37 klinik zgłosiło się do programu dofinansowania zapłodnienia in vitro ze środków publicznych. Termin zgłaszania się minął w środę w południe, ale już dziś wiadomo, że całej procedurze towarzyszy mnóstwo niejasności.
Jak wynika z ministerialnych założeń, kliniki ubiegające się o udział w programie będą musiały spełnić określone kryteria. Placówka musi funkcjonować 7 dni w tygodniu, aby zapewnić ciągłość opieki nad pacjentkami. Wymagane będzie minimum 3-letnie doświadczenie w przeprowadzaniu procedury in vitro przynajmniej dwóch ginekologów-położników oraz embriologów zatrudnionych w placówce. W klinikach wymagana też będzie odpowiednio wysoka jakość sprzętu laboratoryjnego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przedwczoraj "Dziennik - Gazeta Prawna" poinformował jednak o niejasnościach, jakie towarzyszą uruchamianiu rządowego programu in vitro. Chodzi m.in. o to, kto ma płacić za przechowywanie zarodków. Teoretycznie mają być za to odpowiedzialne kliniki, ale te twierdzą, że takiego zapisu nie ma w kosztorysie programu. Nie wiadomo też np. kto i w jaki sposób ma weryfikować, czy pary przystępujące do programu przez rok bezskutecznie leczyły się z powodu niepłodności (jeden z warunków uczestnictwa). Brakuje ponadto wzorów umów, które resort zdrowia podpisze z realizatorami programu. Oznacza to, że kliniki przystępujące do konkursu nie wiedzą, czy będą się zgadzać na wszystkie zapisy w umowie.
Reklama
Krótko po upływie terminu zgłaszania się do programu in vitro z dziennikarzami spotkał się minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Jak poinformował, resort nie może dziś ujawnić, ile klinik zostanie wybranych, gdyż potrzeba dogłębnie przeanalizować wszystkie wnioski, które wpłynęły. - Musimy zagwarantować też to, że oferta złożona we wniosku jest zgodna z prawdą, to także będziemy weryfikować - dodał.
Na razie nie wiadomo też, czy w programie będzie obowiązywała rejonizacja w dostępie do wybranych klinik. - Na pewno zadbamy o to, by czynnik geograficzny był wzięty pod uwagę - uznał Arłukowicz. Jednak dodał, że dziś nie wie, które kliniki złożyły wnioski i jak będzie wyglądała mapa ośrodków zakwalifikowanych do programu in vitro.
Arłukowicz przypomniał, że program jest rozpisany na trzy lata, ale niewykluczone, że jeśli przez ten okres nie zostanie uchwalona ustawa bioetyczna regulująca m.in. kwestie in vitro, to program resortowy będzie przedłużany.
Arłukowicz przyznał, że "dziś tak naprawdę nie wiadomo do końca w ilu klinikach przeprowadza się zabiegi in vitro", gdyż na razie nie ma rejestru takich ośrodków. Ministerstwo przygotowało jednak rozporządzenie, które reguluje funkcjonowanie Rejestru Medycznie Wspomaganej Prokreacji.
Do zadań rejestru należeć będzie m.in. gromadzenie danych „usługodawcy” (kliniki przeprowadzającej zabiegi in vitro) i „usługobiorcy” (kobiety poddającej się zabiegowi) oraz informacji o niepłodności, liczbie i rodzaju badań wykonanych w ramach programu.
Reklama
Za funkcjonowanie Rejestru odpowiedzialne będzie Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia. Kliniki będą zobowiązane do dostarczania informacji do rejestru „nie rzadziej niż raz w miesiącu, nie później niż 14 dni od dnia w którym udzielono świadczenia zdrowotnego w ramach Programu”.
Umowy z wybranymi klinikami mają zostać podpisane do 1 lipca. Jednak - powiedział Arłukowicz - "trudno przyjąć założenie, że 1 lipca wszystkie kliniki przyjmą wszystkich pacjentów, którzy tej procedury potrzebują, tak pewnie nie będzie".
Przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia program dofinansowania zabiegów in vitro ma objąć łącznie 15 tys. par. W pierwszym roku funkcjonowania - jak zapowiedział min. Bartosz Arłukowicz - skorzysta z niej 2 tys. par. Finansowanie ma dotyczyć wyłącznie zabiegu, nie będą refundowane koszty kuracji hormonalnej. Państwo ma refundować trzy próby in vitro.
Program przewiduje sfinansowanie procedury biotechnologicznej (zabiegu) oraz badań wstępnych, nie zakłada natomiast finansowania przygotowania hormonalnego. Resort zdrowia wycenił koszt jednego refundowanego zabiegu na 7,5 tys. zł, z kolei koszt kuracji hormonalnej wynosi 3-5 tys. zł.
Procedura ma być dostępna nie tylko dla par małżeńskich. Prawo do zabiegu będą miały pary, które udokumentują, że w ciągu ostatniego roku poddały się leczeniu bezpłodności. Procedurze będą mogły się poddać kobiety poniżej 40. roku życia.