Reklama

Spalał się dla Boga, Kościoła i człowieka

Niedziela lubelska 8/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Często słyszy się, że życie człowieka jest jak świeca o nikłym płomyku, który z upływem czasu spala się razem z woskiem i niewiele trzeba, aby ten płomyk przy wietrze zgasł. Ale z drugiej strony, świeca jest także symbolem spalania się dla pewnych idei. Dla człowieka wierzącego, jakim był ks. Arcybiskup, dla kapłana, dla biskupa, dla pasterza - to spalanie się było dla Boga, Kościoła i człowieka, który jest drogą Kościoła.
Wiadomość o jego śmierci przeraziła nas wszystkich, zaskoczyła, wprowadziła w stan zadumy, ale i refleksji nad życiem, nad płomieniem, który jest tak nikły, który jest w ręku Boga. On decyduje o jego zapaleniu i zagaśnięciu. Ważne jest, jak ten płomień świeci w ciągu całego życia. Patrząc na życie ks. Arcybiskupa, ten płomień był zawsze jednoznaczny, jasny, zawsze oświetlający. Nigdy nie był płomieniem świecy, która kopci, ale tym płomieniem, który wyznaczał bardzo ważne kierunki życia dla Kościoła mu powierzonego. Przyszedł podmuch wiatru na rzymskiej ziemi, w centrum Kościoła, który był centrum jego życia i centrum jego serca. Tam serce przestało bić w tym wymiarze ziemskim. Wierzę głęboko, że bije wciąż dla Boga i oświetla z góry drogi każdego z nas.

Wiarą patrzył na rzeczywistość

Arcybiskup Józef był człowiekiem wysokiej kultury, inteligentnym; tym, który potrafił łączyć rozum z wiarą. Najważniejsze, co pozostało w oczach jego najbliższych współpracowników i w moich oczach, to właśnie głęboka wiara i wiarą patrzenie na rzeczywistość. To prorockie spojrzenie, często zupełnie inne, narażało go na wiele różnych krytycznych uwag, bo jako człowiek wiary widział dalej, potrafił przewidywać, w swych inicjatywach uprzedzać innych. Jego modlitwa, otwarcie na człowieka, umiłowanie Boga w drugim człowieku, pochylanie się nad chorym, cierpiącym, od małego dziecka do najstarszej osoby, umiłowanie kapłanów, szczególnie tych w trudnościach i słabych. Wymagający wobec innych, najpierw wymagał od siebie. Człowiek dobry, który pragnął dostrzegać dobro w innych ludziach. Wierzę głęboko, że - jak czytamy w czytaniach biblijnych tych właśnie dni - wszystko, co Bóg stworzył, było dobre, a po stworzeniu człowieka Bóg powiedział, że jest bardzo dobre. Obrazem Boga zamkniętym w człowieku był dla niego każdy, kogo spotykał. Nie może być inaczej, jak tylko spojrzenie z wiarą, głęboko, by dostrzegać Chrystusa w drugim człowieku. Takim go pamiętamy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Okno świeci ciemnością

Osobista refleksja wiąże się z faktem mojego zamieszkania tak bardzo blisko ks. Arcybiskupa. Z okien mojego domu było widać okna jego mieszkania, jego pracowni. Zawsze, kiedy wracałem do domu, spoglądałem w tym kierunku, i gdy Arcybiskup był w Lublinie, nie na posłudze, jego okno było rozświetlone. Ten człowiek modlitwy i pracy nie stracił chwili, aby jej nie wykorzystać dla dobra Boga, Kościoła i człowieka. Dzisiaj z utęsknieniem patrzę w to okno i oczekuję, aby rozbłysło w nim światło. Niestety, okno świeci ciemnością w mroku tego świata. Ciemne jest okno tutaj, ale głęboko wierzę, że rozświetlone jest okno w domu Ojca, gdzie on może już przebywać i tam pracować w inny sposób, już tylko dla chwały Bożej, ale także dla tego samego Królestwa, którego etapem jest Kościół na ziemi, także Kościół lubelski.

Zostałem osierocony

Śmierć Arcybiskupa Józefa napełniła mnie bólem i smutkiem. Dla mnie jako kapłana i biskupa pomocniczego odszedł ojciec. Myślę, że mój tato nie będzie miał za złe, jeśli powiem, że zostałem osierocony przez ojca w kapłaństwie. Bo przecież jesteśmy w Kościele rodzeni dla kapłaństwa. Dla pełni kapłaństwa zostałem zrodzony z woli Ojca Świętego Jana Pawła II, który niespełna rok po nominacji, jaką otrzymałem od niego, odszedł do domu Ojca. Przez włożenie rąk i modlitwę konsekracyjną w pełnię kapłaństwa Chrystusowego włączył mnie Arcybiskup Józef. W tych dniach odszedł i on do domu Ojca. W krótkim czasie dane mi było poznać i żyć w świetle tych dwóch wielkich kapłanów na miarę Jezusa Chrystusa. W krótkim czasie dane mi było przeżywać radość, a teraz smutek z ich odejścia. Ale ten smutek jest napełniony wielką wiarą i ufnością. Decyzja Papieża Benedykta XVI potwierdza świętość sługi Bożego Jana Pawła II. Wierzę, że i Arcybiskup Józef dołączy do grona kapłanów wiernych Chrystusowi, którzy już uczestniczą w uczcie niebieskiej.

Reklama

Był zawsze dla młodych

Ks. Arcybiskup kochał młodzież, wierny nauczaniu Jana Pawła II uważał, że młodzież jest nadzieją Kościoła, świata i każdego z nas, dla młodzieży miał zawsze czas i wiele z jego inicjatyw łączyło się z młodymi (nie zaniedbywał innych grup wiekowych i duszpasterskich). To dla młodzieży powołał wikariusza biskupiego, uczynił przy kościele Świętego Ducha centrum i wskrzesił w naszej archidiecezji Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży. To on, nie bojąc się - jak wielu z nas - udał się na Woodstock, by prowadzić dialog z młodymi, poszukującymi, zagubionymi, którzy nie zawsze ze swojej winy nie potrafią dotrzeć do Boga. On był profesorem uniwersytetu i wielkim kanclerzem, i był zawsze dla młodych, nigdy nie przeszedł obok nich obojętnie. To on planował na 25 marca marsz życia od KUL-u do archikatedry. Teraz ten marsz przerodzi się w kondukt żałobny, gdzie będzie szedł, niesiony w modlitwie otaczających go młodych w tej ostatniej ziemskiej pielgrzymce, aby w kryptach katedry spocząć obok swoich poprzedników, biskupów lubelskich.

Ponad granicami

Ks. Arcybiskup był otwarty na Kościół, czuł się jego częścią nie tylko w wymiarze Kościoła partykularnego, ale i uniwersalnego. Jego intelekt, jego wiedza, wiara i doświadczenie sprawiały, że mógł być obecny i uczestniczył aktywnie w wielu spotkaniach w wymiarze uniwersalnego Kościoła Jezusa Chrystusa. Szczególnie myślę tu o pracy w Kurii rzymskiej, o twórczej obecności w Papieskiej Radzie ds. Kultury i Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego. Był otwarty na Kościół potrzebujący, cierpiący; posyłał kapłanów na misje, tam, gdzie ich brak; organizował pomoc stypendialną dla kapłanów i sióstr zakonnych, którzy nie mogli sobie pozwolić na studiowanie. To wszystko sprawiało, że jego obecność i posługa wychodziła daleko poza granice Kościoła lokalnego, który został mu powierzony.
6 lutego udał się do Rzymu, aby służyć Kościołowi i Ojcu Świętemu. W sercu Kościoła jego serce miłujące Kościół zatrzymało się w tym ziemskim życiu. Głęboko wierzę, że bije wciąż dla Boga w domu, gdzie Chrystus przygotował mu miejsce.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

Święty Filip Apostoł

Niedziela Ogólnopolska 39/2006, str. 3

pl.wikipedia.org

Filip Apostoł

Filip Apostoł

Audiencja generalna, 6 września 2006 r.

CZYTAJ DALEJ

Zbliżają się Światowe Dni Dzieci: 64 tys. zgłoszeń z 85 krajów

2024-05-06 12:53

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Światowe Dni Dzieci

Grzegorz Gałązka

Kolejne grupy wciąż zapisują się na Światowe Dni Dzieci, które organizowane są po raz pierwszy w historii. Pomysłodawcą jest papież Franciszek, który chciał stworzyć „młodszą” wersję Światowych Dni Młodzieży. Wydarzenie odbędzie się na Stadionie Olimpijskim w Rzymie oraz na placu przed bazyliką watykańską w dniach 25-26 maja 2024. W obu spotkaniach weźmie udział Ojciec Święty. Swój akces zgłosiło dotąd 64 tys. dzieci wraz z opiekunami, którzy są wymagani przez organizatorów. Reprezentować będą 85 krajów.

Dzieci ze slumsów i krajów dotkniętych wojnami

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję