Reklama

Jubileusz na poczekajce

Mamy za co Bogu dziękować

Niedziela lubelska 29/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rok 2010 dla lubelskiej parafii pw. Niepokalanego Serca Maryi i św. Franciszka z Asyżu jest czasem wdzięczności Bogu i ludziom za 60 lat istnienia wspólnoty. Jak mówi proboszcz o. Waldemar Grubka OFM Cap., na czas jubileuszowej radości składa się „historia ludzi i duszpasterzy, tworzących Kościół w trudnych czasach społecznych i ustrojowych”. Główne uroczystości jubileuszowe zostały połączone z doroczną Mszą św. odpustową ku czci Niepokalanego Serca Maryi, której przewodniczył bp Artur Miziński.

Czas modlitwy

W widocznym z daleka kościele na Poczekajce zgromadzili się nie tylko obecni parafianie, ale także ci, którzy w swoim życiu zostali objęci duszpasterską troską Ojców Kapucynów. - Mamy za co Bogu dziękować: za opiekę, jaką Bóg roztacza nad nami przez 60 lat; za to, że w tym kościele tak wielu ludzi odnajduje drogę do Boga przez życie sakramentalne, przez doświadczenie Boga miłosiernego, który udziela się nam w swoim słowie i w sakramentach - mówił o. Grubka. - Przychodzimy z ufnością i z wielką nadzieją, prosząc Maryję o dalszą opiekę nad nami”.
Spośród kilkudziesięciu kapłanów, którzy przybyli na jubileusz, w tym zakonników, Ojciec Proboszcz najserdeczniej witał dwóch byłych proboszczów na Poczekajce: o. Tytusa Plutę, budowniczego kościoła i swojego bezpośredniego poprzednika, o. Józefa Łaskiego. Wszyscy upraszali dla parafian i wiernych korzystających z duszpasterskiej posługi Ojców Kapucynów „łaskę wiernego kroczenia ku Bogu”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czas pracy

Chociaż świętowano 60 lat istnienia parafii, przewodniczący liturgii bp Artur Miziński podkreślał, że obecność Ojców Kapucynów na Poczekajce ma już 80-letnią historię. - Dziękujemy Bogu za posługę Ojców Kapucynów, którzy w tej wspólnocie niestrudzenie głoszą słowo Boże, a w swojej pracy zawsze na pierwszym miejscu stawiają człowieka, do którego trzeba dotrzeć z Dobrą Nowiną” - mówił bp A. Miziński. Ksiądz Biskup przypomniał historię obecności duchowych synów św. Franciszka w Lublinie. - Gdy w latach 30. XX wieku zakładali gospodarstwo na Poczekajce, pełniące charakter służebny wobec klasztoru przy Krakowskim Przedmieściu, znajdowali się daleko od Lublina, na spokojnej wsi. Dziś w miejscu zabudowań gospodarczych znajduje się kościół i piękne seminarium, a pola uprawne zamieniły się w największą dzielnicę Lublina”. Ojcowie Kapucyni jeszcze przed wojną chcieli rozpocząć budowę seminarium na Poczekajce, ale plany te musiały dość długo czekać na realizację. Dopiero w 1991 r. zostało otwarte seminarium, które do dziś jest miejscem franciszkańskiej formacji braci i ojców, ale też szczególnej modlitwy za mieszkańców Lublina.
Gdy w 1931 r. na Poczekajkę sprowadzili się zakonnicy, wybudowali małą kaplicę, która została poświęcona przez bp. Stefana Wyszyńskiego. Z czasem stała się ona miejscem modlitwy dla najbliższych mieszkańców. W lutym 1960 r. została utworzona parafia, która z czasem liczyła ok. 50 tys. wiernych. Mimo ogromnego zapotrzebowania na nowy kościół, ówczesne władze przez długi czas nie wydawały pozwolenia na budowę. Tak więc wierni gromadzili się w małej kapliczce, która dwukrotnie została rozbudowana. Dopiero w 1978 r. zostały wydane pozwolenia na budowę kościoła według planów architektonicznych opracowanych przez zespół z Politechniki Lubelskiej. W budowę nowej świątyni najbardziej zaangażowany był o. Tytus, który pełnił funkcję proboszcza w latach 1976-85. Dzięki wielkiemu wsparciu parafian i Zakonu, kościół Niepokalanego Serca Maryi i św. Franciszka z Asyżu został ukończony i poświęcony w 2000 r.
Tym, co w 60-letniej historii parafii zasługuje na szczególną uwagę i wdzięczność, jest wg Księdza Biskupa rozległa działalność duszpasterska Ojców Kapucynów. - Dają świadectwo życia i prowadzą ludzi ku żywemu Bogu, jak uczył ich założyciel, św. Franciszek. Dosłownie wypełniają słowa, jakie Chrystus skierował do niego: Franciszku, idź i odbuduj mój Kościół. Pełni zapału, od lat sprawują duchową opiekę nad licznymi grupami modlitewno-formacyjnymi, pełnią funkcje kapelanów, tworzą intelektualne i duchowe centrum Lublina, są cenionymi spowiednikami i kierownikami duchowymi. Cieszymy się, że z tej obfitości wierni mogą korzystać - mówił Ksiądz Biskup. Wszystkim parafianom oraz tym, którzy korzystają z posługi Ojców Kapucynów, bp A. Miziński życzył, by wciąż kształtowali swoje serca na wzór Niepokalanego Serca Maryi.

Czas radości

Doroczna uroczystość odpustowa już po raz czwarty została poprzedzona „Dniami parafii na Poczekajce”. - Ideą tych dni jest przede wszystkim ukazanie parafii jako wspólnoty, miejsca modlitwy, formacji duchowej i wypoczynku - mówił Ojciec Proboszcz. Szczególny program modlitewno - artystyczny został więc przygotowany dla osób starszych, rodzin z dziećmi i młodzieży. Zainteresowaniem cieszył się festyn rodzinny w klasztornym ogrodzie, w którym uczestniczyło kilka tysięcy osób. Jubileuszowy program dopełnił uroczysty koncert „Radośnie Panu śpiewajmy”, w którym wystąpili: Chór Akademicki UMCS pod dyrekcją Urszuli Bobryk, Akademicki Chór Politechniki Lubelskiej pod dyrekcją Elżbiety Krzemińskiej i Orkiestra Jubileuszowa pod dyrekcją Gabrieli Klauzy.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Boży szaleniec, który uczy nas, jak zawierzyć się Maryi

[ TEMATY ]

Ludwik de Montfort

wikipedia.org

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort jako człowiek oddany Duchowi Świętemu wzrastał w osobistej świętości, „od dobrego ku lepszemu”. Wiemy jednakże, że do tej przygody zaprasza każdego.

Oto o jakich misjonarzy prosi Pana w ekstatycznej Modlitwie płomiennej: „o kapłanów wolnych Twoją wolnością, oderwanych od wszystkiego, bez ojca i matki, bez braci i sióstr, bez krewnych według ciała, przyjaciół według świata, dóbr doczesnych, bez więzów i trosk, a nawet własnej woli. (...), o niewolników Twojej miłości i Twojej woli, o ludzi według Serca Twego, którzy oderwani od własnej woli, która ich zagłusza i hamuje, aby spełniali wyłącznie Twoją wolę i pokonali wszystkich Twoich nieprzyjaciół, jako nowi Dawidowie z laską Krzyża i procą Różańca świętego w rękach (...), o ludzi podobnych do obłoków wzniesionych ponad ziemię, nasyconych niebiańską rosą, którzy bez przeszkód będą pędzić na wszystkie strony świata przynagleni tchnieniem Ducha Świętego.

CZYTAJ DALEJ

Upamiętnienie Melchiora Teschnera

2024-04-28 20:58

[ TEMATY ]

koncert

Zielona Góra

Wschowa

Przyczyna Górna

Teschner

Krystyna Pruchniewska

koncert Cantus

koncert Cantus

Koncert odbył się w świątyni, w której przez ponad 20 lat pełnił posługę jako pastor Melchior Teschner, urodzony we Wschowie kompozytor i kaznodzieja.

Koncert poprzedziła wspólna modlitwa ekumeniczna. Wydarzenie zostało zorganizowane przez Muzeum Ziemi Wschowskiej we współpracy z Parafią Rzymskokatolicką pw. św. Jadwigi Królowej. W kościele pw. św. Jerzego w Przyczynie Górnej należącym do parafii pw. św. Jadwigi Królowej we Wschowie można było wysłuchać utworów skomponowanych przez Melchiora Teschnera.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję