Reklama

Rozmowy niedokończone

Chciałbym teraz powiedzieć: „kochane dziewczęta”, ale patrząc na was, czuję się onieśmielony - rozpoczął wzruszającą homilię ks. Edward Śnieżek. Rzeczywiście, tak musiało być, bo w pamięci i sercu przechowywał obraz pogodnych panienek, a teraz tu, na tej Świętej Górze sprzed cudownego obrazu Kalwaryjskiej Pani, wpatrywały się weń oczy dojrzałych kobiet. I chociaż w ich spojrzeniach kryło się ciepło i serdeczność, a twarze zachowały wiele z młodzieńczego uroku, czas pozostawił swoje piętno. Minęły przecież 44 lata od momentu, kiedy się rozstali

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nabór do czteroletniego Liceum Pielęgniarskiego w Przemyślu następował po tzw. „małej maturze”, czyli po dziewiątej klasie licealnej. Szkoła wraz z internatem mieściła się w kompleksie budynków Szpitala Wojskowego przy ul. Słowackiego. Później internat przeniesiono na ul. Szaszkiewicza, dzisiaj Rakoczego. Liceum kształciło pielęgniarki o specjalności położnictwo i trzeba przyznać, że ze względu na poziom jak i kierunek szkoła zdobyła szeroki rozgłos i uznanie. Kandydatek nie brakowało, ale pochodziły głównie z małych miejscowości dawnego województwa rzeszowskiego. Panny z Przemyśla stanowiły margines, bo zawód pielęgniarki w staromieszczańskim środowisku nie miał prestiżu.
W 1962 r. 42 dziewczyny rozpoczęły naukę w „czerwonej szkole”. Nie będę uzasadniał, dlaczego w „czerwonej”, bo wszystko na ten temat mówi data. Powiem tylko, że komunistyczny model wychowania młodzieży był wówczas w oświacie priorytetem. Jest absolutnie pewne, że partyjnej kadrze pedagogicznej wydawało się, iż światopoglądowe zdeformowanie trochę pewnie zagubionych dziewcząt z prowincji będzie zadaniem łatwym. Tymczasem w historii Zespołu Szkół Medycznych właśnie ów rocznik Liceum Pielęgniarskiego, jak żaden inny, skutecznie oparł się wszelkim próbom indoktrynacji i nie dał się złamać, choć aparat partyjny stosował perfidne narzędzia przymusu. Młodzież obowiązkowo musiała uczestniczyć w uroczystościach państwowych, szczególnie w pochodach 1-majowych, a absencja w tym wydarzeniu mogła się skończyć nawet wydaleniem ze szkoły. Jednocześnie w święta kościelne obowiązywał zakaz opuszczania internatu, a na co dzień nie tolerowano żadnych praktyk religijnych. Za jawne łamanie tych rygorów, ale też na skutek akceptowanego przez dyrekcję donosicielstwa, z reguły traciło się stypendium. A czasy były siermiężne. Zakup odrobiny słodyczy czy choćby zwykłej bułki, przekraczał możliwości finansowe dziewcząt. Były biedne, ale też solidarne i dumne. Nie dały się zmanipulować ani zastraszyć i z podniesioną głową, mimo wszystko, szły przez trudną młodość z optymizmem i radością ku swym wyborom i przeznaczeniu. Jeżeli komukolwiek wyda się, iż maluję zbyt wyidealizowany obraz, bo przecież te młode kobiety nie były wolne od uczuć, pokus i namiętności, przywołam słowa kapłana, który poznał je najlepiej. W roku szkolnym 1962/63 katechetą dziewcząt był ks. Stanisław Zarych, a po nim tę funkcję objął i sprawował już do końca ks. Edward Śnieżek, który uczył religii wszystkie kierunki medyczne w Przemyślu od 1962 do 1968 r. Z nim właśnie dziewczęta zżyły się najbardziej i jego świadectwo w tej charakterystyce ma znaczenie podstawowe.
„To były trudne czasy i dla nich, i dla kapłanów. Obserwowałem je przez trzy lata, dzieliłem ich radości i smutki, bo do popularnej «Orzechówki» przy ul. Katedralnej przychodziły nie tylko na lekcje katechezy, ale też ze swoimi problemami. Tu powstał swoisty azyl, gdzie można było się zwierzyć i, jak trzeba, wypłakać. Z każdą chwilą utwierdzałem się w przekonaniu, że mam do czynienia z wyjątkową grupą dziewcząt i byłem o ich przyszłość coraz bardziej spokojny. Wiedziałem, że pokonają przeciwności, że rzeczywistość ich nie złamie, że pozostaną moralnie i etycznie czyste, bo rozpoznałem źródło ich siły. Tkwiło w uczciwości i wierności wobec samego siebie, zasad wyniesionych z rodzinnego domu, świata wartości i oddania Bogu. Żadna z nich nie opuściła Mszy św., regularnie przystępowały do sakramentów świętych i zawsze były blisko Kościoła”. Jak blisko, powiedziała w rozmowie ze mną jedna z nich: „Mieszkałyśmy w 18-osobowej sali i proszę sobie wyobrazić, że każdego dnia przed snem wszystkie osiemnaście klękałyśmy do wspólnej, głośnej modlitwy.”
Znamienne dla tego kursu stało się zdarzenie, kiedy dziewczęta dzięki swej postawie odniosły spektakularne zwycięstwo. Do Liceum przyjechali aż z Warszawy partyjni agitatorzy, z ukartowanym planem odbycia improwizowanego sądu nad etyką katolicką. Oni atakowali, natomiast młodzież miała bronić pryncypiów. Ukierunkowaniu dyskusji miały służyć podstępne pytania skonstruowane tak, aby odpowiedź na nie mogła być tylko jednoznacznie krytyczna wobec zasadniczego tematu. Dziewczęta okazały się sprytne i poprosiły o pomoc profesorów z seminarium, a ci bez kłopotów dowiedli, iż tezy do debaty są tendencyjne i fałszywe. Efekt był taki, że w trakcie mowy obrończej wygłoszonej przez przedstawicielkę grupy, najpierw wyszła z sali purpurowa pani dyrektor, a za nią skompromitowani spece od etyki, którzy pewni sukcesu chcieli wykorzystać przykład młodzieży przemyskiej do akcji propagandowej w Polsce.
Minęły cztery lata, dziewczyny obroniły dyplom i w porozumieniu z katechetą postanowiły odbyć pielgrzymkę na Kalwarię Pacławską. Pochodziły spoza Przemyśla, więc nie znały kierunku. Orientacyjny azymut wskazał im ksiądz. Wstały o trzeciej w nocy, a że drzwi do internatu były zamknięte, związały prześcieradła i po nich zsunęły się na dół. Szły boso przez lasy, łąki i bezdroża, bez jedzenia i kropli wody. Dotarły zmęczone, głodne, spragnione, ale i szczęśliwe, że mogą Matce Bożej podziękować za czteroletnią opiekę. Ksiądz katecheta poczęstował je herbatą i zwykłymi bułkami, których smak zapamiętały na zawsze. Sprawa oczywiście wyszła na jaw i kiedy późną nocą dziewczęta wróciły z pielgrzymki, zastały zamknięte drzwi internatu, a rzeczy osobiste wyrzucone na bruk. Schroniły się w „Orzechówce”, gdzie zjadły kolację przygotowaną przez księdza, przenocowały na podłodze, a w dniu następnym rozjechały się po „świecie” i rozstały prawie na zawsze.
Ramy tego tekstu ograniczają tę opowieść o dziewczynach, które zdobyły rozgłos i autorytet w znakomitych środowiskach medycznych, gdzie zadziwiały swym profesjonalizmem, empatią i przykładem ofiarnej służby ludziom cierpiącym; o wzorowych pielęgniarkach, stawiających na pierwszym miejscu etykę zawodową; wreszcie o dojrzałych i spełnionych kobietach, które wyszły za mąż, urodziły dzieci, doczekały wnuków. I można by o nich powiedzieć, że po dobrych i zapewne także gorzkich doświadczeniach życiowych, dobiły do portu wytchnienia, stabilizacji i spokoju. Można by, gdyby nie tęsknota. Za sobą, za błękitem minionej młodości, radościami bez powodu, zapachem pszennej bułki, a nawet łzą, która nieraz zakręciła się w oku. Wiedziona tym natrętnym uczuciem Krystyna Jasińska-Łącka postanowiła odnaleźć przyjaciółki, spotkać się, uściskać, ucałować i dokończyć zdania wtedy niedopowiedziane. Po 44 latach rozłąki na jej apel odpowiedziały prawie wszystkie dziewczyny, które kiedyś, kalecząc stopy, po leśnych duktach pielgrzymowały na Kalwarię. I nie mogły wybrać innego miejsca niż Święta Góra. Wtedy dziękowały Kalwaryjskiej Pani za dyplom, teraz za całe życie. I tak jak wówczas, na tych samych schodach w piękne, czerwcowe popołudnie stanęły do pamiątkowej fotografii. Obserwując ich spontaniczną radość i niekłamane wzruszenie pomyślałem sobie, że nic się nie zmieniło, bo to tylko czas upłynął. Chociaż on zdrowiu dokuczył i posrebrzył skronie, nie miał wpływu na serca, bo pozostały młode.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Andrzej Przybylski: co jest warunkiem wszczepienia nas w Kościół?

2024-04-26 13:12

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

Karol Porwich/Niedziela

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

28 Kwietnia 2024 r., piąta niedziela wielkanocna, rok B

CZYTAJ DALEJ

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy - po raz dwunasty

2024-04-28 15:17

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Karol Porwich/Niedziela

Na Jasnej Górze odbył się zjazd zorganizowany po raz dwunasty przez Stowarzyszenie Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy. Odwołuje się ono tradycji przedwojennych regionu. To druga grupa, która rozpoczęła w kwietniu sezon w częstochowskim sanktuarium. Zjazd wpisujący się w obchodzoną dziś XVIII Ogólnopolską Niedzielę Modlitw za Kierowców był czasem prośby o wzajemny szacunek na drodze i szczęśliwe powroty do domu dla motocyklistów i wszystkich użytkowników dróg.

W zjeździe uczestniczyli motocykliści z całej Polski. Marta Fawroska-Sroka z Będzina jeździ z mężem. Jak przyznaje, choć na początku odnosiła się z rezerwą do pasji małżonka, dziś nie wyobraża sobie życia bez wspólnych wypraw. - Co roku jeździmy na rozpoczęcie sezonu na Jasną Górę, bo Jasna Góra to nasza duma narodowa. Modlimy się rozpoczynając kolejny etap motocyklowej przygody - wyjaśnia uczestniczka motocyklowego spotkania. Motocyklowa pasja staje się wśród kobiet coraz popularniejsza.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję