Reklama

Rekolekcje blisko Boga

Niedziela płocka 32/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Słyszałeś, że studenci mają zabrać ze sobą śpiwór i jasiek? - słyszę w słuchawce, odbierając telefon bardzo późnym wieczorem. Nie, nie słyszałem. A tak w ogóle to po co? - Nie wiem, ja tylko przekazuję... Kilka telefonów i już wiadomo, o co chodzi. Nikt nie przypuszczał, że na rekolekcje do Bańskiej przyjedzie tak dużo osób. Miejsca w domach u górali przygotowane, ale na 500 osób. A tu niemal w przeddzień wyjazdu okazuje się, że chętnych jest 560! I studenci muszą przenieść się do remizy. Nieciekawie. Tam warunki są kiepskie. Ale co zrobić. Zresztą w Ruchu Rodzin Nazaretańskich dużo mówi się o „duchowości wydarzeń” - nic nie dzieje się bez powodu i we wszystkim Bóg ukrywa jakiś sens. Jaki? Zobaczymy.
W Bańskiej rzeczywiście tłumy. Cała wieś liczy 700 mieszkańców, więc przyjazd rekolektantów to istne oblężenie. Na szczęście kościół jest wystarczający, żeby nas pomieścić. Wnętrze kościoła wyłożone jasnym drewnem. Nad ołtarzem figura Matki Bożej Fatimskiej w fioletowej poświacie. Kilku księży przy ołtarzu. Pierwsza wspólna Msza św. Pierwsze spojrzenia na siebie i na Maryję. Pierwsze prośby do Boga, by pomógł, uporządkował, uzdrowił...
Dni płyną szybko, bo każdy z nich jest wypełniony. Najtrudniej jest wstać. Mało kto lubi pobudki o 6.30, szczególnie w wakacje. A wstać trzeba, bo o godz. 7 jest medytacja. Dla dorosłych w kościele. A młodzież modli się tam gdzie mieszka - w domach u górali. Spokojny głos prowadzącego, skupienie. Nie ma nic nadzwyczajnego. Zwykłe słowa. A jednak w sercu coś się dzieje. Przed oczami stają obrazy z codziennego życia. Da się odczuć obecność Boga. To dziwne, ale On rzeczywiście mówi. W ciszy. Kiedy medytacja się kończy, człowiek czuje się, jakby się obudził. Ze snu? Nie, to nie sen. Nie umiem tego nazwać...
Po śniadaniu trzeba coś robić. Dziś sobota. Wszystkie grupy ruszają razem do Doliny Chochołowskiej. Wszystkie grupy to znaczy gimnazjaliści, licealiści, studenci oraz dorośli z dziećmi. Najpierw autokarami i samochodami do wejścia do doliny, potem na piechotę. Długa droga, ale na szczęście nie jest stromo - ledwie miejscami troszkę pod górkę. Sznur ludzi snuje się pomiędzy coraz większymi wzniesieniami. Szum potoku. Owce. O, a tu można kupić oscypki! Im głębiej w dolinę tym piękniejsze krajobrazy! Trochę to może dziwne, ale starzy bywalcy rekolekcji zachęcają do rozmów z księżmi. Tylko o czym tu mówić? Okazuje się, że zawsze jest o czym rozmawiać, a raczej o kim: o sobie i swojej wierze, o własnej relacji z Bogiem. Pomiędzy wędrującymi doliną ludźmi można dostrzec kapłanów. Cały czas są zajęci, bo wielu ludzi podchodzi i prosi o rozmowę lub spowiedź. Idą ramię w ramię z kapłanem i mówią o tym, czym żyją. Ja też poszedłem na rozmowę. Nie żałuję...
Po dojściu do serca doliny dech zapiera w piersiach. Nie, nie ze zmęczenia! Po prostu tak tu pięknie. Na szczęście pogoda dopisała: nie ma upału, ale słońce co chwila pojawia się między delikatnymi chmurami, oświecając otaczające nas ze wszystkich stron szczyty. Co tu dużo gadać - pięknie! Wspaniałe miejsce na Eucharystię. Dobrze, że jest tu kaplica. Mała. Drewniana. Mszę św. trzeba i tak sprawować przed nią. Ale czuć, że to miejsce ma coś w sobie...
Ołtarz drewniany. Wystawiony przed kaplicę. Wychodzą koncelebransi. Chyba dziesięciu! Gdzie nie spojrzeć góry. Eucharystia tak blisko Boga. Wspólny śpiew. Słowo Boże. Kazanie. Aż dziw bierze, jak wszyscy są zasłuchani. Na co dzień w parafii to się nie zdarza. A tu proszę: cisza jak makiem zasiał. Czuć, że każdy chce usłyszeć, co mówi Bóg... I wreszcie konsekracja. Jest pośród nas Jezus. To takie zwyczajne, a jednak cudowne: dzieci i rodzice, młodzież i starsi zebrani razem wokół Jezusa. Prawie wszyscy przystępują do Komunii św. Dziękczynienie. Trochę w ciszy. A potem w radosnej piosence razem z dziećmi. Jedna duża rodzina. Może to truizm, a może coś w tym jest...
Po Mszy św. czas na posiłek. Oczywiście, trzeba było zabrać kanapki. A potem konferencja. Rozdzielamy się na grupy. Młodzież spotyka się oddzielnie. Dorośli już wiele przeżyli. Wiele razy zawiedli się na sobie, swoim współmałżonku, dzieciach. Poranili się i pogubili i nie wierzą już we własne siły. Szukają pokornie pomocy u Boga. Inaczej słuchają niż silna jeszcze młodzież. Dorośli wiedzą, że nie są mocni, że siła płynie tylko od Boga. Jego chcą słuchać. Z głębi serca. I to jest niesamowite. Kapłan staje przed setkami ludzi. Nie mówi pięknie. Nawet czasem bardzo słabo. Po ludzku nieciekawie. Ale za tymi słowami stoi Bóg. To On nadaje mocy prostym słowom kapłana. Trudno w to uwierzyć, ale tak jest. Pamiętam świadectwo jednego z uczestników. Mówił, że nie miał odwagi podejść do księdza i go o kilka rzeczy zapytać. Jego zdziwienie było ogromne, gdy ten ksiądz, nie znając jego wątpliwości, odpowiedział na nie w konferencji. Czy to przypadek, czy...?
Powrót do Bańskiej. Trochę pieszo, potem autokarem. Po obiadokolacji czas na grupę dzielenia. To niełatwy punkt. Ludzie mówią o sobie. Nie narzekają na złych sąsiadów, okropnego męża czy żonę, tylko mówią o sobie. O tym, co przeżyli danego dnia, co usłyszeli, jakie słowa ich poruszyły, co zrozumieli, co Bóg pokazał im o ich własnym życiu. To nie jest proste. Ale to coś niezwykłego. W grupie nie trzeba udawać kogoś, kim się nie jest. Najważniejsza jest prawda. I tak nikt tego nigdzie nie powtórzy. Bo tego się nie da powtórzyć. To tajemnica działania Boga w ludzkim sercu, której rąbek jeden uchyla przed drugim. Tajemnica...
Wieczorem Apel Jasnogórski. Znów kościółek w Bańskiej. Od 20.30 adoracja Najświętszego Sakramentu. Coraz więcej ludzi. I cisza. Teraz mówi tylko Bóg prosto do serca. Nic dodać. O godz. 21 śpiewamy do Matki z Jasnej Góry. Dziesiątek Różańca i podsumowanie dnia. Gdzie byłeś dziś, Boże? Gdzie mogłem Cię spotkać? Tyle jest z nami dzieci. Przed ołtarzem zawsze pokaźna gromadka. Nie hałasują. Chodzą, siadają, modlą się, uśmiechają. Ale nie hałasują. Jakby czuły, że tu trzeba zachować się inaczej. Ogłoszenia i błogosławieństwo. I obowiązkowo „Cichy zapada zmrok”, ze splecionymi dłońmi. Cisza wieczoru i radość bycia razem. Brak słów.
Każdy dzień jest inny. Każda grupa spędza go trochę inaczej. Młodzież więcej w góry, dorośli spokojniej, raczej w kościołach wokół Zakopanego. Łączy nas jedno: poszukiwanie Boga w naszym życiu. Nie gdzieś daleko. W życiu takim, jakie prowadzimy na co dzień, zwyczajnym i cichym. Jak rodzina z Nazaretu. Święta Rodzina. Tacy chcemy być.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co wolno choremu na L4?

2025-04-01 07:32

[ TEMATY ]

praca

Adobe Stock

Rozmowa o pracę, wyprawa w tropiki, wspieranie rozwodzącej się przyjaciółki czy sporty ekstremalne - to, jak się okazuje, dopuszczalne aktywności na zwolnieniu lekarskim - pisze we wtorek "Dziennik Gazeta Prawna".

W większości z tych pomysłów wymiar sprawiedliwości nie dopatruje się niczego nagannego. Zakład Ubezpieczeń Społecznych uważa je tymczasem za absurdalne nadużycia. A różnice te powstały na tle określonej w art. 17 ustawy zasiłkowej (tj. Dz.U. z 2023 r. poz. 2780 ze zm.) groźby utraty zasiłku chorobowego za wykorzystywanie zwolnienia lekarskiego niezgodnie z jego celem oraz za wykonywanie podczas niego pracy zarobkowej. W swoim dorobku orzeczniczym sądy złagodziły te zakazy - czytamy we wtorkowym wydaniu "DGP".
CZYTAJ DALEJ

Przeżył 95 dni na morzu, dziś mówi: "Niech wszyscy wiedzą, że Bóg jest wielki"

2025-03-28 21:31

[ TEMATY ]

świadectwo

aciprensa/zrzut ekranu YT

"Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że Bóg jest wielki. Bóg jest piękny. Bóg chce, żebyśmy wszyscy się modlili, mieli miłość w sercach, pomagali sobie nawzajem" – takie jest życzenie Máximo Napa Castro – znanego jako "Gatón" – peruwiańskiego rybaka, który nigdy nie stracił wiary, nawet kiedy utknął na morzu na 95 dni, aż w końcu został uratowany u wybrzeży Ekwadoru.

Maximo przyznaje, że nigdy nie przeczytał Biblii, co teraz chce zrobić, jak tylko zdobędzie trochę pieniędzy. Teraz stracił łódź, która zapewniała mu codzienne utrzymanie.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Dziwisz: Jan Paweł II powraca z jeszcze większą siłą

2025-04-01 15:51

[ TEMATY ]

pamięć

kard. Stanisław Dziwisz

rocznica śmierci

św. Jan Paweł II

Karol Porwich/Niedziela

Kard. Stanisław Dziwisz

Kard. Stanisław Dziwisz

Wraca się do nauczania Jana Pawła II i do jego osoby - powiedział w Ambasadzie RP przy Stolicy Apostolskiej wieloletni osobisty sekretarz Papieża Polaka kard. Stanisław Dziwisz.

Metropolita senior archidiecezji krakowskiej wskazał, że „wielu wybitnych ludzi przeszło do historii, przeszło do archiwów, mało się o nich mówi”, natomiast o Janie Pawle II „pamięć nie niknie”, a wręcz przeciwnie - wybrzmiewa z jeszcze większą mocą.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję