Reklama

Kościół

Kardynał Wyszyński: wielki i normalny - rozmowa z ks. Bronisławem Piaseckim, osobistym sekretarzem Prymasa

Kardynał Wyszyński był jednocześnie wielki i normalny - wspominał w majowej rozmowie z KAI ks. prałat Bronisław Piasecki. Osobisty sekretarz Prymasa Polski i wicepostulator w procesie jego beatyfikacyjnym mówił m.in. o tym, co zawdzięcza spotkaniu z kard. Wyszyńskim.

[ TEMATY ]

kard. Stefan Wyszyński

rozmowa

Archiwum rodziny Michnowiczów z Tomaszówki

kard. Stefan Wyszyński

kard. Stefan Wyszyński

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KAI: Zastanawiamy się dziś często nad tym, co epidemia powiedziała o naszym Kościele oraz jaki będzie po jej ustaniu. Jak patrzyłby na to kard. Wyszyński?

- Pandemia w dramatyczny sposób obnażyła myślenie niektórych ludzi Kościoła. Zamknąć kościół? Uciec, schować się...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

KAI: Sugeruje Ksiądz, że Prymas Wyszyński reagowałby na zagrożenie epidemiczne inaczej? Wobec tego jak?

- Oczywiście, że inaczej, bo przecież człowiek jest zagrożony! A kto ma być blisko przy takim człowieku? Lekarz i kapłan!

KAI: Kościół się wystraszył?

- Przypomnę tylko co powiedział kilka dni temu prezydent Trump: w Stanach Zjednoczonych sklepy alkoholowe są otwarte, kliniki aborcyjne czynne, a kościoły wszystkich wyznań zamknięte. W Polsce na Wielkanoc w świątyniach obowiązywał limit pięciu osób.

KAI: A jak postrzega Ksiądz obecność myśli kard. Wyszyńskiego w przestrzeni publicznej? Czy potrafimy z niego czerpać - w życiu indywidualnym, w Kościele, w życiu społecznym, w praktyce politycznej?

- Dwa pokolenia Polaków, a może nawet trzy, wychowano w atmosferze walki klas. Nie zastanawiano się nad tym, jak pomnożyć dobro wspólne i dobro indywidualne, a cały wysiłek był skierowany na to, jak zabrać temu, kto ma, o ile jeszcze miał. Jakie to krótkowzroczne! Po kilkudziesięciu latach społeczeństwo nie miało już nic lub prawie nic. Całe dobro wspólne przejęła wąska grupa oligarchów. Dlatego Kardynał opracował Społeczną Krucjatę Miłości, która wyrosła z obchodów milenijnych.

KAI: Pierwszy punkt Krucjaty brzmi: "Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje. Bądź wrażliwy na drugiego człowieka, twojego brata (siostrę)". Gdyby choć część spuścizny Kardynała była traktowana poważnie, to chyba żylibyśmy w innej Polsce?

- Przecież i dziś wciąż mówimy o walce, a nie o szukaniu wspólnego dobra i budowaniu tego, co będzie służyło przyszłym pokoleniom. Zamiast tego rozgrywamy wszystko partyjnie. Powróciła walka klas.

Reklama

KAI: A wskazania Prymasa Wyszyńskiego?

- Cóż, one przecież są, można ich słuchać, można je przeczytać. Ale nie robimy tego. Dlaczego? Dlatego, że utknęliśmy w walce klas. Najwyższą wartością społeczną jest dobro wspólne, ale nim nikt się nie przejmuje. Liczy się interes grupy. Mnie się wydaje, że społeczeństwo myśli prawidłowo, problem tkwi w stylu myślenia oligarchii politycznej. Ludzie mają naturalny zmysł wartościowania, wyczuwają, co jest dobre, a co złe, na czym trzeba się skoncentrować, co można poświęcić dla większego dobra, itd. Natomiast media zostały zdominowane przez interesy polityczne i jest to, co jest.

KAI: Może to, że czas oczekiwania na beatyfikację kardynała Wyszyńskiego nam się wydłużył powinniśmy wykorzystać na doczytanie jego nauk?

- W Kościele nie ma przypadków. Dostaliśmy czas na refleksję. Myślę, że wszystkie te doświadczenia społeczne i polityczne będą temu sprzyjały. Może przyjdzie jakieś opamiętanie. Kiedyś mówiło się o "stylu parlamentarnym", to coś znaczyło…

KAI: Wiosna tego roku jest wyjątkowa poprzez splot wydarzeń związanych z dwoma wielkimi postaciami Kościoła w Polsce w XX wieku: Jana Pawła II z okazji 100. rocznicy jego urodzin i Prymasa Wyszyńskiego w związku z oczekiwaną beatyfikacją.

- Obaj stanowili wielkie zagrożenie dla komunistów i liberałów. Zawsze byli razem, jak przy ołtarzu: jeden odprawiał, drugi przemawiał. Częściej przemawiał Stefan. Pamiętam ostatnią Mszę św., przed tym, jak obydwaj udali się na konklawe. To było w rzymskim kościele św. Stanisława. Odprawiał Stefan, a mówił Karol. Omawiał fragment z pytaniem Jezusa: „Piotrze, czy mnie miłujesz?” Do dziś pamiętam, jak zmagał się z tym pytaniem, jakby to było pytanie do niego. Za kilkadziesiąt godzin był już papieżem.

Reklama

KAI: Władze PRL próbowały ich sobie przeciwstawiać, a nawet skłócić.

- Zawsze byli razem, więc żeby ich osłabić, usiłowali ich podzielić lub unicestwić. Jeden umierał w Warszawie, drugiego trzeba uśmiercić. Opatrzność znalazła rozwiązanie, co potwierdza dziś Kościół, że obaj są świętymi.

KAI: Prymas musiał wiedzieć, że próbuje się go skłócić z kard. Wojtyłą. Cierpiał z tego powodu, czy się tym nie przejmował?

- Poza konferencją episkopatu czy Radą Główną spędzili ze sobą dziesiątki godzin, rozmawiając w cztery oczy: w ogrodzie, w pokoju, w czasie wakacji w Bachledówce i wielu innych miejscach. Prymas przygotowywał go na swego następcę. Dlatego uzgadniali stanowiska, wyjaśniali argumentacje, a kiedy kard. Wojtyła został wybrany na papieża zwrócił się do Prymasa: co mam robić. "Wybór przyjąć".

Dla mnie kluczową sprawa, jeśli chodzi o ich relacje, była wizyta polskich biskupów w Niemczech, jesienią 1978 r. Zaczęło się to od słynnego listu biskupów polskich do niemieckich ze słowami: „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Jak wiadomo Niemcy odpowiedzieli na to dość powściągliwie, niemniej szybko zorientowali się, że trzeba wykazać się postawą bardziej otwartą. Dlatego przez kolejne lata przyjeżdżali do Polski kardynałowie i biskupi niemieccy, uczestnicząc w uroczystościach religijnych, m.in. w Gnieźnie, Warszawie i Częstochowie. Zaczął narastać problem proceduralny związany z rewizytą. Prymas powtarzał co roku, że jeszcze nie czas.

Po wyborze Jana Pawła I Prymas wrócił z Watykanu i pojechał do Fiszora pod Wyszkowem na odpoczynek. Po powrocie poprosił na rozmowę sekretarza Episkopatu bp. Bronisława Dąbrowskiego i powiedział mu, że nadszedł czas na rewizytę w Niemczech. Wizyta okazała się wielkim sukcesem. Rozpoczęła się w Fuldzie, u grobu św. Bonifacego, patrona Niemiec. Pierwszego wieczoru Prymas powiedział mi: "Chciałbym, żeby ktoś tym wiedział. Presja wojującego komunizmu rodzi głęboką erozję w polskim Kościele. Jeżeli to potrwa dłużej, to sami tego nie udźwigniemy. Trzeba szukać kontaktu, oparcia w innych Kościołach. Hiszpanie są daleko; Włosi są tacy, jacy są; na Francuzach nie można polegać, zostają nam Niemcy".

Reklama

W katedrze w Kolonii stałem za Prymasem, nagrywałem jego przesłanie. Powiedział wtedy, że: „Europa ma być Betlejem dla świata, to znaczy rodzić Chrystusa dla świata.„ Kardynał Karol słuchał tego, siedząc w stalli. Myślę, że to przemówienie mogło być jakąś inspiracją dla papieża Wojtyły, który jeździł od krańca do krańca Europy i świata, "rodząc Chrystusa".

Po powrocie z Niemiec, Prymas pojechał na kilka dni do Fiszora i tam zastała go wiadomość o śmierci Jana Pawła I. Znowu trzeba było jechać na konklawe. Ale tym razem już nikt nie miał wątpliwości, kto zostanie wybrany.

KAI: Śmiertelnie już chory Prymas rozmawiał telefonicznie z rannym w zamachu Papieżem. Ksiądz był tego świadkiem. Pierwsza próba, gdy z rzymskiego szpitala zadzwonił Jan Paweł II, nie powiodła się z prozaicznych powodów: zbyt krótkiego kabla telefonicznego w domu Kardynała...

- Prymas niczego w swoim pokoju nie miał: telefonu, telewizora, radia. Trzeba było wykorzystać telefon, który stał na parterze, w sekretariacie. Rzeczywiście, przewód był zbyt krótki, więc trzeba było trochę czasu i umówiono rozmowę na następny dzień, 25 maja, w południe. Opuściłem pokój, nie było mnie przy tej rozmowie. Ale wiem, że mówił do Papieża: „Ojcze, całuję Twoje dłonie... Łączy nas cierpienie.”

KAI: A jaki był Prymas w ostatnich godzinach życia?

- Bardzo opanowany, powściągliwy, a jednocześnie świadomy swojej sytuacji.

KAI: Co dało Księdzu spotkanie z Prymasem – wielkim, a jednocześnie skromnym?

Reklama

- Właśnie, w nim były te dwa wymiary. Z jednej strony miał świadomość, że reprezentuje Kościół w zmaganiach z ideologią wojującego ateizmu. Wiedział, że jest stroną i tu rzeczywiście był "pomnikowy". W tamtych warunkach trzeba było być monumentem: inaczej oni nie rozumieli. Człowiek ciepły, znaczy - słaby, więc trzeba było pokazać moc. Natomiast gdy był księdzem Stefanem to z nami żartował i podawał piłkę. Wielki i normalny.

Służyłem do Mszy św., kiedy nie było koncelebry. Później on to robił, gdy ja odprawiałem: polewał wodą moje ręce, podawał ręczniczek. Jak prawdziwy ministrant. Uważał to za zupełnie normalne.

Co mi dało spotkanie z nim? Stojąc u Jego boku nauczyłem się odprawiać Mszę świętą, mimo, że miałem "kwalifikacje". On nie czytał tekstu mszału, lecz tekstem wołał do Pana. Każda jego modlitwa: różaniec, Anioł Pański czy litania - to było wielkie wołanie. A nie gadanie…

***

Ks. Bronisław Piasecki (ur. 1940) przyjął święcenia kapłańskie w 1963 r. W latach 1974-1981 był osobistym sekretarzem kard. Stefana Wyszyńskiego, a następnie wicepostulatorem w Jego procesie beatyfikacyjnym. Jest doktorem teologii moralnej, prałatem Jego Świątobliwości, byłym proboszczem parafii Najświętszego Zbawiciela w Warszawie.

2020-07-14 13:44

Ocena: +5 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Działa wszędzie!

Niedziela małopolska 40/2014, str. 5

[ TEMATY ]

rozmowa

Archiwum ZSMBM

S. Ignaja Bazan

S. Ignaja Bazan

S. Ignacja Bazan, obchodząca w tym roku srebrny jubileusz swej posługi w Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, od jedenastu lat jest kustoszem relikwii św. Siostry Faustyny i przygotowuje je dla parafii i wspólnot z całego świata. O sposobie pozyskiwania i podziale relikwii, zasadach ich przekazywania oraz o trwającej wciąż, ponadczasowej misji św. Siostry Faustyny z jej sekretarką s. Ignacją rozmawia Maria Fortuna-Sudor.

MARIA FORTUNA-SUDOR: – Jak to się stało, że została Siostra skierowana do tak niezwykłej posługi, jaką jest przygotowywanie relikwii?

CZYTAJ DALEJ

Współpracownik Apostołów

Niedziela Ogólnopolska 17/2022, str. VIII

[ TEMATY ]

św. Marek

GK

Św. Marek, ewangelista - męczeństwo ok. 68 r.

Św. Marek, ewangelista - męczeństwo ok. 68 r.

Marek w księgach Nowego Testamentu występuje pod imieniem Jan. Dzieje Apostolskie (12, 12) wspominają go jako „Jana zwanego Markiem”. Według Tradycji, był on pierwszym biskupem w Aleksandrii.

Pochodził z Palestyny, jego matka, Maria, pochodziła z Cypru. Jest bardzo prawdopodobne, że była właścicielką Wieczernika, gdzie Chrystus spożył z Apostołami Ostatnią Wieczerzę. Możliwe, że była również właścicielką ogrodu Getsemani na Górze Oliwnej. Marek był uczniem św. Piotra. To właśnie on udzielił Markowi chrztu, prawdopodobnie zaraz po zesłaniu Ducha Świętego, i nazywa go swoim synem (por. 1 P 5, 13). Krewnym Marka był Barnaba. Towarzyszył on Barnabie i Pawłowi w podróży do Antiochii, a potem w pierwszej podróży na Cypr. Prawdopodobnie w 61 r. Marek był również z Pawłem w Rzymie.

CZYTAJ DALEJ

Bp Milewski: nie możemy ustawać w głoszeniu Ewangelii

2024-04-25 19:23

[ TEMATY ]

Ewangelia

bp Mirosław Milewski

Karol Porwich/Niedziela

Wielu powie, że głoszenie Ewangelii to niemożliwe zadanie. Trzeba nam jednak ją głosić i się nie zniechęcać, choć przeszkód i problemów tak dużo - uważał bp Mirosław Milewski w Nasielsku w diecezji płockiej, w święto św. Marka Ewangelisty. Zachęcił także wiernych, aby „pozostawali wierni sobie i wierni Bogu”.

W święto św. Marka Ewangelisty, ucznia Pana Jezusa, towarzysza św. Piotra i św. Pawła, apostoła - misjonarza, bp Milewski stwierdził, że dzięki jego Ewangelii poznajemy czyny miłości Boga wobec ludzkości. Naoczny świadek życia Jezusa swoją księgę zaadresował do ludzi do środowiska chrześcijan, którzy nie urodzili się Żydami. Symbolem ewangelisty stał się skrzydlaty lew, zwierzę symbolizujące potęgę i działanie, moc i odwagę, siłę ducha.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję