Reklama

Jak wierzą warszawiacy

Wierni archidiecezji warszawskiej mają najgorsze wyniki pod względem praktyk religijnych w całej Polsce - wynika z najnowszych badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Ale też wyraźnie widać, że religijność warszawiaków przechodzi z ilości w jakość.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zaledwie co czwarty mieszkaniec stolicy regularnie bierze udział w niedzielnej Eucharystii. Przyczyn takiej sytuacji należy szukać w pewnym osamotnieniu warszawiaków oraz anonimowości. - Jednak nie można mówić o załamaniu. Nasza religijność przechodzi przez pewną transformację charakterystyczną dla wielkiej aglomeracji - uważa ks. prof. Witold Zdaniewicz SAC, dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego. Zdaniem rektora akademickiego kościoła św. Anny ks. Bogdana Bartołda, Warszawa jest bardzo zróżnicowanym środowiskiem. - Mało jest tu pokoleniowych czy wieloletnich tradycji rodzinnych i społecznych oraz ludzi, którzy identyfikują się z tym środowiskiem, miejscem czy parafią. A te wszystkie czynniki sprzyjają religijnemu zobojętnieniu.

Trudny Kościół

Kościół warszawski jest trudny pod względem duszpasterskim. - Abp Stanisław Wielgus, przewodząc tej diecezji, nie będzie miał łatwego zadania - uważa ks. Zdaniewicz. Jednak jest bardzo daleki od demonizowania stanu religijnego wiernych w archidiecezji, bowiem, gdy weźmie się po uwagę wszystkie społeczne uwarunkowania w Warszawie i okolicach, to te wyniki nie są wcale złe. Nasza religijność jest inna niż w bardziej tradycyjnych diecezjach, co nie musi z góry oznaczać, że gorsza. - Archidiecezja pod względem wskaźnika dominicantes (uczestnictwa w niedzielnej Mszy św.) wypada prawie dwa razy gorzej niż diecezja sandomierska. Natomiast pod względem przystępowania do sakramentu spowiedzi archidiecezja warszawska plasuje się o wiele wyżej niż sandomierska - podkreśla ks. Zdaniewicz.
Na słabą frekwencję na niedzielnej Mszy św. może nakładać się bardzo wiele czynników. Warszawa to miejsce zderzenia tradycji z nowoczesnością. Występują tu ostre podziały społeczne. Nie jest nowe stwierdzenie, że ludzie sukcesu ekonomicznego zapominają o Panu Bogu, próbując stworzyć sobie raj na ziemi. - Uważają, że jak się dorobią majątku, to osiągną pełnię szczęścia - podkreśla ks. Bartołd. - Wiele osób traktuje to miasto jedynie jako miejsce pracy. Ci ludzie nie mają czasu ani chęci i sił, aby niedzielę rzeczywiście potraktować jako dzień odpoczynku. I tym bardziej nie potrafią tego czasu przeznaczyć na oddanie chwały Panu Bogu - dodaje ks. Bartołd.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Co ludzie powiedzą

W stolicy jest dużo ludności napływowej. Są oni bardziej mobilni niż mieszkańcy innych mniej zamożnych części Polski. Dlatego też w wielu przypadkach może być tak, że na weekend wyjeżdżają np. do rodziny i tam idą na Mszę św. Innym czynnikiem podkreślanym często przez warszawskich duszpasterzy jest fakt, że młodzi ludzie, którzy przyjechali do stolicy, aby „robić karierę”, odcinają się od wartości wpojonych w dzieciństwie. Chłoną wszystko, co nowoczesne, odrzucając to, co tradycyjne, a w ich mniemaniu „przestarzałe”.
Zdaniem księży warszawskich parafii, winę za taki stan rzeczy ponosi bardzo powierzchowna religijność. Kapłani, którzy pracowali duszpastersko w wiejskich parafiach, wspominają, że zdarza się, iż ludzie na wsi wcale nie są bardzo głęboko wierzący, a ich religijność jest bardziej powierzchowna. A bywa i tak, że swoje uczestnictwo w niedzielnej Mszy św. uzasadniają tym, co ludzie powiedzą.
Jednak, gdy ci ludzie przyjadą np. do Warszawy, stają się automatycznie anonimowi, a argument pt. „co ludzie powiedzą”, przestaje istnieć.

Ucieczka od sumienia

Nie bez znaczenia jest również stosunek mieszkańców stolicy do etyki seksualnej. Bardzo wiele osób przyjeżdżających do Warszawy mieszka pod jednym dachem i współżyje przed ślubem. Wiedzą, że ich postępowanie jest wbrew nauczaniu Kościoła. Poczucie winy wpływa na ich religijność i sprawia, że kościoły omijają z daleka, bowiem nie znajdą tam akceptacji dla swojego postępowania. - Często obserwujemy podczas wizyty duszpasterskiej, że ksiądz jest współczesnym wyrzutem sumienia - mówi ks. Bartołd. Dodaje, że wielokrotnie spotykał młodych ludzi żyjących bez ślubu, którzy nie chcą przyjmować np. księdza po kolędzie, bo on przypomina im, że źle czynią. - Mówią, że wówczas mają wyrzuty sumienia. A najprostszą ucieczką od tych wyrzutów jest odejście od Kościoła, który o tym sumieniu przypomina.

Reklama

Wierzący, ale...

Warszawa wypada źle pod względem wskaźnika dominicantes oraz kilku innych wskaźników religijności. Ma również najniższy odsetek osób uważających się za wierzących. Jest ich zaledwie 86% przy czym w diecezji tarnowskiej, polskiej rekordzistce, wierzących jest prawie 99%. Jednak stołeczna diecezja wypada już całkiem nieźle pod względem osób deklarujących się jako „głęboko wierzące”. Jest ich ponad 20%. Pod tym względem przewyższa diecezje sandomierską, włocławską, poznańską i katowicką. Czyli wiara warszawiaków nie wymiera.
- Myślę, że ci, którzy obecnie chodzą do kościoła, czynią to w sposób bardziej świadomy. To jest ich wybór. Wiedzą, po co idą na Mszę św. - uważa ks. Bartołd. Można powiedzieć, że zmieniają się formy jej wyrazu, staje się ona mniej kościelna, a bardziej indywidualna.
Regularnie modlących się wiernych w archidiecezji jest dużo więcej niż regularnie praktykujących. Zdaniem ks. prof. Zdaniewicza, nie powinniśmy zanadto tragizować, analizując te wyniki. Zwarzywszy na wszystkie niesprzyjające uwarunkowania tego największego w Polsce miasta, religijność warszawiaków jest i tak na stałym i całkiem niezłym poziomie. Wierni w stolicy mają również na dość wysokim poziomie opiekę duszpasterską. Chyba nigdzie indziej nie ma aż tylu różnych wspólnot i ruchów chrześcijańskich. Można zatem pokusić się o postawienie tezy, że warszawska religijność przechodzi z ilości w jakość.

Seks bez ślubu

Archidiecezja warszawska bardzo słabo wypada również pod względem stosowania się do nauczania Kościoła, a w szczególności etyki seksualnej. Proces relatywizacji obserwuje się zwłaszcza wśród młodzieży. Wolnej miłości i „seksu bez ograniczeń” nie akceptuje zaledwie około 40%, natomiast takie zachowanie „za dopuszczalne” uważa aż 26% badanych. Natomiast wśród warszawskich katolików jest jeszcze większe przyzwolenie na „trwałe pożycie seksualne bez ślubu”. Tutaj dane są jeszcze bardziej szokujące. Okazuje się, że większość wiernych w takim współżyciu bez ślubu nie widzi niczego nadzwyczajnego. „Za niedopuszczalny” seks bez ślubu uważa zaledwie 26%, natomiast „za dopuszczalne” 46, 5%.W tym badaniu Warszawa również wypada najgorzej. Na taką sytuację nakłada się wiele czynników: moda, reklamy, telewizja, internet. - Niestety, coraz częściej preferuje się styl życia przyjemnościowego. Wielki akcent kładzie się na zaspakajanie swoich potrzeb bez konsekwencji i zobowiązań - uważa ks. Bartołd.

Reklama

Plaga rozwodów

Wśród wiernych archidiecezji panuje również o wiele większe niż w innych regionach Polski przyzwolenie na rozwody. „Za niedopuszczalne” rozerwanie małżeństwa uważa blisko 36%, 34% twierdzi, że „to zależy”, a aż 24% je akceptuje. Rozwody są coraz bardzie powszechne. W Warszawie jest bardzo wiele niepełnych rodzin, a to sprzyja klimatowi akceptacji i społecznego przyzwolenia dla rozwodów. Księża potwierdzają, że rodzinę coraz rzadziej traktujemy jako najważniejszą wspólnotę. Obecnie dom pełni jedynie funkcję noclegowni i jadalni. Rzadko rozmawiamy ze sobą, nie pielęgnujemy rodzinnych więzi. A to wszystko sprzyja klimatowi zrywania więzi małżeńskich.
Mimo słabej kondycji przeciętnej stołecznej rodziny badani pokazują, że dla wielu warszawiaków rodzina jest najważniejszą życiową wartością. Tak twierdzi blisko 99% badanych katolików. Archidiecezja warszawska wspólnie z diecezją łomżyńską spośród przebadanych diecezji zajmują pierwsze miejsce pod tym względem w Polsce. Szkoda, że te deklaracje nie idą w parze z czynami i dbałością o rodzinę. Jednak z badań wynika, że warszawiacy spośród wszystkich życiowych wartości na pierwszym miejscu stawiają rodzinę.
Taki jest Kościół warszawski, do którego przybywa abp Stanisław Wielgus.

Ks. prof. Witold Zdaniewicz dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego

Przeprowadzone badania mają ogromne znaczenie dla Kościoła. Stanowią dobrą podstawę do rozpoczęcia dyskusji na temat religijności warszawiaków. Nie do przecenienia jest również ich rola we współczesnym podejściu do duszpasterstwa. Te statystyki powinny być cennymi wskazówkami dla naszych kapłanów.

(as)

Wiara katolików w archidiecezji warszawskiej

91,6% - wierzy w Boga
75% - w karę i nagrodę w życiu wiecznym
68,3% - w istnienie piekła
87,3% - w zmartwychwstanie Jezusa
79,9% - ufa Papieżowi
36 2% - ma zaufanie do Episkopatu

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Kim był św. Florian?

4 maja Kościół wspominał św. Floriana, patrona strażaków, obrońcy przed ogniem pożarów. Kim był św. Florian, któremu tak często na znak czci wystawiane są przydrożne kapliczki i dedykowane kościoły? Był męczennikiem, chrześcijaninem i rzymskim oficerem. Podczas krwawego prześladowania chrześcijan za panowania w cesarstwie rzymskim Dioklecjana pojmano Floriana i osadzono w obozie Lorch k. Wiednia. Poddawany był ciężkim torturom, które miały go zmusić do wyrzeknięcia się wiary w Chrystusa. Mimo okrutnej męki Florian pozostał wierny Bogu. Uwiązano mu więc kamień u szyi i utopiono w rzece Enns. Działo się to 4 maja 304 r. Legenda mówi, że ciało odnalazła Waleria i ze czcią pochowała. Z czasem nad jego grobem wybudowano klasztor i kościół Benedyktynów. Dziś św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.
Do Polski relikwie Świętego sprowadził w XII w. Kazimierz Sprawiedliwy. W krakowskiej dzielnicy Kleparz wybudowano ku jego czci okazały kościół. Podczas ogromnego pożaru, jaki w XVI w. zniszczył całą dzielnicę, ocalała jedynie ta świątynia - od tego czasu postać św. Floriana wiąże się z obroną przed pożarem i z tymi, którzy chronią ludzi i ich dobytek przed ogniem, czyli strażakami.
W licznych przydrożnych kapliczkach św. Florian przedstawiany jest jak rzymski legionista z naczyniem z wodą lub gaszący pożar.

CZYTAJ DALEJ

Chcemy zobaczyć Jezusa

2024-05-04 17:55

[ TEMATY ]

ministranci

lektorzy

Służba Liturgiczna Ołtarza

Pielgrzymka służby liturgicznej

Rokitno sanktuarium

Katarzyna Krawcewicz

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

4 maja w Rokitnie modliła się służba liturgiczna z całej diecezji.

Pielgrzymka rozpoczęła się koncertem księdza – rapera Jakuba Bartczaka, który pokazywał młodzieży wartość powołania, szczególnie powołania do kapłaństwa. Po koncercie rozpoczęła się uroczysta Msza święta pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. Pasterz diecezji wręczył każdemu ministrantowi mały egzemplarz Ewangelii św. Łukasza. Gest ten nawiązał do tegorocznego hasła pielgrzymki „Chcemy zobaczyć Jezusa”. Młodzież sięgając do tekstu Pisma świętego, będzie mogła każdego dnia odkrywać Chrystusa.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję