Reklama

Kościół

Biograf ks. Tischnera: brakuje jego "myślenia w pogodzie ducha"

- Tischnera bardzo brakuje. Brakuje jego „myślenia w pogodzie ducha”. To znaczy takiego nastawienia na prawdę, które nie ma na celu kogoś zdemaskować, pognębić, tylko ma człowieka dźwignąć, zmobilizować do wysiłku - mówi KAI Wojciech Bonowicz, autor książki "Tischner Biografia". Książka ukaże się jeszcze w czerwcu nakładłem wydawnictwa "Znak" w 20 rocznicę śmierci ks. prof. Józefa Tischnera.

[ TEMATY ]

Tischner

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KAI: „Tischner Biografia" to Pana nowa pozycja. No właśnie czy na pewno nowa? W zapowiedzi redakcji czytamy, że to "ulepszona" i na nowo opracowana wersja biografii sprzed kilkunastu lat. Co będzie zatem nowego, coś nas zaskoczy?

- Książka jest mniej więcej o 300 tysięcy znaków grubsza od poprzedniej. Obszerne fragmenty napisałem na nowo, jedne rzeczy wyrzucając lub skracając, inne dodając. Doszło wiele nowych faktów, począwszy od historii rodziny, przez młodość i wojnę, aż po lata dziewięćdziesiąte. Kiedy pisałem pierwszą biografię, papiery po ks. Tischnerze nie były jeszcze uporządkowane, nie znałem jego dziennika z okresu licealnego ani korespondencji z papieżem Janem Pawłem II. Archiwa IPN dopiero się tworzyły, nie miałem wglądu w akta paszportowe Tischnera ani w donosy na jego temat. O wielu rzeczach dowiedziałem się dopiero po latach, bo ks. Tischner się nimi nie chwalił. Np. o tym, że na początku lat dziewięćdziesiątych był konsultorem dwóch watykańskich komisji. On sam nigdy o tym nie wspominał, choć było to bardzo prestiżowe i świadczyło o zaufaniu, jakim darzył go papież.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

KAI: W tym roku mija 20 lat od chwili odejścia ks. prof. Tischnera do Królestwa Niebieskiego. Na jego grobie nigdy nie ma dnia, żeby nie paliły się znicze pamięci, czy nie było świeżych kwiatów. Co ciekawe ciągle w mediach obecne są jego myśli. Którą z nich przytoczyłby Pan dla skomentowania sytuacji politycznej w naszym kraju, czy tej związanej z pandemią.

- W ostatnich latach często wracam do jego myśli, że „wolność to nie jest w lewo ani w prawo, tylko wyżej”. Jeśli coś ma się zmienić na lepsze, trzeba szukać tego „wyżej”, zdobyć się na skok wolności. Jest w Polsce wielu ludzi, którzy to potrafią. Ale jest i sporo takich, którzy robią wszystko, żeby złapać tamtych za kostki i ściągnąć w dół. W mediach i poza nimi jest mnóstwo języka, którego nie akceptuję: poniżającego, odczłowieczającego. Skąd się to bierze? Właśnie stąd, że brakuje owego „wyżej”: wzniesienia się ponad własne podwórko, własny interes. Zobaczenia, jak wiele nas łączy z innymi – z innymi Polakami, Europejczykami, innymi ludźmi. Pandemia właściwie powinna nas skłaniać do takiego szerszego, jednoczącego spojrzenia. Ale obawiam się, że nie skłania.

Reklama

KAI: Zajrzyjmy jeszcze do Pana biografii o autorze "Etyki Solidarności". Kilka miesięcy temu pojawiło się oskarżenie o rzekomą współpracę księdza profesora ze służbami bezpieczeństwa. Nikt chyba tego nie wziął na serio. Wiele środowisk, np. Związek Podhalan broniło ks. Tischnera. Rozwiewa Pan wszelkie wątpliwości na ten temat?

- Poświęciłem tej sprawie zaledwie dwa akapity, bo na razie nie ma o czym pisać. Jest jakiś zapis ewidencyjny na jego temat, ale żeby ów zapis zinterpretować, trzeba by mieć inne dokumenty. A żadnych dokumentów, które pokazywałyby Tischnera w złym świetle, nie ma. Jest natomiast mnóstwo takich, które pokazują, że był przez SB śledzony, obserwowany, że zbierano wśród księży opinie na jego temat. Był postrzegany jako jeden z ważniejszych księży współpracujących z opozycją „solidarnościową”. Oprócz tych nieoficjalnych działań, atakowano go też publicznie, w 1987 r. ukazała się nawet poświęcona mu książka, w której przedstawiono go jako jednego z „jastrzębi Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce”.

KAI: Można powiedzieć, że żyje Pan z Tischnera, bo nieustanne publikacje, spotkania. Skąd u Pana do tego tyle energii? Choć przecież w dobie pandemii nie udało się przeprowadzić wielu zaplanowanych wydarzeń. A może wręcz przeciwnie, może udało się dopiąć ostateczną redakcję biografii, nie trzeba było się spieszyć?

- Rzeczywiście, przymusowa izolacja pomogła mi skończyć książkę w terminie. Gdyby nie ona, pewnie przez pół marca i cały kwiecień zajęty byłbym organizacją Dni Tischnerowskich w Krakowie i w Opolu (te ostatnie zainicjowaliśmy w ubiegłym roku). Byłoby też na pewno sporo zaproszeń na spotkania, bo to rok jubileuszowy – mija 20 lat od śmierci Tischnera, o czym już wspominaliśmy W ostatnich latach wzrosło zainteresowanie jego osobą, dobrze sprzedają się jego książki, ludzie je sobie wzajemnie polecają, dają w prezencie. Wiele osób chce o nim rozmawiać.

Reklama

KAI: Co było najtrudniejsze, a może najbardziej wzruszające, co nosi Pan w sercu przy pracy nad biografią. Pojawia się przecież w niej wiele nowych wątków, sam Pan mówił, że cały czas zbierał informacje. Pewnie to nie koniec pracy z ks. Tischnerem?

- Najtrudniejsze było rezygnowanie z niektórych wątków. Nie chciałem, żeby książka była zbyt obszerna, a materiału zebrałem tyle, że spokojnie można by napisać dwa tomy. To są trudne decyzje. Tischner był w stałym kontakcie z wieloma środowiskami, np. medycznymi – z lekarzami, pielęgniarkami. Brał udział w konsultacjach (choćby dotyczących etycznych aspektów transplantacji), konferencjach, spotkaniach opłatkowych. Może teraz taki rozdział by się przydał. Miałem też osobny fragment poświęcić pośmiertnej obecności Tischnera w kulturze i popkulturze. Tischner był pierwowzorem kilku postaci literackich, pisał o nim zmarły niedawno Jerzy Pilch, pisał Stefan Chwin, jako ksiądz Pischinger pojawia się w powieści Marcina Świetlickiego i Grzegorza Dyducha. W popularnym serialu „Czterdziestolatek 20 lat później” postać grana przez Irenę Kwiatkowską mówi w pewnym momencie: „Inżynierze, znamy się tyle lat. Mnie może się pan wyspowiadać jak księdzu Tischnerowi”. Niestety, nie da się napisać o wszystkim. Więc pewnie jeszcze będę do niego wracał.

KAI: Na pewno ks. Tischner dzisiaj pomógłby nam rozwiązać wiele problemów.

- Tischnera bardzo brakuje. Brakuje jego „myślenia w pogodzie ducha”. To znaczy takiego nastawienia na prawdę, które nie ma na celu kogoś zdemaskować, pognębić, tylko ma człowieka dźwignąć, zmobilizować do wysiłku. Przechodzimy teraz przez rozmaite kryzysy – polityczne, społeczne, kościelne – i każdy z nich powodowany jest przez deficyt obu tych elementów: zamiast prawdy jest mijanie się z prawdą, a zamiast próby zrozumienia i przyznania się do winy – agresja względem drugiego. Tischner był bardzo krytyczny, bywał nawet ostry. A równocześnie w tym, co pisał i mówił, odwoływał się przede wszystkim do dobrej woli w człowieku. Dziś wielu zachowuje się tak, jakby nie wierzyli, że w drugim można tę dobrą wolę znaleźć. Społeczeństwo się rozkleja, przestaje sobie ufać. Tischner na pewno próbowałby to zatrzymać.

rozmawiał Jan Głąbiński

2020-06-04 09:55

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kręcą film o księdzu profesorze

Niedziela bielsko-żywiecka 48/2012, str. 8

[ TEMATY ]

film

Tischner

TT

Kazimierz Tischner i Szymon Wróbel

Kazimierz Tischner i Szymon Wróbel

W Żywcu i Rajczy 12 listopada były kręcone zdjęcia do filmu dokumentalnego przypominającego dziedzictwo ks. prof. Józefa Tischnera pt. „Jego oczami”. Głównym bohaterem filmu jest brat ks. prof. Józefa Tischnera, Kazimierz Tischner - człowiek, na którego spadło brzemię kultywowania dorobku ks. Profesora. Reżyserem filmu jest pochodzący z Żywiecczyzny młody dziennikarz, Szymon Wróbel.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Zmarł ks. Zbigniew Nidecki

2024-04-29 12:13

Materiały kurialne

Śp. Ks. Zbigniew Nidecki

Śp. Ks. Zbigniew Nidecki

Odszedł do wieczności ks. kan. Zbigniew Nidecki, kapłan diecezji zielonogórsko-gorzowskiej.

W piątek 26 kwietnia 2024 r., w 72. roku życia i 43. roku kapłaństwa, zakończył swoją ziemską pielgrzymkę śp. ks. kan. Zbigniew Nidecki, emerytowany kapłan naszej diecezji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję