Reklama

5-lecie Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym „Lew Judy” w Nowym Jorku

Budujemy cywilizację miłości

W tym roku Wspólnota Odnowy w Duchu Świętym „Lew Judy” obchodzi 5-lecie swojej działalności. Wspólnota spotyka się w kościele św. Stanisława Biskupa i Męczennika przy 7 ulicy na Manhattanie w Nowym Jorku. Rocznicowe obchody odbyły się 22 lipca br. Rozpoczęła je Msza św., którą celebrował ks. Roman Sypniewski. Po Eucharystii rozpoczęła się całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu. Wieczorem o godz. 8.00 została odprawiona Msza św. jubileuszowa. Koncelebrowali o. Mariusz Dymek z Amerykańskiej Częstochowy, ks. Andrzej Bielak oraz o. Michał Czyżewski. Uroczystości jubileuszowe zakończyło spotkanie w sali parafialnej, gdzie wykonany został program artystyczny.
Adres: Wspólnota Odnowy w Duchu Świętym - „Lew Judy”, 101 7th Street New York, NY 10009, tel. 917-951-0655, odnowany@earthlink.net
Spotkania odbywają się: we wtorki - godz. 7:15 p.m. - Spotkania Biblijne i w soboty - 8:00 p.m. - Msza św., Spotkania Modlitewne

Niedziela w Ameryce 35/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

O. Michał Czyżewski: - Michał, jesteś liderem Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym „Lew Judy” w Nowym Jorku przy 7 ulicy. Proszę, powiedz, co spowodowało, że akurat ten ruch charyzmatyczny stał się częścią Twojego młodego życia?

Reklama

Michał Głogowski: - Zostałem wychowany w rodzinie katolickiej. Mieszkając w USA, śpiewałem i grałem w zespołach kościelnych, w każdą niedzielę brałem udział we Mszy św., chodziłem do spowiedzi, przyjmowałem Eucharystię, lecz po wyjściu z kościoła nie zapraszałem Boga do reszty swojego życia. Byłem katolikiem tylko z nazwy i tylko w niedzielę. Mimo chodzenia do kościoła, zacząłem się powoli gubić i buntować. Gdy zacząłem studia, mieszkałem z rodzicami, ale traktowałem dom jak hotel, potrafiłem zniknąć na parę dni, nie dzwoniąc. Po trzech latach cierpienia rodzice zdecydowali się wysłać mnie do Polski. Używam słowa „wysłać”, bo byłem temu przeciwny, ale dla świętego spokoju zgodziłem się. Krewni w Polsce wiedzieli, że lubię śpiewać i grać, zaangażowali mnie więc w grupę Odnowy w Duchu Świętym. Na początku wydawały mi się trochę dziwne te wspólne, spontaniczne modlitwy na głos, to śpiewanie i klaskanie w kościele. Zadziwiało i przyciągało mnie jednak to, że wszyscy się szczerze radowali. To wszystko płynęło z serc. Poza tym, wychodząc z kościoła, ludzie rozmawiali o Bogu, o modlitwie, łączyła ich przyjaźń, z jaką się nigdy wcześniej nie spotkałem.
W 2000 roku wziąłem udział w Kursie „Filip” w Zielonej Górze, który jest podstawowym katolickim kursem ewangelizacyjnym. Oddałem swoje życie Jezusowi Chrystusowi i po raz pierwszy z głębi serca zaprosiłem do mojego życia Ducha Świętego, aby to On zaczął mnie prowadzić. Od tego momentu życie zaczęło się zmieniać. Napisałem list do rodziców, przepraszając ich za wieloletnią krzywdę, jaką im wyrządzałem moim zachowaniem. Poczułem, jakbym zapalił światło w ciemnym pokoju. Wszystko teraz widziałem inaczej. Zacząłem czytać Pismo Święte, moja spowiedź się zmieniła na głębszą i bardziej aktywną. Również pełniejsze było uczestnictwo we Mszy św. oraz przyjmowanie żywego Jezusa Chrystusa. Będąc w Odnowie w Duchu Świętym, uczestniczyłem w wielu kursach, seminariach, które jeszcze bardziej pogłębiły moją wiarę i spowodowały, że stała się ona żywa. Tak rozpoczęła się droga mojego nawracania, która do dzisiaj trwa.

- W czym pomaga Ci przynależność do grupy, która większość czasu poświęca modlitwie, dzieleniu się Słowem Bożym i uwielbianiu Boga?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- We wspólnocie uczę się modlić... uczę się pokory, posłuszeństwa... uczę się słuchania drugiego człowieka... uczę się dzielenia i rozmawiania o tym, co Bóg czyni z dnia na dzień w moim życiu. Takich przyjaciół, jakich poznałem we wspólnocie, nigdzie bym nie poznał. A to dlatego, że łączy nas Bóg, i w związku z tym zostajemy obdarowani również Jego przyjaźnią. Podsumowując, wiem, że w tej grupie mogę stawać się lepszym człowiekiem.

- Bóg obdarzył Cię łaską powołania do sakramentu małżeństwa. Wraz ze swoją żoną Martą tworzycie wspaniałą parę osób zaangażowanych w życie Kościoła. Bardzo często można Was spotkać na koncertach, gdzie gracie i śpiewacie w zespole „Effatha”. Skąd tyle siły i chęci, by tak aktywnie współpracować w dziele nowej ewangelizacji?

Reklama

- Gdyby to tylko od nas zależało, nie mielibyśmy tyle sił ani chęci, aby to wszystko czynić. Zauważyłem, że jako człowiek jestem strasznym egoistą. To tylko i wyłącznie Bóg może mnie z tego wyzwolić i wyprowadzić. Oddając swoje życie Bogu i pozwalając, aby to On przeze mnie działał, zaczynam stawać się lepszym człowiekiem dla drugiej osoby. Tego, co robię, nie robię już dla siebie, lecz dla innych, w których widzę Boga, czyli tak naprawdę wszystko robię dla Niego. To On prowadzi nasz związek i wszystkie nasze działania.

- Jesteś blisko Kościoła, przez swoją modlitwę współpracujesz w budowaniu cywilizacji miłości. Jak myślisz, dlaczego młodzi ludzie, Twoi rówieśnicy, często pogubieni, są czasem zbuntowani wobec Kościoła, wobec Boga?

Reklama

- W swoim życiu przeżywałem etapy, gdy miałem do Boga pretensje... gdy byłem zbuntowany. To dlatego, że tak naprawdę Boga nie znałem. Przeżyłem swój etap dziecinnej wiary: dobrze zrobię - to Bóg mnie wynagrodzi, źle zrobię - to mnie ukarze. Potem, gdy byłem nastolatkiem, Bóg i wiara były dla mnie tylko tradycją. To tak, jakbym spotykał się z moim przyjacielem co niedzielę i z daleka się pytał: - Wszystko dobrze? No to na razie! Nawet nie mógłbym takiej osoby nazwać moim przyjacielem. Wiedziałem, że On jest, ale nic tak naprawdę o Nim nie wiedziałem, nie rozmawiałem z Nim, nie pytałem o pomoc, o radę itd.
Aby istniała przyjaźń czy jakakolwiek więź, powinno być zaangażowanie z dwóch stron. Patrząc na swoje życie i poważnie traktując mój związek z Bogiem, tak jak i z drugą osobą, teraz dopiero widzę, jaki byłem niedojrzały. Nic tak naprawdę nie robiłem, aby utrzymywać i rozwijać swój związek z Bogiem, a potem jeszcze miałem do Niego pretensje, że się w moim życiu źle dzieje.
Kolejną sprawą jest to, że nikt mi jakoś wcześniej nie uświadomił, jak bardzo Bóg mnie kocha i jak bardzo zależy Mu na mnie. Mimo to, że tyle grzeszę, że popełniam błędy, że ranię Go swoim nieposłuszeństwem - On mnie nadal kocha, czeka i przyjmuje z otwartymi ramionami, gdy przychodzę Go przepraszać w sakramencie pojednania. Niemożliwe, żeby moje serce się nie rozradowało, gdy słyszę te słowa: „Bóg Ciebie kocha!”.

- Na czym polega Twoja rola jako lidera Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym?

- Pan Bóg dla każdego z nas ma szczególny, piękny i osobisty plan życia. Mnie akurat postawił przed takim zadaniem jako lidera naszej Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym „Lew Judy”. Na razie widocznie tego ode mnie chce. Moja rola jako lidera przez te pięć lat bardzo się zmieniała. Na początku, z koleżanką Zosią i z o. Krzysztofem Wieliczko, prowadziliśmy wszystkie spotkania modlitewne, nauczania, śpiewy.... sam grałem na gitarze i śpiewaliśmy z Zosią w duecie. Teraz wiele innych osób może prowadzić modlitwy, nauczania, śpiew, sprawy organizacyjne... czyli jest wyraźny rozwój.
Bóg mnie postawił przed trudnym, ale i wspaniałym zadaniem. Nie zapomnę słów, które słyszałem i czytałem wiele razy: „Jaki lider, taka wspólnota”. Przede wszystkim staram się naśladować Chrystusa. Jestem tylko człowiekiem, więc często mi to nie wychodzi. Dlatego na modlitwie zawsze powtarzam słowa św. Pawła: „...teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. I na tym polega moja rola, abym to nie ja był liderem, lecz żywy Chrystus. Moje serce zawsze powinno być otwarte na przyjęcie każdej osoby, którą mi Bóg posyła, na wysłuchanie jej, na przygarnięcie. Bóg przeze mnie chce głosić prawdę życia, miłość...

- Jak oceniasz obecną kondycję Wspólnoty?

Reklama

- Przez ostatni rok Wspólnota doświadczyła wyraźnego wzrostu. Duży wpływ na to miał o. Mariusz Dymek i opiekun duchowy o. Michał Czyżewski. Bardzo wiele zawdzięczamy naszym kochanym Ojcom Paulinom, którzy się nami opiekują.
W każdy wtorek o 7:15 p.m. spotykamy się w kościele przy 7 ulicy w Nowym Jorku, aby dzielić się słowiem Bożym i tym, co Bóg czyni w naszym życiu. Rok temu na te spotkania przychodziło zwykle 8 osób. Teraz dzielimy się na cztery grupki, a wszystkich razem jest około 30 osób. Nasz zespół muzyczny „Effatha” też dynamicznie się rozwija. Pięć lat temu, tak jak już wspomniałem, do zespołu jednogitarowego należała Zosia i ja. Teraz w tym samym zespole jest około 13 osób, z pełną obsadą instrumentalną. Mówię około, bo zespół jest przez cały czas na etapie rozwoju, tak jak i Wspólnota.
Prawda jest taka, że z pomocą Ducha Świętego rozwijamy się. Codziennie dziękuję Bogu za każdą osobę, którą tutaj przywołał. Są to wspaniali ludzie, wspaniali chrześcijanie, którzy pragną iść za głosem Jezusa... I za to Chwała Panu!

- Dziękuję za rozmowę.

Michał Głogowski o sobie:
Mam 27 lat, mieszkam w Nowym Jorku. Urodziłem się w Zielonej Górze. W Polsce mieszkałem przez 8 lat, po czym dwa lata w Niemczech. W Nowym Jorku skończyłem architekturę na uniwersytecie PRATT Institute. Obecnie pracuję jako architekt. 24 września 2005 roku poślubiłem moją piękną Martę, z którą działamy w grupie Odnowy w Duchu Świętym „Lew Judy” przy parafii św. Stanisława B&M na Manhattanie. W Odnowie w Duchu Świętym należymy również do zespołu muzycznego „Effatha”. W każdy wtorek uczęszczamy na grupki dzielenia się Słowem Bożym.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ataki na katolików w Europie i Ameryce Łacińskiej są coraz bardziej powszechne i tolerowane

2025-04-05 21:10

[ TEMATY ]

chrześcijaństwo

Adobe Stock

Ataki na katolików w Europie i Ameryce Łacińskiej są coraz bardziej powszechne i tolerowane - wynika z dwóch ważnych raportów.

Według danych z 2024 r. Raport Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan w Europie (OIDAC), w 2023 r. w 35 krajach europejskich odnotowano 2 444 przestępstwa z nienawiści wymierzone w chrześcijan. Prawie połowa tych ataków miała miejsce we Francji, a liczba przestępstw przeciwko chrześcijanom znacznie wzrosła również w Wielkiej Brytanii i Niemczech. Ataki wahały się od nękania i gróźb po przemoc fizyczną.
CZYTAJ DALEJ

Abp Marek Jędraszewski odebrał nagrodę im. Henryka Pobożnego

2025-04-06 09:27

ks. Waldemar Wesołowski

Tym razem laureatem był arcybiskup Marek Jędraszewski, metropolita krakowski.

- Ideą nagrody jest promowanie i nagradzanie osób, które poprzez odwagę, bezkompromisowość, wiedzę, kulturę i różne formy działalności publicznej idą we współczesnym świecie drogą ukazaną niegdyś przez patronów Bractwa: księcia Henryka Pobożnego i jego małżonkę Annę, osób, które w życiu publicznym stają w obronie cywilizacji łacińskiej i chrześcijańskiej, Ojczyzny, życia i godności człowieka - czytamy na stronie Bractwa Henryka Pobożnego.
CZYTAJ DALEJ

Franciszek i s. Francesca - nieoczekiwane spotkanie papieża z 94-letnią zakonnicą

2025-04-06 17:32

[ TEMATY ]

spotkanie

Watykan

papież Franciszek

Bazylika św. Piotra

s. Francesca

Włodzimierz Rędzioch

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Siostra Francesca Battiloro przeżyła największą niespodziankę swojego życia w wieku 94 lat, z których 75 lat spędziła jako wizytka za klauzurą. „Poprosiłam Boga: 'Chcę spotkać się z papieżem'. I tylko z Nim! Nikt inny... Myślałam, że to niemożliwe, ale to Papież przyszedł się ze mną spotkać. Wygląda na to, że kiedy Go o coś proszę, Pan zawsze mi to daje...”. Podczas pielgrzymki z grupą z Neapolu, s. Francesca Battiloro, siostra klauzurowa modliła się dzisiaj w Bazylice św. Piotra, gdy nagle spotkała papieża.

Zakonnica, która wstąpiła do klasztoru w wieku 8 lat, złożyła śluby w wieku 17 lat, w czasie, gdy jej życie było zagrożone z powodu niedrożności jelit. Dziś opuściła Neapol wczesnym rankiem z jednym pragnieniem: przeżyć Jubileusz Osób Chorych i Pracowników Służby Zdrowia w Watykanie. Wraz z nią przyjechała grupa przyjaciół i krewnych. Poruszająca się na wózku inwalidzkim i niedowidząca siostra Francesca - urodzona jako Rosaria, ale nosząca imię założyciela Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny św. Franciszka Salezego, który, jak mówi, uzdrowił ją we śnie - chciała przejść przez Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra. Biorąc pod uwagę jej słabą kondycję, pozwolono jej przeżyć ten moment całkowicie prywatnie, podczas gdy na Placu św. Piotra odprawiano Mszę św. z udziałem 20 000 wiernych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję