Reklama

Najważniejsze - by działać

Niedziela sandomierska 29/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Wojciech Kania: - Jest Pani legendą polskiego kina i teatru, a od jakiegoś czasu również pomaga Pani osobom niepełnosprawnym. Jaka jest historia Pani współpracy z osobami niepełnosprawnymi? Jak wszystko się zaczęło?

Anna Dymna: - W 1999 r. ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji im. Brata Alberta, zaprosił mnie do Schroniska dla Osób Niepełnosprawnych w podkrakowskich Radwanowicach. Miałam wiele obaw. Nie widziałam, jak tam mam się zachować. Bałam się nawet tego spotkania. Kiedy jednak znalazłam się w radwanowickim schronisku, najpierw zdziwiłam się, a potem zachwyciłam. Zaczęłam coraz częściej przyjeżdżać do Radwanowic, pomagać terapeutkom w realizacjach tamtejszego Teatrzyku „Radwanek”, którego aktorami są osoby niepełnosprawne intelektualnie. W 2003 r., po namowach ks. Zaleskiego i wielu innych osób założyłam Fundację „Mimo Wszystko”. Musiałam to zrobić, by ratować los 26 osób niepełnosprawnych intelektualnie, które, na mocy nowelizacji ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnieniu osób niepełnosprawnych, utraciły prawo do korzystania z Warsztatów Terapii Zajęciowej finansowanych przez PFRON. Sprawy potoczyły się lawinowo. Obecnie moja Fundacja pomaga chorym i niepełnosprawnym na terenie całego kraju.

- Czy wizerunek gwiazdy pomaga otwierać drzwi i serca sponsorów Pani akcji charytatywnych?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Na pewno tak. Nieraz mówię, że obecnie moja twarz pracuje nie na mnie, lecz na rzecz moich podopiecznych. Ale na dobroć i hojność polskiego społeczeństwa składa się wiele elementów. Podstawowy to ten, że ludzie w istocie są wspaniali i chcą pomagać potrzebującym. Naprawdę! Mam na to liczne dowody. Poza tym moja Fundacja zawsze działa konkretnie i celowo. Widać tego efekty. Dla darczyńców ma to najistotniejsze znaczenie.

- Do opieki nad ludźmi niepełnosprawnymi potrzeba wiele energii. Skąd czerpie Pani siły?

- Przede wszystkim od ludzi, moich niepełnosprawnych przyjaciół, którzy, mimo że cierpią i są fizycznie okaleczeni, nieraz zachwycają mnie wolą życia, pogodą ducha i uśmiechem. Uczę się od nich bardzo wiele. Ten ich wewnętrzny promień zaraża mnie i daje siłę do działania.. Ale jest też inna rzecz. To zupełnie tak, jakbym na każdą dziedzinę mojej pracy miała inną baterię. Wymieniam je tylko: na Salon Poezji - bateria numer jeden, do telewizji - bateria numer dwa, do działania na rzecz Fundacji „Mimo Wszystko” - bateria numer trzy, do gotowania i sprzątania w domu - jeszcze inna. Ja po prostu lubię pracować, a różne sfery działalności regenerują moje siły i sprawiają, że każdego dnia mam ochotę podejmować nowe wyzwania.

Reklama

- Pani program „Spotkajmy się” wyciska łzy i porusza serca wielu ludzi. Czy Pani powstrzymuje łzy podczas spotkań z niepełnosprawnymi? Jak udaje się Pani rozładować nagromadzone emocje?

- Nieraz zarzucano mi, że ten program prowadzę nieprofesjonalnie, bo widać czasami, jak bardzo jestem poruszona losem moich rozmówców. Tylko że ja nie jestem ani psychologiem, ani terapeutą. Nie mogę więc prowadzić „Spotkajmy się” „na zimno”, bez wewnętrznych poruszeń. Reaguję zgodnie ze stopniem własnej wrażliwości. Nieraz zdarzało się, że co prawda podczas nagrywania „Spotkajmy się” zdołałam powstrzymać łzy, lecz w nocy nie mogłam spać. Moi bliscy współpracownicy wiedzą, ile kosztują mnie takie rozmowy. One są przecież niezwykle intymnym kontaktem pomiędzy dwiema osobami. Nie ma w tym żadnej kalkulacji, więc również moje reakcje są naturalne. Być może zrezygnowałabym z prowadzenia „Spotkajmy się”, ale otrzymuję wiele listów zarówno od osób chorych i niepełnosprawnych, jak i uznanych autorytetów medycznych, które uświadamiają mi, jak bardzo ten program jest potrzebny i jak wiele dobrego robi.

- Czy uważa Pani, że praca i trwanie z niepełnosprawnymi to powołanie?

- Nie ma sensu używać wielkich słów, a jeśli już, to sądzę, że takie powołanie ma w sobie każdy człowiek. Przecież ludzie pomagają sobie wzajemnie, czasami bez rozgłosu i niekoniecznie w sposób nagłaśniany przez mass media. Nie ma chyba na tym świecie człowieka, który nie otrzymałby od kogoś bezinteresownej pomocy i który sam nie okazałby dobroci komuś. Uważam, że wiele osób chce wspierać potrzebujących. Czasami tylko się wstydzą albo nie wiedzą, jak to robić. Najważniejsze, że pragnienie czynienia dobra jest w każdym z nas. Najważniejsze, by działać. Samymi deklaracjami świata się nie zmieni.

- Pani fundacja działa na wielu płaszczyznach. Między innymi organizowane są koncerty, na których dzieci niepełnosprawne śpiewają z gwiazdami. Czy artyści chętnie się zgadzają na udział w takich przedsięwzięciach?

- Jeśli tylko mają wolny od zawodowych obowiązków czas, przyjeżdżają na te imprezy bardzo chętnie. Od żadnej gwiazdy nie usłyszałam jeszcze: „Nie”. Bo to są zwyczajni ludzie, pełni ciepła, którzy chcą okazywać serdeczność wszędzie tam, gdzie mogą to robić. W tym nie ma żadnej sztuczności. Ewa Błaszczyk już od trzech lat jest przewodniczącą jury Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty, Ewelina Flinta z własnej inicjatywy zbiera pieniądze na jeden z ośrodków, który buduje moja Fundacja, Rafał Kubacki, Włodzimierz Szaranowicz i wiele innych znanych postaci co roku towarzyszy niepełnosprawnym sportowcom na krakowskim Rynku podczas Ogólnopolskich Dni Integracji. Robią to z wielką ochotą. Ich radość przelewa się na wszystkich uczestników i widzów tych spotkań.

- Sporo dziś mówi się o osobach niepełnosprawnych, billboardy, reklamy w telewizji i prasie. A jak ta rzeczywistość wygląda naprawdę? Czy Państwo w jakimś większym stopniu zajęło się osobami niepełnosprawnymi, choćby umożliwiając łatwiejszy dostęp do urzędów, robiąc specjalne podjazdy, szersze drzwi itp.?

- To sprawa bardzo złożona. Brak podjazdów dla wózków inwalidzkich, społecznej edukacji czy ułatwień dla codziennego funkcjonowania osób ciężko chorych i niepełnosprawnych są najlepszą odpowiedzią na to pytanie. Wiele trzeba zrobić w tej kwestii. Ale fakt, że pojawiają się billboardy i mówi się o problemach osób niepełnosprawnych, świadczą też o tym, że ich sytuacja w naszym kraju powoli się zmienia. Zmianie ulega także postrzeganie tych osób przez społeczeństwo. To mnie ogromnie cieszy.

- Co daje Pani praca z osobami niepełnosprawnymi?

- Trudno to nazwać słowami, bo dar ten ma wiele wymiarów. Na przykład przekonałam się, że ludzie niepełnosprawni intelektualnie są jak promienie słońca, czyści jak łzy, są dla mnie takimi prawdziwymi wzorcami człowieczeństwa, nieskażonego naszymi dziwnymi pomysłami rodzącymi się w ludzkim umyśle. To dzięki nim zaczęłam sobie zadawać pytania, dlaczego zabijamy w sobie różne ludzkie odruchy, pragnienia, których się tak boimy. Oni uświadamiają nam również, jak bardzo człowiek potrzebuje człowieka. Natomiast osoby niepełnosprawne ruchowo pokazują, jak wielka moc tkwi w każdym człowieku. W tym kontekście słowo „niepełnosprawny” nie jest właściwe, bo istnieją przecież osoby zdrowe, silne, inteligentne, ale kompletnie nie wiedzące, co począć z własnym życiem. W niczym nie widzą sensu. To one są niepełnosprawne, nie zaś ci, którym brakuje ręki, nogi albo nie widzą. Czyż nie?

- Jakie są Pani plany na przyszłość?

- Plany mam wielkie i piękne. Nie chcę jednak o nich mówić, by niczego nie zapeszyć. Prócz społecznej pracy w Fundacji „Mimo Wszystko”, gram obecnie w „Orestei” na deskach mojego ukochanego Teatru Starego i - gościnnie - w „Mewie” w Teatrze Słowackiego. Niebawem też zacznę pracować na planie filmowym. Jeśli dodać do tego pracę pedagogiczną w Szkole Teatralnej, coniedzielne spotkania w Krakowskim Salonie Poezji i prowadzenie programu „Anna Dymna - Spotkajmy się”, widać, że pracy mam sporo. Ona czyni mnie szczęśliwą. Myślę, że czucie się potrzebnym czyni szczęśliwym każdego z nas. Plany na przyszłość? Pragnę nadal pozostać tak szczęśliwą.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Gniezno: abp Antonio Guido Filipazzi przekazał krzyże misyjne misjonarzom

2024-04-28 13:19

[ TEMATY ]

misje

PAP/Paweł Jaskółka

Czternastu misjonarzy - 12 księży, siostra zakonna i osoba świecka - otrzymało dziś w Gnieźnie z rąk nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Antonio Guido Filipazzi krzyże misyjne. „Przyjmując krzyż pamiętajcie, że nie jesteście pracownikami organizacji pozarządowej, ale podobnie jak św. Wojciech, niesiecie Ewangelię Chrystusa, Kościół Chrystusa i samego Chrystusa” - mówił nuncjusz.

Życzeniami dla posłanych misjonarzy nuncjusz apostolski w Polsce uczynił słowa papieża Franciszka, którymi rozpoczął on swój pontyfikat: „Chciałbym, abyśmy wszyscy mieli odwagę wędrować w obecności Pana, z krzyżem Pana; budować Kościół na krwi Pana, która została przelana na krzyżu, i wyznawać jedną chwałę Chrystusa ukrzyżowanego, a tym samym Kościół będzie postępować naprzód”.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy - po raz dwunasty

2024-04-28 15:17

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Karol Porwich/Niedziela

Na Jasnej Górze odbył się zjazd zorganizowany po raz dwunasty przez Stowarzyszenie Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy. Odwołuje się ono tradycji przedwojennych regionu. To druga grupa, która rozpoczęła w kwietniu sezon w częstochowskim sanktuarium. Zjazd wpisujący się w obchodzoną dziś XVIII Ogólnopolską Niedzielę Modlitw za Kierowców był czasem prośby o wzajemny szacunek na drodze i szczęśliwe powroty do domu dla motocyklistów i wszystkich użytkowników dróg.

W zjeździe uczestniczyli motocykliści z całej Polski. Marta Fawroska-Sroka z Będzina jeździ z mężem. Jak przyznaje, choć na początku odnosiła się z rezerwą do pasji małżonka, dziś nie wyobraża sobie życia bez wspólnych wypraw. - Co roku jeździmy na rozpoczęcie sezonu na Jasną Górę, bo Jasna Góra to nasza duma narodowa. Modlimy się rozpoczynając kolejny etap motocyklowej przygody - wyjaśnia uczestniczka motocyklowego spotkania. Motocyklowa pasja staje się wśród kobiet coraz popularniejsza.

CZYTAJ DALEJ

W 10. rocznicę kanonizacji

2024-04-28 17:42

Biuro Prasowe AK

    – Kościół wynosząc go do grona świętych wskazał: módlcie się poprzez jego wstawiennictwo za świat o jego zbawienie, o pokój dla niego, o nadzieję – mówił abp Marek Jędraszewski w sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie w czasie Mszy św. sprawowanej w 10. rocznicę kanonizacji Ojca Świętego.

Na początku Mszy św. ks. Tomasz Szopa przypomniał, że dokładnie 10 lat temu papież Franciszek dokonał uroczystej kanonizacji Jana Pawła II. – W ten sposób Kościół uznał, wskazał, publicznie ogłosił, że Jan Paweł II jest świadkiem Jezusa Chrystusa – świadkiem, którego wstawiennictwa możemy przyzywać, przez wstawiennictwo którego możemy się modlić do Dobrego Ojca – mówił kustosz papieskiego sanktuarium w Krakowie. Witając abp. Marka Jędraszewskiego, podziękował mu za troskę o pamięć o Ojcu Świętym i krzewienie jego nauczania.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję