– Zadanie wykonane. Wynik mógłby być lepszy, ale każdy z czterech zaliczonych rzutów starczał na złoto. Fajnie też, że rzuciłem dalej niż dwa lata temu w Londynie. Zrobiłem swoje i mam dobry nastrój przed kolejnym sezonem – zaznaczył.
Sukces w Dosze cieszy tym bardziej, że Fajdek – z powodu kontuzji łydki – nie mógł w pełni przepracować okresu przygotowawczego. – Oczywiście brakowało treningu zimą. Natomiast gdyby te mistrzostwa były w lipcu czy sierpniu, to też byłbym na nie gotowy. To jest to przygotowanie, które pozwala rzucać daleko i równo. Po kilku miesiącach treningu jestem mistrzem świata – cieszył się Fajdek.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na przerwę w przygotowaniach zwróciła uwagę też trenerka mistrza świata Jolanta Kumor. – Paweł miał w tym sezonie poważny zabieg. Mimo 7 miesięcy przerwy w rzucaniu został mistrzem świata. Po takiej przerwie trzeba bardzo słuchać swojego organizmu. Paweł jest na szczęście takim zawodnikiem, który czuje swoje ciało – podkreślała trenerka.
Reklama
Za plecami Fajdka walkę o podium toczył Wojciech Nowicki. Przez pewien czas był szósty. Ostatecznie z wynikiem 77,69 m zajął, w dziwnych okolicznościach, trzecią lokatę. – Z takim wynikiem nie ma co marzyć o podium. Dziś moje rzucanie wyglądało bardzo słabo, nawet poniżej poziomu. Stało się. Jest mi trochę przykro. Takie jest życie. Gratuluję Pawłowi. Wygrał to jak przystało na mistrza. Mnie chyba zabrakło spokoju – przyznał podopieczny Malwiny Wojtulewicz na kilkadziesiąt minut przed ostateczną decyzją sędziów o przyznaniu mu brązu.
Po zawodach okazało się, że próba Węgra Bence Halásza została przekroczona. Sędziowie zdecydowali zatem, że brązowe medale otrzymają i Węgier, i Polak. Decyzję uargumentowano tym, że gdyby Halász wiedział o swojej złej próbie, to inaczej rzucałby w kolejnych seriach. Zmiana była następstwem protestu polskiej ekipy. Tomasz Majewski i Krzysztof Kęcki przedstawili nagranie, na którym widać było, że Węgier pali próbę. Sędziowie przyznali się do błędu.