Reklama

Z miłością służą biednym, ubogim, chorym i potrzebującym

W pejzaż Wielkich Oczu, miejscowości leżącej 20 km od Lubaczowa, wpisał się Dom Pomocy Społecznej, prowadzony przez Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Siostry Boromeuszki sprowadzone zostały do tego wówczas miasteczka w 1883 r. w celach edukacyjnych. 11 lat wcześniej gmina Wielkie Oczy założyła, wraz z sąsiednią gminą Skolin, szkołę podstawową. W tym samym czasie osiedliły się tu siostry Dominikanki. Jedna z sióstr pełniła obowiązki nauczycielki w nowo powstałej szkole. Inne siostry prowadziły dom opieki dla bezdomnych, zwany „szpitalem”. Dominikanki opuściły Wielkie Oczy w roku 1883, co zostało umotywowane brakiem kwalifikowanych sił pedagogicznych. Na ich miejsce ówczesna przełożona Domu Generalnego znajdującego się w Cieszynie, matka Helena Tichy posłała w 1883 r. pierwsze siostry Boromeuszki do Wielkich Oczu. Zamieszkały w budynku szkolnym obok cerkwi. Przejęły na własność szkołę. W latach 1890-92 erygowano dla sióstr istniejący po dziś dzień dom zakonny. W roku 1897 siostry Boromeuszki rozwinęły działalność pedagogiczną i otworzyły szkołę już czteroklasową dla prawie dwustu uczniów oraz szkołę gospodarstwa domowego dla ponad 40 uczennic. Czynny był też pensjonat dla 20 dziewcząt. Siostry świadczyły także usługi medyczne dla mieszkańców Wielkich Oczu i okolicznych wsi. Prowadziły dom starców oraz dom opieki nad sierotami i ubogimi dziećmi.
Tę pełną poświęcenia i oddania potrzebującym pracę sióstr zakłóciły wydarzenia II wojny światowej. W latach 1939-41 Wielkie Oczy znalazły się pod okupacją sowiecką. Już w październiku 1939 r. w klasztorze urządzono kwaterę dla wojska, a w kaplicy magazyn amunicji. „Dobroduszni” lokatorzy zezwolili na rozebranie ołtarza i przeniesienie go do kościoła. Na prośbę siostry przełożonej uczynili to panowie: Stefan Stawarski, Jan Błaszkiewicz, Jan Łoziński. Nie udało się wynieść Matki Bożej namalowanej na suficie kaplicy. Bolszewików raził Jej przenikliwy wzrok. Strzelali do Niej. Do dziś widoczne są znaki strzałów. Od jednej z tych kul zginął żołnierz.
Siostry przez cały czas wojny udzielały pomocy medycznej, chodziły do chorych, grzebały zmarłych, pracowały w polu, by wyżywić kogo tylko trzeba było. Wspólnie z ludnością przeżyły tragiczną noc z 19 na 20 lipca 1944 r., gdy napadły na Wielkie Oczy bandy UPA, spaliły trzy czwarte miasteczka i wiele osób zginęło. Musiały siostry wraz z mieszkańcami uciekać za San. Gdy powróciły, w ocalałym klasztorze przechowywały tych mieszkańców Wielkich Oczu, których domostwa były spalone i nie mieli do kogo i czego wracać. Dalej udzielały samarytańskiej posługi ludności. W czerwcu 1946 r. grad zniszczył plony ziemi. Siostry otwarły kuchnię, by wyżywić poszkodowanych. W roku następnym siostrom Boromeuszkom powierzono opiece 31 dorosłych osób. Przyjęły ich z sercem. I tak zaczęły prowadzić Dom Opieki dla Dorosłych, który w 1951 r. pod opiekę wzięła „Caritas”. 21grudniu 1961 r. podopieczni tego Domu, decyzją władz państwowych, zostali rozwiezieni do Pełkiń, Wysocka i Przemyśla, a w domu wielkoockim rozpoczęto prace adaptacyjne przygotowujące dom do przyjęcia dzieci niepełnosprawnych. Remont trwał długo. Zmieniali się wykonawcy. Podłączono wodę, centralne ogrzewanie, światło elektryczne. Do tego wszystkiego przyczyniły się siostry, które zbierały datki od mieszkańców Wielkich Oczu, pomogły w zakwaterowaniu i żywieniu ekip, które pracowały przy elektryfikacji miejscowości i innych pracach. Otwarcie zakładu nastąpiło dopiero w 1969 r. Od tamtego czasu po dzień dzisiejszy z oddaniem, ogromnym poświęceniem, z sercem, pracują siostry Boromeuszki z dziećmi z z głębokim upośledzeniem umysłowym. Dzieci tych było i jest dużo, a Dom Pomocy Społecznej okazał się za mały. Ponadto trzeba było poprawić warunki bytowe i nauczania. Przystąpiono do budowy nowego, a istniejący dom został adaptowany do aktualnych potrzeb i wkomponowany w nową jego architekturę. Dziś prezentuje się okazale.
- Robimy wszystko, by dzieci niepełnosprawne intelektualnie w naszym Domu miały jak najlepsze warunki życia i nauki. W ośmiu zespołach rewalidacyjnych i trzech klasach „Szkoły życia” mamy pod opieką 70 osób w wieku do 30 lat. Są to dzieci z głębokim upośledzeniem umysłowym, nie tylko z powiatu lubaczowskiego. Zapewniamy im całodobowe zamieszkanie, wyżywienie, opiekę medyczną, naukę, religijne wychowanie. Pracują z nimi nie tylko siostry zakonne, ale i cywilni nauczyciele, rehabilitanci, pomoce pedagogiczne - wyjaśnia dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Wielkich Oczach - s. Cecylia - Lidia Kupny.
Wśród personelu DOS znajduje się sześć sióstr Boromeuszek. Trzy z nich pracują w administracji: dyrektor z ponad 30-letnim stażem, księgowa, pielęgniarka. Pozostałe zajmują się rehabilitacją i terapią. S. Marietta oprowadziła mnie po tym Domu, w którym jest kaplica do odprawiania Mszy św. i codziennej modlitwy, jadalnia, pomieszczenia socjalne, sale do rehabilitacji i zajęć dydaktycznych. Niektóre z nich wyposażone w nowoczesne urządzenia. Pokoje sypialne dwuosobowe. Wszędzie panuje ład, porządek, czystość, estetyczna dekoracja. Niektóre elementy wystroju są dziełem Fundacji Norweskiej, z którą współpracuje DPS w Wielkich Oczach. Dzieci czysto ubrane, zadbane. My dorośli możemy od nich wiele się nauczyć; serca do ludzi, otwartości, życzliwości. W niektórych sprawach to my jesteśmy niepełnosprawni. - Dbamy o ich formację religijną. Ostatnio trójka naszych podopiecznych przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej. Księża odprawiają w naszej kaplicy Msze św. W niedzielę chodzimy do parafialnego kościoła. Odprawiamy z naszą młodzieżą nieszpory, nabożeństwa majowe, Drogę Krzyżową. Staramy się o to, by mieli wszystko to, co mamy my, dorośli - mówi s. Marietta.
Siostry Boromeuszki przez 123 lata dobrze zasłużyły się w likwidacji biedy, nędzy, chorobom, ale i w krzewieniu nauki w Wielkich Oczach. Dzięki pokornej i ofiarnej pracy „zmieniają oblicze tej ziemi”, ukazują miłosierną miłość Chrystusa, który leczy, karmi, naucza, modli się i zbawia. Wierne są hasłu Zgromadzenia: „Bóg i ubodzy”. To miłość do Boga przynagla ich do oddania całego serca, wszystkich sił w służbie biednym, chorym, dzieciom i młodzieży. Niech im dobry i miłosierny Chrystus za to wszystko hojnie wynagrodzi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Francja: kościół ks. Hamela niczym sanktuarium, na ołtarzu wciąż są ślady noża

2024-04-18 17:01

[ TEMATY ]

Kościół

Francja

ks. Jacques Hamel

laCroix

Ks. Jacques Hamel

Ks. Jacques Hamel

Kościół parafialny ks. Jacques’a Hamela powoli przemienia się w sanktuarium. Pielgrzymów bowiem stale przybywa. Grupy szkolne, członkowie ruchów, bractwa kapłańskie, z północnej Francji, z regionu paryskiego, a nawet z Anglii czy Japonii - opowiada 92-letni kościelny, mianowany jeszcze przez ks. Hamela. Wspomina, że w przeszłości kościół często bywał zamknięty. Teraz pozostaje otwarty przez cały dzień.

Jak informuje tygodnik „Famille Chrétienne”, pielgrzymi przybywający do Saint-Étienne-du-Rouvray adorują krzyż zbezczeszczony podczas ataku i całują prosty drewniany ołtarz, na którym wciąż widnieją ślady zadanych nożem ciosów. O życiu kapłana męczennika opowiada s. Danièle, która 26 lipca 2016 r. uczestniczyła we Mszy, podczas której do kościoła wtargnęli terroryści. Jej udało się uciec przez zakrystię i powiadomić policję. Dziś niechętnie wraca do tamtych wydarzeń. Woli opowiadać o niespodziewanych owocach tego męczeństwa również w lokalnej społeczności muzułmańskiej.

CZYTAJ DALEJ

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją się cuda!

Niedziela Ogólnopolska 12/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Jej prababcia i ojciec św. Maksymiliana Kolbego byli rodzeństwem. Trzy lata temu przeżyła nawrócenie – i to w momencie, gdy jej koleżanki uczestniczyły w czarnych marszach, domagając się prawa do aborcji.

Pani Sylwia Łabińska urodziła się w Szczecinie. Od ponad 30 lat mieszka w Niemczech, w Hanowerze. To tu skończyła szkołę, a następnie rozpoczęła pracę w hotelarstwie. Jej rodzina nigdy nie była zbytnio wierząca. Kobieta więc przez wiele lat żyła tak, jakby Boga nie było. – Do kościoła chodziłam jedynie z babcią, to było jeszcze w Szczecinie, potem już nie – tłumaczy.

CZYTAJ DALEJ

Radio TOK FM odpowie finansowo za język nienawiści

2024-04-19 13:50

[ TEMATY ]

KRRiT

Tomasz Zajda/fotolia.com

Urząd skarbowy ściągnie z kont należącego do Agory radia Tok FM 88 tys. złotych. To kara, jaką na stację nałożył przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji za używanie języka nienawiści.

Krajowa Rada ukarała Tok FM za sformułowania znieważające, poniżające i naruszające godność najważniejszych osób w państwie, w tym Prezydenta Rzeczypospolitej. KRRiT ukarała kwotą 80 tys. złotych tę samą rozgłośnię za pełne nienawiści wypowiedzi na temat podręcznika prof. Wojciecha Roszkowskiego „Historia i Teraźniejszość”. Pracownik stacji stwierdził na antenie, że książkę „czyta się jak podręcznik dla Hitlerjugend”. Autor tych słów pracuje obecnie w TVP info.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję