Reklama

Powstała, mimo sprzeciwów...

Dzięki dużej determinacji kapłanów i wiernych udało się utworzyć jedną z będzińskich parafii i wybudować kaplicę. W tym roku mija 50 lat od odczytania w kościele Świętej Trójcy w Będzinie dekretu powołującego do istnienia parafię św. Jana Chrzciciela. Historia powstania tej parafii jest niezwykła, bo niezwykli byli ludzie, którzy za wszelką cenę chcieli oddawać cześć Bogu w nowej świątyni.

Niedziela sosnowiecka 34/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Latem 14 sierpnia 1952 r. władze diecezjalne zleciły ks. Karolowi Kościowowi administrację części Będzina z misją organizowania nowej parafii. Nie mógł on jednak uzyskać od władz miasta zgody na budowę nawet prowizorycznej kaplicy. Urządził ją więc w domu Sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP przy ulicy Kościuszki 6. Jednak wskutek interwencji władz partyjnych musiał ją zlikwidować. Gdy w 1957 r. kościół Świętej Trójcy nie mógł pomieścić wiernych, których liczba dochodziła do 30 tysięcy, postanowiono utworzyć parafię dla dzielnicy Małobądz. Niestety, Konstytucja z 22 lipca 1952 r., dekret rządowy z 9 lutego 1953 r. o obsadzaniu stanowisk kościelnych - sprzyjające likwidacji kościelnych placówek, usuwaniu religii ze szkół, prześladowaniu kapłanów, nie służyły zamierzeniom tworzenia jakiegokolwiek ośrodka kultu religijnego. Mimo to decyzja o utworzeniu parafii dla Małobądza traktowana była poważnie przez ówczesnego proboszcza parafii Świętej Trójcy ks. kan. Mieczysława Zawadzkiego. Opracował projekt podziału Będzina na dwie parafie. Wraz z bp. Zdzisławem Golińskim próbował różnych sposobów, żeby władze państwowe udzieliły pozytywnej odpowiedzi. Ks. Zawadzki wystąpił nawet z prośbą o zgodę na sprowadzenie do Będzina jednego z drewnianych, zabytkowych kościołów, które ze względów konserwatorskich należało przewieźć z miejscowości górskich do miast. Dzięki usilnym staraniom władz kościelnych już 13 października 1957 r. w kościele Świętej Trójcy odczytany został dekret powołujący do istnienia parafię św. Jana Chrzciciela. Pierwszym jej administratorem został ks. Zygmunt Zaborski. Miał on zadecydować, który ze Świętych zostanie patronem parafii. Z pomocą przyszedł mu rodak będziński, pracujący wśród Polonii amerykańskiej - ks. Stanisław Karol Zdebel. Zaproponował, aby powstający kościół parafialny miał za patrona św. Jana Chrzciciela. Modlitwy zanoszone do Boga za wstawiennictwem tego Świętego mogły - zdaniem ks. Zdebla - przyspieszyć rozpoczęty w 1952 r. proces beatyfikacyjny sługi Bożego abp. Jana Cieplaka, którego Święty ten był patronem. Jan Cieplak urodził się 17 sierpnia 1857 r. w ówczesnej kolonii Reden. Sześć dni później przyjął chrzest w kościele Świętej Trójcy w Będzinie. W latach 1920-23, już jako arcybiskup mohylewski, był więziony przez bolszewików i w słynnym procesie moskiewskim skazany na śmierć. Dzięki interwencji służb dyplomatycznych z całego świata, „Świętemu Arcybiskupowi” - jak go nazywano - zamieniono tę karę na 10 lat więzienia. Po roku jednak został zwolniony. Zmarł 17 lutego 1926 r. w opinii świętości. Jego ciało spoczywa w katedrze wileńskiej. Dziwnym zbiegiem okoliczności okazało się, że nominacja pierwszego administratora parafii św. Jana Chrzciciela przypadła dokładnie w setną rocznicę urodzin abp. Cieplaka. W tym czasie ks. Zdebel założył w Ameryce fundację, która miała udzielać pomocy jego rodakom. Zgodnie z jego poleceniem, na każde żądanie ks. Zaborskiego o. Michał Zembrzuski - paulin miał przesyłać na adres parafii pieniądze potrzebne na budowę nowej kaplicy. Ale mimo iż zgoda na budowę była, problem stanowił wybór placu, na którym mogłaby stanąć. Z terenów należących do parafii Świętej Trójcy dwa place zostały odebrane parafii. Tereny, które pozostały własnością kościelną, okazały się zbyt małe. Chcąc ratować zachowane tereny, późnym wieczorem 22 marca 1958 r. umieszczono na nich krzyże. Na placu pana Gołdy i na ul. Podjazie. Następnego dnia ks. Zaborski poświęcił je. Już 30 kwietnia, w ciągu pięciu godzin, postawiono na Podjaziu „szkielet” maluteńkiej kapliczki. 1 maja odprawiono w niej pierwsze nabożeństwo. Trzeciego dnia władze miasta zażądały likwidacji kapliczki. Ks. Karlik, delegat biskupa zgodził się, ale pod warunkiem, że na jej miejscu stanie kaplica większa i trwalsza. Zgodę w końcu uzyskał. Pierwszy odpust parafii św. Jana Chrzciciela odbył się 24 czerwca 1958 r. w malutkiej kapliczce tzw. Betlejemce. W tym dniu kopano rowy pod fundamenty tymczasowej kaplicy. Władze miasta wydały jednej z firm budowlanych tajne dyspozycje. Zaproponowały, aby bez uwzględnienia lokalizacji kaplicy postawiła płot, oddzielając teren kościelny od szkolnego. Ale tak, aby o 10 metrów pomniejszyć teren kościelny. Wiadomość o stawianiu płotu szkolnego na placu kościelnym rozeszła się błyskawicznie. W dwa dni po rozpoczęciu kopania rowów pod fundamenty kaplicy, od rana zaczęło się przesuwanie i stawianie płotu. Na miejsce przybyły parafianki. Ustawiły się w szeregu, by nie dopuścić do zagarnięcia ziemi pod budowę kaplicy. Interweniowała milicja. Próby usunięcia kobiet i ks. Zaborskiego nie powiodły się. Ale za to władze miasta unieważniły lokalizację kaplicy, tłumacząc, że plac wchodzi na teren szkoły. Trzeba było wstrzymać prace budowlane. Tymczasem społeczeństwo zagłębiowskie z uznaniem patrzyło na bohaterską postawę będzińskich parafian. Dzięki determinacji duszpasterzy 16 lipca anulowano unieważnienie pozwolenia na budowę. 19 lipca 1958 r. położone zostały pierwsze kamienie fundamentalne pod kaplicę, a na drugi dzień poświęcony został kamień węgielny kaplicy - czytamy w kronice ks. dr. Zygmunta Zaborskiego, pierwszego administratora parafii. Dokonał tego ks. kan. Mieczysław Zawadzki. W prawym rogu od głównego wejścia do kaplicy został zamurowany dokument.
Gdy gromadzono materiały na budowę kaplicy, przyszła decyzja o przeniesieniu ks. Zaborskiego na inną placówkę. 27 września 1958 r. pierwszy proboszcz tej parafii rozstał się z Będzinem. Nowym administratorem został ks. Wacław Wiciński. Pierwszą Mszę św. odprawił w małej kapliczce stojącej na placu kościelnym. Aby pomóc ks. Wicińskiemu, ks. Zawadzki zgodził się, aby w każdą niedzielę odprawiał on Mszę św. w kościele Świętej Trójcy, a tacę przeznaczał na nowo powstającą kaplicę. Prace ruszyły pełną parą. Uroczystości związane z Bożym Narodzeniem odbyły się już w nowej murowanej kaplicy. 13 grudnia 1970 r. proboszcz przeszedł do parafii Świętej Trójcy. Gdy w kwietniu 1994 r. zakonnicy ze Zgromadzenia Oblatów św. Józefa objęli parafię św. Jana Chrzciciela, zastali jeszcze starą kaplicę. Obok niej wnosiły się już mury nowego kościoła. W ciągu roku nowym gospodarzom z proboszczem ks. Stanisławem Barczakiem udało się dokończyć rozpoczętą przez ks. Stanisława Andrzejewskiego budowę. 24 czerwca 1997 r. odprawiono ostatnią odpustową Mszę św. w starej kaplicy. Potem przystąpiono do jej rozbiórki. Zachowała się ona tylko na starych fotografiach i w pamięci najstarszych parafian. Kolejni proboszczowie kontynuujący dzieło ks. dr. Z. Zaborskiego to: ks. W. Wiciński, ks. Kazimierz Szwarlik, ks. Stefan Gibała, ks. Stanisław Andrzejewski (10 października 1983 r. uzyskał zgodę na budowę kościoła), ks. S. Barczak i ks. Marek Maziarz. Dzięki ich wysiłkom, zainicjowane przez ks. Zaborskiego w tamtych trudnych czasach dzieło zostało dokończone. Gorliwość parafian i zaangażowaniu proboszczów w końcu zatryumfowały.
Obecny proboszcz ks. Marek Maziarz z wikariuszami dbają o swoją wspólnotę parafialną. W domu parafialnym stojącym obok kościoła działa świetlica dla dzieci, prowadzone są przez wolontariuszy różnego typu zajęcia, m.in. nieodpłatne kursy komputerowe. Księża organizują raz w miesiącu pielgrzymki dla wszystkich mieszkańców Będzina. Młodzież z Księdzem Proboszczem wyjeżdża na lednickie pola, aby tam z o. Janem Górą i innymi młodymi wspólnie modlić się. Parafia ma też swoją stronę internetową www.chrzciciel.bedzin.pl, z której można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na jej temat.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Legenda św. Jerzego

Niedziela Ogólnopolska 16/2004

[ TEMATY ]

święty

św. Jerzy

I, Pplecke/pl.wikipedia.org

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Św. Jerzy - choć historyczność jego istnienia była niedawnymi czasy kwestionowana - jest ważną postacią w historii wiary, w historii w ogóle, a przede wszystkim w legendzie.

Św. Jerzy, oficer rzymski, umęczony był za cesarza Dioklecjana w 303 r. Zwany św. Jerzym z Liddy, pochodził z Kapadocji. Umęczony został na kole w palestyńskiej Diospolis. Wiele informacji o nim podaje Martyrologium Romanum. Jest jednym z czternastu świętych wspomożycieli. W Polsce imię to znane było w średniowieczu. Św. Jerzy został patronem diecezji wileńskiej i pińskiej. Był także patronem Litwy, a przede wszystkim Anglii, gdzie jego kult szczególnie odcisnął się na historii. Św. Jerzy należy do bardzo popularnych świętych w prawosławiu, jest wyobrażany na bardzo wielu ikonach.

CZYTAJ DALEJ

Obfity owoc

2024-04-24 10:00

Mateusz Góra

    W kościele św. Wojciecha na Rynku w Krakowie obchodzono uroczystości odpustowe ku czci patrona.

Świętego Wojciecha, który patronuje kościołowi na rynku, a także jest Głównym Patronem Polski, Kościół Katolicki wspomina 23 kwietnia. Sumie odpustowej przewodniczył i homilię wygłosił kard. Stanisław Dziwisz. Podczas Mszy św. uczestnicy modlili się w sposób szczególny za Kraków i Polskę. W homilii kard. Dziwisz przybliżył postać św. Wojciecha i jego rolę w życiu Polski i Krakowa. – Wydawać się mogło, że młody biskup przegrał, że nic mu się w życiu nie udało. Młodo zmarł, został wygnany z krajów, w których chciał ewangelizować. Tymczasem jego przedwczesna śmierć przyniosła niezwykły owoc. Już w 2 lata po swoim męczeństwie został ogłoszony świętym. Relikwie świętego męczennika spoczęły w Gnieźnie i stały się podwalinami budowania i umacniania wspólnoty i ładu w naszej ojczyźnie – mówił kardynał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję