Reklama

Ksiądz, lubczyk i Kościuszko

Warkotał i terkotał zostawiając za sobą kłęby ciemnego dymu. Trząsł się jak statek na sztormowym morzu. Wesoła muzyka pobudzała kierowcę ubranego w staromodny wyciągnięty sweter w brązowo-niebieskie prążki. Włosy nie zaznały grzebienia a zarost maszynki. Ziewał poprawiając środkowe lusterko. Wzdychał raz po raz wypowiadając ciężko „Oj, oj!”. Zmęczenie albo noc nie przespana, a może urodziny u kuzyna. Twarz mówiła sama za siebie. Zasępiona, blada, pełna cienistych zmarszczek.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Słońce wschodziło rzucając ciepłymi promieniami. Pola porośnięte złotym zbożem, łąki zieloną trawą, na które gospodarz prowadził stadko krów. Ktoś na motorynce odjeżdżał sprzed sklepu z siatą pełną zakupów. Na poranną Mszę podążała staruszka podpierająca się laską. Mleczarka odbierała mleko, za nią podjeżdżał samochód z pieczywem. Ktoś odprowadzał dzieci do szkoły, a zza domu wybiegł szaro-czarny kundel z żółtą obrożą. Dubienka. Przestało trząść. Za chwilę droga pokryła się kurzem, a autobus zniknął za zakrętem pośród zielonych drzew. Wełnianka cicho uchodziła do Bugu. Przed plebanią czekał ks. Włodzimierz Kwietniewski.

Wołodia, którego zawsze urzekał Staff

Był rok 1944. Góry Opolskie. Miesiąc kwitnących czereśni. Wojna dobiegała końca, a raczej dawała nadzieję, że nie potrwa już długo. Osiemnastego maja wydał z siebie pierwszy krzyk. Może mało ważny dla postronnych ludzi. Najpiękniejszy dla rodziców.
Jego pierwszy dom to bezpieczne wtedy mieszkanie dziadków. W wieku 12 lat wrócił do odbudowanego rodzinnego domu w Opolu Lubelskim. Jego rodzeństwo to dwaj bracia i siostra. „Moi rodzice byli ludźmi głębokiej wiary i zdrowej pobożności. Nigdy nie pozwolili, by mówić źle o Kościele i wierze, mimo że były to czasy stalinowskie, czasy wojującego komunizmu. Tato był wielkim patriotą. Uczestnik zmagań wrześniowych 1939 r. Dostał się do niewoli, z której uciekł. Nigdy nie pogodził się z uciskiem komunistycznym. Mówił jednak, że temu systemowi musimy też coś zawdzięczać. Ja nie pochodzę z rodziny bogatej. Byliśmy raczej biedni niż bogaci. Więc wykształcenie zawdzięczamy temu, że było bezpłatne. Wciąż jednak odczuwaliśmy brak niepodległości. Rodzice zawsze życzyli nam, abyśmy doczekali lepszej Polski”. Dzieciństwo nie było ani sielskie ani anielskie. Kraj podnosił się z upadku. Odczuwalne były trudy odbudowy zrujnowanego kraju i każdej małej ojczyzny. Nowy ustrój nie napawał optymizmem. „Nachalne namowy do przymusowej kolektywizacji. Groziło też nam wysiedlenie. Ale lata dzieciństwa wspominam bardzo przyjemnie, szczególnie czas szkoły. Szkołę lubiłem. Nie miałem kłopotów z nauką. Jestem raczej humanistą. Przedmioty humanistyczne zawsze przychodziły mi z łatwością. Ścisłe natomiast szły mi troszeczkę gorzej. Musiałem się napracować, żeby zasłużyć na dobre oceny”. Odkąd zaczął uczęszczać do szkoły i okazywać swe pasje, m.in. do malowania, towarzyszyło mu nowe imię a raczej przezwisko, na którego wspomnienie dziś się szczerze uśmiecha. „Moje przezwisko, którym najczęściej mnie określano, to zrusyfikowane imię a brzmiało - Wołodia. Tak, lubiłem rysować, a w piątej klasie rozpoczęła się nauka języka rosyjskiego. Zaczęło mnie to interesować. Ponadto zawsze wieczorem poświęcaliśmy jakiś czas na czytanie książek m.in. Sienkiewicza, Kraszewskiego, Fiedlera, Szklarskiego i Centkiewiczów. Oczywiście nie mogło zabraknąć wielkich wieszczów polskich: Mickiewicza i Słowackiego. Bardzo lubię Staffa. Staff mnie zawsze urzekał. Tak samo Baczyński. Do dziś lubię bardzo czytać książki”. W sporcie nie miał specjalnych osiągnięć. Uprawiał lekką atletykę. Głównie biegi na średnich i krótkich dystansach. Tylko, gdy koniecznym było i gdy nie miał wyjścia grał w piłkę nożną, siatkówkę i koszykówkę.

Nie widzę siebie w innej roli

Dla bliskich - Ksiądz Włodzio. Dla przyjezdnych - Włodzimierz. To szlachetne imię znane od czasów pradawnych oznaczające „tego, co czeka i ma nadzieję”. Główne cechy ludzi o takim imieniu to wysoka inteligencja, uczuciowość i towarzyskość. Ponadto dobra intuicja i umiejętność gawędziarstwa. W tym przypadku imię pasuje,, jak ulał”. Jeszcze tylko garść dobrego humoru i szczypta ostoi spokoju. To przepis na wzorowego kapłana. „Tak na serio zacząłem myśleć o kapłaństwie chyba w liceum. Być może już wcześniej rodziły się takie mysli, ponieważ byłem ministrantem. Uważam, że powołanie to Łaska Boża, która dojrzewa w człowieku i w pewnym momencie, kiedy dojrzeje człowiek tę drogę wybiera. Nie wyobrażam sobie, kim innym mógłbym być. Rodzice wyrazili na to zgodę. Szczególnie tata prosił mnie o jedno: Jeżeli masz być księdzem to takim, żeby nam nie przynieść wstydu ani w tym życiu, ani w wieczności”.
Ksiądz Włodzimierz wszystkie parafie wspomina przyjemnie i ogarnia wszystkich swych byłych i obecnych parafian modlitwą. „Do końca swoich dni będę się za nich modlił, bo bardzo wiele mi dali. Największe wrażenie wywarł na mnie pobyt w pierwszej parafii: Hucie Krzeszowskiej, gdzie byłem od 1968 do 1971 r. Tam spotkałem się z dziś już nieżyjącym ks. Antonim Mulawą. To był naprawdę mądry wychowawca. On przygotował mnie do pracy jako proboszcza. Bardzo przyjemnie wspominam pobyt w Godziszowie. Wspaniałe sześć lat pracy do 1977 r. Ludzie bardzo przywiązani do Kościoła, religii i do polskości. Od nich wiele skorzystałem. W Suścu był najdłuższy pobyt, bo 17 lat. Do dziś mam kontakt z tymi ludźmi. Odwiedzamy się. Później od 1994 do 2003 r. byłem w Tuczępach. To była moja pierwsza placówka proboszczowska. No i nowe wyzwanie. Przypominam sobie, że ci ludzie naprawdę wiele mi pomogli. Służyli radą. Tak samo jest w Dubience. Wiele korzystam z pomocy ludzi z ich zaangażowania i zatroskania o tę parafię. To, co udało się zrobić, to jest owoc tej współpracy. Nie żałuję niczego. Nie widzę siebie w innej roli. Jestem zadowolony i cieszę się, że jestem kapłanem”.
Wstaje wcześnie rano. Jeszcze przed poranną Mszą udaje mu się wiele zrobić. Modlitwa i przede wszystkim czas na pisanie. Uchwycenie ulatujących myśli, które wykorzystuje w kazaniach, katechezach radiowych, artykułach albo w poezji. Nim nastanie czas na Mszę wieczorową, wykorzystuje wolne chwile na rozwijanie swoich pasji. Rzadko to robi, gdyż spraw kancelaryjno-ewangelizacyjnych jest dość sporo. „Dosyć późno udaję się na spoczynek, bo jeszcze wtedy mi się najlepiej pisze. Najlepiej mi się pracuje, kiedy jest wieczór, spokój, cisza”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prawdziwy wybór oznacza prawdziwe wsparcie. O obronie życia w Parlamencie Europejskim

2025-10-15 13:01

[ TEMATY ]

pro‑life

parlament europejski

obrona życia

prawdziwy wybór

prawdziwe wsparcie

Europejska Federacja dla Życia i Godności Człowieka ONE OF US

Konferencja "Prawdziwy wybór oznacza prawdziwe wsparcie"

Konferencja Prawdziwy wybór oznacza prawdziwe wsparcie

15 października w Brukseli w Parlamencie Europejskim odbywa się konferencja pro-life „Real Choice Means Real Support”. Celem konferencji jest podkreślenie jak ważne jest wsparcie kobiet w ciąży, zwłaszcza tych, które znajdują się w trudnej sytuacji osobistej i materialnej, aby miały możliwość opowiedzenia się za życiem.

W trakcie konferencji świadectwem dzielą się kobiety z różnych krajów, które przeszły osobiście przez takie trudne sytuacje. Uczestnicy konferencji podkreślają wartość życia ludzkiego i silny głos Europejczyków za życiem. Podczas spotkania mocnym echem odbiły się opowiadania kobiet, które dokonały aborcji, a dziś bronią życia.
CZYTAJ DALEJ

Świdnica. Pogrzeb dzieci nienarodzonych

2025-10-15 11:38

[ TEMATY ]

Świdnica

Dzień Dziecka Utraconego

ks. Mirosław Rakoczy

pogrzeb dzieci

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Ks. kan. Mirosław Rakoczy, diecezjalny duszpasterz rodzin, przewodniczył obrzędowi pochówku dzieci nienarodzonych na cmentarzu komunalnym przy ul. Słowiańskiej w Świdnicy.

Ks. kan. Mirosław Rakoczy, diecezjalny duszpasterz rodzin, przewodniczył obrzędowi pochówku dzieci nienarodzonych na cmentarzu komunalnym przy ul. Słowiańskiej w Świdnicy.

W Dzień Dziecka Utraconego 15 października, na cmentarzu komunalnym przy ul. Słowiańskiej w Świdnicy odbył się pogrzeb dzieci martwo urodzonych ze świdnickiego szpitala. W uroczystym obrzędzie uczestniczyli rodzice, kapłani i mieszkańcy miasta, którzy przyszli, by wspólnie modlić się i okazać solidarność z rodzinami dotkniętymi stratą.

Inicjatywę wspólnie podjęły Fundacja „Małżeństwo Rodzina”, Diakonia Życia Ruchu Światło-Życie oraz Wydział Duszpasterstwa Rodzin Diecezji Świdnickiej. Od 2021 roku tego rodzaju pochówki w Świdnicy mają charakter religijny, poprzedzony modlitwą i liturgią, której przewodniczy diecezjalny duszpasterz rodzin ks. kan. Mirosław Rakoczy.
CZYTAJ DALEJ

Różaniec z Carlem Acutisem – część światła

2025-10-15 20:53

[ TEMATY ]

różaniec

bł. Carlo Acutis

św. Carlo Acutis

Carlo Acutis

Vatican Media

Carlo został ochrzczony jako dwutygodniowe niemowlę i bardzo cenił ten moment. Kiedyś powiedział, że: „Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak nieskończenie wielki jest to dar, i poza słodyczami, bombonierkami i białym ubrankiem, których zwykle chcą dla swoich dzieci, nie przejmują się absolutnie tym, aby zrozumieć sens daru, jaki Bóg ofiarowuje ludzkości”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję