Reklama

Jak oni sobie radzą?

Niedziela toruńska 31/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Helena Maniakowska: - Jakie Ojciec dostrzega różnice w relacjach rodzinnych w kulturze Zambii i Polski?

O. Józef Matyjek SJ: - Aktualnie w naszej diecezji Lusaka (Zambia) mamy „Rok Rodziny”. W rodzinie widać wyraźne różnice między kulturą polską a kulturą w Zambii. Np. pani Lupiya zwraca się do swego męża: „Mr. Lupiya!”. Matka młodej zakonnicy zawraca się do swej córki: „Siostro!”. Rodzeni bracia zwracają się do siebie po nazwisku. To są w Zambii sposoby okazywania szacunku. Dla wielu mężów tutaj bycie szanowanym przez żonę wydaje się rzeczą najważniejszą. Niektórzy mężowie opuszczają swoje żony, gdy one nie okazują im szacunku, gdy np. nie wykonują jakichś obowiązków żony. Niektóre żony są uznane za brudne, bo zaniedbują higienę osobistą i prowadzenie domu, i czasem mąż przestaje jeść posiłki w domu z tego powodu. Ale okazywanie szacunku wydaje się najważniejsze.

- W jakiego typu naukach, mających wspomagać utrzymanie i wzmocnienie więzi rodzinnych, uczestniczą wierni w Zambii?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- W „Roku Rodziny” staramy się rozbudzić w ludziach pytania dotyczące życia rodzinnego, miejscowych zwyczajów rodzinnych; próbujemy wskazywać na naukę Kościoła o rodzinie. Organizujemy wiele rozmaitych spotkań na ten temat, które cieszą się dużym zainteresowaniem. W Wielkim Poście w Mumbwa wędrował krzyż trzymetrowej wysokości od rodziny do rodziny. Zostało to bardzo dobrze przyjęte przez katolików, ale spotkało się z krytyczną oceną innych Kościołów, które odrzucają krzyż, jako - w ich rozumieniu - zakazane przez Stary Testament wyobrażenie uczynione ręką ludzką. Staramy się wspierać modlitwę rodzinną. Niektóre rodziny modliły się po raz pierwszy w całości przy okazji nawiedzin krzyża w ich domu. Szacuje się, że około 50% rodzin w diecezji praktykuje modlitwę rodzinną. Niektóre rodziny podejmują ją, szukając Bożej opieki i obrony przed satanizmem, który robi się coraz głośniejszy. Satanizm popularyzowany jest głównie przez szkoły z internatami, których jest tu dużo, i wyższe szkoły, gdzie młodzież mieszka sama bez rodzin. Mówi się tu, że satanizm upowszechnia się w środowiskach młodzieżowych głównie za pośrednictwem atrakcyjnych dziewczyn, one są pierwszym obiektem zainteresowania satanistów, którzy przenikają do środowisk młodzieżowych z dużymi pieniędzmi. Dziewczyna, której brak pieniędzy, często nie oprze się propozycjom finansowym i tak to się zaczyna.

- Jak kształtuje się problem rozwodów?

- Generalna opinia jest taka, że kobieta w małżeństwie jest wierniejsza niż mężczyzna. Większość mężczyzn nie dochowuje wierności żonie. Mówią się, że 50% małżeństw się rozwodzi. W razie niewierności męża, jeśli małżeństwo ma mniejszą liczbę dzieci, kobieta łatwiej zgadza się na rozwód. Ale kiedy mają 7-8 dzieci, kobieta będzie raczej znosiła niewierność męża dla dobra dzieci. Na niewierność małżeńską duży wpływ mają wyjazdy w poszukiwaniu pracy, gdy mąż dostaje pracę z dala od rodziny. Powszechne jest przekonanie, że mężczyzna nie może żyć bez kobiety dłużej niż 3 miesiące. Gdy mąż jest wysłany przez pracodawcę na większą odległość od rodziny i na dłuższy czas, często znajduje on sobie inną kobietę. Rzadziej, choć też się zdarza, kobiety opuszczają mężów albo nie są im niewierne z powodu różnego braku satysfakcji w małżeństwie. Często jest to poczucie bycia niewystarczająco kochaną. Niektóre rozwodzą się, gdy są przez mężów bite. Nierzadko małżeństwa rozpadają się z powodu wpływu krewnych, zwłaszcza ze strony męża, którym jego żona nie odpowiada. Szczególnie rodzice męża miewają w tym udział. Generalnie - małżeństwo tutaj jest narażone na duży wpływ krewnych, często destruktywny.

Reklama

- Jakie są sposoby zapobiegania takiej sytuacji?

- Próbujemy przekazywać naszym wiernym naukę Kościoła o małżeństwie i rodzinie: wskazywać, że pragnieniem Bożym jest, aby mąż i żona byli dla siebie wzajemnym darem. Zambijczycy, patrząc na Europejczyków, mówią: „O, jak bardzo Europejczycy angażują się w małżeństwo i rodzinę!”. Tak to wygląda z afrykańskiego punktu widzenia. „Rok Rodziny” w diecezji Lusaka wydaje się być bardzo potrzebny. W naszej parafii w Mumbwa szczególnie kryzys małżeństwa jest słabym punktem.

- Czy naucza się naturalnych metod planowania rodziny?

- Naturalne planowanie rodziny jest nieznane przez małżonków. Kwestia ta uważana jest za prywatną sprawę małżonków, a nawet tabu. W powszechnej świadomości z planowaniem rodziny zwykle wiąże się pigułka. Ludzie mówią, że około połowy małżeństw korzysta z pigułek antykoncepcyjnych, które pochodzą z darów zagranicznych. Nazywa się je pigułkami planowania rodziny. Jak one działają, zwykle nie zdają sobie sprawy. Wiedzą tylko, że pigułka służy do tego, by w danym czasie nie mieć dziecka. Prawdopodobnie aborcja jest powszechnie stosowana, zwłaszcza w sytuacji, kiedy zachodzi w ciążę uczennica. Mówi się, że połowa dziewcząt w szkole przechodzi zabieg aborcyjny, zwykle w „gabinecie” prywatnym.

- Jak w tych warunkach kształtują się praktyki religijne, a także działania społeczne?

- Z modlitwą rodzinną chyba jest lepiej. Może połowa rodzin modli się wspólnie. Zwykle wieczorem. Dość popularny jest tu Różaniec, i co jakiś czas dzielenie się Pismem Świętym. Jedną ze wspólnot, z którymi próbuję coś zrobić w tej dziedzinie, jest kobieca organizacja, która się nazywa „Święta Anna” i spotyka się w naszym kościele w każdy pierwszy piątek miesiąca. Po spowiedzi o godz. 20.00 kobiety jedzą kolację, a następnie uczestniczą w spotkaniu formacyjnym, po którym jeszcze dyskutują ważne dla nich zagadnienia, często do późna, jak długo mają siły. Śpią w pomieszczeniach naszej misji. W sobotę rano wstają, gdy jeszcze jest ciemno. Myją się, sprzątają teren kościelny. Uczestniczą o godz. 8.00 we Mszy św., a kończą swe comiesięczne spotkania wspólnym śniadaniem. Jest to grupa mieszana pod względem pochodzenia. Część to kobiety z naszego miasteczka Mumbwa, zaś większość pochodzi z wiosek naszej parafii, czyli z buszu. Jest to fenomen w naszej parafii, że przedstawicielki tych obu środowisk funkcjonują jako jedna stosunkowo silna wspólnota, mimo że nie mają jednego języka, w którym mogłyby się wszystkie porozumieć. Któryś z naszych ostatnich wieczorów był poświęcony problemowi sieroctwa. Rezultatem epidemii AIDS jest wielka liczba sierot. Kobiety obecne na spotkaniu stawiły czoła problemowi, który polega na tym, że dzieci pozostawiane przez umierających rodziców powinny być przyjmowane przez inne rodziny. Na 41 kobiet obecnych na spotkaniu 22 utrzymują jedną sierotę przyjętą do rodziny, 2 z nich utrzymują po 2 sierot, 7 z nich przyjęło do swoich rodzin i utrzymuje po 3 osieroconych dzieci, 2 zaopiekowały się w ten sposób po 4 sierot, 6 kobiet utrzymuje w swoich rodzinach po 5 osieroconych, a 2 kobiety aż po 6! Wszystkie więc opiekują się dziećmi, których nie urodziły. Poza własnymi dziećmi i problemami własnej rodziny przyjęły pod opiekę taką liczbę sierot. Czy nie jest to heroiczne? Taka przypadkowo zbadana grupa pokazuje problemy całej naszej parafii i całej Zambii. Kobiety widzą w tym problemie dwie trudności: pierwsza ze znalezieniem środków finansowych na utrzymanie sierot - jedzenie, ubrania, opłaty szkolne itd. Oraz druga to często trudny charakter sierot. Kobiety skarżą się, że sieroty często nie słuchają tych, którzy zastępują im rodziców. Osieroceni chłopcy nie poddają się żadnej kontroli, często nie chcą chodzić do szkoły, uciekają z domu do Lusaki i chcą żyć tam jako dzieci ulicy (street kids), co wydaje im się bardziej interesujące niż życie w wiosce w buszu. Dziewcząt też już nie da się kontrolować. Sieroty bardzo często powtarzają swoim opiekunom: „Ty nie jesteś moim ojcem”, „Ty nie jesteś moją matką”, „Dajesz mi tę pracę, bo nie jesteś moją matką, „Bijesz mnie, bo nie jesteś moim ojcem”. Kobiety mówią, że sieroty najczęściej myślą o swoich zmarłych rodzicach, nie akceptują swej sytuacji bycia sierotami, i mieszkania w domu innej rodziny. To nie jest ich dom i to nie jest ich rodzina. Jeśli za życia rodziców byli przyzwyczajeni do pieniędzy, a teraz najczęściej nie mają tego, nadal żądają pieniędzy i nie otrzymując ich, żyją w gniewie. Wiele sierot nie może się zaaklimatyzować w nowym domu. Odmawiają prac domowych. Sieroty czują, że każe się im pracować więcej niż „własnym” dzieciom. Każda rodzina i każdy dom ma swoje własne reguły życia. Sieroty nie akceptują tych reguł, które są inne, niż jak to było w ich domu, gdy ich rodzice żyli.

- Gdzie leży „wina”?

- Kobiety na spotkaniu przyznały, że przyczyny nieporozumień są po obu stronach. „Wina”, jeśli można to tak wyrazić, leży nie tylko po stronie sierot. W sytuacji, kiedy w rodzinie są już własne dzieci i dodatkowo kilka dzieci osieroconych, trudno tak postępować, aby własne dzieci często nie należały do „kategorii pierwszej”, a sieroty nie czuły się jak sprowadzone do roli niewolników rodziny. Sieroty mają wszystko gorsze niż własne dzieci i wszystkiego mniej niż potrzeba: jedzenia, ubrań, gorsze posłanie, miejsce do spania itd. Nowe ubrania są dla własnych dzieci, używane dla sierot. Sieroty muszą często dodatkowo pracować, by „zarobić”, przynajmniej częściowo, na przyjęcie do nowej rodziny. Ponieważ zwykle brak pieniędzy na opłaty szkolne dla wszystkich dzieci, więc w pierwszej kolejności posyła się do szkoły własne dzieci, a sieroty zostają w domu. Sieroty nie czują się kochane, więc rośnie w nich bunt i poczucie krzywdy. Coraz trudniej o miłość z obu stron w takich warunkach. Różne traktowanie sierot i własnych dzieci prowadzi do pogorszenia zachowania sierot. Kobiety przyznają, że w stosunku do sierot używa się fatalnych słów w rodzaju: „Ja nie jestem twoją matką”, „Jak ci się nie podoba, to idź na grób swojej matki”. Jeżeli dochodzi do konfliktu między dziećmi, rodzice bronią własnych dzieci, a sieroty są z łatwością bite. „Sieroty najczęściej są źle traktowane” - doszły do wniosku kobiety.
Jak rozwiązywać niektóre z tych problemów? Kobiety na spotkaniu wzajemnie się pouczały, że wyjściem z tego może być tylko kochanie sierot przyjętych do domu, miłość taka sama, jak w stosunku do własnych dzieci. W przeciwnym razie dom przestaje być domem. Ale jak to wcielić w życie, skoro nawet dla własnych dzieci wszystkiego jest za mało? Kochać tak samo... Kobiety rozumieją to tak: kupować jednakowe ubrania dla swego dziecka i dla sieroty; dawać taką samą porcję jedzenia sierocie jak swojemu dziecku. Jednak matki zauważyły, że sprawiedliwość w sprawach materialnych to jedno, ale że również muszą rozmawiać z sierotami, tak samo jak rozmawiają z własnymi dziećmi, jednakowo poświęcać im czas i serce. Został zauważony aspekt psychologicznego oddziaływania na dzieci. Wreszcie kobiety stwierdziły, że muszą się modlić za sieroty, modlić się z sierotami i angażować je w grupy i zajęcia w Kościele, aby poddać je działaniu Boga, czyli zauważyły potrzebę szukania rozwiązań na poziomie duchowym. Jak widać „Rok Rodziny” nieprzypadkowo został ogłoszony przez Biskupa Lusaki.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bolesna Królowa Polski. 174. rocznica objawień Matki Bożej Licheńskiej

2024-04-30 20:50

[ TEMATY ]

Licheń

Sanktuarium M.B. w Licheniu

Mijały niespokojne lata. Nadszedł rok 1850. W pobliżu obrazu zawieszonego na sośnie zwykł wypasać powierzone sobie stado pasterz Mikołaj Sikatka. Temu właśnie człowiekowi objawiła się trzykrotnie Matka Boża ze znanego mu grąblińskiego wizerunku.

MARYJA I PASTERZ MIKOŁAJ

<...> Mijały niespokojne lata. Nadszedł rok 1850. W pobliżu obrazu zawieszonego na sośnie zwykł wypasać powierzone sobie stado pasterz Mikołaj Sikatka. Znający go osobiście literat Julian Wieniawski tak pisał o nim: „Był to człowiek wielkiej zacności i dziwnej u chłopów słodyczy. Bieluchny jak gołąb, pamiętał dawne przedrewolucyjne czasy. Pamiętał parę generacji dziedziców i rodowody niemal wszystkich chłopskich rodzin we wsi. Żył pobożnie i przykładnie, od karczmy stronił, w plotki się nie bawił, przeciwnie – siał dookoła siebie zgodę, spokój i miłość bliźniego”.

CZYTAJ DALEJ

Wołam Twoje Imię, Matko… Śladami „Polskiej litanii” ks. Jana Twardowskiego

2024-04-30 21:00

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Artur Stelmasiak

Najpiękniejszy miesiąc maj, Twoim Matko jest od lat – śpiewamy w jednej z pieśni. I oto po raz kolejny w naszym życiu, swoje podwoje otwiera przed nami ten szczególny miesiąc, tak pięknie wpisujący się w maryjną pobożność Polskiego Narodu.

Jak kraj długi i szeroki, ze wszystkich świątyń, chat, przydrożnych krzyży i kapliczek popłynie śpiew litanii loretańskiej. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się wołać do Maryi, bo przecież to nasza Matka, nasza Królowa. Dla wielu z nas Maryja jest prawdziwą powierniczką, Przyjaciółką, z którą rozmawiamy w modlitwie, powierzając Jej swoje sekrety, trudności, pragnienia i radości. Ileż tego wszystkiego się uzbierało i ile jeszcze będzie? Tak wiele spraw każdego dnia składamy w Jej matczynych dłoniach. Ktoś słusznie kiedyś zauważył, że „z maryjną pieśnią na ustach, lżej idzie się przez życie”. Niech więc śpiew litanii loretańskiej uczyni nasze życie lżejszym, zwłaszcza w przypadku chorób, cierpień, problemów i trudnych sytuacji, których po ludzku nie dajemy rady unieść. Powierzajmy wszystkie sprawy naszego życia wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny. Niech naszym przewodnikiem po majowych rozważaniach będzie ks. Jan Twardowski, który w „Polskiej litanii” opiewa cześć i miłość Matki Najświętszej, czczonej w tylu sanktuariach rozsianych po naszej ojczystej ziemi.

CZYTAJ DALEJ

Uroczystość poświęcenia kamienia węgielnego pod kościół św. Jana Pawła II w Villaricca

2024-05-01 15:49

[ TEMATY ]

Włochy

św. Jan Paweł II

Portret Jana Pawła II (aut. Zbigniew Kotyłło), fot. wikimedia / CC BY-SA 3.0

We Włoszech powstaje nowy kościół dedykowany św. Janowi Pawłowi II i kompleks parafialny pod wezwaniem polskiego Papieża. We wtorek 30 kwietnia w Villaricca w diecezji Neapolu poświęcono i położono kamień węgielny pod nową świątynię.

W skład nowego kompleksu parafialnego wejdą: sala liturgiczna, kaplica, muzeum poświęcone św. Janowi Pawłowi II, plac kościelny, sale katechetyczne, a także amfiteatr na świeżym powietrzu, sala wielofunkcyjna (teatr), place zabaw, tereny zielone i miejsca parkingowe, służące również miejscowej szkole. Inicjatywa jest swoistym wotum wdzięczności emerytowanego metropolity Neapolu kard. Crescenzio Sepe, wieloletniego współpracownika św. Jana Pawła II.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję