Reklama

Program duszpasterski w archidiecezji łódzkiej na rok 2006/2007

Swoim powołaniem nieśmy nadzieję innym!

Niedziela łódzka 48/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W marcu 2005 r. przyjęto ramowy program duszpasterski na lata 2006-2010. Opatrzono go wspólnym hasłem „Kościół niosący Ewangelię nadziei”. Najpierw realizowany był program duszpasterski pod hasłem „Głosić Ewangelię nadziei”. Obecnie dobiega końca program roku 2005/2006 zatytułowany „Przywracać nadzieję ubogim”.
W Pierwszą Niedzielę Adwentu (3 grudnia) rozpocznie się kolejny rok duszpasterski. Jego tematyka mieści się wyraźnie we wspomnianym już programie ramowym, obwieszczającym, że Kościół niesie Ewangelię nadziei. Jest też kontynuacją programu roku poprzedniego. Bowiem wspólnym mianownikiem w realizacji tych programów jest zanoszenie innym ludziom daru nadziei.
Hasłem nowego roku duszpasterskiego w archidiecezji łódzkiej są następujące słowa: „Swoim powołaniem nieśmy nadzieję innym”. Nawiązuje ono do nauczania św. Pawła Apostoła, który w swoich listach mówi często o powołaniu. Np. w Liście do Rzymian podkreśla, że jest „z powołania apostołem” (Rz 1,1). Z kolei w I Liście do Koryntian wskazuje na fakt, że realizacja powołania jest szczególnym wypełnieniem woli Bożej, dlatego apeluje: „Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu!” (1 Kor 1, 26).
W Liście do Efezjan św. Paweł kilkakrotnie wiąże z powołaniem nadzieję. Wyraża tam piękne życzenie: „Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa (...) niech da wam światłe oczy serca tak, byście widzieli, czym jest nadzieja waszego powołania...” (Ef 1,18). W tym samym liście podkreśla również, że powołanie zapewnia człowiekowi nadzieję: „Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie” (Ef 1,4).
Na wstępie należy podkreślić wagę podjętego tematu. W przyjętym haśle wyodrębnić można dwa ważne człony: dar własnego powołania i ofiarowanie go innym ludziom. Swojego powołania człowiek nie ma wyłącznie dla siebie. Niczym sobie nie zasłużył na otrzymanie tego daru. Został nim ubogacony z miłości Jezusa do niego. Wyrazem wdzięczności za dar powołania ma być jego zanoszenie drugiemu człowiekowi jako nadziei.
W łódzkiej propozycji nowego programu duszpasterskiego są dwie części. W pierwszej udziela się odpowiedzi na pytanie, co znaczy nieść swoim powołaniem nadzieję innym ludziom. Druga część mówi o tym, w jaki sposób powinno się nieść tę nadzieję.

Reklama

I. Co znaczy swoim powołaniem nieść nadzieję innym?

1. Najpierw należy wskazać przeszkody, które utrudniają, a nieraz całkowicie uniemożliwiają niesienie nadziei innym za pośrednictwem własnego powołania. Jest ich wiele. Jedne z nich tkwią w samym człowieku, inne zaś znajdują się w jego środowisku (czynniki zewnętrzne).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Brak zdecydowania i pełnej woli w rozwijaniu własnych talentów i zdolności. Nie bez znaczenia są także kompleksy, poczucie małej wartości, czy tym bardziej, niewiara w siebie.

Coraz trudniej też przychodzi dzisiejszemu człowiekowi zaakceptować bez zastrzeżeń chrześcijańską hierarchię wartości, wpisaną w Ewangelię Jezusa Chrystusa. Dokonujące się w Polsce transformacje przesunęły akcent na wartości doczesne, czyniąc je silną konkurencją dla wartości najważniejszych i podstawowych. W niektórych nagłaśnianych ideologiach kwestionuje się obiektywizm prawdy, wskutek czego staje się ona przedmiotem prymitywnego kupczenia. Wpływa to negatywnie na realizację powołania u wielu ludzi.

Szybki styl życia, chroniczny brak czasu, nadmiar różnorakich działań i ucieczka przed ciszą sprawiają, że człowiek dość łatwo ulega pokusie powierzchowności (tzw. cywilizacja naskórkowa), wskutek czego jego decyzje są nieprzemyślane, płytkie i nietrwałe. Widać to również na obszarze powołań duchownych.

Propagowane są groźne hasła, które zagrażają prawidłowemu rozwojowi powołania. Przykładowo wymienić należy takie z nich, jak: pokusa „łatwego szczęścia” i „szybkiego bogacenia się”, przyjmowanie komercyjnego hasła mediów, żeby życie człowieka było „łatwe, lekkie i przyjemne”.

Bezkrytycznie przyjmuje się też ideologię permisywizmu, hedonizmu i relatywizmu moralnego, które w szczególny sposób szkodzą powołaniu człowieka, a nawet mogą je zniszczyć.

Celowo nagłaśniane są takie zachowania nauczyciela, lekarza, prawnika, czy duszpasterza, które mają znamiona gorszącego antyświadectwa. Czyni się to w mediach dla sensacji, która daje łatwe korzyści materialne. W ten sposób poprzez uogólnienie tworzy się fałszywy obraz rzeczywistości. W spontanicznej reakcji na to słyszy się: „przecież wszyscy kłamią, kradną, korumpują”. Cierpi na tym prestiż zawodu i jego etos.

Zakłócenia w owocowaniu powołania biorą się również stąd, że człowiek nie poświęca mu pogłębionej refleksji i nie pracuje nad nim. Zapomina też, że należy się systematycznie modlić o wytrwanie w powołaniu i o jego prawidłowy rozwój.

Minimalne zainteresowanie realizacją powołania wykazują liczne w Polsce ruchy i stowarzyszenia katolickie. Brak ten „łagodzą” nieco duszpasterstwa poszczególnych zawodów (nauczycieli, służby zdrowia, prawników, policjantów i strażaków itp.). Wpływy te należy zintensyfikować, podkreślając wagę powołania w życiu jednostki i społeczeństwa.

Trudności w realizowaniu powołania są stwarzane także przez czynniki natury ekonomicznej i politycznej. Są to np.:
- Atrakcyjne oferty pracy zagranicą prowadzą do pozostawienia domu rodzinnego, a nawet do zerwania więzi z najbliższymi;
- Utrata pracy zarobkowej i niemożność zdobycia nowych kwalifikacji zawodowych i dalszego kształcenia;
- Apoteoza biznesu i perspektywa łatwego zdobycia fortuny, a przede wszystkim fascynacja wielkimi zarobkami prowadzą do traktowania powołania wyłącznie jako kariery.

Język codzienny również nie służy w pełni właściwemu spojrzeniu na powołanie. Termin „zawód” zdominował pozostałe określenia, również „powołanie”, które odnoszone jest do kapłana, lekarza, nauczyciela, ale już mniej do policjanta czy strażaka. Tylko niekiedy mówi się o powołaniu ojca czy matki.

2. Należy podjąć próbę odpowiedzi na pytanie, co znaczy swoim powołaniem nieść nadzieję innym.
Już w latach poprzednich podkreślano w programach duszpasterskich, że „nieść nadzieję” znaczy być znakiem nadziei dla innych. W dalszej konsekwencji oznacza to „dawać świadectwo nadziei drugiemu człowiekowi”. Wynika z tego dalej, że dawać świadectwo nadziei oznacza „być świadkiem Chrystusa, który jest nadzieją świata”. Chrześcijanin, który na co dzień żyje tą nadzieją, może się stać dla innych przynajmniej jej małym znakiem.
W tegorocznym programie duszpasterskim „nieść innym nadzieję swoim powołaniem” znaczy spieszyć z pomocą drugiemu człowiekowi poprzez pełnienie swojego powołania. Można więc powiedzieć, że powołanie konkretnego chrześcijanina, realizowane na co dzień, może się stać znakiem nadziei dla drugiego człowieka. Dlatego może ktoś powiedzieć: ja niosę nadzieję mojemu cierpiącemu sąsiadowi przede wszystkim jako lekarz, otaczając go serdeczną opieką, doglądając regularnie i doradzając jego rodzinie, jak ma postępować w tej chorobie. Albo: jako przedsiębiorca niosę nadzieję wielodzietnej i bardzo ubogiej rodzinie, pomagając jej w znalezieniu odpowiedniego mieszkania. Działania tego rodzaju są zawsze bezinteresowne i spełniane w imię Jezusa, który jest źródłem niezawodnej nadziei.
Należy tu podkreślić, że niesienie nadziei poprzez swoje powołanie staje się niezwykle cennym świadectwem i z tej racji może być skutecznym środkiem ewangelizacji.
O powinności dawania świadectwa przypomniał nam Benedykt XVI w przemówieniu wygłoszonym do biskupów polskich z racji wizyty ad limina apostolorum. Mówił wtedy o obowiązku dawania świadectwa wartościom chrześcijańskim. Nie trzeba dowodzić, że jedną z tych wartości jest powołanie, które jako łaskę otrzymuje człowiek od Pana Boga.
Należy przypomnieć, że myśl o dawaniu świadectwa swojemu powołaniu wyrażał Papież Jan Paweł II. Tak oto zakończył ostatni rozdział swojej książki „Dar i tajemnica”: „Kończąc to świadectwo o moim powołaniu kapłańskim, pragnę zwrócić się do wszystkich Braci w kapłaństwie - do wszystkich bez wyjątku!”.
Z powyższego wynika, że dawać można świadectwo powołania lekarskiego, nauczycielskiego, ale też powołania dziennikarza, rolnika, konduktora czy portiera. Każde powołanie może nieść nadzieję drugiemu człowiekowi.
Nie ulega wątpliwości, że świadectwo dawane swojemu powołaniu zawiera szczególną siłę oddziaływania. Bowiem wymowa zwykłego świadectwa (wiary, miłości) spotęgowana jest reprezentowaną kompetencją danego świadka (nauczyciela, lekarza itp.). Jeszcze więcej: skuteczność takiego świadectwa zwielokrotniona jest siłą charyzmatu. Chrześcijanin, przyjmując od Boga łaskę konkretnego powołania, otrzymuje jednocześnie łaskę właściwego posługiwania się nim dla dobra tych ludzi, do których zwraca się w ramach pełnionego powołania, aby być dla nich znakiem nadziei.
Do każdego powołania odnieść można słowa, które Paweł VI wpisał do adhortacji Evangelii nuntiandi. Twierdził wtedy Papież, że świat słucha chętnie nauczycieli, lecz tylko wtedy idzie za nimi, tzn. naśladuje ich, gdy stają się świadkami (por. EN 41). Można zatem powiedzieć, że ludzie będą się poddawać pozytywnemu wpływowi prawników, pracowników służby zdrowia, dziennikarzy, naukowców, jak również rodziców i innych wychowawców, gdy staną się oni odważnymi świadkami swojego powołania. A może deficyt wielkich autorytetów w Polsce bierze się stąd, że mamy wyraźny niedostatek świadków?

Reklama

II. Jak swoim powołaniem nieść nadzieję innym ludziom?

1. Najlepszymi nauczycielami w dawaniu świadectwa swoim powołaniem są święci. Oni właśnie, realizując to powołanie w stopniu doskonałym, pogłębiali swoją świętość. Są najpiękniejszą ilustracją nauki Kościoła, który głosi, że świętość nie jest jakimś zjawiskiem niedostępnym dla człowieka, pozaziemskim i niedościgłym. Właśnie wtedy najpełniej uświęca się chrześcijanin, gdy jak najdoskonalej realizuje otrzymane od Boga powołanie.
Jest znamienne, że osoby święte, które przeszły przez ziemię łódzką, dawały bardzo czytelne świadectwo powołania, otrzymanego w darze od Jezusa. Przypomnijmy niektóre z nich.
Św. Faustyna, patronka miasta Łodzi, realizując swoje powołanie zakonne i związane z nim charyzmaty, była znakiem nadziei dla ludzi, których spotykała na drogach swojego życia. Dziś nadzieję tę nadal wszczepia do serc ludzkich czytelnikom swojego „Dzienniczka” oraz uczestnikom pielgrzymek do krakowskich Łagiewnik.
Św. Urszula Ledóchowska, właśnie jako zakonnica, dzieliła się swoim powołaniem, gdy niosła nadzieję łódzkim włókniarkom, którym głosiła katechezę w halach produkcyjnych. Dzieciom i młodzieży dawała nadzieję, organizując dla nich, najpierw w Łodzi, Eucharystyczną Krucjatę Młodych.
A ileż nadziei wlewał do serc swoich rodaków św. Maksymilian Kolbe, gdy w Niepokalanowie przygotowywał dla nich prasę religijną, która uczyła ich miłości do Kościoła i Ojczyzny. Jakże był potężnym wsparciem nadziei, zwłaszcza wtedy, gdy w bunkrze śmierci do końca towarzyszył swoim współwięźniom.
Tę niezawodną nadzieję nieśli potrzebującym dwaj błogosławieni, związani z Łodzią: ojciec Rafał Chyliński i ojciec Anastazy Pankiewicz. Pierwszy w czasie szalejących epidemii, a drugi w obozie śmierci. Służyli innym ludziom swoim powołaniem kapłańskim, zawsze ryzykując życiem.
Z niezwykłą szczodrością dzieliły się swoimi charyzmatami - czcigodna sługa Boża Wanda Malczewska, która odkryte talenty pielęgniarki i katechetki oddawała w służbie potrzebującym; oraz sługa Boża Stanisława Leszczyńska, dająca świadectwo swojego powołania jako położna w obozie hitlerowskim w Auschwitz. Ocalone przez nią dzieci i ich rodziny z wdzięcznością nazywały ją „Matką oświęcimską”.
Duszpasterze i wierni świeccy znajdą w swoich parafiach z dawnej i niedalekiej przeszłości liczne postaci, które potrafiły ze swego powołania czerpać siłę i natchnienie, aby służyć innym. Trzeba te osoby wydobyć z zapomnienia. Mogą to być nauczyciele i wychowawcy, którzy mieli odwagę w czasie okupacji prowadzić nauczanie i inne formy oświaty. Są nimi kapłani, którzy zginęli w nazistowskich obozach koncentracyjnych, a także bohaterscy polscy żołnierze, którzy oddali życie za niepodległą Polskę. Dziś o tych niezwykłych ludziach przypominają nam tablice pamiątkowe, i groby rozsiane po całej Polsce. Dla nas są oni wszyscy wzorem wiernej służby do końca - w realizowaniu powołania, oraz w miłości do Boga i ludzi.

Reklama

2. Powstaje zatem pytanie, w jaki sposób powinno się zanosić nadzieję innym ludziom, dając świadectwo swojego powołania.
Najpierw kilka uwag wstępnych. Odnoszą się one do porządkowania ważnych spraw i stwarzania odpowiedniego klimatu dla realizacji nowego programu duszpasterskiego.

Reklama

Należy wyraźnie i przekonująco mówić o łasce powołania oraz o dawaniu świadectwa poprzez jego realizację. Temat ten powinien być regularnie obecny zarówno na katechezie, jak i w kaznodziejstwie. Powinni się nim jeszcze wyraźniej interesować teologowie i publicyści katolicy. Jednocześnie należy podejmować pewne kroki, aby eliminować z życia chrześcijańskiego antyświadectwo. Są nim takie postawy i zachowania człowieka, jak wieczne narzekanie (na los, na innych ludzi, na panujące warunki itp.), przejawianie postawy roszczeniowej przy nikłym zaangażowaniu dla dobra wspólnego, albo permanentne podkreślanie, że danej osobie nic się nie uda, a ona sama nie nadaje się do niczego.
W związku z tym należy organizować w parafii dla dzieci, młodzieży i dorosłych specjalne katechezy na temat powołania, ze szczególnym podkreśleniem jego radosnego przeżywania i ze wskazaniem na towarzyszące mu charyzmaty, dzięki którym można łatwiej i skuteczniej dawać świadectwo. Niech przedstawiciele poszczególnych zawodów, również rodzice, dają publiczne świadectwo swojego powołania.

Realizowanie powołania nie jest zadaniem łatwym. Wymaga więc stałej modlitwy w tej intencji, aby człowiek obdarzony nim mógł wypełnić wolę Bożą i w ten sposób pomnażać duchowe dobro w sobie, w swoim środowisku, oraz zawsze wtedy, gdy jego realizacja będzie znakiem nadziei dla drugiego człowieka.
Dlatego ten rok duszpasterski powinien się stać czasem wielkiej modlitwy w intencji powołań i powołanych. W intencji powołania, aby mogło się stać „nośnikiem” nadziei dla drugich, należy się modlić w każdą niedzielę w modlitwie wiernych oraz w modlitwach okresowych (nabożeństwa majowe, czy październikowe). Również też w tym celu, wyraźniej niż dotychczas powinno się wykorzystywać dni patronów poszczególnych zawodów - np. święto św. Łukasza, patrona pracowników służby zdrowia; wspomnienie św. Floriana, patrona strażaków; wspomnienie św. Franciszka Salezego, patrona dziennikarzy czy wspomnienie św. Katarzyny, patronki kolejarzy.
Należy wyrazić przekonanie, że Wielki Czwartek nadal będzie dniem szczególnych modlitw w intencji kapłanów. W nowym roku duszpasterskim niech dojdzie jeszcze specjalna troska, aby wszyscy mogli poprzez swoje powołanie stawać się dla innych znakiem nadziei. Ten akcent modlitewny powinien być obecny również w pierwsze czwartki miesiąca, gdy modlitwą Kościoła otaczani są kapłani i kandydaci do kapłaństwa.
Powinno się również sięgnąć po dawne modlitwy, w których Kościół zwracał się do patronów o opiekę nad przedstawicielami poszczególnych zawodów (modlitwy okolicznościowe, nowenny w intencji powołań itp.).

3. Należy podejmować różne formy niesienia nadziei w realizacji swojego powołania. Oto propozycje niektórych z nich.

Duszpasterze pomogą swoim parafianom w owocnym realizowaniu powołania, gdy będą im przypominać, że w ten sposób urzeczywistniają oni powszechne powołanie do świętości. Prawda ta jest fundamentem w budowaniu powołania. To Bóg jest dawcą powołania i On najskuteczniej pomaga w jego realizowaniu.

Szczególnej wagi nabiera świadectwo kapłana jako duszpasterza. Jest ono jednym z najważniejszych elementów ewangelizacji. Dlatego np. rezygnacja z ubioru duchownego, czy używanie ubrania niestosownego zuboża jego udział w ewangelizowaniu środowiska.

Jednym ze sprawdzianów właściwego realizowania powołania kapłańskiego jest stosunek duszpasterza do osób niepełnosprawnych. Żywe zainteresowanie nimi i stała gotowość udzielania im pomocy są oznakami bezinteresownej miłości duszpasterskiej.

We wspólnocie parafii nie można zagubić powołania do pracy misyjnej, która najwyraźniej pokazuje, jak skutecznie kapłan obdarowuje nadzieją, służąc swoim powołaniem na misjach. W związku z tym należy systematycznie formować wiernych do troski o misje. Benedykt XVI podczas wizyty w Polsce zachęcał do podjęcia również takiego powołania, podkreślając, że jest ono przejawem wielkoduszności kapłana, która „przynosi wielorakie owoce”.

Więcej troski w kwestii powołania należy poświęcić małym dzieciom. Szczególną rolę może spełnić w tym zakresie katecheza w przedszkolu. We wczesnym okresie życia zaczyna też kiełkować w dziecku powołanie - również do stanu duchownego. Od wpływu ze strony rodziców, katechetów i wychowawców będzie w dużej mierze zależało, w jakim kierunku powołanie to będzie się rozwijało.

Podjęty w nowym programie temat powinien być obecny nie tylko na katechezie szkolnej i w duszpasterstwie parafialnym, ale również podczas rekolekcji adwentowych i wielkopostnych oraz na różnego typu skupieniach. W sposób szczególny zadanie zanoszenia nadziei swoim powołaniem powinno się omawiać podczas rekolekcji dla maturzystów (oprócz atrakcyjnych nauk, również stosowne „warsztaty”).

Wielką szansą dla człowieka, aby mógł dawać świadectwo powołaniu, jest prowadzona w parafii katecheza rodzinna. Dawane wtedy świadectwa małżonków są wyjątkowej wagi składnikiem ewangelizacji. W tym celu również powinny być wykorzystane jubileusze małżeńskie oraz rocznice związane z pracą zawodową, szczególnie wtedy, gdy obchodzone są w kościele z udziałem miejscowej wspólnoty parafialnej.

Do dyspozycji duszpasterzy są już liczne pomoce. Trzeba po nie sięgać i korzystać z nich. Dużo materiału na omawiany temat znajduje się w prasie katolickiej, szczególnie na łamach tygodnika „Niedziela”. Teksty wspomnieniowe oraz ukazane sylwetki ludzi, którzy z wyjątkową miłością realizowali swoje powołanie, stanowią niezastąpioną pomoc i ułatwiają pracę duszpasterską w tej dziedzinie. Trzeba też przypomnieć bezcenną serię wydawniczą „Chrześcijanie”, wydawaną przez biskupa Bohdana Bejze. Zawiera ona biogramy ludzi, którzy w stopniu wyjątkowym realizowali swoje powołanie - zawsze z myślą o drugim człowieku i o dobru wspólnym.

Wbrew niektórym poglądom, program duszpasterski można realizować w każdej parafii - nawet najmniejszej i najbiedniejszej. Ponadto, każda wspólnota parafialna ma prawo do otrzymania od swojego duszpasterza wskazań i propozycji wynikających z obowiązującego hasła. Nie ma takiej racji, ani powodu, aby ją tego pozbawiać.

Z nowym programem duszpasterskim powinno się zapoznać działające w parafii organizacje katolickie i zespoły. Wcześniej Księża Proboszczowie omówią „Program” podczas specjalnych zebrań roboczych z najbliższymi współpracownikami (wikariusze, katecheci i inni). Należy bowiem dokonać adaptacji tego programu do warunków i potrzeb miejscowych parafian.

Zwyczajem ubiegłych lat hasło nowego roku duszpasterskiego powinno być umieszczone w widocznym miejscu w kościele, w sali katechetycznej i w kancelarii.

4. Nowy program wyznacza duszpasterzom niełatwe zadania. W czasach, gdy w wielu środowiskach dominuje praktyczny egoizm i filozofia hedonizmu, coraz trudniej mówić o bezinteresownej miłości, o altruizmie i o powołaniu człowieka, które ma nieść nadzieję innym. Głoszenie prawdy o wyjątkowym posłannictwie każdego powołania jest wpisane w misję Kościoła. Duszpasterz więc otrzymuje od Chrystusa specjalne charyzmaty, aby mógł jak najwierniej wypełnić wolę Bożą i skutecznie zachęcić wszystkich do realizacji powołania w służbie drugiemu człowiekowi.
Wszystkim, na których spoczywa odpowiedzialność za dalsze losy tego programu, tzn. kapłanom, katechetom, wolontariuszom i wiernym świeckim, na wspólny trud życzę nowych sił w rozwiązywaniu zawiłych problemów i w podejmowaniu wielkich wyzwań. Niech Jezus wszystkim błogosławi.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co z postem w Wielką Sobotę?

Niedziela łowicka 15/2004

[ TEMATY ]

post

Wielka Sobota

monticellllo/pl.fotolia.com

Coraz częściej spotykam się z pytaniem, co z postem w Wielką Sobotę? Obowiązuje czy też nie? O poście znajdujemy liczne wypowiedzi na kartach Pisma Świętego. Chcąc zrozumieć jego znaczenie wypada powołać się na dwie, które padają z ust Pana Jezusa i przytoczone są w Ewangeliach.

Pierwszą przytacza św. Marek (Mk 9,14-29). Po cudownym przemienieniu na Górze Tabor, Jezus zstępuje z niej wraz z Piotrem, Jakubem i Janem, i spotyka pozostałych Apostołów oraz - pośród tłumów - ojca z synem opętanym przez szatana. Apostołowie są zmartwieni, bo chcieli uwolnić chłopca od szatana, ale ten ich nie usłuchał. Gdy już zostają sami, pytają Chrystusa, dlaczego nie mogli uwolnić chłopca od szatana? Usłyszeli wówczas znamienną odpowiedź: „Ten rodzaj zwycięża się tylko przez modlitwę i post”.
Drugi tekst zawarty jest w Ewangelii św. Łukasza (5,33-35). Opisuje rozmowę Pana Jezusa z faryzeuszami oraz z uczonymi w Piśmie na uczcie u Lewiego. Owi nauczyciele dziwią się, czemu uczniowie Jezusa nie poszczą. Odpowiada im wówczas Pan Jezus „Czy możecie gości weselnych nakłonić do postu, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, wtedy, w owe dni, będą pościć”

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas do kapłanów: biskup nie jest dozorcą księdza, ani jego strażnikiem

2024-03-28 13:23

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Episkopat News/Facebook

Biskup nie jest dozorcą księdza, ani jego strażnikiem. Jeśli ksiądz prowadzi podwójne życie, jakąkolwiek postać miałoby ono mieć, powinien to jak najszybciej przerwać - powiedział abp Adrian Galbas do kapłanów. Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. Krzyżma w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach. Podczas liturgii błogosławił oleje chorych i katechumenów oraz poświęca krzyżmo.

W homilii metropolita katowicki zatrzymał się nad znaczeniem namaszczenia, szczególnie namaszczenia krzyżmem, „najszlachetniejszym ze wszystkich dziś poświęcanych olejów, mieszaniną oliwy z oliwek i wonnych balsamów.” Jak zauważył, olej od zawsze, aż do naszych czasów wykorzystywany jest jako produkt spożywczy, kosmetyczny i liturgiczny. W starożytności był także zabezpieczeniem walczących. Namaszczali się nim sportowcy, stający do zapaśniczej walki. Śliski olej wtarty w ciało stanowił ochronę przed uchwytem przeciwnika.

CZYTAJ DALEJ

Całun Turyński – badania naukowe potwierdzają, że nie został wyprodukowany

2024-03-28 22:00

[ TEMATY ]

całun turyński

Adobe.Stock

Całun Turyński

Całun Turyński

W Turynie we Włoszech zachowało się prześcieradło, w które według tradycji owinięto ciało zmarłego Jezusa - Święty Całun. W ostatnich latach tkanina ta została poddana licznym, nowym badaniom naukowym. Rozmawialiśmy o tym z prof. Emanuelą Marinelli, autorką wielu książek na temat Całunu - niedawno we Włoszech ukazała się publikacja „Via Sindonis” (Wydawnictwo Ares), napisana wspólnie z teologiem ks. Domenico Repice.

- Czy może pani profesor wyjaśnić tytuł swojej nowej książki „Via Sindonis”?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję