Emocje były ogromne - relacjonuje s. Berenike. - Tym bardziej, że tylko zastępowałam jedną z sióstr, które normalnie pełnią dyżury przy oknie. Na początku nie wiedziałyśmy, czy maleństwo jest zdrowe, czy nic mu nie jest. Szczęśliwie okazało się, że wszystko jest w porządku”. W ocenie sióstr dziecko urodziło się kilka godzin wcześniej w warunkach domowych. Przy dziewczynce zakonnice znalazły list od jej matki, najpewniej bardzo młodej kobiety, która tłumaczyła w nim swoją decyzję. Siostra Ewa Jędrzejak, główny pomysłodawca okna z ramienia zakonu, uważa, że kobieta zachowała się bardzo odpowiedzialnie. Kilka dni temu zakonnice odwiedziły małą w szpitalu - „Pewnie więcej już jej nie zobaczę - mówi s. Berenike - ale w moim sercu i modlitwie będzie już na zawsze”. Co teraz stanie się z Dorotką? Maleństwo, jak zapewniają lekarze, czuje się dobrze i co ważne, do jego przyjęcia są już chętne rodziny adopcyjne. Wcześniej jednak musi wypowiedzieć się sąd rodzinny, cały zaś proces adopcyjny potrwa co najmniej sześć tygodni. To czas, w którym biologiczna matka ma prawo zmienić decyzję i bez konsekwencji zgłosić się po swoje dziecko. W tym okresie maluszek otrzyma także numer PESEL oraz nadany mu zostanie akt urodzenia.
24 września zeszłego roku Wrocław dołączył do grona miast, w których funkcjonują okna życia. Pierwsze w Polsce tego typu okno pojawiło się w Krakowie w 2006 r. W ciągu pierwszych 3 lat znaleziono w nim 10 dzieci. Podobne okna pojawiły się już m.in. w Częstochowie, Gdańsku, Katowicach, Krakowie, Toruniu, Rzeszowie i Tarnobrzegu. Pojawiające się w polskich miastach okna życia są odpowiedzią na narastający problem niechcianych, najczęściej nowo narodzonych dzieci, które po porodzie zostają porzucone na ulicy lub na śmietniku. Na Dolnym Śląsku problem pozostawionych w szpitalach noworodków dotyka rokrocznie 70-80 dzieci, a najczęstszą przyczyną ich porzucenia jest bieda.
Wrocławskie okno życia uratowało pierwsze ludzkie istnienie. Inicjatywa ukazała swój najpełniejszy sens. 27 października przy ul. Rydygiera - powiedzmy to wprost - wygrało życie. Okazało się, że wspólne działania wielu osób i instytucji - Boromeuszek, Urzędu Miasta i radnych, w tym wypadku Anny Szorec i Piotra Babiarz z PiS-u, którzy byli głównymi politycznymi inicjatorami akcji - mogą służyć człowiekowi i w jasno afirmować ludzkie życie - tym bardziej kiedy to życie jest bezbronne i do rozwoju potrzebuje drugiego człowieka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu