05-01 15:12

[ TEMATY ]

peregrynacja

Praszka

parafia Wniebowzięcia NMP

nawiedzenie Obrazu Matki Bożej

Karol Porwich / Niedziela

Matka Boża Jasnogórska na szlaku peregrynacji 30 kwietnia nawiedziła parafię Wniebowzięcia NMP w Praszce. Księża i wierni powitali obraz na rynku pod klasztorem sióstr Felicjanek.

Specjalny program, przygotowany przez dzieci z Niepublicznego Przedszkola prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Felicjanek w Praszce, uświetnił przyjazd jasnogórskiej ikony. Po uroczystym powitaniu, w procesji, uczestnicy udali się do kościoła, gdzie Mszę św. koncelebrowaną odprawił bp Andrzej Przybylski. Biskup w rozmowie z Niedzielą podkreślił, że Maryja chce doglądać swoje dzieci.

CZYTAJ DALEJ

Do Maryi po wysłuchanie Jej dobrych rad

2024-05-01 19:10

Wiktor Cyran

We wspomnienie świętego Józefa, rzemieślnika prawie 300 wiernych wyruszyło na pielgrzymi szlak z Sanktuarium NMP Matki Nowej Ewangelizacji i św. Anny do Sanktuarium NMP Matki Dobrej Rady w Sulistrowiczkach.

Tradycja tej pielgrzymki wywodzi się od śp. ks. Orzechowskiego, który w czasach trudnych, komunistycznych zabierał studentów i innych chętnych na Ślężę, aby nie szli na pochody pierwszomajowe – tłumaczy ks. Tomasz Płukarski.

CZYTAJ DALEJ

Nikaragua: co się stało z pamiątkami po Janie Pawle II?

2024-05-02 14:02

[ TEMATY ]

Nikaragua

Episkopat Flickr

Ani władze Managui, ani tamtejszy Kościół katolicki nie informują, co stało się z pamiątkami po św. Janie Pawle II, które znajdowały się w muzeum jego imienia w stolicy Nikaragui, zamienionym w ubiegłym roku na centrum kultury.

Walczący od kilku lat z Kościołem katolickim reżim Daniela Ortegi zamknął Muzeum Jana Pawła II, w którym znajdowały się przedmioty, jakich papież używał podczas swoich dwóch wizyt w Nikaragui, w 1983 i 1996 roku. W otwartej z udziałem Ortegi w 2016 roku placówce można było zobaczyć m.in. książkę z homiliami Jana Pawła II, jego buty, szaty liturgiczne, krzyż pektoralny, ręczniki, których używał oraz medal upamiętniający papieską wizytę. Znajdowała się tam również replika ołtarza, przy którym papież sprawował Eucharystię, oraz replika papamobile, z którego korzystał podczas pobytu w Nikaragui.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję