Reklama
Przeszło 40 lat temu, dokładnie 18 listopada 1965 r., biskupi polscy obecni na II Soborze Watykańskim wystosowali listy do episkopatów 56 krajów z zaproszeniem do udziału w obchodach 1000-lecia Chrztu Polski. W liście do Episkopatu Niemiec, podpisanym przez Kardynała Stefana Wyszyńskiego, 3 arcybiskupów i 32 biskupów polskich, znajdują się znamienne słowa przebaczenia Niemcom i prośba o podobny gest wobec Polaków.
Słynny fragment listu polskich biskupów brzmi: „W tym jak najbardziej chrześcijańskim ale i bardzo ludzkim duchu wyciągamy do Was, siedzących tu na ławach kończącego się soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. A jeśli Wy - biskupi niemieccy i Ojcowie Soboru po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Millennium w sposób całkowicie chrześcijański”. Kilkanaście dni później treść listu ujawniła w Niemczech katolicka agencja informacyjna KNA. Biskupi niemieccy odpowiedzieli 5 grudnia 1965 r. „Wiele okropności doznał polski naród od Niemców i w imieniu niemieckiego narodu. Wiemy, że dźwigać musimy skutki wojny, ciężkie również dla naszego kraju (...) Jesteśmy wdzięczni za to, że w obliczu milionowych ofiar polskich owych czasów pamięta się o tych Niemcach, którzy opierali się demonowi i w wielu wypadkach oddawali za to swoje życie (...) Tak więc i my prosimy o zapomnienie, więcej, prosimy o przebaczenie. Zapomnienie jest sprawą ludzką, natomiast prośba o przebaczenie jest apelem skierowanym do tego, który doznał krzywdy, by spojrzał na tę krzywdę miłosiernym okiem Boga i wyraził zgodę na nowy początek. (...) Z braterskim szacunkiem przyjmujemy wyciągnięte dłonie” - pisali biskupi niemieccy.
Nagonka komunistów
Opinia publiczna w Polsce została poinformowana o wymianie listów dopiero 10 grudnia. Jakie były przyczyny tego długiego milczenia środków przekazu? Właściwie do dziś nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Być może polskie czynniki partyjno-rządowe konsultowały tę sprawę z Moskwą. Faktem jest, że komunistyczne władze szczególnie silnie i agresywnie krytykowały zawarty w „Orędziu” gest przebaczenia. Kampanię propagandową, która rychło przeobraziła się w kampanię nienawiści, zainaugurowały: „Życie Warszawy” i „Słowo Powszechne”. Autorom listu nie oszczędzono żadnej obelgi, nie wyłączając oskarżeń, że zapomnieli o Auschwitz, a także o zamordowanych przez nazistów polskich kapłanach. W ślad za artykułami w prasie pojawiły się broszury i książki, ruszyła masowa akcja odczytów i wieców protestacyjnych w zakładach pracy. Rezolucje z wyrazami oburzenia słały fabryki i uczelnie, koła gospodyń wiejskich, studenci i działacze ZBoWiD-u.
Sprawą wymiany listów zajął się także Sejm i pierwszy sekretarz partii Władysław Gomułka, który ostro krytykował głównie ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego i abp. Bolesława Kominka, żądając „by prowadzili politykę lojalną wobec państwa”.
Partyjna krytyka „Orędzia” towarzyszyła obchodom Millennium Chrztu Polski przez cały następny rok. W konsekwencji biskupi z zagranicy, w tym również biskupi niemieccy i Papież Paweł VI, nie otrzymali wiz wjazdowych do Polski na obchody milenijne.
Prymas - „Traktujcie to jak bajki”
Już 11 grudnia, a więc następnego dnia po zarzutach prasowych kard. Stefan Wyszyński wrócił z Rzymu, na dworcu w Warszawie powitały go rozentuzjazmowane tłumy. 12 grudnia w homilii wygłoszonej w katedrze Prymas mówił: „Nie przynieśliśmy ujmy krajowi. Jeśli słyszycie co innego, traktujcie to jak bajki”.
Gdy jednak okazało się, że antykościelna kampania władz zdecydowanie przybiera na sile Episkopat na posiedzeniu w dniach 12-14 grudnia zdecydował się wydać oficjalny komunikat. W komunikacie tym, odczytanym we wszystkich kościołach, biskupi podkreślali, że ich Orędzie stanowiło jedno z kilkudziesięciu zaproszeń skierowanych do episkopatów innych krajów do udziału w uroczystościach milenijnych i „nie ma charakteru dokumentu politycznego”. (...) Jest on wyrazem aktualnych dążeń całego świata, Stolicy Apostolskiej, ONZ i prawie wszystkich krajów do pokoju i pojednania, a ponadto odpowiada duchowi Ewangelii i soboru”.
Głos na temat Orędzia zabierali również indywidualnie niektórzy biskupi, tłumacząc nie tylko cel, jaki przyświecał jego autorom, lecz także jego charakter. I tak aspekt teologiczny Orędzia przedstawił abp Karol Wojtyła w homilii, wygłoszonej na Boże Narodzenie w krakowskim kościele św. Szczepana. Tekst tej homilii doczekał się publikacji dopiero w 20 lat później. Podobnie abp Bolesław Kominek, jedyny członek Episkopatu Polski, który ze względów zdrowotnych po zakończeniu Soboru pozostał jeszcze jakiś czas na Zachodzie, w niemieckim programie telewizyjnym „Panorama” prostował złośliwe interpretacje polskich komunistów, tłumacząc charakter wybitnie religijny listu. Po powrocie do Polski dwukrotnie zabierał głos w katedrze wrocławskiej wypełnionej po brzegi wiernymi w sprawie Orędzia, najpierw do ogółu wiernych 6 lutego 1966 r. i do młodzieży studiującej i pracującej 27 lutego 1966 r. Przemówienia te krążyły później w całej Polsce, zwłaszcza na taśmach magnetofonowych.
To co uderza w wypowiedzi Arcybiskupa we Wrocławiu, to teologiczny język i teologiczne myślenie o sprawach społecznych. Natomiast to, co uderzało wówczas samego Kaznodzieję, to - jak sam przyznaje - niespodziewana konieczność mówienia o najprostszych, ale równocześnie o zasadniczych sprawach: o miłości bliźniego o przebaczeniu, a zatem o konieczności wychodzenia z samego serca Ewangelii - od krzyżowego przebaczenia. Spodziewał się mówić o Soborze, o wyszukanych zagadnieniach, a przyszło Mu mówić o sprawach odwetu, urazów, różnych emocjonalnych zahamowaniach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu