Kapłan w homilii podjął refleksję nad słowami: „Wy jesteście światłem świata”. – Jest to najpierw bardzo plastyczna forma opisu rzeczywistości samego Boga. Spoglądając na całość Objawienia widzimy, że Bóg jest najpierw Stwórcą światła, które oddziela od ciemności. Światło jest też często znakiem Bożej obecności. Tak dzieje się na pewno w opisie przymierza, które Bóg zawiera z Abrahamem. Chwała Pana przechodzi w postaci gorejącej pochodni pomiędzy połowami zwierząt złożonych Bogu w ofierze – powiedział i dodał, że światło pojawia się w wielu wydarzeniach biblijnych, m.in. w spotkaniu Boga z Mojżeszem na Górze Synaj. – W przekazie biblijnym światło towarzyszy także wydarzeniu zesłania Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy. Języki jakby z ognia symbolizują wylanie Ducha na apostołów. Trójjedyny Bóg jest więc prawdziwą światłością – wskazał.
Druga perspektywa spojrzenia na metaforę światła to rzeczywistość wiary. – W Encyklice „Lumen Fidei” papież Franciszek bardzo ciekawie zauważa, że wiarę zazwyczaj kojarzymy ze zmysłem słuchu. Mówi przecież św. Paweł, że „fides ex auditu”, a więc „wiara rodzi się ze słuchania”. Jednak nie bez znaczenia jest również zmysł wzroku, którym możemy spostrzec światło oświecające drogę do Boga. Niekiedy widzenie znaków dokonanych przez Jezusa poprzedza wiarę, jak w przypadku Żydów, którzy po zmartwychwstaniu Łazarza „ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyli w Niego”. A czasami wiara prowadzi do głębszego widzenia: „Jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą”- mówi Jezus do Marty. Istnieje zatem potrzeba jakiejś syntezy słuchania i widzenia. Staje się to możliwe, gdy bierzemy za punkt wyjścia konkretną osobę Jezusa, którego widzimy i słuchamy. Prawda, jaką przed nami odsłania światło wiary, jest skupiona na spotkaniu z żywą osobą Chrystusa, na kontemplacji jego życia, na dostrzeganiu Jego obecności. W tym sensie św. Tomasz mówi o „oculata fides” – „wierze, która widzi”. Jest jeszcze jedna ważna rzecz: z perspektywy wiary, ani ucho nie jest narzędziem słuchu, ani oko nie jest narzędziem wzroku. Wiara to dotykanie sercem! Można zatem za św. Augustynem mówić o „słowie jaśniejącym we wnętrzu człowieka”. To jest jakieś pragnienie prawdy wyryte we wnętrzu każdego ludzkiego istnienia. Światło tej prawdy oświeca nas, ale też pragnie odbijać się na naszym obliczu, aby jaśnieć z naszego wnętrza – wyjaśniał ks. Kołata.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Trzecia perspektywa metafory światła to świadectwo wiary. – Przeczytałem kiedyś o pewnym zdarzeniu, które zrobiło na mnie wielkie wrażenie. W marcu 1972 r. w Moskiewskim Teatrze Narodowym odbywała się premiera od dawna przygotowywanej sztuki "Chrystus we fraku". Główną rolę grał znany artysta moskiewski Aleksander Rostowcew. Na scenie ustawiono swego rodzaju ołtarz, a na nim butelki z piwem i wódką.
Na początku drugiego aktu wszedł na scenę Rostowcew. W ręku trzymał księgę Pisma Świętego. Miał przeczytać dwa pierwsze wiersze z "Kazania na górze". Zgodnie z reżyserią powinien równocześnie pobudzić widownię do śmiechu różnego rodzaju wygłupami, jak robią to w cyrku klauni. Po przeczytaniu dwóch pierwszych błogosławieństw powinien krzyknąć: "A mnie wystarcza frak i cylinder!". Rostowcew zaczął czytać słowa Ewangelii św. Mateusza: "Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie... Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię...". Reżyser za kulisami uśmiechając się szelmowsko czekał na salwy śmiechu. Artysta powinien teraz zrzucić z siebie strój, cisnąć na ziemię świętą księgę i poprosić o frak i cylinder. Ale nic z tych rzeczy się nie stało. Rostowcew czytał dalej: "Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni...". Wzruszony zamilkł. Publiczność zamarła w ciszy oczekiwania. Zdano sobie sprawę, że Rostowcew coś przeżywa, coś się z nim dzieje. Jakieś przedziwne światło dotknęło jego serca. Wstrzymano oddech. Po krótkiej przerwie zaczął czytać ponownie zmienionym głosem. Porwała go moc Bożego Słowa i przemieniła wewnętrznie. Na widowni panowała śmiertelna cisza. Artysta w jakimś duchowym uniesieniu doczytał wszystkie 48 wierszy 5 rozdziału Ewangelii św. Mateusza i wyszeptał słowa dobrego łotra: "Jezu wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa!" – opowiedział zdarzenie kaznodzieja.
Kończąc homilię ks. Kołata podsumował: – Wiara nie jest światłem rozpraszającym wszystkie nasze ciemności, ale lampą, która w nocy prowadzi nasze kroki, a to wystarcza, by iść.