Reklama

„Emigrant to ten, który przynosi Ewangelię”

Niedziela w Ameryce 22/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Katarzyna Ziółkowska: - Pracował Ksiądz w wielu parafiach, opiekując się ludźmi różnych narodowości. Czy praca w polskiej parafii różni się od pracy w parafii amerykańskiej?

Ks. kan. Piotr Żendzian: - Różnica jest wielka. Polskie parafie mają tradycje, które zawsze były, nadal są i będą piękne. Amerykanie myślą inaczej i nie przywiązują wagi do tradycji. Właśnie dlatego problemy, z jakimi przychodzą do nas Amerykanie, są odmienne niż te, jakimi dzielą się z nami emigranci. My, księża wychowani w Polsce, mamy zatem więcej pracy i musimy być nastawieni na inny rodzaj i inną formę duszpasterstwa niż księża amerykańscy.

- W latach 1982-85 współpracował Ksiądz z biskupem sufraganem w Katolickim Biurze Emigrantów i Uchodźców. Czy wyniesione stamtąd doświadczenia pomogły Księdzu w pracy z emigrantami?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Kontakt z emigrantami miałem jeszcze zanim trafiłem do Katolickiego Biura Emigrantów i Uchodźców. Znałem już dwa języki, a pracując w parafiach, poznałem jeszcze włoski, hiszpański, francuski i niemiecki. Pewnego dnia spotkaliśmy się z Księdzem Biskupem i zaproponował mi współpracę.

- Jaką rolę, zdaniem Księdza, odgrywa emigrant w Stanach Zjednoczonych?

- Diecezja Brooklyn to diecezja emigrantów, którzy są obecni w Ameryce od zawsze. To oni pisali i nadal piszą historię Kościoła w Ameryce. Najlepiej określił ich rolę sam Papież Jan Paweł II: „Emigrant to ten, który przynosi Ewangelię do innego kraju”. I to jest to! Błędem jest myślenie, że emigrant nie jest w stanie dać niczego innym. Każdy z nas bowiem, każdy katolik, gdziekolwiek by nie był, gdziekolwiek nie zaniósłby go los, jest przede wszystkim dzieckiem Bożym, ze wszystkimi przywilejami oraz obowiązkami, jakie za tym idą. Przez swoje życie, słowa i czyny ma on obowiązek głosić Ewangelię. Ważne jest, aby się skupić nie tylko na tym, co my możemy dostać od Kościoła, ale przede wszystkim na tym, co możemy dać Kościołowi, który jest przecież naszą rodziną.

- Z jakimi trudnościami borykają się dzisiaj parafie?

- Problemy, oczywiście, są. Cały czas napływa nowa emigracja z Polski, w wyniku czego księża w polskich parafiach mają nieustannie kontakt z emigracją różnych pokoleń. Najpierw była to emigracja sprzed I wojny światowej, potem po I i II wojnie światowej, następnie emigracja okresu komunizmu i ta po zwycięstwie „Solidarności” i obaleniu komuny. Każde z pokoleń Polaków żyjących tutaj jest inne i wiele je różni, nawet język, którym się posługują. Największą jednak trudnością, której stawiają czoło wszyscy - niezależnie od tego, w jakim okresie wyemigrowali z kraju - jest zrozumienie, co to znaczy być Polakiem i katolikiem w Ameryce. To ogromne wyzwanie. Przed księżmi stoi niełatwe zadanie, muszą bowiem umieć dotrzeć do każdego z tych pokoleń, poznać je. Pojawia się mnóstwo pytań: Kim są przybywający emigranci? Czy przyjechali ze wsi, czy z miasta? Czy są to ludzie prości, czy mają jakieś wykształcenie? Czy przyjechali tu studiować, czy zarobić na chleb? Tylko poszukiwanie odpowiedzi na te pytania może pomóc w zrozumieniu człowieka, z którym ma się do czynienia. Każdy z nas jest inny. Polskie parafie liczą tutaj ponad sto lat. Problemem, przed którym stają księża, nie jest tu jednak budowanie nowych kościołów, ale utrzymanie starych. Nie wszyscy rozumieją, że troska o parafię to nasz wspólny obowiązek. I aż serce ściska, kiedy słyszę w kościele babcię, która tłumaczy wnuczkowi, że na tacę nie wolno dać więcej niż 1 dolara. Przypominam sobie wtedy moje dzieciństwo. 44 lata temu mama dawała mnie i siostrze po dolarze na pierwszą kolektę, na drugą po 25 centów. Utrzymanie parafii jest naprawdę trudne, a jej status materialny zależy od hojności ludzi, którzy ją wspierają. Koszty idą w górę, a przecież ten nasz Boży dom musi być oświetlony, ogrzany, wyposażony w niezbędne pomoce, np. śpiewniki.

- Czy oczekiwania przedstawicieli poprzednich pokoleń, którzy docierali do Stanów Zjednoczonych wiele lat temu, różnią się od oczekiwań tych, którzy przybywają tutaj dzisiaj?

- Polacy, którzy dotarli do USA sto lat temu, mieli wiarę trochę inną. Przybyli tutaj, budowali polskie parafie, wiedząc, jak wielką rolę ogrywają one w życiu każdego emigranta. Wyjechali z kraju, w którym wiara i Kościół były jedynym miejscem walki z komuną. Wyjechali, by uwolnić się z jarzma nieludzkiego systemu. Sytuacja emigrantów współczesnych jest inna.

- Kroczą przetartymi już wcześniej szlakami, a więc właściwie przyjeżdżają na gotowe...

-... i często tego nie doceniają. W czasach komuny rola Kościoła w Polsce była inna, dziś niejako Kościół uczy się nowej roli. Wielu z nas myśli, że Kościół w Stanach Zjednoczonych jest taki sam jak w Polsce. Nic bardziej błędnego. USA nie jest krajem katolickim. W tym młodym, biednym Kościele nieustannie toczy się zagorzała walka o religię. Jako emigranci, tworzymy mniejszość, co nie ułatwia naszej sytuacji. I to właśnie parafia polska, polska szkoła katolicka mają szansę zrobić coś dobrego dla rodaków. Ludzie jednak tego nie zauważają. Zapracowani rodzice posyłają dzieci do szkół publicznych i nagle zauważają, że ich własne dziecko zostało skażone przez otaczający je świat. Niestety, czasami jest już za późno.

- Co znaczy być Polakiem i katolikiem w USA?

- Jak już wspomniałem wcześniej, najlepiej wytłumaczył to zadanie Ojciec Święty. My, Polacy, pochodzimy z katolickiego kraju, znamy Ewangelię. W Stanach Zjednoczonych to my właśnie musimy żyć wiarą. Mamy więc tutaj do czynnienia z innym brakiem wolności niż w Polsce. Ta wolność częściej prowadzi tutaj w kierunku grzechu, a nie cnoty.

- Coraz więcej rodaków przyjeżdżających z Ojczyzny stwierdza, że wiara jest silniej pielęgnowana poza granicami kraju niż w samej Polsce. Czy wynika to z tęsknoty za tradycją, wiarą naszych ojców, za miejscem naszego urodzenia?

- To ma, oczywiście, duży wpływ. historia polskiego emigranta w Stanach Zjednoczonych sięga 200 lat. W krajach, w których żyje tylko jedna grupa etniczna, ich mieszkańcy nie muszą tak walczyć o wiarę jak my tutaj, w tej mekce emigrantów. W jakimś więc sensie wiara tutaj jest mocniejsza, bo tak musi być.

- Od 1996 r. w dwóch 2-letnich kadencjach był Ksiądz prezesem Polish-American Priests Association (Stowarzyszenia Polsko-Amerykańskich Księży w Stanach Zjednoczonych). Ilu polskich księży zrzesza to Stowarzyszenie obecnie?

- Do Stowarzyszenia należy ok. 3 tys. osób. Rozsiani są po całych Stanach Zjednoczonych - są w Nowym Jorku, Pensylwanii, New Jersey, Indianie, Massachusetts, Kalifornii, Arizonie, Kolorado, na Florydzie, Alasce, w Georgii. Jesteśmy wszędzie. Przybywa do nas coraz więcej księży z kraju...

- Jak odbierają pracę polskich księży kapłani innych nacji?

- Bardzo dużo zależy od tego, gdzie ksiądz pracuje, gdyż każda diecezja, każda parafia jest inna. Kiedy żył ukochany Papież Jan Paweł II, często spotykaliśmy się z lekką zazdrością innych (nawet księży), właśnie dlatego, że On był taki nasz, polski. I dziś, pomimo iż Ojciec Święty jest już w Domu Ojca, nadal odczuwamy podobny stosunek do nas. Kiedy księża innych narodowości odwiedzają polskie parafie, widzą, że dzieje się tutaj coś szczególnego. Zachwyca ich porządek, nasza wiara i kultura.

- Wielu z księży nie wytrzymuje i wraca. Co oprócz wiary stanowi siłę kapłanów, którzy jednak zostają?

- Nie każdy może być misjonarzem. Barierą jest najczęściej język i kultura. Ksiądz, który przybywa do nowego miejsca i zamierza tu zostać, musi być silny. Co to znaczy? Musi umieć połączyć jeden świat z drugim, pełniąc rolę swego rodzaju mostu, po którym chodzą ludzie. Polski ksiądz, który chce żyć w Ameryce i dedykuje swoje życie rodakom, nie może zanadto myśleć o sobie. Kapłaństwo dla emigracji to szczególna forma duszpasterstwa, trudniejsza nawet niż praca misjonarza, bo misjonarz jedzie do określonej grupy kulturowej i dostosowuje się do niej. Ameryka to mozaika kilku kultur. My łączymy jedną kulturę z drugą, by w ten sposób powstała trzecia.

- Cofnijmy się w czasie. Był Ksiądz diakonem w parafii św. Józefa na Astorii, a potem w parafii św. Franciszka z Asyżu oraz w parafii św. Małgorzaty na Middle Village. Jako proboszcz w latach 1993-2000 opiekował się Ksiądz parafią Matki Bożej Częstochowskiej i św. Kazimierza na południowym Brooklynie. W 2000 r. biskup Daily przeniósł Księdza do parafii Świętego Krzyża na Maspeth - parafii, w której 48 lat wcześniej został Ksiądz ochrzczony. Co czuł Ksiądz w tamtym momencie?

Reklama

- Jako dziecko nie znałem dobrze parafii Świętego Krzyża. Babcia pokłóciła się wtedy z ówczesnym proboszczem i zaczęliśmy uczęszczać do parafii św. Wojciecha - najstarszej polskiej parafii na całej wyspie Long Island. Kiedy wróciłem tutaj, na Maspeth, byłem trochę przestraszony. Moi parafianie są jednak bardzo mili i owocnie ze mną współpracują. Nie do końca jest jeszcze wszystko tak, jak byśmy chcieli, ale jesteśmy na dobrej drodze. Przez lata mojej posługi duszpasterskiej nauczyłem się, że jeśli ksiądz nie umie słuchać ludzi i chce tylko rządzić, ludzie od niego uciekają, uciekają od parafii. Kapłaństwo to lekcja pokory.

- Opiekował się Ksiądz i nadal opiekuje wieloma organizacjami, działał Ksiądz w PAPA i Katolickim Biurze Emigrantów i Uchodźców, pracował w Waszyngtonie przy Konferencji Episkopatu Stanów Zjednoczonych - U. S. Catholic Conference (USCC)/Migration & Refugee Services (MRS), był proboszczem kilku parafii. Jak w tym wirze zajęć udało się Księdzu zdobyć m.in. tytuły: Bachelor of Arts z łaciny i greki, magistra z klasycznej filologii z emfazą na języku łacińskim oraz magistra zarządzania?

- Nie jestem jedyny, któremu się to udało, wymagała tego po prostu sytuacja. To właśnie znaczy być księdzem obecnego wieku. Człowiek nie może siedzieć i czekać, musi być przygotowany na potrzeby ludzi, którzy do niego przychodzą. Tak jak każdy tata musi dbać o dzieci. Myślę, że właśnie tego Pan Bóg oczekuje ode mnie. W ciągu 25 lat mego kapłaństwa przeżyłem smutne i radosne dni, tak jak wielu innych księży. Jeżeli pojawiał się moment, kiedy wydawało się, że nie mam już siły, Bóg tę siłę dawał.

- Co daje Księdzu największą radość?

- To, że mam największą rodzinę, jaką można mieć. Miło jest, gdy chodząc po kolędzie zauważam, że tę osobę ochrzciłem, tej udzieliłem ślubu, tutaj kogoś namaściłem. Jestem tatą, który ma dzieci rozsiane po całym świecie.

- Zaczęliśmy mówić o rodzinie. Czy pamięta Ksiądz, jak na decyzję o zostaniu księdzem zareagowali Księdza rodzice?

- Już jako chłopiec uwielbiałem przebywać w kościele i obserwować księży, wielokrotnie stwierdzając: „Wow, to mi pasuje”. Tatuś nie za bardzo był tym zachwycony, ale zgodził się. Zmarł niedługo po tym, gdy byłem w II klasie szkoły podstawowej. Mama zaś stwierdziła: „Jeśli chcesz to robić, to rób, cieszę się twoją radością”. Przykład rodziców, aby dbać o swoich rodaków, nie martwić się o siebie za dużo, bo czegokolwiek brakuje, to Pan Bóg człowiekowi da - to skarb wyniesiony z domu, który pomaga mi w mojej posłudze kapłańskiej.

- Dziękuję za rozmowę i życzę Księdzu, aby służąc innym tak jak do tej pory: dobrym słowem i otwartym sercem tryskał Ksiądz radością życia.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kapucyn o imieniu Pio

[ TEMATY ]

O. Pio

Archiwum "Głosu Ojca Pio"

Stygmatyk z Pietrelciny znany jest powszechnie jako charyzmatyczny spowiednik i wybitny kierownik duchowy. Na sprawowane przez niego Msze święte przybywały tłumy. Był także zakonnikiem, bratem mniejszym kapucynem. Czym charakteryzowało się jego podejście do zakonu, w którym wzrastał duchowo, cierpiał i umarł szczęśliwy?

Francesco (Franciszek) Forgione – przyszły Ojciec Pio – dzięki danym mu od Boga duchowym wizjom, jeszcze przed wstąpieniem do zakonu zrozumiał, że jego życie będzie walką, duchową walką z wrogiem zbawienia i nieprzyjacielem człowieka – diabłem. Jednakże w kampanii tej zajął miejsce po stronie Zwycięzcy, a poprzez mistyczne widzenia poznał także, że zawsze może liczyć na Boże wsparcie, które wyprowadzi go z każdej trudności.

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Maryjna trasa w Ogrodach Watykańskich

2024-05-02 19:19

[ TEMATY ]

Watykan

Ogrody Watykańskie

Vatican News/www.vaticannews.va/pl

Figura Matki Bożej w Ogrodach Watykańskich

Figura Matki Bożej w Ogrodach Watykańskich

Przez cały maj Muzea Watykańskie proponują pielgrzymom maryjny spacer po Ogrodach Watykańskich, połączony z modlitwą o pokój. Można wziąć w nim udział dwa razy w tygodniu: w sobotę rano i w środę po audiencji ogólnej, po uprzedniej rezerwacji - mówi s. Emanuela Edwards, kierownik Biura Działalności Edukacyjnej Muzeów Watykańskich.

„Maj z Maryją - mówi s. Emanuela - to specjalna wizyta w Ogrodach Watykańskich. Na trasie znajduje się 10 najważniejszych wizerunków maryjnych. W tym czasie, kiedy jest na świecie tak wiele napięć i konfliktów, będziemy się modlić o pokój przed wizerunkami Matki Bożej. W Ogrodach Watykańskich jest w sumie 27 wizerunków Maryi. Mamy więc prawo twierdzić, że są to ogrody maryjne. (…) Wielu papieży dostrzegało ten duchowy wymiar ogrodów. Łączy się w nim piękno natury, fontann, starożytnych zabytków, wizerunków Maryi i świętych, tworząc harmonijną oazę spokoju, w których papieże mogli znaleźć przestrzeń na modlitwę i kontemplację. I rzeczywiście niektórzy papieże, jak Jan Paweł II czy Benedykt XVI, codziennie przychodzili tu na spacer, aby się pomodlić i odpocząć”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję