Reklama

O tym, co było i co zdarzyć się może…

Niedziela sosnowiecka 46/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Agnieszka Raczyńska-Lorek: - Ekscelencjo, ostatnia nasza rozmowa miała miejsce u progu wakacji. Przez ten czas na pewno wiele działo się w życiu osobistym i pasterskim Księdza Biskupa… Czy uchyli Ksiądz Biskup rąbka tajemnicy i opowie Czytelnikom „Niedzieli”, jak spędził tegoroczne wakacje?

Bp dr Adam Śmigielski SDB: - Moje wakacje były bardzo piękne. Jak każdego roku przeżyłem je w sierpniu, miesiącu, kiedy w naszej diecezji dzieje się wiele wydarzeń religijnych. Nie mogło być inaczej i tym razem. Urlop spędzałem między jedną, drugą i kolejną uroczystością parafialną, diecezjalną czy archidiecezjalną. Nigdy nie narzekałem na tak poszatkowany urlop, ponieważ, i wypoczywałem, i miałem nieustanny kontakt z diecezją. Pielgrzymki, uroczystości maryjne, dożynki, Dąbrowa Górnicza, Sosnowiec, Bydlin, Okradzionów, Sąspów, Będzin, Częstochowa, a w międzyczasie Wisła - miejsce, gdzie wypoczywałem, chodząc po górach. Wspięliśmy się m.in. na Czantorię, Baranią Górę, gdzie strasznie zmokliśmy. 1 września rozpocząłem pasterską posługę. Przeplatane dni wypoczynku i pracy niezwykle sobie cenię i jestem ogromnie szczęśliwy, że mój urlop wyglądał właśnie tak. Tak jak matka związana jest ze swoimi dziećmi i nigdzie ich nie opuszcza, tak i ja nie mogę oddalić się na dłużej od mojej rodziny diecezjalnej.

Reklama

- Znana jest miłość Księdza Biskupa do polskiej przyrody… A jakie jest najukochańsze miejsce?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Kocham polską ziemię, bo jest cudowna, jestem rozmiłowany w ojczystych krajobrazach, lasach i łąkach, kwiatach zwłaszcza polnych - makach, bławatach i chabrach. Kocham Bieszczady, Tatry, Sudety, Karkonosze, góry są mi bardzo drogie i piękne o każdej porze roku. Moim umiłowanym zakątkiem jest Przyłęków, miejscowość na Żywiecczyźnie, a w niej sanktuarium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, które miejscowi zwykli nazywać sanktuarium Matki Bożej Śmigielskiej. Tam oddycham pełną piersią. Miejscowość słynie z objawień, jakie tu miały miejsce przed 120 laty. Od 30 lat nawiedzam to miejsce, aby przekazać Matce Bożej to, co mam najważniejszego, aby powierzyć swoje radości i troski duszpasterskiej posługi, a także osobiste refleksje. W niedzielę 24 czerwca br. podczas uroczystej Eucharystii ofiarowałem Przyłękowskiej Pani swój pastorał. Ponad 15 lat temu pojechałem do Matki Bożej Przyłękowskiej i powiedziałem: ja osobiście nie wiem, jak się rządzi, Ty sprawuj rządy, oddaję Ci całą diecezję sosnowiecką. W 15-lecie istnienia diecezji i w 50.rocznicę moich kapłańskich święceń postanowiłem podziękować Maryi za te rządy i prosić o nie na kolejne lata. Pastorał jest symbolem władzy biskupa w diecezji. Niedługo kończę swoją misję w Kościele sosnowieckim, nie wiadomo, kto zajmie moje miejsce. Ktokolwiek by to był, pragnę, by Przyłękowska Matka nadal opiekowała się Kościołem sosnowieckim. Ważne miejsce w moim życiu zajmuje też moje miasto rodzinne - Przemyśl i jego okolice.

- Wiadomo, że kalendarz Księdza Biskupa wypełniony jest po brzegi, bywają i takie dni, kiedy przewodniczy Ksiądz Biskup kilku uroczystościom w ciągu jednego dnia. Wielu nadziwić się nie może chartowi ducha i sił fizycznych Księdza Biskupa. Proszę powiedzieć, skąd u Ekscelencji tyle energii?

- Chyba to wielka łaska Boża, że w tym wieku mogę pracować na tak wysokich obrotach. Za kilka tygodni skończę 74 lata…

- W jaki sposób utrzymuje Ksiądz Biskup tak dobrą formę?

- W pewnym momencie zauważyłem, że moja garderoba zaczyna być ciasna. Postanowiłem wrócić do pewnej linii, która będzie odpowiadała moim obowiązkom. Jeśli miałbym trzymać 13-kilogramowy kamień i jednocześnie spełniać wszystkie swoje czynności, to pewnie nie podołałbym tym wszystkim wyzwaniom. Osobiście czuję się o wiele lepiej, jeśli nie mam już z sobą tego ciężaru. Zastosowałem pewne rygory żywieniowe i spodziewany efekt nastąpił.

- Jak zatem wygląda menu Ekscelencji?

Reklama

- Unikam ciast, chleba, tłustych, kalorycznych potraw. Często moje śniadanie stanowią dwa jabłka i to cała filozofia na pozbycie się zbędnych kilogramów. Często spaceruję - w Sosnowcu - w parku przy Domu Biskupim, na wakacjach zaś unikam szczególnie samochodu i wybieram pieszą wycieczkę. Ważne jest, aby być sprawnym, nie tylko na umyśle, ale także fizycznie, o tym trzeba jednak myśleć już w młodym wieku. Ja przez całe życie starałem się prowadzić zdrowy tryb życia, utrzymywać swoją kondycję na pewnym poziomie.

- Kończący się rok 2007 jest dla Księdza Biskupa rokiem znaczących jubileuszy - 15-lecia przyjęcia sakry biskupiej, a nade wszystko 50. rocznicy przyjęcia kapłańskich święceń. Jakie refleksje nasuwają się w związku z tym?

- Pierwszy raz mój złoty jubileusz zaznaczyli bracia salezjanie, przybyłem do Krakowa na odpust św. Jana Bosco i podczas tej uroczystości spotkała mnie pierwsza, jubileuszowa niespodzianka. Było to 28 stycznia. Od tego się zaczęło. Potem rozpoczęła się prawdziwa lawina życzeń, serdeczności i kwiatów w parafiach i innych miejscach, gdzie byłem. Ceniłem każdą Mszę św. podczas której dziękowałem Bogu za dar kapłaństwa. Nie urządzałem jakiejś centralnej uroczystości z tej okazji. Mile wspominam spotkanie rocznikowe złotych jubilatów z trzech seminariów - katowickiego, krakowskiego i częstochowskiego, które miało miejsce w sosnowieckiej katedrze 6 września. To nasza wieloletnia tradycja, choć rocznikowych kolegów z roku na rok ubywa. Jubileusz obchodziłem też w mojej parafii rodzinnej - w Przemyślu. Wszystkie gesty serdeczności, dowody pamięci bardzo radują. Otrzymałem z tej racji wiele telegramów, listów, gratulacji i podziękowań, a wśród nich ten, którego nigdy się nie spodziewałem - od Ojca Świętego Benedykta XVI.

Reklama

- Podczas ponad 15 lat istnienia diecezji zrodziło się wiele wartościowych dzieł, o których wielokrotnie pisaliśmy. A jakie mankamenty widzi Ksiądz Biskup w Kościele sosnowieckim?

- Bardzo boleję nad tym, że spada czytelnictwo prasy katolickiej i dobrej książki, które wypierane są przez telewizję i internet. Podczas każdej wizytacji kanonicznej w parafiach jako zalecenie podaję, aby księża „wszelkimi sposobami nakłaniali wiernych do czytania prasy katolickiej”. Cenię zwłaszcza Tygodnik „Niedziela” i wspominam wydarzenie z 1999 r., kiedy po spotkaniu z Janem Pawłem II w Stolicy Zagłębia przyszli do mnie diecezjanie z propozycją wystawienia Papieżowi pomnika. Powiedziałem im wówczas, że Ojcu Świętemu nie potrzeba pomników, jeśli wzrośnie w parafiach czytelnictwo „Niedzieli” o 100%. Wówczas pierwszy udam się do Rzymu i powiem Janowi Pawłowi II: „To jest pomnik żywy zbudowany dla Ciebie, Ojcze. Ludzie karmią się pięknymi treściami, wartościową lekturą, żyją według Bożych zasad i są dzięki temu lepsi, bogatsi, szczęśliwsi”.

- Jak będzie wyglądał najbliższy rok Księdza Biskupa?

Reklama

- Mam nadzieję, że jeśli zdrowie dopisze, to najbliższy rok będzie bardzo zbliżony do minionych lat. Kalendarz na 2008 r. powoli zaczyna się zapełniać, więc pewnie będzie rokiem normalnej pracy duszpasterskiej, która wymagała będzie ode mnie siły i zdrowia. Posługa w diecezji sprawia mi ogromną radość. Nie przewiduję niczego szczególnego, ewentualnie jakiś wypad w góry. W przyszłym roku kończę 75 lat, ale już w końcu obecnego roku zamierzam napisać list do Ojca Świętego Benedykta XVI z prośbą o zakończenie mojej posługi biskupiej.

- Co Ksiądz Biskup będzie robił na emeryturze?

- Uporządkuje różne sprawy, jak choćby 95-tomowy diariusz, który prowadzę każdego dnia od ponad 15 lat. Moim pragnieniem jest poświęcić się zwykłej pracy kapłańskiej: służyć w konfesjonale, głosić Słowo Boże, czy prowadzić rekolekcje. Chciałbym, jeśli Bóg pozwoli, wszystkie te czynności związane z misją kapłańską móc jeszcze sprawować i cieszyć się zdrowiem.

- Jakie zasady pomagają Księdzu Biskupowi w codziennym życiu?

- To jest tekst z Ewangelii św. Łukasza, w którym słyszymy: „Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko co wam polecono. »Słudzy nieużyteczni jesteśmy, wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać«” (17, 10). I tak powinno być. Inne zasady to: 1. Nie licz na niczyją wdzięczność, 2. Nie myśl, że jesteś niezastąpiony i 3. Jeśli masz zmianę - idź natychmiast!

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ciepło kurtki, ciepło serca – o dawaniu i dzieleniu się w czasie zimy

2025-09-30 20:44

[ TEMATY ]

ciepło kurtki

ciepło serca

dawanie

dzielenie się

czas zimy

Materiał sponsora

Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich

Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich

Zima to czas, w którym szczególnie odczuwamy potrzebę ciepła. Grube kurtki, szaliki i rękawiczki stają się codziennymi towarzyszami drogi, chroniąc nas przed mrozem i zimnym wiatrem. Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich. W chrześcijańskim spojrzeniu możemy dostrzec w niej również przypomnienie o tym, że każdy człowiek potrzebuje ochrony, zarówno fizycznej, jak i duchowej. Tak jak dbamy o ciepło ciała, tak też powinniśmy troszczyć się o ciepło serca i relację z Bogiem.

Ewangelia przypomina nam słowa Jezusa: „Byłem nagi, a przyodzialiście Mnie” (Mt 25,36). Ten fragment uświadamia nam, że każdy dar, nawet tak prosty jak ciepłe ubranie, ma ogromną wartość w oczach Boga. Dając komuś kurtkę, której już nie nosimy, albo kupując nową dla potrzebującego, nie przekazujemy jedynie tkaniny i zamka błyskawicznego. Przekazujemy ciepło, nadzieję i poczucie godności. W tym sensie kurtka zimowa staje się nie tylko odzieżą, ale także narzędziem budowania wspólnoty i praktycznym świadectwem miłości bliźniego. To właśnie w takich gestach realizujemy chrześcijańskie powołanie do troski o słabszych.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Spekulacje na temat tytułu i treści pierwszej encykliki papieża Leona XIV

2025-10-01 15:46

[ TEMATY ]

Encyklika

Leon XIV

Vatican Media

Leon XIV

Leon XIV

Watykaniści spekulują obecnie na temat nazwy i treści dwóch pierwszych papieskich dokumentów nauczania Leona XIV. Powszechnie oczekuje się, że jego pierwsza encyklika będzie dotyczyła wyzwań stojących przed ludzkością w związku ze sztuczną inteligencją. Rzymski portal „Silere non possum” poinformował w środę, że łaciński tytuł dokumentu będzie brzmiał „Magnifica humanitas” - „Wspaniała ludzkość”.

Od momentu wyboru Leon XIV wielokrotnie wypowiadał się na temat szybkiego rozwoju sztucznej inteligencji i ostrzegał przed zagrożeniami związanymi z tym postępem technologicznym. Według „Silere non possum” pierwsza encyklika nowego papieża poświęcona globalnemu megatematowi sztucznej inteligencji może mieć podobne znaczenie jak historyczna encyklika „Rerum novarum” papieża Leona XIII z 1891 roku. W encyklice tej po raz pierwszy papież zajął się konsekwencjami industrializacji, inicjując tym samym katolicką naukę społeczną.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję